„Mąż traktuje moją pasierbicę jak pępek świata. Kupi jej to, kupi jej tamto, a mnie skąpi pieniędzy na lekarza”

zasmucona kobieta fot. Getty Images, Portra
„– Sebastian, wydajemy masę pieniędzy na gadżety, które nie są jej potrzebne. A ja wciąż chodzę z potłuczonym telefonem i jeszcze kilka tygodni będę czekała na wizytę u dentysty. A teraz, w dniu naszej pierwszej rocznicy, nie kupiłeś mi nawet zakichanego bukietu. Nie uważasz, że coś tu nie gra?”.
/ 22.06.2024 13:15
zasmucona kobieta fot. Getty Images, Portra

Byłam świadoma, że związek z mężczyzną z przeszłością nie będzie łatwy. Sebastian jest ojcem dwunastoletniej Oliwii, więc nie jestem jedyną kobietą w jego życiu. To prawda, że gdy się z nim wiązałam, niejako zgodziłam się na rolę „numeru dwa”. Nie przypuszczałam jednak, że mąż będzie całkowicie ignorował moje potrzeby, spełniając przy tym każdy kaprys swojej kochanej córeczki. Nie tak powinno wyglądać małżeństwo.

Od początku był ze mną szczery

Sebastian nigdy niczego przede mną nie ukrywał. Już na trzecim spotkaniu wyznał mi, że ma córkę.

– Jest coś, czego o mnie nie wiesz, a co powinnaś wiedzieć.

– Domyślałam się tego i zastanawiałam się, kiedy wreszcie przejdzie ci to przez gardło.

– Naprawdę? Po czym poznałaś?

– Przez cały czas pocierasz serdeczny palec prawej dłoni, jakbyś odruchowo szukał na nim obrączki. To jasne, że masz żonę. Jeżeli myślisz, że będę twoją panienką na boku, to...

– Nie, nie – zaprotestował. – To nie tak. Rzeczywiście, miałem żonę, ale rozwiodłem się dwa lata temu. To z palcem to zwykły odruch, którego nie potrafię się pozbyć. Nie o tym chciałem ci powiedzieć. To znaczy... o tym też, ale przede wszystkim chodziło mi o to, że mam córkę. Ma na imię Oliwia. Ma osiem lat i jest całym moim życiem.

– I co? To już? – zdziwiłam się.

– Wolałem powiedzieć ci już teraz, na wypadek, gdyby byłby to dla ciebie problem.

– Sebastian, nie musisz się obawiać. Nie mam żadnego problemu z dziećmi. Poza tym lubię cię, nawet bardzo i nic nie jest w stanie tego zmienić.

– Ulżyło mi, bo ja też bardzo cię lubię.

– Gdy będziesz gotowy przedstawić mnie małej, powiedz tylko słowo.

Przyjaciółka odradzała mi ten związek

Opowiedział mi swoją smutną historię. Ada, jego żona, zbyt często zaglądała do kieliszka, by mogła uniknąć problemów. Uzależniła się, a rodzina przestała się dla niej liczyć. Niejednokrotnie zdarzało się, że opiekowała się małą w stanie po spożyciu. Raz nawet doprowadziła do niebezpiecznej sytuacji – zasnęła, gdy na kuchence gotowało się mleko.

Sebastian próbował jej pomóc, ale ona nie chciała żadnych zmian. Nie miał innego wyjścia, jak tylko rozwieść się i pozbawić ją praw rodzicielskich. Od tego czasu sam wychowuje małą Oliwkę. Spotykałam się z nim przez jakiś czas i wszystkie znaki wskazywały, że to coś poważnego. Powiedziałam o tym Natalii, mojej przyjaciółce. Jej reakcja była dla mnie niemałym zaskoczeniem.

– Wiesz, chyba zakochałam się w Sebastianie – wyznałam, a ona prawie zakrztusiła się kawą.

– Nie możesz! – zaprotestowała stanowczo. – To jeden z ostatnich facetów, w których powinnaś się zadurzyć.

– Co ty opowiadasz? Przecież to fantastyczny gość. Jest przystojny, ustabilizowany życiowo i... on chyba też mnie kocha. Jeszcze nie wyznaliśmy sobie miłości, ale czuję to.

– Ustabilizowany życiowo? Judyta, przecież on ma córkę!

– Nie rozumiem, co to niby ma do rzeczy.

– Pomyśl trochę. On nie szuka partnerki, tylko matki dla swojego dziecka.

– Sebastian? Chyba żartujesz – parsknęłam śmiechem. – Świetnie sobie radzi z małą i nie potrzebuje kobiety do pomocy.

– Nawet jeżeli to prawda, to nigdy nie będziesz dla niego najważniejsza. Pomyślałaś o tym? W jego życiu zawsze będziesz na drugim miejscu.

– Tak, biorę to pod uwagę. Ale spójrz na to z tej strony. Kiedy doczekamy się swoich dzieci, o ile się doczekamy, i tak zostałabym zdegradowana do roli drugoplanowej postaci. Zresztą, tak samo jak on. To naturalna kolej rzecz, tyle tylko, że u nas pojawiło się to już na starcie – wzruszyłam ramionami.

– To twoje życie i nie zamierzam się wtrącać. Tylko później nie mów, że cię nie ostrzegałam.

Moje potrzeby przestały się liczyć

Nie posłuchałam rady Natalii i trwałam przy Sebastianie. Byłam z nim szczęśliwa, a on był szczęśliwy ze mną. Mała Oliwia była fantastycznym dzieckiem, grzecznym i kochanym, i uwielbiałam spędzać z nią czas. Między nami układało się na tyle dobrze, że po trzech latach wspólnego życia poprosił mnie o rękę, a ja przyjęłam oświadczyny.

Po ślubie Sebastian zapytał mnie, czy chciałabym przysposobić Oliwkę. Nie wahałam się ani chwili. W końcu jak mieliśmy być rodziną, to na sto procent. Sprawa była o tyle uproszczona, że jej biologiczna matka nie ma władzy rodzicielskiej. Proces przysposobienia mógł więc odbyć się bez jej zgody.

Początkowo wszystko układało się jak należy. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. Po pewnym czasie zaczęłam się czuć wykluczona. Sebastian wszystko podporządkowywał Oliwii. Grafik każdego dnia był sporządzany z myślą o małej. Nie mieliśmy nawet chwili dla siebie, a przecież jest czymś całkowicie normalnym, że młoda żona od czasu do czasu chce pobyć sam na sam z mężem.

Jednak gdy proponowałam, by Oliwkę przez kilka godzin proponowali dziadkowie, nigdy nie chciał się na to zgodzić, mimo że jego rodzice mają świetny kontakt z małą. Wcześniej, gdy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, nie miał z tym najmniejszego problemu, a po ślubie zaczął zachowywać się, jakbym oczekiwała od niego porzucenia dziecka.

Jakby tego było mało, nie tylko rozkład dnia, ale także domowy budżet był całkowicie podporządkowany małej i jej kaprysom. „Pojedźmy do elektromarketu – zaproponował pewnego dnia mój mąż. – Oliwka narzeka, że jej stary tablet nie działa już, jak należy”. Ten wypad był mi na rękę, bo sama potrzebowałam nowego telefonu. W starym pękła mi szybka, a wymiana nie była opłacalna. Na miejscu dowiedziałam się jednak, że nie możemy pozwolić sobie na taki wydatek.

Wszystko dla Oliwki

– A może ten? – zaproponowałam, wskazując tablet odpowiedni dla dziecka w jej wieku.

– Ten chyba będzie dobry – zgodził się Sebastian.

Nasz wybór nie spotkał się jednak z aprobatą Oliwii.

– Nie chcę takiego taniego szmelcu! – oburzyła się.

– Skarbie, to dobry sprzęt, nie żaden szmelc – próbowałam jej przemówić do rozsądku. – Ma dobry, duży ekran i...

– Nie! Wszyscy w szkole mnie wyśmieją! Chcę ten – powiedziała i wskazała na najdroższy model, kosztujący ponad pięć tysięcy złotych.

– Ten jest za drogi – nie zgodziłam się.

– Daj spokój – powiedział Sebastian. – Dzieci potrzebują porządnych gadżetów – stwierdził i bez mrugnięcia okiem wrzucił do koszyka pudełko z wybranym przez Oliwię sprzętem.

Nie chciałam robić afery w sklepie, więc machnęłam na to ręką. Gdy zaczęli kierować się do kasy, upomniałam ich, że musimy jeszcze wybrać telefon dla mnie.

– Przykro mi, kochanie, ale musimy odłożyć ten zakup – powiedział mój mąż.

– Otóż, nie. Nie musimy, a nawet nie możemy. Z mojego telefonu prawie nie da się już korzystać.

– Ale tablet dla Oliwki kosztował więcej, niż zakładaliśmy, więc na razie musimy odłożyć inne większe wydatki.

– Więc zróbmy, tak jak mówiłam. Kupmy jej tańszy model. Przecież i tak nie wykorzysta możliwości profesjonalnego sprzętu.

– Chcesz zrobić jej taką przykrość? – zapytał szeptem i pokręcił głową karcąco.

Kolejny raz nagiął domowy budżet, gdy Oliwka zażyczyła sobie bezprzewodowych słuchawek. Wydał ponad dwa tysiące na gadżet, który mała zgubi najdalej za kilka miesięcy! Na nic się zdały moje protesty i tłumaczenia, że czeka mnie kosztowna wizyta u dentysty. „Przecież możesz umówić wizytę na NFZ” – wzruszył ramionami.

Zrobił mi wielką przykrość

To jednak jeszcze nic. Najgorzej poczułam się w naszą pierwszą rocznicę ślubu. Dla mnie takie okazje mają wyjątkowy wymiar. Kupiłam mu piękne spinki do mankietów. Nie oczekiwałam nie wiadomo czego, ale spodziewałam się choćby drobnego upominku.

– Są piękne! – ucieszył się Sebastian, gdy wręczyłam mu spinki. – To srebro?

– Najszczersze – odpowiedziałam zadowolona, że dokonałam trafnego wyboru.

Czekałam na prezent od niego, ale się nie doczekałam. Odezwał się, dopiero gdy zobaczył moją rozczarowaną minę.

– Przepraszam, kochanie, ale nic ci nie kupiłem. Wydałem sporo pieniędzy na skrzypce dla Oliwki.

– Skrzypce? – zdziwiłam się? – Kiedy kupiłeś jej skrzypce?

– Kilka tygodni temu – wzruszył ramionami.

– Zabawne. Nie słyszałam, jak gra.

– Miałem zapisać ją na lekcje, ale stwierdziła, że na razie nie chce. Spokojnie, na pewno zacznie – dodał, gdy zobaczył moje zdenerwowane spojrzenie.

– Sebastian, wydajemy masę pieniędzy na gadżety, które nie są jej potrzebne. A ja wciąż chodzę z potłuczonym telefonem i jeszcze kilka tygodni będę czekała na wizytę u dentysty. A teraz, w dniu naszej pierwszej rocznicy, nie kupiłeś mi nawet zakichanego bukietu. Nie uważasz, że coś tu nie gra.

– Judyta, nie poznaję cię, Mówisz, jakbyś była zazdrosna.

Czy jestem zazdrosna? No jasne, że tak! Liczyłam się z rolą drugiej kobiety w jego życiu, ale nie sądziłam, że w naszym rodzinnym domu będę robić za wypełniający przestrzeń mebel. Co będzie, gdy zechcę urodzić dziecko? Pewnie będę musiała prosić Oliwkę o zgodę. 

Judyta, 35 lat

Czytaj także:
„Mąż i szwagierka mieli ważniejsze sprawy niż opieka nad niedołężną matką. Podmywałam teściową, bo było mi jej żal”
„W dniu moich urodzin znalazłem się na dnie. Jeden niespodziewany telefon zmienił wszystko i dodał mi wiatru w żagle”
„Mąż wiecznie porównywał mnie do swojej zmarłej żony. Przesadził, gdy kazał mi założyć jej sukienkę”

Redakcja poleca

REKLAMA