„Miałam być na każde jego zawołanie. Gdy się postawiłam, pociął sobie całe przedramiona. Uznał, że go nie kocham”

kobieta związana z niestabilnym mężczyzną fot. Adobe Stock, rogerphoto
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. A jeśli ktoś się uprze, rezultat może być żałosny.
Urszula Wilczkowska / 13.05.2021 14:42
kobieta związana z niestabilnym mężczyzną fot. Adobe Stock, rogerphoto

Sierpień, na niebie nie było widać ani jednej chmurki, słońce prażyło niemiłosiernie i tylko czasami czuliśmy na twarzach delikatny powiew letniego wiatru. Rozległe pola porośnięte kwitnącym rzepakiem wyglądały przepięknie, a przylegający do wsi las dawał schronienie przed upałem. I właśnie między jego drzewami urządziliśmy popołudniowy piknik.

– Czym chata bogata… – powiedział Czarek, rozkładając na trawie pachnące bagietki, soczyste pomidory, ogórki
i puszki ze schłodzonym piwem.
– Sporo tego – mruknęłam, mając na myśli rozstawione trunki, a on uśmiechnął się pod nosem.
– Czarek potrafi się postarać! – zaśmiała się Renata, szturchając kuzyna.
– A jak! – odparł z dumą, otworzył puszkę z piwem i podał mi ją.

Właśnie skończyłam gimnazjum i od września miałam zacząć naukę w liceum. A wiadomo, że tam nie można wyglądać na ciapę, bo skończysz jako najgorsza w klasie. Trzeba być na luzie, imprezować, poznawać ludzi i zachowywać się, jak przystało na ten słuszny wiek.
– Chcesz szluga? – zapytał Czarek, wyrywając mnie z zamyślenia.
Zbladłam. O ile zdarzyło mi się już wypić jakieś piwo, o tyle z papierosami nie miałam żadnych doświadczeń.
– Mogę się poczęstować… – spojrzałam niepewnie, a w jego oczach dostrzegłam zachętę.

To właśnie on nauczył mnie wtedy palić… I tego nałogu do dziś nie potrafię rzucić, chociaż od tamtych słonecznych wakacji minęło już niemal 10 lat.

Ja, smarkata, wpadłam w oko takiemu chłopakowi!

Zanim poznałam kuzyna Renaty, dużo się o nim słyszałam. Był od nas o rok starszy, uchodził za tak zwanego „złego chłopca”. Jako przywódca szkolnej bandy zyskał sobie respekt kolegów. Robił, co chciał, i nie przejmował się zakazami rodziców czy nauczycieli. Pił, palił, wagarował i buntował się przeciwko całemu światu. A takim dziewczynkom jak ja wydawał się strasznie fajny.

Tamtego lata spędzałam wakacje u dziadków Renaty i u nich poznałam Czarka. Jakże się poczułam wyróżniona, kiedy spostrzegłam, że traktuje mnie inaczej niż wszystkich! Miałam prawie szesnaście lat i właśnie zaczynałam odkrywać swoją kobiecość. Tym bardziej cieszyło mnie flirtowanie z nim, udawanie dorosłej i wdzięczenie się do starszego chłopaka o fatalnej opinii.

Lato szybko się skończyło i każde z nas wróciło do domu. A ponieważ mieszkaliśmy w innych miastach, po wakacjach spotykaliśmy się sporadycznie, zazwyczaj kiedy Czarek przyjeżdżał do Warszawy. Przez kilka następnych miesięcy wzdychałam do jego zdjęcia i pisałam wierszyki o naszej „miłości”. Potem poznałam innego chłopaka i zapomniałam o wakacyjnym uczuciu. Jednak zawsze gdy Czarek się gdzieś pojawiał, czułam, że między nami iskrzy.

Nieważne, że on miał kolejne dziewczyny, a ja chłopaków. Bo to, co czuliśmy do siebie, było silniejsze niż przelotne miłostki, którym ulegaliśmy.
Wstyd się przyznać, ale któregoś razu wylądowaliśmy nawet w łóżku. To znaczy – jemu powinno być wstyd, bo pozostawał wtedy w dość długim związku z niejaką Małgosią. Pewnie by ją zdradził bez mrugnięcia okiem, gdybym ja się w porę nie powstrzymała.
– Sorry, nie mogę – powiedziałam, zapinając bluzkę, i wyszłam z mieszkania, które na tę noc udostępnił mu kolega.
Nigdy więcej żadne z nas nie wspomniało o tym, co się wtedy stało.

Tamtej nocy kochaliśmy się do utraty tchu

Aż pewnego razu, na ostatnim roku moich studiów, Czarek do mnie zadzwonił.
Cześć, jestem w Wawie, skoczymy na piwko? – zaproponował.
Ponieważ właśnie siedziałam w pubie ze znajomymi, zaproponowałam, aby do nas dołączył. Przyszedł i od razu podbił swoim urokiem całe towarzystwo. Śmiał się, żartował, lecz po godzinie zaproponował mi spacer, a potem… Pamiętam jego gorące pocałunki i to pożądanie, jakiego wcześniej nigdy nie czułam.
– Osiem lat czekałem… – szepnął, a ja omal nie straciłam tchu.

Czarek przyjechał do Warszawy w szukać pracy. Wiadomo, w stolicy łatwiej coś znaleźć, nawet kiedy nie ma się konkretnego wykształcenia. Chociaż cztery razy zaczynał różne studia techniczne, jakoś nie wytrwał na żadnym kierunku. Mógł więc pochwalić się jedynie średnim wykształceniem. Tak, czy owak, oznaczało to, że zatrzyma się w moim mieście na dłużej.

Zaczęliśmy się spotykać. Nareszcie miałam okazję poznać człowieka, o którym wcześniej w zasadzie tylko marzyłam! Jakbym smakowała zakazany owoc… A jednak, ku mojemu zdumieniu, zamiast słodkiego miąższu poczułam raczej smak odgrzewanego kotleta.
Nie było mi z nim źle. Jednak to, co kiedyś imponowało 16-letniej dziewczynie, nie było w stanie głęboko poruszyć 24-letniej kobiety. Podczas gdy ja dorosłam i zmądrzałam, on dalej był tym samym beztroskim chłopaczkiem.

Biegał po imprezach, na których upijał się do nieprzytomności; nie miał żadnych marzeń ani ambicji. Pozował na wyluzowanego cwaniaka, a tak naprawdę był zakompleksionym chłopcem.
Pamiętam, jak raz umówiliśmy się na kawę. W ostatniej chwili coś mi wypadło, więc odwołałam spotkanie. Tej samej nocy dostałam od Czarka dwa esemesy, w których rozpaczał nad swoim życiem i samotnością. Od razu zadzwoniłam do niego, zaniepokojona, że zdarzyło się coś poważnego. Nie odbierał telefonu, więc w lekkiej panice zamówiłam taksówkę i pojechałam do wynajmowanej przez niego kawalerki.

Otworzył wstawiony, z niechlujnie zabandażowaną ręką. Nagle uznał, że skoro nikomu na nim nie zależy, to się potnie. Ot tak, bo mu smutno było…
To mi pomaga poradzić sobie z bólem. Tym wewnętrznym – uderzył w patetyczny ton, gdy ja, odwinąwszy bandaż, nie mogłam oderwać wzroku od rany na jego nadgarstku.

Kazałam mu wtedy iść do psychiatry albo na terapię. Zagroziłam, że jeśli tego nie zrobi, zerwę z nim jeszcze tej samej nocy. Zmęczona, niewyspana i wściekła, byłam gotowa to zrobić od ręki.
Załamany przysięgał, że to zrobi, ale przecież on nie dotrzymywał obietnic…

Tamta noc i jeszcze kilka innych sytuacji uświadomiły mi, że nie mam ochoty ani siły rozwiązywać jego problemów. I być na każde zawołanie. Chociaż myślę, że Czarek na to liczył.
– Mila, ja się zmienię dzięki tobie. Pomożesz mi się wreszcie ogarnąć i już zawsze będziemy razem – rzucił kiedyś, a ja dyplomatycznie to przemilczałam.

Kochał mnie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Chociaż nie przeszkodziło mu to przelecieć pewną laskę na jakiejś imprezie, o czym oczywiście opowiedział mi potem ze łzami w oczach.
Nigdy nie czułam się tak upokorzona i przybita. Ale gdy minął pierwszy ból, a potem złość, która przyszła zaraz po nim, machnęłam ręką na całą tę historię. Jedyne, co czułam, to ogromny smutek.

Tyle zostało z tej mojej pierwszej wielkiej wakacyjnej fascynacji…
Wkrótce poznałam Adama. Był ode mnie kilka lat starszy, a przy tym dojrzały, zaradny i przedsiębiorczy. Myślał poważnie o życiu i związku ze mną.
Ukończył politechnikę. Miał w mieszkaniu szafkę, która uginała się od pucharów za osiągnięcia sportowe, a ścianę pokrywały dyplomy potwierdzające jego dokonania techniczne.

Kiedyś bym powiedziała, że taki facet jest nudny

A przede wszystkim – mądrze mówił. Jak ważna jest dla niego rodzina, dzieci. I żona, którą byłaby jego przyjaciółką. Uważał też, że to na mężczyźnie spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie domu. Wiem, wszystko to brzmi, jakby obchodziły mnie tylko sprawy materiale, ale po Czarku każdy normalny, dojrzały facet wydawał mi się darem niebios.

Adam nie żądał ode mnie uzdrawiania go ani rozwiązywania swoich problemów. Prędzej to on podałby mi ramię, abym się na nim wsparła.
– To dziwne – zwierzyłam się koleżance. – Nie myślałam, że zauroczy mnie facet poważnie podchodzący do życia. Kiedyś bym powiedziała – nudny…
– Może kiedyś chciałaś czegoś innego, ale się zmieniłaś – uśmiechnęła się.
Odeszłam od Czarka. Starałam się zrobić to najdelikatniej, jak umiałam, ale i tak okropnie to przeżył.

Zagroził mi nawet, że coś sobie zrobi, bo jego życie straciło sens. Oczywiście użalał się nad sobą i gadał bzdury, żeby wzbudzić we mnie poczucie winy. Znałam go. Nie miałby odwagi…Chociaż przyznam – wychodząc z jego mieszkania, bałam się, że może zrobi coś głupiego. Jednak po kolejnym płaczliwym telefonie od niego zrozumiałam, że to tylko gra. Przede mną i przed światem.
Rok temu Adam i ja pobraliśmy się. Zaprosiłam Czarka na ślub, ale nie przyszedł. Szkoda. Mam nadzieję, że w końcu pozna kobietę, która będzie umiała mu pomóc. Albo sam dorośnie.

Czytaj także:
„Musiałem konkurować z byłym mężem mojej ukochanej. Nie tylko o jej serce, ale i o sympatię jej dzieci”
„Była wspaniała, zakochałem się w niej bez pamięci. Problem tkwił w tym, że… nie pamiętałem, jak wygląda”
„Zakochałam się w wykładowcy. Myślałam, że on we mnie też – ale tylko mnie wykorzystał…”

Redakcja poleca

REKLAMA