Był piękny, jasny dzień. Jeden z tych, które chciałoby się zatrzymać na zawsze, bo przypominają o beztrosce, wypoczynku i radości. Jednak nie mnie. Ja spędziłam go we łzach, w smutku i głębokiej rozpaczy. Obezwładniona tym wszystkim, siedząc nad brzegiem jeziora, chciałam wsiąść w łódkę i wypłynąć na środek akwenu. Woda wydawała się wyjątkowo gładka, powietrze przejrzyste, a drugi brzeg blisko, bo widziałam dość wyraźnie wędkarza w jaskrawej koszulce.
Myślałam o tym, co mnie czeka i ogarniał mnie ogromny strach. Nie widziałam dla siebie żadnej nadziei. Snułam czarne myśli, a świadomość tego, że jestem w ciąży, jeszcze pogłębiała mój ból. Tylko moja mama stawała mi przed oczami jako osoba, która by za mną tęskniła, gdybym już nigdy nie wróciła na brzeg. To jednak mnie pomagało mi w poprawie nastroju.
Nie miałam pojęcia, co robić
Przysiadłam na pniu drzewa i trwałam tak, aż poczułam, że cierpną mi nogi. Obserwowałam ryby pływające w płytkiej wodzie. Wypatrzyłam okonia, który żerował przy sitowiu. Przypatrując się mu, przyszło mi na myśl, że jeśli Jacek były obok, próbowałby złowić rybę, a ja bym mu kibicowała jak zawsze. We wszystkich jego sprawach byłam jego kibicem, bo taką wyznaczył mi rolę.
Dzisiaj jednak nie było Jacka ze mną. Trzy dni temu spakował swoje rzeczy. Mnie zostawił tylko trochę pieniędzy. Całkiem sporo, bo uznał, że lepiej wydać raz, a dobrze, na wszystko, co potrzebne. Takie były jego słowa. Nie zdecydował się przytulić mnie na pożegnanie, pocałować na pożegnanie, złapać na rękę. Podobno nie był gotowy na rolę ojca, więc zdecydował się odejść.
– Będzie lepiej, jeśli odejdę teraz. W ten sposób będziesz miała szansę jeszcze sobie poukładać życie. Znajdę sobie pracę gdzieś daleko. Nie szukaj mnie, bo ja nie zmienię zdania. Nie ma sensu się szarpać. Mówiłem przecież, że nie chcę dzieci, więc sama jesteś sobie winna.
Czy to była moja wina? Po części tak. Dobrze wiedziałam, co może się wydarzyć, jeśli odstawę pigułki. Już wcześniej chodziło mi to po głowie. Sześć lat związku, nawet takiego nieoficjalnego, wystarczy, by kobieta zrozumiała, że chce zostać matką. Wydawało mi się, że z czasem Jacek także dorośnie do tego pomysłu. Nie sądziłam, że będę musiała go konfrontować z faktami. Wyszło jednak inaczej… mój chłopak w tym temacie nigdy nie dojrzał do poważnych decyzji. Niczym uroczy chłopiec, wolał beztroskie życie, pełne zabawy. W wieku 33 lat i po kilku nieudanych związkach wydawałoby się, że zmądrzeje. Poprzednie kobiety podobno zostawiły go z tego powodu.
On wolał stawiać na karierę i osiągnięcia. Zmieniał auta na coraz nowsze i droższe, zmierzał na sam szczyt. Co go czekało na miejscu?
– Nie martw się, kotku – mawiał. – Zawsze znajdzie się kolejny cel, nowa firma, wyzwanie, pieniądze… Ktoś, kogo można zastąpić lepszym specjalistą. To mi się podoba. Nowa przygoda, zadanie do wykonania. Od tego tylko dobra kochanka jest lepszą rozrywką.
Byłam w nim zakochana po uszy
Wtedy uznawałam wszystko, co mówił, za światłe słowa. Był dla mnie wzorem idealnego faceta. Nie myślałam o tym, jaką rolę pełnię ja w tym wszystkim. W jego wspaniałym życiu. Zawsze wszystko robiliśmy tak, jak chciał on.
– Jacek, nie mam ochoty dzisiaj wychodzić. Źle się czuję w pierwszy dzień, wolę się położyć i zdrzemnąć – prosiłam go kiedyś.
– Kotku, proszę cię, nie zachowuj się w ten sposób. Weź się w garść i zaraz wychodzimy na sushi. Nie mów, że nie masz na coś ochoty. Przecież lubisz to samo, co ja. Tak powinna działać moja kobieta. Później wybierzemy się na rolki, żeby nie zostać w tyle za młodziakami. Chyba nie chcesz, żebym szedł sam i obserwował te wszystkie młode dziewczyny w opiętych szortach? Wiesz, że one tylko czekają na takie okazje. To jak będzie?
Przed świętami z kolei odbyliśmy taką rozmowę:
– Kochanie, nie mogę zostawić mamy w Wigilię samej. To byłoby strasznie przykre. Mam nadzieję, że to rozumiesz?
– Koteczku, przecież to dzień jak co dzień, nic specjalnego. Mama przeżyje, jedzenie ma, może pooglądać telewizję. Wyślemy jej jakiś koniak albo winko. Może sobie zaprosić koleżanki w jej wieku i powspominać dawne czasy. My zbieramy się w tropiki. Nie będę bawił się w choinki i opłatki. Chyba że ty chcesz tu zostać i jechać do matki, nie będę cię zatrzymywał. W ciepłych krajach na pewno roi się od samotnych kobiet i turystek. Na pewno nie będę sam.
Co miałam zrobić? Godziłam się na wszystko, żeby go nie stracić. Wychodziłam z nim, szłam, gdzie chciał.
Zaczęłam wspominać o dziecku
Temat maleństwa zaczęłam podejmować jakieś 2 lata temu. Nieśmiało sugerowałam, że chciałabym zostać matką. Spotykała mnie zawsze taka sama odpowiedź.
– Ja się nie zgadzam. Nie wkręcisz mnie w te wszystkie wózeczki, pieluchy i kocyki. Nie licz, że zmienię zdanie, to moja ostateczna decyzja. Nie nadaję się na ojca. Jeśli ty chcesz być matką, poszukaj sobie innego kandydata na tatusia.
Nie brałam tego na poważnie. Myślałam, że przejdzie mu to nastawienie. Czekałam na zmianę, aż w końcu doszłam do wniosku, że postawię go przed faktem i zobaczę, co zrobi. Tak doszłam do miejsca, w którym jestem teraz.
Wybrałam dobry moment na podjęcie tego tematu. Byliśmy na wycieczce, wśród natury, po namiętnym poranku. Jacek wydawał się spokojny, rozluźniony i zadowolony. Powiedziałam, że zamiast nas dwojga, będziemy wkrótce we trójkę.
– Nie mamy o czym rozmawiać, nie dotyczy mnie to przecież – mówił spokojnie.
Potem jednak przeszedł do ataku, bo ja nie przestawałam.
– Jak mogłaś być tak nieuczciwa i nie ustalić tego ze mną? Oszukałaś mnie w takiej ważnej kwestii! Wykorzystałaś mnie, bawiłaś się mną!
– Powiedz mi, jak to ja mogłam cię wykorzystać?
– Zaczęłaś się bawić w dom, mimo że mówiłem, iż wcale tego nie chcę! Nie mam ochoty zabawy w gotowanie zupek i sprzątanie kupek niemowlaka! Chcesz tego? To się baw, ja nie znoszę tego i nikt mnie nie zmusi, by w tym uczestniczyć! Nie będę się męczył, bo ty miałaś ochotę na dziecko. Nie dam się wrobić.
– Jacek, przecież ja cię kocham. Chcę, żebyśmy byli rodziną!
– Też mi miłość, gdzie druga strona oszukuje i usidla kogoś na siłę. Jeśli mnie kochasz, to wybierz to ponad marzenia o dziecku – tylko to mam ci do powiedzenia.
Ale było już za późno
Nic nie dały moje łzy, tłumaczenia, krzyki. Nic na niego nie działało. Ostatecznie się spakował i zniknął. Nic go nie interesowało, że mnie zostawia w lesie i nad jeziorem. Zostałam tak sama, bez nikogo do pomocy. Jeszcze zanim odjechał, odpowiedział na to w ten sposób:
– To ty chciałaś wyjechać na weekend. To też zaplanowałaś? Że tu lepiej będzie mi zmierzyć się z twoimi nowinkami? Źle to sobie zaplanowałaś i teraz radź sobie sama.
Usiadłam i myślałam, że po mnie wróci, jak tylko to wszystko przemyśli. Jak tylko przejdą mu te wszystkie negatywne emocje, może się obrazi, ale po mnie przyjedzie. Nie wyobrażałam sobie innej wersji wydarzeń.
Minął jednak dzień i przyszedł kolejny, a on się nie odzywał. Nie odbierał żadnego telefonu, nie reagował na moje wydzwanianie po jego znajomych. Trzeciego dnia musiałam uwierzyć w to, co się stało. Zostawił mnie. Wtedy zaczęłam rozpaczać.
„Dlaczego zrobiłam to wszystko?” – zastanawiałam się. – „Po co mi teraz dziecko i jak miałabym je wychować bez Jacka? Jak mogłam wierzyć w to, że ta wiadomość go ucieszy? Bez mojego ukochanego wszystko jest bez sensu”.
Miałam ogromną nadzieję, że gryzą go teraz wyrzuty sumienia i żałuje swojej decyzji. Postanowiłam napisać do niego desperacki list. Taki, który wyraziłby to, że nie cofnę się przed niczym, by znów mieć go przy sobie. Ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Straciłam nadzieję na zmianę
Wybrałam się na spacer i odnalazłam ścieżkę, którą kiedyś razem chodziliśmy na plażę przy jeziorze. Spędzaliśmy tam wspaniałe chwile. Pomyślałam, że tam wypłynę na jezioro i pomyślę, co dalej.
Weszłam do wody, była ciepła i otulająca. Zaczęłam przyglądać się roślinom i rybom. Po chwili zatraciłam się w tym widoku i nie pamiętam, co było dalej. Opowiedział mi to wędkarz, który mnie wyciągnął.
– Było duszno, to i ryby nie chciały brać. Rozglądałem się dookoła z nudów. Zobaczyłem, że jakaś kobieta wchodzi do wody od strony płytkiego brzegu. Myślałem, że popływa blisko. Ona jednak się nie zatrzymała, a robiło się coraz głębiej. Zacząłem do niej machać i krzyczeć, że po drodze mogą być doły i wiry, ale nie słuchała. Nie wiedziałem, co robić, ale coś podpowiadało mi, że powinienem do niej lecieć. Trochę się zasiedziałem, ale jakoś skoczyłem do wody, a że pływam nie najgorzej, to się udało.
Tak on to widział. Ja kojarzyłam trochę inną wersję.
Gdy byłam głębiej w wodzie, płynęłam powoli na plecach. Było spokojnie i cicho, a ja myślałam o tym, żeby zanurkować. Obok pojawiła się kaczka, więc zaczęłam się jej przyglądać. Potem usłyszałam dziwne dźwięki i skupiłam się na nich cała. Kawałek dalej płynęła druga kaczka z gromadką kaczątek. Małe robiły hałas jak to dzieciaki. Jedno kaczątko nie słuchało się i uciekało na boki, ciągle pilnowane i zaganiane przez matkę. Kaczka miała sporo roboty, a partnera do pomocy nigdzie nie było widać.
Uznałam to za jakiś znak od przyrody. To nie mógł być przypadek! Karciłam siebie w myślach, że oto zwykła kaczka daje sobie radę na środku jeziora z całą gromadką młodych sama, nie traci czasu na narzekania, a ja miałabym sobie nie poradzić? Jak mogłam być taka głupia? Dlaczego teraz tak się narażam?
Wędkarz naprawdę mi pomógł, bo wtedy uświadomiłam sobie, że wypłynęłam nieostrożnie i zbyt daleko sama. Miałam szczęście, że ktoś był w tej okolicy i mnie uratował. Wtedy dopiero byłoby zbyt późno na żale. Tam, na środku jeziora, ogarnął mnie strach, że mogę sama nie dopłynąć do brzegu.
To było przeznaczenie
Myślę, że to chyba mój Anioł Stróż przyciągnąć uwagę tego wędkarza do mnie i natchnął go, by skoczył mi na pomoc. Mógł przecież zareagować inaczej, a ja bym spanikowała. Zawsze będę wdzięczna temu mężczyźnie. Nie ma pojęcia, że dzięki niemu przetrwały dwie osoby, a nie jedna. Mogłam mu powiedzieć, przynajmniej wtedy nie krzyczałby na mnie i nie wyzywał mnie od głupich. Nie chciał przyjąć żadnych pieniędzy czy podarunków na podziękowanie.
Na pewno według jego wersji jakaś niezbyt mądra turystka nie przemyślała wyboru miejsca na kąpiel. Jeśli coś innego przyszło mu do głowy, to nic o tym nie mówił. Jednak na pożegnanie skierował do mnie takie słowa:
– Musi pani szanować życie bardziej! Nie ma drugiego w zapasie.
Od teraz będę miała to na uwadze. Zrozumiałam, że Jacek nie jest w centrum mojego świata. Dam sobie radę bez niego. To wszystko pojęłam jednak dopiero wtedy, gdy wróciłam bezpiecznie ze środka jeziora w piękny, słoneczny dzień. Będę go wspominać zawsze, do końca życia.
Liliana, 30 lat
Czytaj także:
„Mąż chciał się popisać i sam kupił prezenty na Święta. Teraz córki płaczą w poduszkę, a syn się na nas obraził”
„Mąż wolał otwierać kolejne butelki, niż kupić dzieciom prezenty na Święta. Byłam głupia, że mu zaufałam”
„Przez naiwność męża w Święta będziemy gryźć sianko spod obrusu. A ja w prezencie zabiorę mu dostęp do konta”