„Oni to chyba do reszty zgłupieli” – popatrzyłam zdegustowana na zaproszenie na ślub mojej siostrzenicy. W głowie mi się nie mieściło, że na weselu nie będzie ani kropli alkoholu. Co to w ogóle za wesele?
Naprawdę nie rozumiem, skąd wzięły się takie dziwne zwyczaje. Kiedyś na takich imprezach wszyscy pili i jakoś nikomu to nie przeszkadzało.
– Słuchaj, kochana, dzwonię do ciebie z pytaniem, czy Hania i Mateusz to tak na serio z tym alkoholem na weselu? – nie wytrzymałam i wykonałam telefon do siostry. – Wiesz, Hani bym zapytała, ale tak trochę głupio.
– A daj spokój – westchnęła ciężko Elżbieta. – Uparli się przy swoim i nie da się im tego z głowy wyperswadować. Twierdzą, że są abstynentami i nie życzą sobie alkoholu.
– Przecież pić nie muszą, skoro nie chcą, ale o gościach to już nie pomyśleli.
– Tak właśnie im mówiłam, ale nic do nich nie dociera – Elżbieta była wyraźnie rozgoryczona. – Wstyd przed rodziną, jak nie wiem co.
– Żebyś wiedziała – przytaknęłam.
Nie rozumiałam tego
Na niejednym weselu byłam i jeszcze się tak nie zdarzyło, żeby nie podano wódki czy innego wyskokowego trunku. Jeżeli ktoś nie miał ochoty, to po prostu pił jakiś sok czy herbatę – i dramatu z tego powodu nie było. Jak dla mnie, moda na abstynencję to kompletny idiotyzm. Nie widzę niczego złego w tym, żeby od czasu wypić kieliszek czegoś mocniejszego. Nie mówię, aby od razu upijać się do nieprzytomności, bo to nie o to przecież chodzi. A wesele to wesele i pewnym tradycjom powinno stać się zadość.
Elżbieta ma rację: co powie rodzina? Szkoda, że Hania i Mateusz są tak zapatrzeni w czubki własnych nosów, że wcale nie raczyli pomyśleć o innych. W końcu wesele urządza się nie tylko dla siebie.
Nudziliśmy się
Dziwnie czuliśmy się z Tadkiem, siedząc o suchym pysku.
– Najchętniej to poszłabym już do domu – rzuciłam mężowi do ucha, a on tylko pokiwał głową ze zrozumieniem.
Nie wypadało jednak dać dyla z wesela, które dopiero co się zaczęło. Ślub odbył się w kościele – przynajmniej to było, jak należy, bo uważam, że młodzi powinni składać przysięgę małżeńską przed Bogiem, a nie urzędnikiem.
Niemniej przez bezalkoholowe przyjęcie czar prysł i z dobrego wrażenia nic nie zostało. Dobrze widziałam miny wielu gości, zachwyceni nie byli. Niektórym brak alkoholu w zupełności nie przeszkadzał albo znakomicie maskowali niezadowolenie. Jak tylko nadarzyła się okazja, zamieniałam na ten temat parę słów z moją siostrą.
– Wiesz, ja i Tadek to strasznie dziwnie się czujemy, siedząc tak o suchym pysku i popijając ogórki oranżadą – oznajmiłam.
– Domyślam się, ale proszę cię, wytrwajcie do końca. Niewiele brakowało, a nie byłoby żadnego wesela – Elżbieta z rezygnacją rozłożyła ręce.
– Jak to? – zaciekawiłam się. – Nie zdążyli na poważnie zakosztować małżeństwa, a już chcieli wesele odwoływać?
– Nie o to chodzi – powiedziała siostra. – To przez ten alkohol się pokłóciliśmy, ale jak widzisz, postawili na swoim.
– Nie macie gdzieś przypadkiem paru butelek schowanych? – drążyłam temat. – Wypilibyśmy cichaczem, tak tylko dla animuszu.
– Uwierz, nie ma nic.
Siostrzenica się zdenerwowała
– Ja to ci powiem, że młodzi ładnie wyglądają i w kościele też w porządku było. Ksiądz piękne kazanie wygłosił. Ale z tym weselem to jedno wielkie nieporozumienie. Niestety nie wypadało nie przyjść.
– To może trzeba było odpuścić? – w progu stała Hania.
Nie mam pojęcia, jak to się stało, że jej nie zauważyłyśmy. Słyszała całą naszą rozmowę i najwyraźniej nie podobało się jej to, co usłyszała. Cóż, prawda w oczy kole.
– Mam prawo wyrazić swoje zdanie – stwierdziłam stanowczo.
– A my mamy prawo zorganizować takie wesele, jakie nam się podoba.
Nikt nie miał obowiązku przychodzić – odparowała siostrzenica.
Pokłóciłyśmy się
Odkąd pamiętam, zawsze była miłą i ułożoną dziewczyną, a teraz strasznie pyskata się zrobiła. Młodzi ludzie dzisiaj nie mają za grosz szacunku do starszych.
– Wesele bez alkoholu to nie wesele i kropka – wiedziałam, że mam rację i tyle.
– Spodziewałam się po cioci bardziej otwartego podejścia, więc jak ciocia tak bardzo chce, to niech idzie.
Nie podobał mi się ton, jakim się Hania do mnie zwracała. Naturalnie nie omieszkałam jej o tym poinformować. Dodałam też, iż jest niekulturalna, na co nonszalancko wzruszyła ramionami. Oczywiście w takiej sytuacji nie wyobrażałam sobie, aby zostać dłużej na tym niedorzecznym weselu. Tadek również odetchnął z ulgą, że nie musi tu już siedzieć. Do domu wróciliśmy bardzo zniesmaczeni.
Liczyłam, że mnie przeprosi
Czekałam na przeprosiny od siostrzenicy, ale się nie doczekałam
Oczekiwałam, że Hania się zreflektuje i mnie przeprosi. Tymczasem od wesela minął tydzień, a potem kolejne dwa, a nic takiego się nie wydarzyło. Zadzwoniłam zatem do Elżbiety i wyraziłam swoje zdanie na ten temat.
– Powinnaś swojej córce coś powiedzieć.
– A co ja niby mogę? – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. – Przykro mi, że tak się zachowała, ale do niczego jej nie zmuszę.
– Wydaje mi się, że musisz z nią porozmawiać – fuknęłam wyniośle.
– Może sama do niej zadzwonisz?
– A co ty taka obrażona jesteś?
– Anka, wybacz, ale uważam, że mogłaś sobie pewne rzeczy darować w tak uroczystym dniu. Hani było strasznie przykro.
– Jakie znowu rzeczy? – tego było już za wiele. – To swojego zdania mieć nie można?
Byłam wściekła nawet na męża
Ani mi się śniło kontynuować rozmowę z Elżbietą i się rozłączyłam. Wzburzona opowiedziałam o wszystkim Tadkowi, a on siedział i tylko wzdychał.
– O co ci chodzi z tym wzdychaniem? – w końcu nie wytrzymałam i go zapytałam.
– Bo przesadzasz – spodziewałam się wsparcia ze strony męża, więc jego reakcja była dla mnie ogromny zaskoczeniem – a twoja siostra ma rację.
Wyrzuciłam mu, że przecież sam chciał wyjść z wesela, a on na to, że to mi się tak wydawało i że cały czas trajkotałam, w związku z czym nie mógł dojść do głosu.
– To ty powinnaś przeprosić Hanię, a nie odwrotnie – oświadczył, po czym podniósł się z kanapy i poszedł do kuchni.
Kipiałam ze złości. Zamknęłam się w sypialni i zadzwoniłam do Joli, mojej serdecznej koleżanki. Co się okazało? Otóż i jej zdaniem to ja byłam w błędzie. Kiedy emocje opadły, zaczęłam się nieco nad tym zastanawiać. Może faktycznie nieco przesadziłam, ale czy to powód, by przepraszać siostrzenicę?
Anna, l. 65
Czytaj także: „Mój 40-letni facet to maminsynek. Jego matka ciągle knuła, jak się mnie pozbyć i w końcu jej się udało”
„Dałam wnuczce 100 zł na urodziny, a ona mnie wyśmiała. Nie wie, że oddałam jej resztę emerytury”
„Miał być spontaniczny numerek, a wyszła ciąża. Nie chcę chować dziecka wśród kóz z pastuchem bez kasy”