Podczas jednego ze spotkań w firmie mój telefon nagle zaczął drgać, od razu przykuwając wzrok mojej szefowej.
„Smacznego lunchu kochanie! Całusy, kocham mocno, B.” – przeczytałam wiadomość tekstową.
Obiad, tradycyjnie, przygotowany był przez mojego chłopaka. Gdy po godzinie zajadałam się smakowitą sałatką, moje koleżanki z pracy tylko zazdrośnie kiwały głowami.
– Twój facet faktycznie jest w tobie zakochany po uszy, co? – ze śmiechem zapytała Marzena. – Gotuje ci, wyznaje miłość w SMS-ach, zawozi i odbiera z prace każdego dnia… Taki mężczyzna to skarb!
Mamy siebie, ale czy to nam wystarczy?
Przyznaję, odkąd wprowadziłam się do Błażeja, moje życie było bajką. Pracował w domu jako freelancer, więc miał sporo czasu, by mnie rozpieszczać. Każdego ranka szykował dla mnie kawę i śniadanko, do pracy dostawałam zdrowy obiadek, a po pracy czekał na mnie pod firmą i jeździliśmy do kina, na spacery lub po prostu wracaliśmy do mieszkania, żeby cieszyć się swoim towarzystwem. Odnosiłam wrażenie, że Błażej przez cały dzień wyczekiwał tylko momentu, kiedy znów mnie ujrzy – zawsze sprawiał wrażenie takiego stęsknionego.
– Skarbie, zmieniły mi się plany na dzisiaj – powiedziałam, gdy do niego zadzwoniłam. – Jedna z moich współpracowniczek ma dzisiaj imieniny, więc wybieramy się z całą paczką na małe babskie spotkanie przy drinkach.
– Słucham? – w jego głosie dało się wyczuć zaskoczenie, jakby nie do końca zrozumiał sens moich słów.
Odpowiedział mi, że przykro mu, że nie jest już dla mnie najważniejszy w moim życiu. Wyznał również, iż odczuwa moją nieobecność i nie może się doczekać naszego spotkania. Jednak skoro wolę „włóczyć się gdzieś ze swoimi koleżankami, to nie ma sprawy”.
Resztę dnia głowiłam się nad tym, w jaki sposób spędzić wieczór z koleżankami, nie naruszając jednocześnie wrażliwości mojego faceta, ale żaden pomysł nie wydawał się wystarczająco dobry. Zdawałam sobie sprawę, że jeżeli się z nimi spotkam, Błażejowi będzie smutno, a ja będę czuć się winna. W końcu wykręciłam się wizytą u dentysty. Mój chłopak podjechał po mnie tak jak zwykle, podczas gdy dziewczyny imprezowały beze mnie.
Kilka tygodni później wybraliśmy się do mojej znajomej. Zdawałam sobie sprawę, że Błażej nie bardzo jej się podoba, jednak przy mnie zawsze była dla niego miła. On natomiast nawet nie silił się na sympatię w stosunku do Ady.
– Co za nudy – jęknął. – Dlaczego mnie tam wleczesz? Niedawno byliśmy u jakiejś twojej znajomej! Czy znów musimy tracić na to cały dzień?
– Niedawno? – zdziwiłam się. – Ostatni raz byliśmy u Olgi w maju, a teraz mamy lipiec. I wcale nie sądzę, że to strata czasu. Miło jest czasami zobaczyć się z przyjaciółmi.
– Dla mnie tylko ty się liczysz jako przyjaciółka – oznajmił poważnie i z lekkim wyrzutem. – I nie rozumiem, czemu ty musisz tak się dzielić sobą na kawałki.
Zacisnęłam zęby ze złości, ponieważ to nie była nasza pierwsza rozmowa na ten temat. Gdy zaczęłam spotykać się z Błażejem, liczyłam na to, że poznam jego znajomych, ale nic z tego nie wyszło. Z początku sądziłam, że ukrywa przede mną nasz związek, ale szybko okazało się, że po prostu nie ma żadnych znajomych. Mój chłopak przyznał, że jego najlepszymi przyjaciółkami zawsze były dziewczyny, z którymi się umawiał i to mu całkowicie wystarczało. Wyjścia na piwo z kolegami albo balowanie w większym gronie – nie, to zdecydowanie nie była jego bajka. On preferował kontakty sam na sam.
– W tej chwili jesteś dla mnie najważniejsza na świecie – powiedział z przekonaniem.
Tęskniłam za czasem spędzanym w gronie bliskich
Mój partner nie potrafił tego zaakceptować. Nie docierało do niego, czemu przyjaciele są dla mnie tak ważni i mocno go to drażniło.
– Rozumiem twoje zdanie, że każdy powinien mieć jakiegoś przyjaciela albo przyjaciółkę – pewnego razu rozpoczął swoje przemyślenia odnośnie relacji międzyludzkich. – Ale szwendanie się z całą zgrają znajomych? Komu to potrzebne? Nie uważasz, że przekroczyliśmy już ten wiek? Okres studiów dawno za nami, teraz ludzie w naszym przedziale wiekowym skupiają się na poważnych związkach, a nie na wiecznym balowaniu.
Prawdę mówiąc, od dłuższego czasu nawet nie raczyłam go informować o zaproszeniach na różne imprezy, bo i tak zawsze nalegał, żebym grzecznie odmówiła. Teraz próbował mnie odwieść nawet od tak prozaicznych rzeczy, jak spotkanie na kawę z przyjaciółkami czy wspólne pieczenie chleba z kuzynką, jedyną bliską osobą z rodziny w tej okolicy.
– Przecież w piekarni jest pełno bochenków – zaczął zrzędzić, gdy tylko wspomniałam o tym planie. – A ta twoja Kinga to jakaś dziwaczka. Nie wie, że zeza da się w dzisiejszych czasach skorygować operacyjnie?
Zrobiło mi się smutno, ale nie skomentowałam tego. No i co z tego, że Kinga miała zeza? Przecież to nie jest żaden argument, żeby rzucać uszczypliwe uwagi. Odwiedziłam kuzynkę i fajnie spędziłyśmy razem czas, ale później musiałam się przedzierać przez barierę niechęci, którą zbudował dookoła siebie mój chłopak. Robił tak za każdym razem, kiedy zostawiałam go samego i spotykałam się z kimś innym. Kiedy wracałam, zachowywał się tak, jakbym go zdradziła i była jego wrogiem. Moi znajomi też zauważyli, że spędzam z nimi mniej czasu niż dawniej. Szczególnie martwiła się tym Ada.
– Jarek i Gośka mówili, że ze trzy razy was zapraszali na grilla. Serio za każdym razem coś wam wypadało? Co się z tobą dzieje, Tośka?
Okupowałyśmy jej balkon, kołysząc się na ogrodowej ławeczce i po kryjomu puszczając dymka. Obserwowałyśmy przez szyby gości imprezujących wewnątrz. Kilka osób pląsało w rytm muzyki, inni gadali, stłoczeni w niewielkich gronach. Pech chciał, że nawet stąd dostrzegłyśmy mojego chłopaka, który zupełnie sam przycupnął na stołku tuż obok wyjścia, demonstracyjnie wlepiając wzrok w swoją komórkę.
– Znaczy wiesz, aktualnie jestem w stałym związku i muszę skupić się na jego budowaniu, a nie rozpraszać się jakimiś imprezami – zacytowałam słowa mojego chłopaka, rumieniąc się pod szyderczym wzrokiem mojej znajomej.
– Serio on ci taki kit wciska? – kiwnęła głową w kierunku krzesełka przy wejściu. – Według niego jak ma się drugą połówkę, to wyjścia ze znajomymi są niewskazane? A tak w ogóle, to on ma w ogóle jakichś kumpli? Cokolwiek poza związkiem z tobą? Jakieś zainteresowania? Coś, co go kręci? Jakiś sport chociaż?
– Daj mu spokój! – poczułam potrzebę stanięcia w obronie swojego faceta. W końcu sama go sobie wybrałam, a poza wszystkimi jego wadami, Błażej był troskliwy, można było na niego liczyć, traktował mnie jak prawdziwą damę, a nasz seks był nieziemski. – On nie próbuje mi niczego wmówić, to moje własne przemyślenia. Jak w końcu znajdziesz tego jedynego, to zrozumiesz, o co mi chodzi!
– Niewykluczone, że zrozumiem – odparła Ada, potrząsając głową z powątpiewaniem. – Ale może ty zwróć uwagę na to, że Gośka i Jarek są po ślubie, Olga i Patryk są razem od 10 lat, a mimo to nie stronią od towarzystwa innych ludzi.
Byłam w nim zakochana, ale brakowało mi powietrza
Poczułam, że nie mam siły dłużej z nią gadać. Podniosłam się z krzesła, podeszłam do Błażeja i już z nikim nie rozmawiałam aż do końca przyjęcia. Słowa Ady wciąż dudniły mi w głowie: „Czy on w ogóle ma jakiekolwiek zajęcia oprócz ciebie?”. Wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Nie. Błażej nie robił nic innego. Byłam dla niego wszystkim. Często mi to powtarzał.
Stopniowo mój krąg towarzyski zaczął się kurczyć. Koleżanki przestały do mnie dzwonić, by gdzieś razem wyskoczyć, zniechęcone moimi wcześniejszymi odmowami. Co prawda wciąż dostawałam zaproszenia na imprezy czy spotkania przy grillu, ale miałam wrażenie, że przyjaciele już z góry liczą się z tym, że powiem „nie”. Błażej naturalnie utrzymywał, że oni go nie trawią, od samego początku są do niego uprzedzeni i niechętnie patrzą na nasz związek. Przy takim podejściu faktycznie nie miało sensu organizować żadnych wspólnych spotkań. Powolutku spełniała się wizja idealnej relacji w oczach Błażeja: byliśmy tylko we dwójkę. Codziennie, każdego wieczoru i w każdy weekend.
Pamiętam, że ostatnio osobą była Olga. Ona jako jedyna z paczki próbowała się jeszcze ze mną skontaktować. Nie odpuściła tak łatwo jak reszta.
– Słuchaj, Patryk będzie miał trzydziestkę – zakomunikowała mi wesoło pewnego popołudnia. – Organizuję dla niego epicki melanż, obecność obowiązkowa dla wszystkich, także zabieraj swojego odludka zrzędę i w sobotę stawiacie się w „Dzikiej Chacie"! Dobra, to do zobaczenia!
Ostatnimi czasy często imprezowaliśmy w „Dzikiej Chacie”. Kochałam tę knajpę i strasznie brakowało mi znajomych. Poza tym, nie wypada nie iść na trzydzieste urodziny kumpla, no nie?
– Ja też skończyłem trzydziestkę zeszłego lata i jakoś nie urządzałem wielkiej imprezy – odparł kpiąco Błażej, gdy pokazałam mu zaproszenie. – Już ci mówię, co tam zastaniesz: tłum spoconych gości, hektolitry kiepskiego browara i jazgot, od którego pękają bębenki i boli głowa. A na dokładkę twoi znajomi, którzy za mną nie przepadają. Sorry, ale nigdzie się nie wybieram.
Wtedy puściły mi nerwy. Oznajmiłam mu, że nawet jeśli on nie chce iść, to ja i tak pójdę. Mamy dwie opcje: albo wybierzemy się tam razem, albo pójdę tam solo. Ta perspektywa także całkowicie mu się nie spodobała.
– Droga wolna, idź sobie sama! – zirytował się. – Ale w takim razie zastanawiam się, jaki był sens wiązać się ze mną! Jeżeli aż tak tęsknisz za imprezowaniem z przyjaciółmi, to czemu zdecydowałaś się na poważne związek?
Uważam, że podjęłam właściwą decyzję
Poczułam, że to już przesada. Brakowało mi energii, by znów wyjaśniać mu, jak ważne są dla mnie relacje z innymi ludźmi i że nie potrafię żyć wyłącznie z nim, stawiając barierę między nami a resztą świata.
– Cóż, jest mi ogromnie przykro, ale dla mnie miłość właśnie tak wygląda – rzekł z poczuciem wyższości. – Kocham cię i pragnę, byśmy czas spędzali razem, tylko we dwoje. Obawiam się jednak, że ty możesz nie czuć tego samego.
Tak oto znalazłam się w potrzasku. Mój chłopak postawił mi ultimatum – albo zostanę z nim w mieszkaniu, udowadniając swoją miłość, albo udam się na przyjęcie urodzinowe kumpla i... stracę faceta.
– Daję ci słowo, że gdy wrócisz do domu, nie zastaniesz mnie tutaj! – Błażej postawił sprawę jasno. – No to zastanów się, co bardziej się dla ciebie liczy: nasza relacja czy jakieś głupie przyjęcie!
Postąpiłam zgodnie z jego radą – zastanowiłam się nad tym porządnie. Następnie bez pośpiechu wybrałam upominek dla solenizanta i dałam Oldze znać, że pojawię się w „Dzikiej Chacie”.
– Błażej też będzie? – dopytywała.
– Nie. Przyjdę sama – odparłam zwięźle.
Jasne, że Błażej starał się przekonać mnie, że brak mi rozumu, jestem powierzchowna i pozwalam sobą sterować. Jego zdaniem pozostali ludzie czuli do niego niechęć, choć nic im nie zrobił. Na początku wpadał we wściekłość i chciał, bym poczuła się winna, a później zmienił taktykę na słodkie słówka. Prawie dałam się na to nabrać, bo przypomniałam sobie, że przecież bywało mi z nim cudownie. Wszystkie te śniadania podawane do łóżka, obiady przynoszone do pracy, SMS-y pełne czułych wyznań...
– Zrobisz, jak uważasz – skwitował. – Chcę ci tylko uświadomić, że właśnie pozbywasz się gościa, który kochał cię jak nikt inny! Znajomi prędzej czy później dadzą ci kosza i skończysz w samotności, przekonasz się! Ja bym cię w życiu nie zostawił!
„Ani nie wypuścił” – szepnął cichy głos w moich myślach. „Więziłbyś mnie w złotej klatce swojej obsesyjnej miłości, dopóki nie umarłabym z pragnienia kontaktu z innymi”. W ten sposób dobiegła końca moja relacja z facetem, dla którego istniałam tylko ja. Mam nadzieję, że dla kolejnego partnera ważne będą również pozostałe sprawy. Na przykład przyjaźnie, kontakty z ludźmi i rodziną albo hobby. Nie zamierzam po raz kolejny wylądować w złotej klatce!
Antonina, 29 lat
Czytaj także:
„Byłam zakochana po uszy, ale miłość wyparowała razem z rodzinnym skarbem. Okazało się, że mój luby miał lepkie rączki”
„Marzyłam o dziecku, ale nie o niańczeniu faceta. Postawiłam na numerek z nieznajomym i nie żałuję swojej decyzji”
„Zawróciłam byłego faceta sprzed ołtarza w ostatnim momencie. Przecież to mnie obiecywał białą suknię i welon”