„Chciałam wychować córkę na księżniczkę, a wyrosła z niej lebiega. Ma dwie lewe ręce i królewskie wymagania”

młoda kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Starałam się na głos komentować swoje czynności, aby Oliwka mogła się czegoś nauczyć, ale niespecjalnie była tym zainteresowana. Bardziej podobało jej się przeglądanie telefonu w poszukiwaniu zabawnych memów, ozdabianie paznokci i suszenie lakieru pod specjalną lampą”.
/ 29.05.2024 13:15
młoda kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Latami marzyłam o dziecku, dlatego gdy w końcu urodziłam swoją cudowną córeczkę, zdecydowałam, że będę ją rozpieszczać jak prawdziwą królewnę. Spoglądając w jej ogromne, pełne zaufania oczka, złożyłam obietnicę, że za wszelką cenę ochronię ją przed zmartwieniami i ciężkimi obowiązkami.

Mąż twierdził, że kiedyś tego pożałuję

Gdy nasza Oliwia rozpoczęła edukację w szkole podstawowej, nie wymagaliśmy od niej pomocy w pracach domowych. Jej jedynym zadaniem było przykładanie się do nauki. Dziewczynka spędzała czas na różnych zabawach, kolorowaniu, przeglądaniu bajek, a ja nieustannie deptałam jej po piętach, porządkując rzeczy, którymi straciła zainteresowanie.

– Oszalałaś do reszty... – marudził mąż. – Wiesz dobrze, że nic jej się nie stanie od tego, że poukłada zabawki tam, gdzie ich miejsce. Ewentualnie wyniesie worki ze śmieciami. Albo chociaż zaścieli swoje łóżko.

– Jak chcesz, to zaściel sam – odpowiadałam mu i dalej zajmowałam się swoimi sprawami.

Oliwka nigdy nie odnajdywała się w przyziemnych sprawach. Zawsze, gdy tylko miałam taką możliwość, pomagałam jej w lekcjach. Przygotowywałam wyklejanki, albumy z liśćmi, tworzyłam plakaty i rysowałam wzorki, gdy brakowało jej energii, kreatywności albo humoru. Odrabiałam za nią bardziej skomplikowane prace domowe.

Kiedyś tego pożałujesz – przestrzegał mój małżonek. – Egzamin dojrzałości też za nią zdasz? Niech sama to robi. Dostanie taki stopień, na jaki zapracuje.

– Żebyś potem narzekał, że mogła się bardziej przyłożyć? – odpowiadałam, a on odpuszczał i chował się za gazetą.

Przez lata harował jak wół, więc to ja zajmowałam się naszą małą. Robiłam mu wyrzuty, gdy nagle sobie przypominał o byciu tatą i chciał się mieszać w wychowanie. W takich momentach dawał za wygraną, bo przecież roboty nie porzuci. A Oliwka nadal mogła być moim oczkiem w głowie, a ja jej, no cóż, osobistą asystentką. Tak to mniej więcej funkcjonowało. Nie powiem, żebym zupełnie nie dostrzegała pewnych rzeczy.

Oliwka dojrzewała i rozkwitała

Jej jasne gęste włosy sięgały do pasa i lśniły w słońcu, a oczy miała koloru bezchmurnego nieba. Wiem, że to nieco górnolotnie brzmi, ale moja córcia naprawdę wyglądała jak prawdziwa słowiańska księżniczka. Nic więc dziwnego, że zaczęła przyciągać wzrok chłopaków.

Radziłam jej, żeby najpierw poświęciła się edukacji. Usłuchała moich słów. Egzamin dojrzałości zdała może nie celująco, ale wystarczająco dobrze, żeby rozpocząć studia. Niestety, szybko straciła nimi zainteresowanie.
Oliwia nie porzuciła uczelni wyłącznie, dlatego że wolała studenckie życie od pracy zawodowej. Powodem był również Marek, jej nowa sympatia. Ten chłopak od razu przypadł mi do gustu. Dobrze wychowany, atrakcyjny, grzeczny. Do tego traktował moją córkę jak prawdziwą księżniczkę.

– Przez to, że będzie ją tak rozpieszczał jak ty, w końcu mu się znudzi i ją porzuci – wróżył mój małżonek, ale ja to lekceważyłam.

– Nie wieszcz złych rzeczy. Są zakochani po uszy. Marek na pewno będzie nosił ją na rękach.

– Tak, ale jak długo? Przekonasz się, że mam rację, przypomnisz sobie wtedy moje słowa.

Dzieciaki wpatrywały się w siebie wzajemnie, jakby każde z nich było pięknym dziełem sztuki.

– Mamo, jutro Marek będzie obchodził urodziny. Chciałam go zaskoczyć domowym tortem, ale obawiam się, że sama sobie nie poradzę. Pomogłabyś mi? – zapytała Oliwka.

– Nie ma sprawy, kochanie. Zrobię to dla ciebie. Wystarczy, że powiesz mi, jaki ma być smak tortu.

Z okazji urodzin Marka zrobiłam mu niespodziankę. Własnoręcznie upiekłam pyszny tort i przygotowałam świąteczny obiad. Oliwka dumnie ogłosiła wszystkim, że to jej zasługa, a ja nie miałam serca nikogo wyprowadzać z błędu.

Codziennie do mnie dzwoniła

W końcu byli już na trzecim roku studiów i podjęli decyzję, że chcą razem zamieszkać. Na początek wprowadzili się do rodziców Marka, którzy mieszkali w sporym domu. Młodzi zajęli górną część – mieli tam dwa pokoje, łazienkę i kuchnię. Idealne warunki dla dwójki zakochanych. Oliwka spakowała swój dobytek i przeniosła się do chłopaka. Razem poszłyśmy na zakupy, żeby mogła czuć się tam bardziej swojsko. Chciałam, żeby urządziła sobie przytulne mieszkanko jak na dziewczynę przystało.

Kupiła poduszeczki, firanki, jakieś obrazki na ścianę. Poczułam ukłucie smutku, że mój mały wróbelek opuścił rodzinne gniazdo, ale przecież tak to już jest w życiu, pocieszałam się, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy.

– Mamuś, jak gotuje się ryż?

– Skarbie, to zależy od tego, jaki ryż kupiłaś. Na opakowaniu powinno być napisane, jak to zrobić. Zasadniczo wsypujesz ryż do osolonej wody, w proporcji trzy lub cztery miarki wody na jedną miarkę ryżu, i od czasu do czasu zamieszaj.

– A makaron gotuje się podobnie czy może jakoś prościej? I jeszcze jedno: kiedy piorę pościel, jaki program powinnam wybrać w pralce?

– No wiesz, to też zależy od tego, jakie programy masz dostępne w swojej pralce. Słuchaj, dzisiaj nie mam zbyt wielu obowiązków, więc wpadnę do ciebie i ci pomogę.

Dotarłam na miejsce i od razu zabrałam się do pracy. Wrzuciłam ciuchy do pralki, później je powiesiłam, ogarnęłam bałagan i przygotowałam obiad. Starałam się na głos komentować swoje czynności, aby Oliwka mogła się czegoś nauczyć, ale niespecjalnie była tym zainteresowana. Bardziej podobało jej się  przeglądanie telefonu w poszukiwaniu zabawnych memów, ozdabianie paznokci i suszenie lakieru pod specjalną lampą.

– Zwracaj uwagę na to, co mówię. W przyszłości ci się to przyda.

– W przyszłości to ja namówię Marka, żeby zajął się tymi rzeczami, których ja nie umiem. On ma do tego smykałkę, wiesz?

Domyślałam się tego. I trochę niepokoiło mnie, że moja pociecha ma wielki dar do zrzucania obowiązków na innych. Cóż, niech się chłopak wykaże.

Chciałam dla niej czegoś więcej

Sączyłyśmy naszą ulubioną kawę z mlekiem, którą oczywiście zaparzyłam. Do tego ukroiłam nam po kawałku tortu z bitą śmietaną, który przywiozłam. Gdy Marek zjawił się w domu po wykładach, stwierdził z uśmiechem na ustach:

– Ale tu miło! Matka ci pomagała?

– Matka, matka… Uważasz, że sama nie potrafię nic zrobić?

Głęboko odetchnęłam. Niestety, taka była prawda – ona po prostu nic nie potrafiła. Ale przecież moim celem było, żeby nie została sprowadzona do roli gospodyni we własnych czterech ścianach. Mój mąż wychodził w świat, kontaktował się z różnymi osobami, zarabiał na życie, stawiał sobie zadania i je realizował, tworzył różne projekty, a ja? Przygotowywałam posiłki, dbałam o porządek w domu i zaopatrywałam lodówkę. Niezbyt ekscytujące życie. Pragnęłam czegoś innego dla mojego dziecka. Moja księżniczka zasługiwała na coś więcej. Skoro ma ochotników do pomocy, niech jej pomagają, a ona niech korzysta z uroków życia.

Wszyscy widzieli jej wygodnictwo

Teściowie wydawali się być bardzo pozytywnie nastawieni do mojej córki. A przynajmniej taki wniosek wyciągnęłam na podstawie ich zachowania. Wszystko się zmieniło podczas rodzinnego grilla, na który zostaliśmy zaproszeni niedługo po tym, jak nasze pociechy postanowiły razem zamieszkać. To właśnie wtedy teściowa wzięła mnie na stronę, żeby porozmawiać w cztery oczy.

– Słuchaj, mam do ciebie pewne pytanie…

– Wal śmiało, słucham.

– Chodzi mi o Oliwkę… Oliwię znaczy się. Jak myślisz, w domu też była taka, no wiesz, mało aktywna jak tutaj? Nie zrozum mnie źle, nie mam zamiaru jej krytykować, są jeszcze młodzi, czasy się zmieniły, żyją zupełnie inaczej niż my, gdy byliśmy w ich wieku.

– I chwała Bogu! – parsknęłam śmiechem. – Niech mają lżej niż my kiedyś.

– No jasne, oczywiście, ale wiesz… Nie weź tego jako przytyk… Rzecz w tym, że poza kanapkami to ona nic innego ugotować nie potrafi.

– Gotowanie to moja pasja. Skoro nigdy nie miałam etatu, to kuchnia i szykowanie jedzenia były moją działką. Oliwia się uczyła, żeby osiągnąć w życiu coś więcej.

– W jakim niby zakresie? – wymsknęło się rodzicielce Marka. – Dopiero co wypytywała mnie o to, jak uruchomić naszą pralkę.

Czy przypadkiem w jej tonie nie wyczułam nuty ironii?

– No co? Czyżby Marek był niezdolny do zrobienia prania samodzielnie i musiał angażować do tego Oliwkę?

– Wcale nie musi. I właśnie do tego zmierzam. Moim zdaniem każda osoba, niezależnie od tego, czy to kobieta czy mężczyzna, powinna być w stanie zatroszczyć się o siebie. Przygotować posiłek, przeprać ubrania, poprasować, przybić gwoździa do ściany, wszystko własnoręcznie, bez niczyjej pomocy. Dlatego Marek posiada te umiejętności, a Oliwka po prostu wrzuca brudne ciuchy do kosza i liczy na to, że jakimś cudem same się wypiorą. Chyba coś tu jest nie tak.

Pogonił ją do domu

Miałam ochotę stanąć w obronie mojej pociechy. Chciałam odparować tej krytykantce, że gdyby jej Marek postępował w ten sposób, wszystko byłoby w porządku, bo przecież jest mężczyzną. Miałam ochotę się oburzyć i zagrozić, że jeżeli Markowi coś nie pasuje, to przecież wcale nie muszą tworzyć pary. Moja królewna z taką aparycją spokojnie może przebierać w adoratorach jak w ulęgałkach. Jeśli Marek nie potrafi jej docenić, na pewno trafi się ktoś, kto będzie ją traktował jak prawdziwą księżniczkę.

Ale zachowałam te myśli dla siebie, bo mimo bezgranicznej miłości do córeczki, zdawałam sobie sprawę, że tylko bym się skompromitowała. Matka Marka tak naprawdę pragnęła tego samego co ja: nie chciała patrzeć, jak ktoś wykorzystuje jej potomka.

Zręcznie ominęłam temat, obracając go w żart. Liczyłam, że sytuacja sama się jakoś rozwiąże. Zapomniałam jednak, że nic nie dzieje się ot tak, bez wysiłku. Wypracowanie porozumienia wymaga pracy, a przede wszystkim uświadomienia sobie, że jest ono niezbędne. Oliwka tego nie pojmowała. Dlatego po paru tygodniach zjawiła się zapłakana w progu naszego domu.

– Marek powiedział, żebym wróciła do was… – wykrztusiła przez łzy. – Stwierdził, że jak zmądrzeję, to może jeszcze raz spróbujemy.

– Może?

– No właśnie! Może! Nic mi nie obiecał! Chyba przestał mnie kochać! – wybuchnęła płaczem.

Przytuliłam córcię i delikatnie, krok po kroku, dopytywałam o szczegóły całego zajścia. Wyszło na jaw, że jej chłopak, Marek, oblał jakiś istotny egzamin czy sprawdzian. Oliwka nie potrafiła sprecyzować dokładnie o co chodzi, co pokazywało, jak niewiele wie o sprawach swojego ukochanego. Ale oskarżył, że po prostu zabrakło mu czasu na gruntowne przygotowania.

Nie mógł się uczyć, gdyż jednocześnie chodził na uczelnię, pracował i zajmował się obowiązkami domowymi. W tym samym czasie Oliwka lekką ręką opuszczała wykłady, by kisić się w domu i dłubać przy paznokciach. Podobno właśnie to jej wykrzyczał. Ten zawsze opanowany i sympatyczny Marek.

Strasznie współczułam mojej córeczce

Dręczyły mnie ogromne wyrzuty sumienia. Mąż wspaniałomyślnie powstrzymał się od rzucania uwag typu: „a widzisz, miałem rację", ale mimo wszystko zdawałam sobie sprawę, co mu chodzi po głowie. On był w porządku, a ja skrzywdziłam nasze maleństwo, wychowując ją niczym królewnę z bajki, która nic nie musi robić.

Pragnęłam stać się wzorową mamą. Nie byle jaką, ale najwspanialszą pod słońcem. Marzyłam, żeby moje maleństwo miało wszystko, a tymczasem uczyniłam z niej inwalidę życiową. Rozpieszczanie pociechy nie oznacza, że należy jej podawać wszystko na srebrnej tacy.

Darzyć miłością i stawiać wymagania. Gdy sama się postara, samodzielnie się zmobilizuje, bardziej będzie ceniła rezultat. Chyba nadszedł czas na poważną rozmowę z moją latoroślą. Pierwsza próba opuszczenia rodzinnego gniazda nie powiodła się. Ale to nie oznacza, że pewnego dnia nie poleci w świat o własnych siłach, a nie na plecach innych.

Jadwiga, 57 lat

Czytaj także:
„Umówiłam się na randkę z dojrzałym gentlemanem. Oniemiałam, gdy zamiast słodkiego ciasteczka, zobaczyłam tatę”
„Sąsiadka knuła jak nas oskubać z kosztowności po teściowej. Grała miłą starowinkę, a zacierała ręce na spadek”
„Powiedziałam koleżance że jej synowa tańczyła po klubach. Szybko pożałowałam, że wetknęłam palec między te drzwi”

Redakcja poleca

REKLAMA