„Mieliśmy jechać z żoną na wakacje życia. Gdy spakowała 25 sukienek, czułem, że coś się święci”

smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, Ladanifer
„– Jak to zostajesz? – pomyślałem, że moja żona jednak zwariowała. Co innego wrócić do Polski oddzielnie, co innego nawet rozjechać się w różnych kierunkach, a zupełnie co innego zostać tutaj na stałe!”.
/ 01.09.2024 21:15
smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, Ladanifer

Planowaliśmy ten wyjazd od miesięcy. Pięciogwiazdkowy hotel na Malediwach. Romantyczne kolacje. Zostało tylko spakowanie walizek. Mieliśmy lecieć w sobotę. Tymczasem był piątkowy poranek i nasze puste walizki leżały ostentacyjnie rozłożone na podłodze w salonie.

Siedziałem z żoną przy dębowym, kuchennym stole, popijałem poranną kawę i spoglądałem na te puste walizki.

– Kiedy planujesz rozpocząć pakowanie? – spytałem, popijając łyk kawy.

Ewa spojrzała na mnie sennie i powiedziała enigmatycznie:

– Dzisiaj.

Żona dziwnie się zachowywała

Następnie podniosła się łaskawie z krzesła i wyszła do sypialni. Rozejrzałem się po salonie i po przedpokoju, drzwi od łazienki na parterze były zamknięte – wcześniej bywały uchylone. Po kilku minutach Ewa przyniosła swoje sukienki, bluzki i zaczęła je pakować do walizki. Jedna, druga, siódma – liczyłem. Było cicho, słyszałem tylko tykanie zegara. Czułem, że coś jest nie tak.

– Bierzesz ze sobą aż 25 sukienek na tydzień wakacji? – zapytałem.

– Tak.

– Dlaczego?

Zawsze była tajemnicza, ale teraz zaczęła przechodzić samą siebie. Nagle spojrzała w kierunku okna i wzdrygnęła się, jakby zobaczyła coś niepokojącego.

– Myślę, że... tak będzie lepiej – powiedziała przeciągle.

– Co masz na myśli?

– Gdybym nie sądziła, że mi się przydadzą, to nie brałabym ich – Ewa powiedziała lodowato.

–  Ewuniu, jesteś jakaś dziwna, powinienem o czymś wiedzieć?

Nie wiedziałem, o co jej chodzi

Ewa chwilę milczała, po czym spojrzała w moją stronę i spokojnie powiedziała:

– A może to ty coś ukrywasz, Tomaszu?

Tomaszu? Nigdy tak się do mnie nie zwracała.

– Co masz na myśli? Co miałbym przed tobą ukrywać? – zapytałem.

Cisza.

– Ewa?

– Na przykład to, że spakowałeś się już wcześniej – powiedziała łaskawie Ewa. 

Otworzyłem szeroko oczy.

– Co? A to... nic takiego. Włożyłem do walizki krem do golenia i słuchawki? – zdziwiłem się, że ma o to pretensje.

– Włożyłeś jeszcze latarkę. Może... dobrze zrobiłeś.

– Co? Nie pakowałaś niczego i nie pakowałaś, więc bałem się, że o tym zapomnę. A ty, dlaczego pakujesz tylko swoje rzeczy? Gdzie książki, które czytamy razem! Są tylko twoje sukienki.

Miałem się sam spakować

Znowu cisza.

Gdzie są nasze wspólne rzeczy, Ewa? – czułem, że coś jest nie tak.

Ewa powoli zaczęła gładzić swoją czerwoną, wyprasowaną bluzkę. Jakby to było coś zupełnie normalnego.

– Myślałam, że... każdy z nas spakuje swoje rzeczy osobno.

– Dlaczego?

Dobrze jest mieć swoją przestrzeń – powiedziała moja żona, po czym gwałtownie wstała i wyszła z salonu.

Schody zaskrzypiały. Po kilku minutach usłyszałem, jak nalewa wodę do wanny. Uwielbiała się kąpać, mogła to robić godzinami. Poczułem chłód, ale udawałem, że nic się nie stało. W końcu jechaliśmy na wakacje.

Byłem dobrej myśli

Kiedy następnego dnia wsiadaliśmy do taksówki, moja żona była dziwnie podekscytowana. Kilka razy sprawdzała w torebce, czy nie zapomniała kart bankowych.

– Co się dzieje, Ewa? – zapytałem, a ona odsunęła moją dłoń.

Na lotnisku czułem się coraz bardziej samotny. Atmosfera między nami była tak gęsta, że normalnie mogłem ją kroić moim scyzorykiem spakowanym do walizki. Ewa unikała mojego wzroku, wpatrując się w ekran swojego telefonu. Wsiedliśmy do samolotu. Uniósł się w powietrze. Wtedy po raz pierwszy poczułem się lekko i pomyślałem, że może wszystko jednak będzie dobrze.

Czułem się jak w raju

Kiedy wylądowaliśmy na małej, kameralnej wyspie, poczułem się jak w raju. Nie było tu ekstrawaganckich willi, hałasu turystów, za to zapierające dech w piersiach otoczenie. Wszędzie prostota i naturalność. Turkusowa woda wydała mi się przepiękna. Z kolei słońce świeciło tak, że miałem od razu ochotę położyć się na plaży.

I wtedy pomyślałem, że to miejsce będzie dla nas jak oddech od codzienności i szansa na ponowne zbliżenie się z moją żoną.

– Nie uważasz, że właśnie tego nam było potrzeba? – zapytałem Ewę, kiedy spacerowaliśmy po plaży.

– Tak, to miejsce jest cudowne – powiedziała.

Niby powiedziała to pogodnie, ale wyczułem w jej głosie coś jeszcze. Jakby w tym słowie „cudowne” nie było mnie. Jakby Ewa była setki kilometrów ode mnie, a przecież stała obok i patrzyła, jak piasek delikatnie obmywa nasze stopy.

– Patrz na te widoki, czy nie są jak z pocztówki? – popatrzyłem na Ewę.

Miała jakiś zamyślony, nieobecny wzrok.

– Rzeczywiście, nie są jak z pocztówki, są niesamowite – odpowiedziała cicho.

Zaczęłam się niepokoić

To na nic. Ani turkusowa woda, ani przepiękne słońce nie mogły rozproszyć mroku między nami. Ewa rzucała we mnie spojrzeniami pełnymi dziwnej pretensji.

Musimy porozmawiać – powiedziałem, siedząc wieczorem na tarasie willi.

Słońce właśnie zachodziło, a ciepłe promienie słońca żegnały się z nami, błąkając się po naszych twarzach.

– Tak, musimy – westchnęła moja żona.

– To koniec? Powiedz, kiedy to się stało?

Ewa milczała kilka minut, po czym powiedziała:

– To chyba nie stało się w jednym momencie. Oddalaliśmy się od siebie krok po kroku. Niedawno pomyślałam, że już nie jestem tą Ewą, która brała piękny ślub w starym teatrze.

– A ja?

– Ty też zmieniłeś się... – Ewa zawahała się i zaczęła płakać. – To nie twoja wina, po prostu poszliśmy w swoje strony.

– Co teraz? – zapytałem, próbując zrozumieć to wszystko.

Byłem w szoku

Ewa wzięła głęboki oddech.

– Ja... nie wrócę z tobą – powiedziała.

– Co? – Myślałem, że się przesłyszałem.

– Nie wracam do Polski – powiedziała stanowczo. – Zostaję tutaj.

Ziemia jeszcze bardziej zaczęła usuwać mi się spod nóg i poczułem, jak brodzę w turkusowych wodach.

– Jak to zostajesz? – pomyślałem, że moja żona jednak zwariowała.

Co innego wrócić do Polski oddzielnie, co innego nawet rozjechać się w różnych kierunkach, a zupełnie co innego zostać tutaj na stałe!

– Zostaję na stałe na Malediwach.

– Na zawsze?

– Tak. Zakochałam się.

Myślałem, że zwariowała

No to wszystko wyjaśniło się. Tylko kiedy go poznała? Jakoś nie widziałem jej z jakimś tubylcem czy turystą. Może spotykali się pokątnie. Nocami? Najpierw szła grzecznie do łóżka, a po północy wychodziła, aby się z nim spotkać.

– Kim on jest? – zapytałem.

– Co?

– No ten ukochany, dla którego rzucasz Polskę, Europę wręcz i zostajesz tutaj, na końcu świata – powiedziałem.

– Tomek, nie ma nikogo. To znaczy jest... to miejsce. To w nim się zakochałam. Dopiero tutaj zrozumiałam, czego mi brakuje. To miejsce do mnie pasuje i ja pasuję do niego. Właściwie już pakując walizki, czułam, że jadę do mojego domu. Potrzebuję właśnie tego, aby poukładać swoje myśli.

Patrzyłem na nią jak na wariatkę.

– Ale... stać cię na wieczne wakacje? Jak chcesz tutaj... mieszkać. Co z pracą? – powiedziałem.

Będę pracować zdalnie. Już to przemyślałam.

– Jezu. Jak online? Możesz zostać na dłużej, jak ci się tutaj tak bardzo podoba. Nie musisz przecież zostawać na zawsze.

– Nie, Tomek. Chcę tu zostać na zawsze – Ewa odwróciła się i popatrzyła mi głęboko w oczy, chyba pierwszy raz od tygodnia.

– Przecież w Polsce mamy życie.

– Ja chcę zacząć życie od nowa.

Nie słuchała mnie

– Ewa, to absurd. Malediwy to sen, to wakacje, ale ze snu trzeba się obudzić, wrócić do rzeczywistości, kochanie – Patrzyłem na nią zszokowany.

– Dla ciebie to sen, a dla mnie nie. Dla mnie to rzeczywistość. Chcę wszystko rzucić. Mam dosyć codziennego wstawania rano do pracy. Potem osiem godzin w biurze, powrót do domu, kolacja, kąpiel, spanie, potem wstawanie. Nudzi mnie to. Chcę czegoś innego. Zresztą...

– Tak? – powiedziałem z nadzieją, że może jednak to nie jest jej ostateczna decyzja.

– Zresztą ja nie mogę już wrócić. Nie po tym...

– Po czym?

– Po tym, co tutaj zobaczyłam – powiedziała znowu enigmatycznie.

– Ale co zobaczyłaś?

– Piękno – odpowiedziała.

Stała nieruchomo na skraju plaży, mówiąc te słowa. Fale obmywały jej stopy. Patrzyła w kierunku horyzontu, jakby widziała coś, co nie należało do naszego świata. Uniosła dłoń do góry i poruszała palcami. Popatrzyłem na jej twarz, malował się na niej jakiś wyraz tęsknoty, czy rozmarzenia.

Chwilę tak postała, po czym ruszyła wzdłuż plaży. Poczułem, że wraz z końcem dnia kończą się nie tylko wakacje, ale całe nasze wspólne życie.

– Złożyłam wniosek o pracę zdalną – powiedziała następnego dnia Ewa. A ja musiałem wracać do Polski sam. 

Konrad, 38 lat

Czytaj także: „Żona wkręciła mnie w dwójkę dzieci i kredyt na mieszkanie. Ja musiałem tylko na to harować, bo ona nie miała zamiaru”
„Znaleziony portfel z pieniędzmi wybawił mnie od piekła. Bardziej przydadzą się mnie niż prawdziwemu właścicielowi”
„Siostra mamy to złośliwa stara panna. Mój ojciec sam postanowił sprawdzić, czy rzeczywiście jest taka niedostępna”

Redakcja poleca

REKLAMA