„Mąż zaczął się podlizywać, a na koncie przybyło nam kasy. Śledziłam go, by dowiedzieć się, co ukrywa”

podejrzliwa kobieta fot. Getty Images, Ekaterina Demidova
„Odczekałam chwilę, wjechałam za nim i zobaczyłam, jak wchodzi do kawiarni, gdzie przy stoliku czekała na niego jakaś blondyna, na oko z 35 lat. Beżowy kostium. Staranny makijaż. Kobieta z klasą. O nie, to dlatego tak dbał o siebie, ćwiczył, wcinał warzywa... – myślałam”.
/ 30.05.2024 08:30
podejrzliwa kobieta fot. Getty Images, Ekaterina Demidova

Kilka miesięcy temu coś dziwnego zaczęło dziać się. Najpierw z moim mężem, a następnie z całym naszym domem. Z pozoru wszystko wyglądało idealnie... No, może zbyt idealnie.

Michał wyskoczył z łóżka o szóstej rano, i to po pierwszym dzwonku budzika. Od razu wzbudziło to moje podejrzenia.

Dzień dobry, Monisiu, ty moja żoneczko kochana – mąż pocałował mnie w policzek, kiedy mrugałam już jednym, zaspanym okiem.

Drugie oko otworzyłam z kolei ze zdumienia, patrząc jak robi czterdzieści przysiadów i wskakuje w swoje nowe szare kapcie z czarnymi pomponikami. Nigdy nie przywiązywał aż takiej uwagi do wyglądu w domu. Następnie zbiegł w piętra do łazienki, radośnie pogwizdując.

Mąż był przesadnie miły

W łazience spędził około czterdzieści minut, a potem pomaszerował do kuchni. Stałam w piżamie na półpiętrze, patrząc, co się dzieje.

– Monisiu, idę zrobić nam na śniadanie jajecznicę z jajek od szczęśliwych kurek i grzaneczki z awokado – zaszczebiotał głośno z dołu. – Chciałabyś?

– Pewnie! – odkrzyknęłam, drapiąc się po głowie.

Potem coś jeszcze mówił do siebie, a następnie tak wydarł się na cały dom, że aż odskoczyłam do ściany:

– Do tego serwuję dzisiaj zdrowy koktajl jarmużowo-jabłkowy dla zdrowia i urody mojej kochanej żony!

No spoko, czemu nie. Zawsze troszczył się o mnie, ale musiałam przyznać, że tego dnia przeszedł samego siebie, a wręcz, powiedziałabym, że z siebie wyszedł, bo jego teksty brzmiały mega nienaturalnie. 

Dziwnie się zachowywał

Potem całymi dniami coś było nie tak. Na przykład nagle oślepiły mnie wyjątkowo lśniące kafelki w łazience, innym razem idealnie wypolerowane lustra w sypialni. Nawet mydelniczki stały równo ułożone na umywalce, do tego wszystkie w odcieniach zieleni – miętowa, oliwkowa i taka jakaś... khaki.

Innym razem już miałam oglądać w salonie swój ulubiony serial, kiedy kątem oka zobaczyłam, jak Michał zamyka się w kuchni. Podeszłam do drzwi i usłyszałam, jak coś trzeszczy, a potem spada. Powoli uchyliłam drzwi i zaobserwowałam dziwną scenę – mąż wyjmował z papierowej siaty zakupy i układał je z nabożną starannością równo na blacie. Rozglądał się przy tym po ścianach i mówił do siebie:

– Sałata, kilogram ogórków, cztery pomidorki, świeża pietruszka, tofu, ale będzie dzisiaj wypasiona kolacyjka, mniam.

– Robisz wegetariańską kolację? Łał, zgłodniałam – wparowałam do środka.

– Eeee, nie, zaraz to wszystko schowam do lodówki.

– Jak to. Mówiłeś, że robisz kolację – zdziwiłam się.

– A nie, tak tylko gadałem do siebie – dodał ciszej, rozglądając się dziwnie po pomieszczeniu. – Muszę teraz iść na górę, widziałaś mój telefon?

Na koncie było więcej pieniędzy

Jednym z pierwszych symptomów zdrady męża są zbyt duże wydatki – wygooglowałam. Zalogowałam się na nasze wspólne konto i... co?

Zamiast dwóch tysięcy oszczędności zobaczyłam osiem. Kliknęłam w historię, a tam jakieś przelewy mniej więcej co tydzień po dwa tysiące. Nadawca –  jakieś salony kosmetyczne, sklepy ze zdrową żywnością.

Przez chwilę pomyślałam, że może Michał ma jakąś dodatkową robotę, ale dlaczego nic mi nie powiedział?

Poza tym, zaczął chować się po domu z telefonem. Gdy komórka zabrzęczała, podnosił telefon, uśmiechał się tajemniczo, zacierał dłonie i gnał gdzieś albo szybko wychodził z domu.

– Kochanie, mam pilną sprawę.

Kłamał?

Musiałam go śledzić

Nie było rady. Postanowiłam śledzić męża. Kiedy kolejny raz wybiegł z domu, spakowałam torebkę i wyjechałam za nim swoim wysłużonym fiatem odziedziczonym po tacie. Na moment straciłam go z zasięgu wzroku, ale po chwili go śledziłam. Przejechaliśmy centrum miasta i skręciliśmy w stronę Mokotowa. Michał postawił samochód na parkingu przed galerią handlową. Ledwo kojarzyłam te tereny, bo dawno nie byłam na zakupach, od kiedy moja firma przeszła w tryb hybrydowy.

Mąż ruchomymi schodami wjechał na piętro. Odczekałam chwilę, wjechałam za nim i zobaczyłam, jak wchodzi do kawiarni, gdzie przy stoliku czekała na niego jakaś blondyna, na oko z 35 lat. Beżowy kostium. Staranny makijaż. Kobieta z klasą. O nie, to dlatego tak dbał o siebie, ćwiczył, wcinał warzywa... –  myślałam. Ale bydlak!

Ludzie dziwnie mi się przyglądali

Zaczęłam zbiegać po ruchomych schodach. Ze zdenerwowania wbijałam paznokcie w koniuszki palców i wtedy poczułam, że ktoś po drugiej stronie, wjeżdżający schodami na górę przygląda mi się. Odwróciłam się, były to dwie młode dziewczyny, mówiły sobie coś na ucho i patrzyły w moja stronę. Jakby twój chłop poszedł w tango z inną babą też byście tak jedna z drugą wyglądały – pomyślałam i rzuciłam im wredne spojrzenie. 

Przypomniało mi się, że w ubiegłym tygodniu przyglądał mi się w podobny sposób jakiś facet. Patrzył na mnie spod i szukał czegoś w telefonie. Pomyślałam, że pewnie przypominam mu jakąś znajomą z Facebooka. O co chodzi tym wszystkim ludziom? Coś ze mną nie tak? Może to dlatego, że od pół roku chodzę na taniec brzucha? No, nabrałam, przyznam nieskromnie, bardziej zmysłowych ruchów i może to tak działa.

Albo popadam w psychozę i te wszystkie dziwne rzeczy tylko mi się wydają? Jezu. Tyle wrażeń jak na jedno przedpołudnie to było zbyt sporo, dlatego chciałam już być w domu. Z trudem powstrzymywałam łzy, aby ludzie jeszcze bardziej nie zaczęli mnie obserwować.

Myślałam, że to jego kochanka

Przy parkingu znowu natknęłam się na te dwie chichoczące dziewczyny. Śledziły mnie? Znowu oglądały coś w telefonie. Byłam tak zdenerwowana, że przechodząc zahaczyłam o ten ich telefon. Spadł na ziemię, chciałam go podnieść, podeszłam bliżej i...

Zrobiło mi się słabo. Nie, to nie mogła być prawda. Muszę mieć jakieś przewidzenia – pomyślałam. Przez chwilę stałam nieruchomo. A potem coś mnie tknęło, a może...

Zarzuciłam swoim karmelowym, eleganckim kardiganem i wróciłam na schody. Szybkim krokiem pomaszerowałam w kierunku tej kawiarni. Siedzieli tam jeszcze. Rozmawiali i pokazywali coś sobie w telefonach. Podbiegłam i krzyknęłam:

– O co chodzi, kto to jest!

– Monika, ja... – odpowiedział zaskoczony Michał.

Wyszłam na idiotkę

Równie zaskoczona była jego lafirynda:

– Pani Moniko, dzień dobry, coś się stało?

Skąd do cholery mnie znała?

– To ja się pytam, co się stało. I skąd pani mnie zna? – powiedziałam.

Blondyna popatrzyła na mojego męża nieufnie.

Pogadamy później – powiedziała, po czym zabrała swoją czerwoną, gustowną torebkę i skierowała się do wyjścia. – Do widzenia!

Nogi ugięły mi się w kolanach

– Możesz mi wyjaśnić, kto to jest? Mam dziwne przeczucia i to już od dłuższego czasu.

Mąż wyznał mi prawdę

Mąż pochylił głowę i podparł się dłońmi. Siedział tak jakiś czas.

–  No, czekam. Wyjaśnisz mi w końcu, co się wokół mnie dzieje? To ma jakiś związek z tobą i tą kobietą? A może z tym, co oglądaliście w telefonie?

– W pewnym sensie – odpowiedział.

– Możesz jaśniej? – Trzęsły mi się dłonie, w dodatku kolejna osoba zaczęła się przyglądać... tym razem nie tylko mnie, ale nam obojgu.  – Dlaczego ci ludzie się na nas patrzą? Obrabowałeś bank, a ja nic o tym nie wiem?

Zainstalowałem kamery – powiedział dziwnie niskim głosem.

– Kamery? Gdzie?

– W naszym domu – odparł powoli.

– Co?

Nie mogłam w to uwierzyć

Usiadłam z wrażenia.

– Wiedziałem, że nie zgodziłabyś się na to...

– Ale dlaczego? – zapytałam, oblizując suche wargi.

– Od pół roku prowadzę konto w social mediach. Chciałem rozwinąć markę osobistą, ale przeczytałem, że story z życia prywatnego mocno podkręcają zasięgi i...

– I co?

– I rzeczywiście, odkąd zacząłem wrzucać relacje, jak kładziemy się spać, czy inne bzdury, zasięgi zaczęły rosnąć. Ludzie chcieli tego coraz więcej. Szczególnie...

– No? – prychnęłam.

Ucichł.

– Gadaj! – krzyknęłam.

Szczególnie ty się dobrze klikałaś. To znaczy klikasz. – Rozejrzał się po sali. – Spodobałaś się i ludzie chcieli wiedzieć o tobie coraz więcej. Wtedy zainstalowałem więcej kamer, nawet w łazience, bo wiedziałem, że nie zgodziłabyś się na to, abym cię filmował telefonem. Potem to wszystko montowałem, ale nie, nie martw się, nie wrzucałem niczego intymnego, tylko te filmiki, na których wychodziłaś najpiękniej. Zresztą, nie wiedząc o niczym, wychodziłaś o wiele naturalniej ode mnie. Przy tobie wypadam blado, bo kamery mnie onieśmielają.

Byłam gwiazdą internetu

– To dlatego jakieś obce laski gapią się w swoich telefonach na mnie paradującą w szlafroku po kuchni...

– Przecież nie wyglądasz w nim źle.

– Ty durniu!

– To nie tak, Monia. Nie planowałem tego, ale kiedy stuknęło mi 10 tysięcy followersów, przyszła pierwsza oferta współpracy, a ta dzisiejsza babka zaproponowała...

– Rany, sprzedałeś nasze... moje życie w sieci? – powiedziałam cicho. Zbyt cicho.

Zdziwiłam się tym, co powiedział Michał, ale jeszcze bardziej zaskoczyła mnie moja reakcja. Jakby wyparowało ze mnie złe powietrze. Jak z balonika. Nie krzyczałam, nie wybiegłam, tylko gapiłam się na mojego męża. A więc... to nie kochanka, może to nawet lepiej – myślałam.

– Zaproponowała ile? – zapytałam.

– Trzy tysiące.

Nie odpowiedziałam.

– A konto stale rośnie...

Musiałam to przemyśleć

Zaczęłam liczyć w myślach... Kurczę, czytałam, ile zarabiają influencerki, takie pieniądze nieźle podreperowałyby nasz budżet. Co ja gadam, nawet mogłyby stać się jego głównym źródłem. Wycieczki, codzienne wypady do takich kawiarni...

Chodź do domu, pogadamy jeszcze – powiedziałam cicho.

– Nie jesteś zła?

– Jestem, ale... kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?

– Naprawdę zamierzałem. Niedługo.

– Dobra, chodź – szepnęłam.

Korzystam z popularności

To było miesiąc temu. Od tego czasu przybyło nam kolejne tysiąc followersów. W sumie nie mam się, do czego przyczepić. Czuję się jak gwiazda, kiedy ludzie uśmiechają się do mnie na ulicy, co jest wręcz uzależniające. Ostatnio pani w warzywniaku powiedziała:

– Pomidorki gratis, dla mojej ulubionej pani domu, Moniki.

– Yyy, dzięki – odpowiedziałam speszona.

Nie ja wybrałam sobie takie życie, ale zaczynam dostrzegać coraz więcej jego blasków. Na przykład ostatni tydzień spędziliśmy w wymarzonym Mediolanie i to na zakupach! Oczywiście wyłączyliśmy w domu kamery, to była już przesada, ale wieczorem i tak czuję na sobie wzrok tych wszystkich followersów, choć naciągam kołdrę pod samą brodę. No cóż, coś za coś.

Monika, 40 lat

Czytaj także: „Wstydzę się iść do łóżka z własnym mężem. A on mówi, że z taką cnotką to długo nie wytrzyma”
„Przywiozłam mężowi prezent z zagranicznej delegacji. Własnoręcznie odbierze go już za 9 miesięcy”
„Gdy mąż mnie dotyka, cała sztywnieję i mam ochotę uciec. Kocham go, ale wara od mojego ciała”

 

Redakcja poleca

REKLAMA