„Byłem żonaty od 20 lat, a śliniłem się do pięknej nieznajomej. Zamiast upojnej nocy, przyszło gorzkie rozczarowanie”

Smutny mężczyzna w garniturze fot. iStock by Getty Images, Liubomyr Vorona
„Gdyby ktoś miał choć trochę oleju w głowie, zacząłby się niepokoić, ale nie ja. Obudziłem się w południe. Potrzebowałem czasu, żeby przypomnieć sobie, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru. Im więcej szczegółów wracało, tym bardziej się bałem”.
/ 11.07.2024 20:30
Smutny mężczyzna w garniturze fot. iStock by Getty Images, Liubomyr Vorona

Gdy facet jest choć trochę kumaty, to w pewnych sytuacjach od razu zapala mu się lampka ostrzegawcza. Ale u mnie nawet najmniejsza kontrolka nie dała o sobie znać. Chyba przez to, że byłem akurat na wyjeździe służbowym. A wiadomo — kiedy chłop jest poza domem, to mu totalnie odbija...

Spotkaliśmy się wieczorową porą w restauracji hotelowej. Byłem totalnie padnięty po całym dniu negocjowania szczegółów umowy z klientem, który był strasznie upierdliwy i miał wysokie wymagania. Kiedy w końcu rozmowy dobiegły końca, zszedłem coś przekąsić. Myślałem, że szybko się posilę i pójdę spać. Ale zanim dotarłem do stolika, zobaczyłem ją. Siedziała sama w kącie, popijając wino. Śliczna blondynka, wyglądała na jakieś trzydzieści lat. Chyba wyczuła, że jej się przyglądam, bo nagle rzuciła okiem w moim kierunku. Posłałem jej uśmiech. Delikatnie uniosła brwi, jakby się nad czymś zastanawiając, popatrzyła na zegarek i… odwzajemniła uśmiech. To dodało mi odwagi, więc podszedłem bliżej i zagadnąłem:

– Spóźnia się twój znajomy?

– Obawiam się, że tak... Chyba już nie dotrze. Nie przepadam za samotnym jedzeniem – powiedziała z nutką smutku w głosie.

To może dotrzymam ci towarzystwa? Mam na myśli tylko przy kolacji – uzupełniłem pospiesznie, widząc grymas na jej twarzy po usłyszeniu mojej propozycji. Przytaknęła.

Miałem pewność, że wysyła mi jasne sygnały

Złożyliśmy zamówienie na kolację i rozpoczęliśmy pogawędkę. Moja towarzyszka, Kamila, sprawiała wrażenie zachwyconej moją osobą. Posyłała mi uśmiechy, rzucała czarujące spojrzenia, a jej dłoń jak gdyby nigdy nic muskała moją rękę. Z każdą mijającą minutą coraz bardziej utożsamiałem się z myślą, że ta noc nie skończy się dla mnie samotnie. I ta wizja niezwykle przypadła mi do gustu.

Owszem, od dwóch dekad wiodłem szczęśliwe życie małżeńskie, ale w obliczu takiej sytuacji, kto by się tym przejmował? Agnieszka była miłością mojego życia, jednak tylko głupiec przepuściłby taką fantastyczną sposobność. Tym bardziej że szczerze mówiąc, nadarzyła się w zasadzie pierwszy raz. Odniosłem wrażenie, że Kamila doskonale wie, co mi chodzi po głowie.

– Mam wrażenie, że liczysz na wspólny powrót po tej kolacji? – rzuciła z kokieteryjnym uśmiechem.

– To prawda… Szczerze mówiąc, to moje największe pragnienie w tej chwili. Totalnie zawróciłaś mi w głowie. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego – wyznałem otwarcie.

– No to czeka cię rozczarowanie. Tak mnie postrzegasz?! Nie ląduję z obcymi mężczyznami w łóżku po pierwszej randce! Nie takie mam zasady – wykrzyczała.

Dosłownie zatkało mnie z wrażenia. Nie spodziewałem się takiego wybuchu.

– Przepraszam… Nie miałem zamiaru cię urazić, po prostu sądziłem… – zacząłem się kajać, kiedy już doszedłem do siebie.

– No właśnie, w tym cały problem, że nie sądziłeś! – weszła mi w słowo opryskliwie. – A przynajmniej nie głową. Rozczarowałeś mnie. Myślałam, że w końcu trafiłam na prawdziwego gentlemana, który ma szacunek do kobiet. A ty? Jesteś taki sam jak reszta facetów. Przykro mi, naprawdę przykro – westchnęła i zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, podniosła się z miejsca i skierowała w stronę drzwi.

Byłem całkiem skołowany

Stojąc przy oknie, obserwowałem, jak szybko wskoczyła do pierwszej z brzegu taryfy. W mojej głowie panował totalny chaos. Zupełnie nie ogarniałem, co się właściwie wydarzyło. Byłem przekonany, że wszystko dobrze odczytałem, że zanosi się na upojną noc z piękną dziewczyną u boku. A tu klapa na całej linii. „Ech widać postarzałem się już i nie ogarniam zasad tej zabawy” – przeszło mi przez myśl z wyraźnym smutkiem. Zjadłem do końca, uregulowałem rachunek i smętnym krokiem podreptałem na piętro do swojego pokoju.

Byłem rozczarowany, skrzywdzony i wprowadzony w błąd. Niczym psiak, któremu najpierw podstawiono pod nosek apetyczną kosteczkę, a kiedy już chciał ją capnąć, nagle mu ją odebrano. Wskoczyłem pod prysznic, a potem walnąłem się do łóżka. Nerwy opadły, a zmęczenie dało o sobie znać, więc liczyłem na to, że szybko odpłynę i wyrzucę z głowy ten parszywy wieczór.

Ledwo co przykryłem się kołdrą, a tu nagle słyszę pukanie do drzwi. Pomyślałem sobie, że ktoś pomylił pokoje, więc zignorowałem sprawę. Ale to dobijanie się ciągle trwało. Westchnąłem głęboko, zwlokłem się z łóżka i podszedłem do drzwi. Miałem szczery zamiar posłać tego kogoś do diabła, że mi tu spokój zakłóca.

Wyglądało na to, że wieczór skończy się miło

Kiedy otworzyłem drzwi, po prostu mnie zamurowało. W wejściu stała nie kto inny jak Kamila. W jednym ręku dzierżyła butelkę winka, a w drugiej dwa kieliszki. Wkroczyła do pokoju i rozsiadła się na łóżku.

– Co ty tutaj robisz? Przecież na własne oczy widziałem, jak odjechałaś taryfą – wydukałem, jak już doszedłem do siebie.

– A wiesz, zapomniałam zapłacić za swoją kolację. Zrobiło mi się głupio, więc wróciłam, żeby ci oddać pieniądze. A to wino to taki gest przeprosin. Żebyś nie myślał, że jestem jakąś zołzą – wyjaśniła, nalewając trunku do szkła.

– Serio to jedyny powód twojej wizyty? – usiadłem obok niej na sofie.

Wbiła we mnie wzrok.

– Nie. Tak naprawdę, mimo że mnie trochę rozczarowałeś, ciągle o tobie myślałam. Ty też zawróciłeś mi w głowie – wręczyła mi kieliszek.

Opróżniłem szkło dwoma haustami, bo z wrażenia i ekscytacji poczułem przypływ gorąca. No proszę, czyli miałem rację! Nie taki ze mnie stary dziad!

– A więc...

Mam zamiar porzucić swoje zasady i zostać z tobą aż do świtu. Rzecz jasna, jeżeli nie masz nic przeciwko – posłała mi uśmiech.

– Jasne, że się zgadzam – bez zastanowienia chciałem ją przytulić, ale sprytnie wywinęła się z objęć.

– Nie tak prędko, skarbie. Najpierw muszę się odświeżyć – rzuciła z uśmiechem i schowała się za drzwiami toalety.

Gdyby normalny koleś znalazł się w takiej sytuacji, to w jego głowie zapewne zapaliłaby się czerwona lampka alarmowa, ale jak już wcześniej wspominałem, u mnie nawet nic nie mrugnęło. Opróżniłem kieliszek do końca i położyłem się na łóżku, rozprostowując kończyny...

Policjanci? Ależ by się ze mnie uśmiali!

Ocknąłem się dopiero w samo południe. Kompletnie sam. W mojej głowie panowała totalna pustka. Zajęło mi dobre kilka minut, by poukładać sobie wszystko w myślach i przypomnieć, co działo się poprzedniego wieczora. Z każdą kolejną sekundą, gdy wracały do mnie urywki wspomnień, ogarniał mnie coraz większy strach. Czyżbym został wciągnięty w jakąś intrygę? Może odurzyła mnie czymś, a potem okradła? – zastanawiałem się gorączkowo.

Kiedy tylko spostrzegłem, że w pomieszczeniu nie widać żadnych oznak obecności Kamili, a na stoliku próżno szukać pustej butelki po winie czy naszych lampek, praktycznie nabrałem pewności, że padłem ofiarą kradzieży. Zerwałem się z posłania jak poparzony i w panice rozpocząłem poszukiwania portfela. Odnalazłem go w miejscu, w którym go zostawiłem, a mianowicie w kieszeni od spodni, ale zgodnie z moimi przeczuciami, w środku znajdowały się jedynie dokumenty.

Przepadła forsa w gotówce, blisko tysiąca złotych i wszystkie karty bankowe. Telefon na całe szczęście wciąż spoczywał na szafce przy łóżku, więc migiem się połączyłem z bankami. Wyszło na jaw, że jasnowłosa laseczka zdołała już zaszaleć w paru sklepach. No i że na kontach brakowało w sumie dziesięciu tysięcy. Byłem wściekły.

– Niech to szlag! – wydarłem się.

Pewnie gdybym się wtedy na nią natknął, to nie ręczyłbym za siebie, mógłbym nawet zrobić jej krzywdę. Całe szczęście, że wcześniej ustawiłem ograniczenia wypłat z kart, bo inaczej jakby Kama poszła z tym do jakiegoś komputerowego speca od włamów, to byłbym jeszcze bardziej stratny na kasie.

Nie poszedłem na policję, żeby zgłosić to wszystko. Myślałem o tym, bo wkurzało mnie, że tym cwaniakom ujdzie to na sucho, ale doszedłem do wniosku, że lepiej o tym zapomnieć. Krępowałbym się składać zeznania. Już widziałem te porozumiewawcze uśmieszki i słyszałem, jak ludzie gadają za moimi plecami: facet po czterdziestce, na jakimś stanowisku, a dał się zrobić w konia jak dzieciak. Moja męska duma i bez tego mocno oberwała. No i jeszcze bałem się, że żona się dowie o całej sprawie. Jakby przyszło pismo z policji i wpadło jej w łapy albo wezwaliby mnie na przesłuchanie. Zaczęłaby się dopytywać, drążyć temat. I miałbym niezły młyn.

Martwiłem się również, że plotki o moim romansie rozejdą się w firmie. Moja szefowa niedawno przeszła burzliwy rozwód ze zdradzającym ją mężem i od tego czasu każdego niewiernego faceta traktowała jak przestępcę. Jestem pewien na sto procent, że nie tylko od razu doniosłaby o wszystkim mojej żonie i kolegom z roboty, ale też zdegradowałaby mnie na jakieś gorsze stanowisko. A przecież nie po to harowałem jak wół, żeby teraz stracić to, co osiągnąłem przez jakąś naciągaczkę.

Potraktowałem to jako przestrogę i lekcję w jednym. Nie ma co owijać w bawełnę, sam sobie jestem winny. Od tej pory, już nigdy nie zerknę na żadną nieznajomą piękność, obojętnie czy ma na imię Kamila, Zosia, Małgosia, czy jest blondynką, rudą albo brunetką. Mój dziadek zawsze powtarzał, że pić należy tylko z własnej studni i miał rację.

Robert, 49 lat

Czytaj także:
„Czego nie da mąż, dam ja. Jestem złotą rączką nie tylko od remontu, a kobiety chętnie z tego korzystają”
„Po 50-tce znów chciałam się zakochać, ale dzieci stanęły mi na drodze. Przepędzały kawalerów, bo jestem za stara"
„Czekaliśmy na spadek po ojcu, a on zapisał go obcej kobiecie. Dopiero wtedy odkryliśmy, co nawywijał nasz tatko”

Redakcja poleca

REKLAMA