„Musiałem się nakombinować, by się z nią umówić, ale było warto. Moją uwagę przyciągnęła tajemnicą wypisaną na twarzy”

młoda kobieta fot. Adobe Stock, Daniel
„Teraz, z bliższej odległości, dostrzegłem kosmyki w kolorze czekolady wystające spod jej nakrycia głowy oraz urocze piegi na jej buzi. W jednej chwili poczułem nieodpartą chęć, żeby zobaczyć barwę jej tęczówek. Miałem tylko jedną okazję, by to zrobić”.
/ 29.05.2024 08:30
młoda kobieta fot. Adobe Stock, Daniel

Zeszłego lata miałem okazję wybrać się na parę dni do Jastrzębiej Góry w towarzystwie mojej mamy. Żeby nie było wątpliwości – jestem dorosły, mam swoje mieszkanie i niezłą robotę, ale gdy mama poprosiła mnie, abym podrzucił ją wraz z jej czworonogiem nad Bałtyk na spotkanie z ciotką, nie mogłem odmówić. No i skoro już tam dotarłem, to postanowiłem zostać na weekend.

Miałem czas dla siebie

Miałem czas dla siebie, ponieważ mama wraz z ciocią udały się na kawę. Nagle mój wzrok skupił się na pewnej dziewczynie w wielgachnym kapeluszu oraz jasnoróżowych dwuczęściowych majtkach kąpielowych, która leniwie spacerowała po plaży. Co chwila stawała i spoglądała na morze, zupełnie jakby ten widok ciągle ją zachwycał. Zaciekawiła mnie, gdyż jako jedyna od dłuższego czasu nie wpatrywała się w telefon ani nie robiła tysięcy zdjęć selfie na tle morza. Niosła jedynie japonki.

Sytuacja była na tyle dziwna, że podniosłem się z koca. Akurat kiedy po raz kolejny się zatrzymała, wpatrując się w horyzont, jakby próbowała dostrzec kraj po drugiej stronie morza, minąłem ją. Teraz, z bliższej odległości, dostrzegłem kosmyki w kolorze czekolady wystające spod jej nakrycia głowy oraz urocze piegi na jej buzi. W jednej chwili poczułem nieodpartą chęć, żeby zobaczyć barwę jej tęczówek. Miałem tylko jedną okazję, by to zrobić.

– Bella! – krzyknąłem. – Bellaaaaa!

Nie miałem zamiaru „udawać Włocha”, żeby ją poderwać. Moja matka po prostu tak nazwała swojego psa, który najpewniej siedział teraz z nią w jakimś barze. Pomyślałem jednak, że to niezła okazja do rozpoczęcia rozmowy.

– Bardzo panią przepraszam, ale czy nie widziała pani gdzieś przypadkiem małego maltańczyka? – zwróciłem się do kobiety w dużym kapeluszu. – Gdzieś mi uciekł…

Zerknęła w moją stronę, a ja po prostu oniemiałem na widok szmaragdowych tęczówek skrytych za ciemnymi firankami rzęs.

– Pański piesek przepadł bez śladu?

Widać było, że jest wzruszona i przejęta.

– Może trzeba poszukać tuż przy wodzie? Sprawdźmy dokładnie na samym skraju brzegu.

Ruszyła z odsieczą

Bez ociągania dołączyła do poszukiwań i pilnie zaczęła się rozglądać, próbując wypatrzyć gdzieś czworonożnego pupila mojej mamy, który akurat się gdzieś zapodział. Minęło parę chwil, gdy odgrywałem przejętego opiekuna, aż doszło do mnie, że w ogóle nie obmyśliłem, co zrobić potem. No dobra, nawiązałem z nią jakiś kontakt, ale jaki miał być następny ruch? Nie sposób było z nią poflirtować, kiedy mój biedny psiak przepadł gdzieś na plaży jak kamień w wodę!

Z pomocą przybyły mama oraz ciocia, które akurat zakończyły delektowanie się mrożoną kawą. Ciocia trzymała czworonożnego przyjaciela.

– Ej! – ryknąłem i popędziłem w stronę cioci z prędkością godną mistrza olimpijskiego. – Ani słowa, po prostu dajcie mi tego psiaka! – zażądałem stanowczo. – I udawajcie, że mnie nie znacie, bo wpadnę! Tam siedzi superlaska! Mamuś? Ciociu? Liczę na Waszą dyskrecję, okej?

Zrobiłem minę zbitego psiaka, jak to określała moja babunia i obie krewniaczki przystały na mój plan pod tytułem „metoda na czworonoga”. Powróciłem do świeżo poznanej dziewczyny, trzymając Bellę w ramionach i wyraziłem ulgę, że te sympatyczne, starsze kobiety natrafiły na nią, gdy usiłowała opuścić plażę.

– Tak w ogóle mam na imię Sebastian – rzuciłem, stawiając suczkę na piasku.

– Natalia – uścisnęła moją rękę. – Super, że przyjechałeś z psiakiem. Swojego zostawiłam pod opieką rodziców. Ma już 16 lat na karku, tutaj tylko by się skołował…

Chciałem spędzić z nią wieczór

Kwestia psiaków świetnie sprawdziła się na początek naszej znajomości. Zdecydowaliśmy, że Bella powinna trochę się przewietrzyć, więc wybraliśmy się na krótki spacerek. Gadało nam się tak naturalnie, jakbyśmy byli kumplami od dziecka, a nie dopiero co się poznali.

Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ona napomknęła, że będzie musiała już zmykać, bo ma inne plany na dalszą część dnia.

– Chodź, odprowadzimy cię – zaproponowałem z miejsca. – A tak w ogóle to gdzie się zatrzymałeś? Bo ja wynajęłam pokój w prywatnym pensjonacie jakieś 10 minut drogi od plaży. Można tam mieszkać ze zwierzakami.

Podała nazwę prestiżowego hotelu, co spowodowało, że zagwizdałem z podziwu. Ów hotel zaliczał się do najdroższych w nadmorskiej miejscowości i oferował przepiękny widok na Bałtyk. Od razu przyszło mi do głowy, że Natalia musi być świetnie ustawiona zawodowo, skoro urlop spędza w tak luksusowych warunkach. Możliwość, że przyjechała tu z bogatym facetem odrzuciłem, gdyż udało mi się już wcześniej – mam nadzieję dyskretnie – podpytać ją z kim wybrała się na wakacje.

Odparła wtedy, że jest tu całkowicie sama. Ponieważ jej grafik na sobotni wieczór był zapełniony, a mój poniedziałkowy wyjazd zbliżał się wielkimi krokami, wiedziałem, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce i przejść do rzeczy.

– Hej, co powiesz na to, żebyśmy się jutro zobaczyli? – rzuciłem od niechcenia. – Wiesz, jeszcze nie skosztowałem tutejszej smażonej ryby, a podobno bez tego wyjazd nie może się liczyć! – dodałem z przekąsem.

– Jutro? – nagle zrobiła się spięta. – To raczej kiepski pomysł… Ewentualnie mogłabym późnym popołudniem…

Starałem się nie pokazywać, że jest mi przykro, bo moje plany wspólnego spędzenia całego dnia razem wzięły w łeb.

– Daj spokój z tą rybą, możemy robić coś innego.

Nie mogłem sobie odpuścić

– W Twoim budynku mieści się świetna knajpka, może wpadnę i Cię zabiorę, a potem...

– O rany, pora na mnie! – wsunęła japonki na stopy i ruszyła szybciej. – Zupełnie straciłam poczucie czasu!

– A co z naszymi planami na jutro...?

– Przykro mi, ale to nie wypali.

Moja towarzyszka zdążyła mnie już wyprzedzić o kilkadziesiąt metrów, rzucając słowa gdzieś w przestrzeń. Odniosłem wrażenie, że zrobiłem coś nie tak i zostałem przez nią potraktowany jak natrętny typ. Miałem ochotę ją przeprosić, zapewniając, że wcale nie chciałem być zbyt nachalny, ale ona prawie pędziła po wilgotnym piachu. Niespodziewanie nadeszła spora fala, zalewając nasze nogi aż po kolana. Z ust Natalii wydobył się pisk, a ona sama omal nie straciła równowagi.

– Jejku, mój japonek! – wykrzyknęła z rozpaczą, obserwując bezsilnie, jak odpływająca fala porywa jej różowy klapek.

– Spokojnie, już lecę po niego!

Nawet się nie zastanawiając, popędziłem za japonkiem. Zależało mi, by zaimponować jej i przynieść zgubiony klapek. Uparłem się, że za wszelką cenę wyłowię to przeklęte obuwie z odmętów i brnąłem coraz głębiej, pokonując kolejne fale. Zza pleców dobiegało mnie szczekanie Belli, a ja już widziałem oczami wyobraźni, jak Natalia wyczekuje na plaży na mój pełen chwały powrót z odnalezioną zgubą. Gdy wreszcie udało mi się wyciągnąć klapek z wody i odwróciłem się w kierunku lądu, chcąc z dumą nim powachlować... okazało się, że Natalii już dawno nie ma na brzegu.

Czułem się jak skończony debil

Dziewczyna skorzystała z sytuacji, aby bez słowa pożegnania zwiać ode mnie w siną dal, a ja zostałem sam na sam z tym głupkowatym klapkiem. W pewnej chwili parsknąłem ze śmiechu, gdy dotarło do mnie, że ta sytuacja kojarzy mi się trochę z bajką o Kopciuszku i księciu, który stał nad zgubionym przez ukochaną bucikiem. I właśnie ta refleksja stała się dla mnie inspiracją! Olśniło mnie, co powinienem uczynić: muszę zostać jej księciem!

Kolejnego ranka, gdy tylko skończyłem jeść poranny posiłek, chwyciłem japonek i ruszyłem w stronę budynku, gdzie nocowała Natalia. To był ogromny obiekt, a tłumy wczasowiczów nieustannie przewalały się przez drzwi wejściowe, dźwigając pod pachami parawany, nadmuchiwane materace oraz składane krzesełka. Jednak nigdzie się nie spieszyłem. Planowałem okupować ławeczkę naprzeciwko recepcji i czekać, aż moja księżniczka w końcu łaskawie się zjawi.

Mniej więcej po godzinie zacząłem dostrzegać minusy mojego pomysłu. W sumie to nawet nie miałem pewności czy Natalia faktycznie podała mi prawidłową nazwę hotelu. A co, jeśli po prostu rzuciła pierwszą lepszą nazwę, żebym dał jej spokój? Tak czy inaczej przez kolejne pięć godzin nigdzie nie widziałem tego jej charakterystycznego, wielkiego kapelusza. Przyszło mi do głowy, że faktycznie mogę być trochę upierdliwy. Okej, miałem dobry powód – w końcu chciałem zwrócić jej buta – ale jak niby wytłumaczyłbym to czekanie pod jej hotelem?

Mój plan okazał się zupełnie nietrafiony

Czułem się zawiedziony tym, jak potoczyły się sprawy, a na dodatek panował nieznośny upał oraz dokuczało mi pragnienie. Pomyślałem sobie, że najlepszym pomysłem będzie zajrzeć do restauracji w hotelu i zamówić jakiś zimny napój. Popijając lemoniadę z lodem i obserwując, co się dzieje w holu, nagle coś zwróciło moją uwagę – znajoma postać i charakterystyczne ruchy.

Natalia bez kapelusza była prawie nie do poznania, ale byłem pewien, że to ona. Tyle, że teraz włosy miała zebrane w ciasny kok, a zamiast garsonki nosiła... uniform pokojówki. I wtedy do mnie dotarło o co chodzi. Nie przyjechała tu na wypoczynek.

Pochodziła z niezamożnej rodziny i harówka w eleganckim kurorcie nad brzegiem morza stanowiła dla niej codzienność, a nie przyjemność. Nie miała ochoty dzielić się ze mną szczegółami swojej pracy. Kompletnie nie miałem pojęcia, jak się zachować w tej sytuacji. Coś mnie ciągnęło, żeby do niej zagadać i powiedzieć „cześć”, ale jednocześnie rozumiem, że mogłoby jej być głupio. W końcu postanowiłem wziąć się w garść, zdecydować jak facet.

Wpadłem na pomysł, żeby klapka zostawić w recepcji i poprosić, aby go doręczyli razem z moim telefonem pani Natalii, która jest w ekipie sprzątającej. Doszedłem do wniosku, że w ten sposób dam jej możliwość wyboru czy chce się ze mną skontaktować. Zadzwoniła dosłownie w 5 minut po tym, jak to zrobiłem.

– Dzięki – odezwała się i na chwilę zrobiło się cicho. – Zauważyłeś mnie w uniformie, zgadza się? Cóż, prawda jest taka, że ja tylko dbam o czystość w tym hotelu...

– Domyśliłem się.

Czułem, że jest trochę onieśmielony, ale nie miałem zamiaru się poddawać.

– Ale nie mam pojęcia, kiedy kończysz. Powiesz mi, to będę mógł się po ciebie pofatygować?

Powiedziała „tak”. Przez kolejne sześć miesięcy, w każdy weekend pokonywaliśmy dzielącą nas odległość, żeby być razem. W końcu podjęliśmy decyzję o wspólnym zamieszkaniu, a kilka dni temu, akurat w rocznicę mojej heroicznej potyczki z Morzem Bałtyckim o klapka, poprosiłem Natalię o rękę. Po dziś dzień chichramy się z naszej historii, która przypomina bajkę o Kopciuszku i mamy pewność, że nasza przyszłość będzie równie baśniowa. Planujemy cieszyć się życiem i szczęściem aż po kres naszych dni!

Sebastian, 31 lat

Czytaj także:
„Sąsiadka knuła jak nas oskubać z kosztowności po teściowej. Grała miłą starowinkę, a zacierała ręce na spadek”
„Wziął mnie za żonę tylko dlatego, że zaszłam w ciążę. Gdy tylko nadarzyła się okazja, czmychnął do innej”
„Eks powtarzał mi, że jestem bezwartościowa. Teraz każdy komplement jest dla mnie jak siarczysty policzek”

Redakcja poleca

REKLAMA