„Miał być bajeczny ślub, a był żałosny koniec. Narzeczona zwiała sprzed ołtarza, bo nie podobałem się jej rodzicom”

facet fot. iStock by Getty Images, SB Arts Media
„Powiedziała, że nasz związek nie przetrwa, ponieważ nie planuję się zmienić. Zresztą dlaczego miałbym to robić? Czy coś jest ze mną nie tak? Ona mnie kocha, ale twierdzi, że musi myśleć przede wszystkim o dziecku, a ja pozostanę taki sam. Znów to powiedziała. A więc chodziło głównie o mnie, a nie o nią”.
/ 26.06.2024 22:00
facet fot. iStock by Getty Images, SB Arts Media

Dorota nigdy nie mówiła, że nie pasuję do jej znajomych. Ale po trzech latach wspólnego życia rzuciła: „Jesteśmy zbyt odmienni”. No i co to niby znaczy? Że jako magazynier w zakładzie odzieżowym nie dorastam do pięt krakowskim żakom? Woli faceta po studiach, z wiedzą, ogładą i znajomością obcych języków?

Wolała intelektualistów

Tak naprawdę to ci studenci nie byli wcale tacy nienaganni, jak by się mogło wydawać. Chlali jak smoki, aż do nieprzytomności, i lądowali pod barem, a jak przeklinali, to gorzej niż kierowcy ciężarówek czy murarze na budowie. Nie zauważyłem, żeby się jakoś specjalnie wyróżniali na tle reszty.

Nie miałem poczucia niższości względem osób z tytułami naukowymi. Moje zarobki były przyzwoite, a do tego chodziłem na szkolenie dla kierowców tirów i byłem na ostatnim roku technikum o profilu górniczym. Robiłem to wszystko, żeby móc zapewnić naszej przyszłej rodzinie dostatnie życie. Kiedy sprawy przybrały inny obrót, poczułem się tak, jakby ktoś uderzył mnie prosto w twarz. Nic więc dziwnego, że szukałem pocieszenia w alkoholu. Choć tak naprawdę upijałem się notorycznie w każdy weekend, kiedy nie byłem zajęty pracą, która odciągała moje ręce i myśli od problemów.

Nie potrafiłem się zmienić

Brakowało mi pomysłu, jak sprawić, by zasłużyć na jej względy. Skapitulowałem więc i odpuściłem sobie te zabiegi. Świat jest pełen innych kobiet, z pewnością trafi się jakaś odpowiednia dla mnie. W zakładzie zaprzyjaźniłem się z Haliną, moją starszą koleżanką po fachu, utalentowaną krawcową, która często mówiła mi o swojej córce.

Opowiadała, że organizuje dla niej posadę w naszym przedsiębiorstwie i jeśli wszystko dobrze pójdzie, to Ewelina już niedługo pojawi się w fabryce, żeby uczyć się fachu w dziale szycia. Ledwo słuchałem tych peanów Haliny na temat jej pociechy, zbyt skołowany kacem, żeby być w stanie się skoncentrować.

Pewnego dnia, kiedy byłem na stołówce, mój wzrok przykuła przepiękna dziewczyna. W jednej chwili zapomniałem o Dorocie i resztkach wczorajszego melanżu, które jeszcze kołatały mi się po głowie. To było jak piorun, który nagle trzasnął z bezchmurnego nieba. Dopadłem potem jednego z kolegów w magazynie i zacząłem go wypytywać, co to za śliczna panienka. A on zaczął się śmiać.

– Serio nie wiesz? Ty? Najlepszy koleżka Halinki? No przecież to jej słynna córeczka! Musiała ją sobie sprawić dosyć wcześnie…

Wykapana mama

No jasne, ależ ze mnie gapa! Kiedy dokładniej obejrzałem Ewelinę, od razu rzuciło mi się w oczy, że jest bardzo podobna do swojej mamy. Do tego te ciemne jak węgiel oczy, uroczy uśmieszek i buźka jak z okładki pisma. Ma dwadzieścia dwa lata i jest taka piękna… Po prostu istna petarda!

Trochę czasu upłynęło od momentu, gdy związek z Dorotą dobiegł końca. Poczułem się na siłach, by rozpocząć nową relację.

Skoro nie napotkałem żadnych przeszkód, ruszyłem do przodu pełną parą. Randki przy kawie, spacerowanie, wypady na lody, imprezy, wspólne wyjazdy i cudowne noce – aż w końcu nadeszły wakacje we dwoje.

Po półtora roku zaczęliśmy poważnie dyskutować o zalegalizowaniu naszego związku. Rodzice Eweliny nie mieli specjalnych obiekcji co do naszej relacji. Jedynie przyszły teść po paru wspólnych imprezach prawił Ewelinie kazania, że za często zaglądałem do kieliszka.

– A niech lepiej przyjrzy się sobie – irytowałem się wtedy. – Sam nie stroni od alkoholu…

Nie rozumiałem, co się stało

Radość przepełniła nas oboje, gdy dowiedzieliśmy się, że moja ukochana spodziewa się dziecka. Nie ogarnęła nas panika, jak większość młodych par w takiej sytuacji. Byliśmy inni – darzyliśmy się szczerym uczuciem i marzyliśmy o małżeństwie.

W ekspresowym tempie ruszyliśmy z przygotowaniami do ceremonii ślubnej. Trzeba było znaleźć salę, ułożyć listę zaproszonych osób, wybrać kreację, zamówić obrączki i zaprosić gości. Znienacka jednak dopadła mnie kolejna tragedia.

Tym razem cios był tak potężny, jakby ktoś zdzielił mnie nie tylko czymś ciężkim po głowie, ale i przywalił z całej siły w splot słoneczny. Moja Ewelina zmieniła zdanie.

– Słucham?! – byłem w szoku. – O czym ty gadasz? Kochanie, wszystko gra? Może to przez ciążę masz jakieś obawy, cholera wie…

– Już nie mam ochoty zostać twoją małżonką. Wybacz – pokręciła głową.

Nie wszcząłem gigantycznej zadymy, w końcu Ewelina spodziewała się dziecka. Spokojnie usiedliśmy i pogadaliśmy. Ewelina usiłowała mi to wytłumaczyć, ale ja za bardzo nie rozumiałem albo nie miałem ochoty tego pojąć. Jak to – jest za młoda, nieprzygotowana i nie da rady udźwignąć moich kłopotów?

O co jej chodziło?

Powiedziała, że nasz związek nie przetrwa, ponieważ nie planuję się zmienić. Zresztą dlaczego miałbym to robić? Czy coś jest ze mną nie tak? Ona mnie kocha, ale twierdzi, że musi myśleć przede wszystkim o dziecku, a ja pozostanę taki sam.

A więc chodziło głównie o mnie, a nie o nią. Czy za dużo piję? Cóż, być może. Imprezuję w każdy weekend? Zdarza mi się też w tygodniu? Faktycznie, to prawda. Czasami wybucham złością? Owszem, tak bywa. Ale przecież takie słabości to żadne wady – większość mężczyzn w naszym kraju ma podobne.

A może tak naprawdę powód był zupełnie inny? Istnieje szansa, że zwyczajnie nie darzyła mnie uczuciem i w końcu zdecydowała się na szczerość. Tak się składa, że to głównie jej mama naciskała na ten ślub. Czy to możliwe, że Halina chciała znaleźć dla swojej córki mężczyznę z potencjałem? No cóż, akurat ja się do takich zaliczałem.

Niedawno przyszła do mnie wiadomość z kopalni, w której starałem się o pracę. Od nowego roku miałem tam pracować jako pełnoetatowy górnik. Zdałem też prawo jazdy na ciężarówki – tutaj też roboty nie brakuje. Więc czemu nagle przestałem być idealnym kandydatem na zięcia? Co takiego się wydarzyło? Zrobiłem Ewelinie dziecko i nagle stałem się zbędny. Teraz potrzebne są tylko alimenty.

Chyba nie dorosła do sytuacji

Kiedy zwróciłem Ewelinie uwagę na tę kwestię, zalała się łzami, ale nie zmieniła swojego stanowiska. Nie przejmowała się zbytnio tym, że stawia mnie w niekomfortowym położeniu. Co za wstyd przed bliskimi i przyjaciółmi… I tym razem sięgnąłem po kieliszek, by poradzić sobie z bólem i poniżeniem.

Poinformowałem proboszcza o odwołaniu, anulowałem rezerwację w urzędzie, uregulowałem rachunki w lokalu i u złotnika.

Nie przejmowałem się tym, że inni mnie wyśmiewali. Najbardziej doskwierała mi myśl, że stanę się tatą od święta, spotykającym własną pociechę wyłącznie w soboty i niedziele. Znalazłem nową robotę w kopalni. Dodatkowa gotówka na bank mi się teraz przyda.

Przeprowadziłem z nią parę szczerych rozmów na temat naszego związku – czy to faktycznie już koniec, czy może jeszcze kiedyś do siebie wrócimy? W końcu nasze maleństwo potrzebuje taty. Stwierdziła, że to zależy tylko ode mnie, bo bycie tatą to coś więcej niż przekazanie genów. Dodała, że wychowanie pociechy to nie zabawa lalkami, ale ogromna odpowiedzialność, pełne zaangażowanie, ciągła troska i stabilizacja.

Gapiłem się na nią z zupełnym niezrozumieniem. Przecież myślałem tak samo, tyle że to ja uważałem Ewelinę za osobę nieodpowiedzialną i niedojrzałą emocjonalnie. To ona zachowała się wobec mnie przedmiotowo! To ona zwiała do swoich rodziców, wykreślając mnie całkowicie ze swojej codzienności.

Pojawiły się komplikacje

Zabrakło nam czasu na obwinianie się nawzajem, ponieważ w ciąży zaczęły się problemy. Nieustanne kontrole, badania USG i konsultacje lekarskie. Pojawiła się obawa, że nasze maleństwo przyjdzie na świat z chorobą. Doktor przekazał nam to wprost, chociaż nie stawiał ostatecznej diagnozy.

Kiedy na świat przyszła nasza córeczka Weronika, przez krótką chwilę czuliśmy się jak wzorcowa, pełna radości rodzina. Skrycie miałem nadzieję, że pojawienie się dziecka na nowo nas połączy, poskłada w całość to, co uległo rozbiciu, jednak nic z tych rzeczy. Ewelina cały swój czas i energię poświęcała opiece nad córką, a ja znalazłem się gdzieś na peryferiach ich świata.

Starałem się wspierać na tyle, na ile byłem w stanie, rodzice również dawali z siebie wszystko, ale okoliczności były dalekie od standardowych. Odczuwałem pewien deficyt, choć nie potrafiłem sprecyzować, czego dokładnie. Tak samo jak miałem problem z określeniem, co powinienem w sobie poprawić. Ograniczyć picie? Ale co w zamian? Kiedy zewsząd dopadają cię przeróżne kłopoty, najłatwiej utopić całe to bagno w piwie. To najprostsza i w najtańsza opcja.

Chciała mnie pozbawić kontaktu z córką

Czy była jakakolwiek nadzieja, że Ewelina znowu będzie ze mną? Marzyłem o tym, żeby zwyczajnie zostać tatą. No i mężem. Problem w tym, że kompletnie nie miałem pomysłu, jak to wszystko ogarnąć, a rodzina Eweliny wcale mi tego nie ułatwiała. Halina już nie była moją dobrą znajomą…

Oczekiwała, że nie będę się angażował i ograniczę się jedynie do alimentów. Kilkukrotnie usiłowała zatrzasnąć mi drzwi tuż przed nosem, ale na to nie przystałem. Jej małżonek straszył, że zadzwoni po policję – zupełnie mnie to nie ruszyło. Dopiero kiedy po raz kolejny doszło do przepychanki na klatce schodowej, pod ostrzałem wścibskich oczu sąsiadów, zacząłem rozsądniej rozważać sytuację.

Ludzie postrzegają mnie jako kłótliwą osobę, która ma problem z piciem. Być może mają rację. Być może faktycznie taki jestem, ale to się skończy. Poproszę o wsparcie terapeutę, zbadam, co jest moim problemem, i to rozwiążę. Zapiszę się na terapię odwykową, byle tylko nie odebrano mi możliwości widywania się z moim dzieckiem.

Zatrudnię prawnika i stanę przed sądem. W relacjach damsko-męskich nigdy nie miałem szczęścia, ale w przypadku mojej córeczki nie pozwolę na porażkę. Zrobię wszystko, by chronić to, co najcenniejsze, co noszę głęboko w sercu. Jeśli jedynym sposobem na sukces będzie zmiana, to jestem na to przygotowany. Podejmę wyzwanie i się zmienię.

Wojtek, 25 lat

Czytaj także:
„Była żona chciała, abyśmy po rozwodzie zostali przyjaciółmi. A ja marzyłem o tym, by zniknęła mi z oczu raz na zawsze”
„Przy Wandzie mogłem poczuć się jak w prawdziwej bajce. Ona była bogatą królową, a ja nędznym żebrakiem”
„Po śmierci żony znalazłem nową partnerkę. Myślałem, że to wielka miłość, a ona wyprowadziła mi całą kasę z portfela”

Redakcja poleca

REKLAMA