Nie kryłam radości, kiedy mąż w końcu postanowił zmienić pracę i wrócić do swojego wyuczonego zawodu, który był jego wielką pasją. Z uwagi na to, że zdążył wypaść z obiegu, znalezienie warsztatu samochodowego, który zechce go zatrudnić, zajęło trochę czasu. Szansę dał mu kolega z technikum, który też prowadził świetnie prosperujący biznes.
Mąż nagle stracił pracę
Restrukturyzacja firmy, w której Jarek pracował 5 lat, zaowocowała redukcją etatów. Niestety, na liście osób do zwolnienia znalazł się również mój mąż. Oboje byliśmy załamani, ponieważ w związku z takimi okolicznościami przyszłość nie jawiła się w zbyt różowych barwach.
Nie było opcji, abyśmy przez dłuższy czas utrzymywali rodzinę tylko z mojej pensji – do tego dochodziła spłata kredytu hipotecznego i paru drobniejszych zobowiązań.
Miałam nadzieję, że Jarek szybko znajdzie coś nowego, ale jak na złość wszystko się sprzysięgło przeciwko niemu. Po niespełna dwóch miesiącach poszukiwania posady był w punkcie wyjścia, a nasze oszczędności topniały w zastraszająco szybkim tempie. Tego nie można było powiedzieć o wydatkach – ich stale przybywało.
– Wiem, co zrobię – oznajmił mąż któregoś wieczoru, gdy skończyliśmy jeść kolację.
– Oby nic głupiego – rzuciłam niby od niechcenia, ale w głębi duszy pojawia się obawa o to, że wpadł na jakiś idiotyczny pomysł, który tylko przysporzy nam dodatkowych kłopotów.
– No co ty – obruszył się Jarek. – Postanowiłem, że spróbuję wrócić do naprawiania aut, to zawsze wychodziło mi najlepiej.
Nie mogłam się z tym nie zgodzić. Praca w zawodzie zawsze go pasjonowała, kochał motoryzację. Poza tym mechanik samochodowy to w dzisiejszych czasach świetna fucha. Już zacierałam ręce na myśl o kwotach, jakie zasilą nasze konto.
Zderzenie okazało się bolesne
Oboje przypuszczaliśmy, że ze znalezieniem pracy w jakimś dobrym warsztacie samochodowym Jarek nie będzie miał najmniejszego problemu. Okazało się jednak, że paroletnia przerwa zrobiła swoje. Żaden pracodawca nie miał na tyle zaufania, aby go zatrudnić – aż wreszcie przypomniał sobie o znajomym z czasów technikum samochodowego.
– Że też na to wcześniej nie wpadłem! – mąż sprawiał wrażenie kogoś, kto właśnie doznał olśnienia. – Przecież Michał ma swój warsztat i doskonale mu się wiedzie.
– To na co czekasz? Pisz do niego.
Nawiązali kontakt i kolega zaprosiła Jarka na rozmowę. Znalazła finał w knajpie przy piwie, ale przymknęłam na to oko. Byłam już w łóżku, kiedy mój mąż raczył wrócić do domu. Wybełkotał tylko, że dostał robotę i od razu poszedł spać. Miał szczęście, że na drugi dzień była niedziela, bo męczył go kac. Niemniej opowiedział o przebiegu spotkania.
Tak się złożyło, że Michał szukał akurat solidnego mechanika, a że znał Jarka, nie miał wątpliwości co do jego umiejętności. Nawet ta pauza w wykonywaniu wyuczonej profesji niespecjalnie mu przeszkadzała.
Jarek zaczął od poniedziałku. Pierwsze tygodnie były dla niego wyjątkowo trudne, bo musiał się w to wszystko wdrożyć. Pracy miał dużo, do domu przychodził kompletnie wyczerpany i na nic nie miał siły.
– Jezu, chyba już całkowicie zardzewiałem – jęczał.
– Nie marudź, na pewno dasz radę – pocieszałam go, jak umiałam.
Stan naszych finansów bardzo szybko się poprawił. Nie kryłam z tego tytułu zadowolenia. Czas mijał i było coraz lepiej. Tylu pieniędzy nie mieliśmy jeszcze nigdy, a byliśmy małżeństwem od 12 lat. Mogliśmy pozwolić sobie na zakup wielu rzeczy, które do tej pory pozostawały poza zasięgiem. Nadpłaciliśmy kredyt i pozbyli się mniejszych długów. Byłam szczęśliwa – zwłaszcza że między nami układało się wspaniale, a w sypialni zrobiło się naprawdę gorąco.
Nie ukrywam, że jak Jarek siedział w domu bezrobotny, to nasza relacja mocno na tym ucierpiała. Był strasznie drażliwy i prawie wszystko go irytowało, a ja i dzieci chodziliśmy wokół niego na paluszkach. Byłam święcie przekonana, że ten cały Michał to porządny gość sowicie wynagradzający swoich pracowników. Nie pomyliłam się, ale tylko częściowo. Nastał dzień, w którym bańka prysła.
Bałam się
Jarek przynosił do domu sporo pieniędzy – chyba ze świecą trzeba szukać żony, która nie byłaby zadowolona z takiego obrotu spraw. Ja także byłam, ale do czasu. Pewnego dnia postanowiłam wziąć się za uporządkowanie zawartości szafy w sypialni. Miałam to uczynić dawno temu, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie albo po prostu mi się nie chciało.
Na półce, na której były poukładane koszulki i bluzy Jarka, znalazłam niewielkie metalowe pudełko. Właściwie to samo spadło na podłogę podczas wyjmowania ciuchów. W środku znajdowały się małe woreczki strunowe wypchane białym proszkiem. Nie miałam bladego pojęcia, co to może być, ale pierwsza myśl, jaka natychmiast pojawiła się w mojej głowie, podpowiadała, że to jakieś używki.
Dużo wysiłku psychicznego kosztowało mnie dotrwanie do wieczora – zależało mi na tym, żeby dzieci poszły spać, abym mogła spokojnie porozmawiać z mężem na temat niepokojącego znaleziska.
– Co to jest? – zapytałam Jarka, pokazując mu pudełko.
Momentalnie zbladł. Raczej się nie spodziewał, że to trafi w moje ręce.
– Skąd to masz? – zapytał przerażony.
– Jak to skąd? Było w szafie.
– Grzebałaś w moich rzeczach?
– Nie, robiłam porządki. Przecież wiesz, że się nich przymierzałam.
– No tak – podrapał się z zakłopotaniem po policzku.
– Więc ponawiam pytanie: co to jest?
– A jak ci się wydaje? – popatrzył na mnie z wyrzutem.
– Jarek, jeśli ty się w coś grubego wpakowałeś, to natychmiast mi o tym powiedz – mój głos drżał, bo nie byłam w stanie ukryć zdenerwowania.
Mąż wziął głęboki oddech. Nie był zły, raczej podłamany.
– Michał od czasu do czasu prosi, żebym mu to przechował.
– Jezu Chryste, przecież to są… – ściszyłam głos, żeby dzieci przypadkiem nie usłyszały, chociaż w rzeczywistości miałam dziką chęć wydrzeć się na męża. – Czy ty oszalałeś?
– Nie, przysięgam – popatrzył mi prosto w oczy. – Ja to tylko przechowuję.
– Masz z tym natychmiast skończyć – oznajmiłam stanowczo, ledwo nad sobą panowałam.
– Przynajmniej jest z tego kasa… – rzucił nieśmiało.
– Mam gdzieś takie pieniądze. Nie chcę tego w moim domu. To ma się skończyć, rozumiesz?
– Rozumiem – przytaknął. – Wierz mi, chciałem dla nas jak najlepiej.
Nie wiem, co będzie dalej
Jarek dotrzymał słowa i pozbył się pudełka z domu. Co więcej, zwolnił się z pracy. Wyjaśnił Michałowi, że nie może dłużej u niego pracować, bo to się źle skończy. Kolega nie był podobno zachwycony, ale uszanował jego decyzję. Tym razem ze znalezieniem pracy mąż nie miał trudności. Zaczął też przebąkiwać o własnym warsztacie, co wydawało się całkiem rozsądnym rozwiązaniem.
Ja tymczasem żyłam w strachu. Bałam się, że Michał lub jego ludzie będą Jarka nachodzić albo policja niespodziewanie zapuka do naszych drzwi. Ciężko było mi sobie z tym poradzić, a przecież z nikim nie mogłam o tym porozmawiać.
Czułam, że moim obywatelskim obowiązkiem było zgłoszenie sprawy policjantom, ale w ten sposób wykopałabym dołek pod własnym małżonkiem. W każdym razie moje zaufanie do Jarka poleciało na łeb i na szyję, chociaż mocno się starał, abym o tym zapomniała.
– Nie wiem, czy dam radę być dalej twoją żoną – wreszcie wydusiłam to z sobie.
Patrzył na mnie z niedowierzaniem, w jego oczach pojawiły się łzy.
– Marysiu, kocham cię nad życie. Wiem, że popełniłem straszny błąd, ale to się już nie powtórzy.
– Źle mi z tym wszystkim – odparłam zgodnie z prawdą.
– Proszę, nie skreślaj mnie, nie skreślaj nas.
Postanowiłam mu zaufać, lecz na ten moment nie jestem w stanie przewidzieć, jak to się potoczy i co los przyniesie.
Maria, 38 lat
Czytaj także:
„Mój mąż był biednym mięczakiem, więc odeszłam do bogatego kochanka. Przejechałam się na swojej chciwości”
„Znalazłam na przystanku laptopa i biłam się z myślami. Boleśnie przekonałam się, że w Polsce uczciwość nie popłaca”
„Moje życie było nudne jak smalec, więc podkręciłem temperaturę. Prawie ugotowałem się we własnym sosie”