„Mąż wysłał mnie na kurs wspinaczki, a sam leżał przed telewizorem. Wróciłam z nowymi umiejętnościami i kochankiem”

wspinaczka górska fot. Getty Images, Cavan Images
„Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przez cały czas myślałam o Wiktorze. Wciąż czułam na skórze jego dotyk. Z zamyślenia wyrwało mnie stukanie do drzwi. Założyłam szlafrok i otworzyłam. W progu stał mój instruktor”.
/ 25.06.2024 17:30
wspinaczka górska fot. Getty Images, Cavan Images

Zawsze chciałam spróbować wspinaczki skałkowej, ale nigdy nie mogłam namówić Krzyśka na wspólny kurs. Mój mąż preferuje bierny wypoczynek. Najlepiej czuje się na kanapie, z pilotem w ręku. Kobieta jest jednak upartą istotą, więc regularnie naciskałam na niego z nadzieją, że w końcu ulegnie. Dla świętego spokoju, wykupił mi sześciodniowy kurs i życzył dobrej zabawy. Chyba nie spodziewał się, że potraktuję to bardzo dosłownie.

Krzysiek był nieugięty

– Krzysiek, wyjdźmy w końcu z tego mieszkania! Przecież niedługo zaczyna się lato, a my każdy weekend spędzamy przed telewizorem – żaliłam się.

– A co w tym złego? – zapytał zdziwionym głosem.

– Jeszcze pytasz? Przecież na zewnątrz jest piękna pogoda, a ty oferujesz mi jakiś badziewny film. Wyjdźmy gdzieś i zacznijmy się ruszać.

– Przecież trzy dni temu byliśmy na spacerze w parku.

– Wielkie mi coś. Spacerowaliśmy przez pół godziny, po czym oświadczyłeś, że jesteś zmęczony i chcesz już wracać.

– Przecież jeżeli nie masz ochoty na seans, możesz iść sama.

– A co to za przyjemność? Przecież lepiej robić coś we dwoje.

– W porządku. Chodźmy na jakąś pizzę.

– Nie o pizzę mi chodziło. Ja chcę spędzać czas aktywnie, zamiast siedzieć i opychać się pizzą. Ty też powinieneś. Wyszłoby ci to na dobre.

– Więc co chcesz zrobić?

– Mam pomysł. Dziś pójdziemy na spacer, ale za tydzień oboje weźmiemy urlop i pojedziemy na kurs wspinaczki skałkowej.

– A ty znowu o tym?

– Przecież obiecałeś mi. A póki co tylko mnie zwodzisz tym swoim „później” i „kiedy indziej”. Jest mi przykro, gdy nie chcesz spędzać ze mną czasu, wiesz?

– Daj spokój, Monika. Na to jeszcze nie jestem gotowy.

Tak kończyła się każda nasza rozmowa na ten temat. Myślałam, że uda mi się wywołać w nim poczucie winy, ale on był niewzruszony. A ja naprawdę chciałam odbyć ten kurs. W Polsce mamy przecież tyle pięknych terenów wspinaczkowych. Przydałoby nam się hobby, które wyrwałoby go sprzed ekranu telewizora.

Nie ucieszyłam się z tej niespodzianki

Postanowiłam się nie poddawać. Codziennie nalegałam na kurs w nadziei, że w końcu się ugnie. Wiedziałam, że potrafi to zrobić. Przecież jeszcze dziesięć lat temu był aktywnym, wysportowanym facetem, który nie wyobrażał sobie dnia bez solidnej porcji ruchu. Niestety, moje starania nie przynosiły rezultatu. Miałam się poddać, gdy pewnego dnia mąż mnie zaskoczył.

– Mam dla ciebie niespodziankę – powiedział dumnym głosem, gdy wrócił z pracy.

– Jeżeli chodzi o kupony zniżkowe do pizzerii albo o abonament do serwisu z filmami i serialami, to nie udało ci się mnie zaskoczyć – warknęłam, bo wciąż byłam na niego zła.

– I po co ta złośliwość? To coś, z czego na pewno się ucieszysz – powiedział i wyjął z teczki broszurę kursu wspinaczkowego, a mnie zamurowało.

– Naprawdę? Wykupiłeś kurs – nie dowierzałam.

– A jak!

– No to muszę powiedzieć, że niespodzianka udała ci się koncertowo – pochwaliłam go i objęłam. – Tak długo nie mogłam cię namówić, a tu proszę. To kiedy jedziemy?

– Nie my, tylko ty. Masz wyjazd za dwa tygodnie, więc jutro zaklep sobie urlop.

– Zaraz, zaraz... Jak to „ja jadę”? A co z tobą?

– Tłumaczyłem ci wiele razy, że nie mam na to ochoty. Zdania nie zmienię, a skoro nie mogłaś się zdecydować na wyjazd beze mnie, pomyślałem, że postawię cię przed faktem dokonanym.

Wielka mi niespodzianka. Gdybym chciała jechać sama, już dawno zarezerwowałabym sobie miejsce. Całe życie robimy to, co on chce, a gdy ja proszę o jeden krótki kurs, on wysyła mnie samą. A co będzie, gdy złapię bakcyla? Na skałki też będę jeździć sama?

Postanowiłam pojechać bez niego

– Krzysiek, dlaczego nie możemy jechać razem?

– Przecież setki razy ci to tłumaczyłem. Jak nie chcesz, to odwołam rezerwację. Jeszcze nie jest za późno.

– Nie – powiedziałam po krótkim zastanowieniu. – Pojadę.

– Świetnie. Kurs rozpoczyna się w sobotę. Akurat wtedy ma być w telewizji maraton filmów gangsterskich. I widzisz? Jak się chce, to można zrobić tak, żeby wilk się nasycił, a owca nie ucierpiała.

Szkolenie odbywało się w najbardziej malowniczym zakątku Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Pierwszego dnia odbył się wykład teoretyczny. Kolejne pięć dni mieliśmy poznawać tajniki wspinaczki skałkowej w praktyce.
Grupa składała się z dwunastu osób. Na każdego instruktora przypadało czterech kursantów, jednak już drugiego dnia nasze grono nieco się skurczyło. Trzy osoby zrezygnowały. W rezultacie zostałam sama z instruktorem. Pomyślałam: „Wspaniale. Przynajmniej będę miała jego niepodzielną uwagę”.

Deszcz zapędził nas do jaskini

Przydzielono mnie do Wiktora – 30-latka z ciałem tak idealnym, jakby wyrzeźbił je sam Michał Anioł. Gość znał się na swoim fachu. Bezlitośnie punktował wszystkie moje błędy i mówił co robić, żeby ich nie powtarzać. W jego głosie czułam autentyczną pasję. Nie miałam wątpliwości, że wspinaczka jest jego życiem.

Czwartego dnia pogoda nieoczekiwanie zmieniła się. Deszcz lał jak z cebra, więc instruktorzy zarządzili wejście do groty. Ja i mój instruktor dotarliśmy tam jako ostatni.

– Wiktor, jest nas za dużo – poinformowała Sandra, jedna z instruktorek. – Idźcie do następnej jaskini.

– To daleko? – zapytałam swojego instruktora.

– Na szczęście nie. Musimy przebiec jakieś dwieście metrów.

Gdy dotarliśmy do schronienia, oboje byliśmy całkowicie przemoczeni. Było mi zimno i trzęsłam się jak osika.

– Możemy rozpalić ogień? – zapytałam Wiktora.

– Niestety, na tym terenie to niedozwolone. Rany, cała się trzęsiesz – zauważył.

– Niezbyt dobrze znoszę gwałtowne spadki temperatury.
Usiedliśmy na skalnej półce, a on przysunął mnie do siebie i mocno objął.

– Musisz się rozgrzać – powiedział i zaczął pocierać moje ramię swoją dłonią.

Gdy mnie tulił, poczułam coś, czego dawno nie czułam. Tym czymś była ekscytacja. Cała się trzęsłam, ale już nie z zimna. Ten facet działał na mnie jak miód na misia. W duchu modliłam się, żeby deszcz nie przestawał padać.
Nie robiliśmy niczego nieprzyzwoitego. Rozmawialiśmy tylko, ale i tak czułam się, jakbym była na gorącej randce. Nagle odezwało się jego radio. To była Sandra.

– Wiktor, zgłoś się.

– Zgłaszam.

– Prognozy podają, że przez dwie godziny nie ma szans na poprawę pogody. Wyłóż swojej kursantce teoretyczne podstawy zjazdu. Będziemy ćwiczyć to jutro.

– Zrozumiałem – potwierdził i odłożył krótkofalówkę.

– A było tak miło – powiedziałam rozżalonym głosem.

Polubiłam wspinaczkę z Wiktorem

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przez cały czas myślałam o Wiktorze. Wciąż czułam na skórze jego dotyk. Z zamyślenia wyrwało mnie stukanie do drzwi. Założyłam szlafrok i otworzyłam. W progu stał mój instruktor. W ręce trzymał butelkę wina i dwa kieliszki.

– Pomyślałem, że moglibyśmy dokończyć rozmowę – powiedział zadziornym głosem.

– Zabawne. Pomyślałam o tym samym, gdy cię zobaczyłam.

Nie mieliśmy czasu rozmawiać, bo od razu rzuciliśmy się na siebie. W życiu nie przeżyłam tak gorącej i namiętnej nocy. Wiktor był tak samo dobry w łóżku, jak na skałkach.

– I jak było? – zapytał Krzysiek, gdy wróciłam do domu.

– Och, niesamowicie!

– Cieszę się, że jesteś zadowolona. Może w końcu przemogę się i też zrobię taki kurs.

– To chyba jednak nie dla ciebie. Sama ledwo dałam radę.

– Czy to znaczy, że masz już dość skałek?

– Przeciwnie. Spodobało mi się i zamierzam się wspinać tak często, jak będę mogła.

I tak właśnie robię. W każdy weekend staram się jeździć na skałki. Oczywiście w towarzystwie Wiktora. Zawsze rezerwujemy jeden pokój w hotelu, obowiązkowo z jednym łóżkiem.

Monika, 39 lat

Czytaj także:
„Kilka razy dziennie dzwoni do mnie żona mojego kochanka. Nie odbieram, ale i tak robi z mojego życia koszmar”
„Jestem singielką, mam kupę forsy i bogate życie towarzyskie. Sąsiedzi myślą, że moje mieszkanie to komnata rozpusty”
„Mąż twierdził, że moja praca urąga ludzkiej godności. Teraz patrzę na swój portfel i śmieję mu się prosto w twarz”

Redakcja poleca

REKLAMA