„Gdy mąż mnie dotyka, cała sztywnieję i mam ochotę uciec. Kocham go, ale wara od mojego ciała”

oburzona kobieta fot. Getty Images, Norbert Schaefer
„Czuję, jakby ktoś nieznajomy mnie obmacywał, a jego łapska na mojej skórze budzą wstręt. Nie mam pojęcia, skąd się to bierze. Wydaje mi się, że dopuszczam się czegoś wysoce niewłaściwego, jakbym uprawiała seks z własnym ojcem. Obrzydliwe!”.
/ 26.05.2024 20:00
oburzona kobieta fot. Getty Images, Norbert Schaefer

Jestem szaleńczo zakochana w swoim mężu, Arturze. Nasza miłość trwa już ćwierć wieku i liczyłam, że dane nam będzie spędzić wspólnie jeszcze przynajmniej tyle samo czasu. Niestety, zaczynam się obawiać, że nasz związek może się skończyć. Powodem jest mój brak ochoty na intymne zbliżenia. Kiedy ukochany próbuje zainicjować seks, najchętniej uciekłabym na koniec świata.

Kiedyś było inaczej

Kiedy nasze drogi się skrzyżowały, ciągle pragnęliśmy swojego towarzystwa. Korzystaliśmy z każdej nadarzającej się sposobności, żeby wylądować w łóżku.

Pewnego dnia wybraliśmy się na tygodniowy wypad do Sopotu. Lato było przepiękne, a słońce grzało niemiłosiernie. Gdy wróciliśmy, mama ze zdziwieniem stwierdziła, że mam strasznie bladą cerę. Wymamrotałam pod nosem jakieś wymówki o szkodliwym promieniowaniu UV i czerniaku…

Prawda była taka, że powód był całkiem inny. Nie złapałam opalenizny, ponieważ przez cały tydzień prawie nie opuszczaliśmy z Arturem naszego hotelowego apartamentu… Chyba nie muszę tłumaczyć, co się działo za zamkniętymi drzwiami.

Namiętność była ważna

W dniu naszego ślubu trzy lata później miałam wrażenie, że jestem najszczęśliwszą osobą na całym świecie. Czułam się tak fantastycznie, że bałam się to przyznać na głos, żeby nie zapeszyć. Wielokrotnie słyszałam od koleżanek, że wszystko ulega zmianie po ceremonii ślubnej i pojawieniu się na świecie dziecka. Z upływem czasu kończy się faza zauroczenia, a rozpoczyna zwyczajna codzienność. Bliskość osoby, z którą jesteśmy, przestaje być ekscytująca, miłość traci na sile, a współżycie nie daje już takiej przyjemności.

Na całe szczęście nas to omijało. Przez lata regularnie cieszyliśmy się fizyczną bliskością. Może nie aż tak często jak na starcie związku, ale nasza sypialnia nadal była pełna namiętności.

Jasne, zdarzało się, że któreś z nas padało ze zmęczenia i brakowało energii na amory, ale nie robiliśmy z tego tragedii. Byliśmy zdania, że to nic nadzwyczajnego i pożądanie znów się pojawi. I faktycznie się pojawiało. Ale jak się później okazało, jedynie tymczasowo.

Zaczęłam unikać zbliżeń

Sama nie wiem, od kiedy przestałam mieć chęć na zbliżenia. Wydaje mi się, że to nastąpiło wkrótce po tym, jak skończyłam 45 lat. Pewnego wieczoru, w odpowiedzi na czułości mojego partnera, przekręciłam się na drugi bok, okryłam się szczelnie kołdrą po samą szyję i pogrążyłam we śnie, zamiast oddać się przyjemności.

Chociaż w ogóle nie odczuwałam zmęczenia, miałam pewność, że to po prostu tymczasowy brak ochoty na figle, który już nieraz mi się przydarzał, dlatego nie przywiązywałam do tego większej wagi. Jednak gdy upłynął tydzień, a potem kolejny i jeszcze jeden, wciąż stroniłam od intymności.

Mąż mnie obrzydzał

Mąż starał się stopniowo do mnie zbliżać, tulił mnie, ale we mnie nie wywoływało to żadnej reakcji. Byłam jak sopel lodu. Zauważyłam nawet, że czułości Artura nie tylko nie dają mi radości, ale wręcz wprawiają mnie w zły nastrój.

Czuję, jakby ktoś nieznajomy mnie obmacywał, a jego łapska na mojej skórze budzą falę obrzydzenia. Nie mam pojęcia, skąd się to bierze. Wydaje mi się, że dopuszczam się czegoś wysoce niewłaściwego, jakbym uprawiała seks z własnym ojcem. Obrzydliwe!

Oboje tego nie rozumieliśmy

Regularnie wymyślałam różne wymówki, takie jak złe samopoczucie, albo nagle wstawałam z łóżka pod byle pretekstem. Wracałam dopiero, kiedy miałam pewność, że mój mężulek już smacznie chrapie.

Na początku podchodził do tego ze stoickim spokojem i dużą dozą cierpliwości. Jednak z czasem dostrzegłam, że coraz częściej chodzi przygnębiony, a czasami wręcz można wyczuć w jego zachowaniu irytację.

Czepiał się o jakieś pierdoły i robił sceny. Nie rozumiał, co się ze mną dzieje i czemu się od niego odsuwam. Nawet nie próbowałam mu tego wyjaśniać, bo tak naprawdę to sama nie wiedziałam, o co chodzi.

Ciągle go kocham

W dalszym ciągu go uwielbiałam i cieszyłam się momentami spędzonymi razem. Uwielbiałam przygotowywać dla niego posiłki i snuć wspólne plany na przyszłość. Nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez niego. Jednak seks stał się dla mnie całkowicie niepotrzebny. Gdy przychodził wieczór i szliśmy do łóżka, jedyne, o czym marzyłam to wtulić się w jego objęcia i pogrążyć w śnie.

Przyznaję, że nie czułam się z tym komfortowo. Daję słowo. Miałam poczucie, że ranię swojego małżonka i jego męską dumę. Pomimo pięćdziesiątki na karku, to nadal mężczyzna pełną gębą, który ma swoje potrzeby.

Zdecydowałam się zatem przezwyciężyć opory. Doszłam do wniosku, że jeśli przestanę odwracać się plecami i zmuszę się do intymności, to coś zaskoczy mi w głowie i sytuacja wróci do normy. Nie był to najlepszy plan.

Nic na mnie nie działało

Artur dawał z siebie wszystko, ale na nic się to zdało. Choć maksymalnie się starał, był czuły i powoli budował nastrój, to ja kompletnie nic nie odczuwałam. Leżałam nieruchomo jak kłoda. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, a co gorsza, on chyba też, bo zawsze kiepsko mi szło udawanie. Kiedy już było po wszystkim, zerwał się na równe nogi i wypadł z sypialni, jakby go coś sparzyło. Resztę nocy spędził na kanapie w salonie.

Najprawdopodobniej pluł sobie w brodę, że w ogóle próbował coś ze mnie wykrzesać. Później jeszcze usiłował ratować sytuację i zabrał mnie do Sopotu. Zatrzymaliśmy się w tym samym budynku, gdzie kiedyś przeżyliśmy cudowne chwile. Cała w skowronkach czekałam na tę podróż. Liczyłam, że wspomnienia obudzą we mnie płomień namiętności. Gdzie tam... To była kompletna porażka. Przyjechałam stamtąd załamana, a Artur wkurzony.

Mąż trzyma mnie na dystans

Od tamtego czasu Artur trzyma mnie na dystans. Kiedy przychodzi pora snu, mój mąż wchodzi pod kołdrę, cmoka mnie lekko w policzek na dobranoc, obraca się plecami i zasypia. Wiem, że powinnam się cieszyć, bo przecież o to mi chodziło, ale jakoś nie potrafię.

Mam coraz większe obawy i zmartwienia. Nie jestem taka głupia, żeby nie rozumieć, co się dzieje. Zdaję sobie sprawę, że jego postawa wcale nie świadczy o tym, że zaakceptował mój brak ochoty na seks. Obawiam się, że to może być początek naszego rozstania. Kiedy tylko o tym pomyślę, od razu zbiera mi się na płacz i czuję, jak łzy cisną mi się do oczu.

Czuję, że ma kochankę

Pozornie nic się nie zmieniło. Wciąż gawędzimy przy posiłkach, snujemy plany o wyprawie w Tatry, utyskujemy na galopującą inflację i coraz wyższe opłaty. Jednak czuję, że Artur stopniowo się oddala. Zaczyna wracać do domu o późniejszych godzinach niż zwykle, a kiedy dopytuję go o powód, unika kontaktu wzrokowego i pod nosem wspomina coś o przedłużających się godzinach pracy albo istotnym zebraniu. Od razu widać, że mija się z prawdą. Mogę się założyć, że ma romans.

Wciąż przyciąga wzrok i budzi zainteresowanie u płci przeciwnej. Pewnie dlatego znalazł jakąś pannę, która daje mu to, czego potrzebuje i zaspokaja jego męskie pragnienia.

Szaleję z zazdrości, najchętniej urządziłabym mu dziką awanturę, ale trzymam nerwy na wodzy. Obawiam się, że wtedy wykrzyczy mi prosto w oczy, że to wszystko przeze mnie, bo ma dość ciągłego „NIE” z mojej strony. Boję się, że potem po prostu się spakuje i odejdzie do tej drugiej, zupełnie ignorując moje cierpienie i płacz.

Kompletnie nie mam pojęcia, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Zależy mi, żeby za wszelką cenę ocalić nasz związek małżeński, ale kompletnie nie wiem, od czego zacząć. 

Beata, 50 lat

Czytaj także: „Mąż poszedł w ślady ojca i traktuje mnie jak służącą. Zdziwi się, gdy zamiast obiadu dostanie papiery rozwodowe” „Odkryłem, że żona ma kochanka. Czekam, aż się wyszaleje i wróci na kolanach, bo przecież tylko mnie kocha”
„Siostra wpadła w szał, bo ojciec przepisał mi mieszkanie. Całe życie miała go gdzieś, a teraz paniusia ma pretensje”

Redakcja poleca

REKLAMA