„Była wspaniała, zakochałem się w niej bez pamięci. Problem tkwił w tym, że… nie pamiętałem, jak wygląda”

mężczyzna który ma problem z odszukaniem ukochanej fot. Adobe Stock, BullRun
Przekonałem się, że czasem wystarczy posłuchać intuicji. Tylko nie stosujcie tego zbyt często.
/ 12.05.2021 15:36
mężczyzna który ma problem z odszukaniem ukochanej fot. Adobe Stock, BullRun

Nerwowo rozejrzałem się wokół. Żadna z kobiet kręcących się obok nie przypominała Agnieszki. To znaczy, chyba jej nie przypominała. Bo tak naprawdę nie wiedziałem, jak Agnieszka wygląda. Z poprzedniego wieczoru zapamiętałem tylko jeden szczegół: jej niesamowite, zielononiebieskie oczy, w które wpatrywałem się przez cały czas. Niby ciągle o czymś rozmawialiśmy i się na nią gapiłem, ale świat przesłoniły mi jej oczy. Umówiliśmy się na następny dzień. I dopiero pożegnawszy ją, stwierdziłem, że kompletnie nie kojarzę, jak ona wygląda.

Dlatego w kawiarni zjawiłem się dużo wcześniej. Liczyłem na to, że kiedy Aga wejdzie do środka i uśmiechnie się na mój widok, to od razu wszystko stanie się jasne. Ale było już kwadrans po,
a żadna z wchodzących dziewczyn nawet nie spojrzała w moją stronę… A ja, głupi, z roztargnienia nie poprosiłem jej ani o telefon, ani o adres na Facebooku!

Palant ze mnie! Żeby nie wziąć jej numeru komórki?!

Agnieszkę poznałem poprzedniego wieczoru na urodzinach znajomego. Tak naprawdę nie zwróciłem uwagi na to, z kim przyszła, kto mógłby być naszym wspólnym znajomym. Nie miałem więc jak jej odszukać. Zresztą, czy powinienem? Skoro nie stawiła się na randce, to może po prostu nie była mną zainteresowana… A umówiła się ot tak – na odczepnego.
Mimo wszystko… Może coś się stało i dlatego nie przyszła? Jednak skoro tak, to czy nie ona powinna odszukać mnie?

Z drugiej strony, czy aby na pewno nie przyszła?! Bo może była, ale kiedy nie poderwałem się na jej widok, obraziła się, że jej nie poznałem? A może jest jedną z tych trzech kobiet, które siedzą samotnie przy stolikach, najwyraźniej na kogoś czekając? Przecież nie podejdę do każdej z nich i nie zajrzę jej głęboko w oczy,
żeby sprawdzić, czy to Agnieszka!
– Życzy pan sobie czegoś jeszcze? – zapytała kelnerka, u której zamówiłem wcześniej sok jabłkowy.
– Właściwie nie wiem.
– Co, nie przyszła na spotkanie? – uśmiechnęła się złośliwie.
– A co to panią obchodzi?! – burknąłem. – Poproszę jeszcze jedną kawę. Małą. Z mlekiem.

Kelnerka odeszła bez słowa, a do jednej z samotnych kobiet podeszła chyba koleżanka, bo przywitały się serdecznie. Zostały więc tylko dwie… Nie, już tylko jedna! Ta druga wyjęła portfel, zostawiła banknot na stole i ruszyła do wyjścia. A może to Agnieszka? A jeśli nie? Nie mogę sobie pozwolić na pomyłkę…
– Agnieszka?! – zawołałem niepewnie w stronę drzwi.
Kobieta wychodząca z kawiarni nie odwróciła się. Ta wciąż siedząca przy stoliku także nie zareagowała na imię.
Czyli to żadna z nich.
– Proszę, pańska kawa – powiedziała kelnerka, stawiając przede mną filiżankę.

Uznałem, że nie pozostaje mi nic innego jak wypić kawę i uznać, że dziewczyna mnie spławiła. Połykałem jasnobrązowy płyn, parząc sobie język. Potem przywołałem kelnerkę, poprosiłem o rachunek, zapłaciłem i ruszyłem do wyjścia.
W drzwiach minąłem się z jakąś wchodzącą, kompletnie przemoczoną kobietą. Nie widziałem, jak wygląda, bo rozkładałem parasol, który jak na złość mi się zaciął. Nagle… coś mnie tknęło. Przestałem się mocować z parasolem. Deszcz moczył mnie od stóp do głów, ale nie zwracałem na to uwagi. Coś powoli zaczęło docierać do mojej świadomości

W końcu zrobiłem w tył zwrot i wszedłem z powrotem do kawiarni.
Przede mną, odwrócona tyłem, stała przemoczona kobieta, z którą właśnie minąłem się w drzwiach. Rozglądała się nerwowo po kawiarni. Widziałem tylko jej plecy, ale intuicyjnie wiedziałem, kim jest. A ona nagle zamarła, po czym odwróciła się do mnie.
Nie poznałam cię w tych drzwiach – powiedziała.
– Ja ciebie też nie. Ale jak wyszedłem, to poczułem, że to właśnie ty.
– Znowu mnie czarujesz, Mateuszku? – uśmiechnęła się. – Jak wczoraj?

Z tego samego powodu ona się spóźniła

– Nie. Naprawdę. Muszę przyznać, że nie zapamiętałem dokładnie twojej twarzy. Tylko oczy. I bałem się, że cię nie poznam… – czułem, że się czerwienię.
– Wiesz, to śmieszne, ale ja się tego też bałam. I dlatego specjalnie się spóźniłam – w kącikach jej ust pojawił się uśmiech.
Usiedliśmy.
– Pomyślałam, że jeśli będziesz pierwszy i zareagujesz na moje przyjście, to będzie mi łatwiej. Ale nikt się nie uśmiechnął, kiedy weszłam. I nagle poczułam, że stoisz za mną… – powiedziała cicho.
Po roku znajomości pobraliśmy się.
Oboje głęboko wierzymy, że byliśmy sobie po prostu przeznaczeni. Bo mimo tej wpadki oboje w tej samej chwili poczuliśmy absolutną pewność, że to drugie jest tą osobą, z którą mieliśmy się spotkać.

Czytaj także:
„Wyswatały nas… nasze babcie. Uknuły szczegółową intrygę, a my wpadliśmy jak śliwki w kompot”
„Mój były narzeczony był mięczakiem, a nie facetem. Dotarło do mnie, że nie chcę z nim spędzić reszty życia”
„Musiałem konkurować z byłym mężem mojej ukochanej. Nie tylko o jej serce, ale i o sympatię jej dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA