Moja teściowa Halinka ma już swoje lata i sporo problemów zdrowotnych. Żyje całkiem sama, bo jej małżonek odszedł z tego świata trzy lata wcześniej. Ona wciąż nie umie zaakceptować tego, co się stało. Jest pogrążona w smutku, wycofała się z życia towarzyskiego, cały czas myśli o minionych chwilach spędzonych z mężem – trudno jej odnaleźć się w rzeczywistości i normalnie funkcjonować bez najważniejszej osoby w jej życiu, którą tak bardzo kochała.
Sama się doprowadziła do takiego stanu
Towarzyszyłam jej podczas wizyt u lekarzy specjalistów i dyskutowałam z nimi o jej przypadku. Wszyscy zgodnie twierdzą, że jeśli pacjent nie ma woli wyzdrowienia, to żadne medykamenty ani najskuteczniejsze terapie nie przyniosą efektów. W ostatnim czasie samopoczucie mojej teściowej znacząco się pogorszyło. Praktycznie w ogóle nie opuszcza już mieszkania.
Dzieci mojej teściowej, a więc mój ślubny i jego siostra Ewa, są dla niej jedynym wsparciem. Ale tak naprawdę jedynie ja o niej pamiętam i dbam o jej potrzeby. W pierwszych tygodniach po tym, jak teściowa owdowiała, razem z małżonkiem wpadaliśmy do niej parę razy w tygodniu. Staraliśmy się ją pocieszać, dodawać otuchy, a także wspierać w codziennych sprawach.
Podczas gdy mój małżonek zajmował się dźwiganiem większych sprawunków, ja sprzątałam. Zaproponowaliśmy jej, aby zamieszkała razem z nami, ale ona nie podjęła na ten temat nawet rozmowy.
– W podeszłym wieku nie robi się już wielkich życiowych zmian. W tym miejscu dane mi było przeżyć najcudowniejsze chwile u boku mojego Władzia.
Nie poruszaliśmy więcej tego tematu
Nie mieliśmy zamiaru wyrywać jej z dobrze znanych kątów, z którymi była tak zżyta. Wierzyliśmy, że gdy największe cierpienie minie, babcia stanie na nogi. Całe swoje życie cechowała się niezwykłą siłą charakteru.
Pomimo wielu przeciwności losu, które napotkała na swojej drodze, ani przez chwilę nie traciła hartu ducha. Wydawało mi się, że i tym razem sytuacja będzie taka sama… Niestety, jej stan sukcesywnie się pogarszał.
W pewnym momencie stało się oczywiste, że matka Krzysztofa potrzebuje prawie nieustannego wsparcia i pomocy. Nie potrafiła samodzielnie ugotować czy choćby zrobić prania.
Odwiedziny u teściowej stały się moim rytuałem – najpierw wpadałam do niej co drugi dzień, a potem niemal codziennie. Mój mąż miał napięty grafik i wracał do domu późno w nocy, więc nie mógł mi pomóc. Ja z kolei pracuję jako nauczycielka, nie mam wielu godzin pracy.
Spędzałam z teściową czas na rozmowach, robiłam porządki, gotowałam. Potem z kolei leciałam do swojego domu i… powtarzałam to wszystko od nowa. Pomagałam też swoim dzieciom w nauce.
Byłam tak wyczerpana po całym dniu, że kiedy kładłam się spać, nie mogłam zasnąć. Kilka miesięcy później doszłam do wniosku, że mam tego wszystkiego serdecznie dosyć. Wtedy zdecydowałam się poprosić o wsparcie moją bratową.
W końcu to jej matka
Można by pomyśleć, że się trochę przejmie. Ewa zapewniała, że mnie zastąpi. Raz przywiozła jej jedzenie i może ze dwa razy skoczyła po sprawunki. Starałam się jej wytłumaczyć, że nie chodzi o pojedyncze wsparcie, tylko codzienną opiekę nad mamą. Ale ona ciągle była zajęta czymś innym.
Raz była to wywiadówka u dzieci, innym razem pilne spotkanie służbowe, a jeszcze kiedy indziej awaria auta. Brakowało mi energii i chęci, by się z nią spierać. Koniec końców nic się nie zmieniło.
Od pół roku czuję się kompletnie rozbita. Dopiero co skończyłam rozmawiać przez telefon z moją matką.
– Córuś, kiedy w końcu wpadniesz do nas z wizytą? Ojciec twierdzi, że chyba już o nas zapomniałaś. Zastanawia się, czy znajdziesz czas, żeby przyjść na nasz pochówek – powiedziała mi.
– Wiem, wiem… wcale o was nie zapomniałam, mamuś, ale sama rozumiesz, jak to wszystko wygląda. Matka Krzyśka potrzebuje stałej opieki, więc codziennie do niej wpadam. Na szczęście wy trzymacie się świetnie i doskonale sobie radzicie beze mnie. Obiecuję, że przyjadę najszybciej, jak to tylko będzie możliwe – wyjaśniłam.
– To naprawdę wspaniałe, że jesteś dla Halinki takim wsparciem. Masz dobre serce, córciu. Ale nie możesz się przecież tak przepracowywać! Ona ma swoje dzieci. Pomyśl czasem również o sobie, no i o nas…
Czułam, jak ogarnia mnie smutek
Dotarło do mnie, że zajmowanie się mamą męża całkowicie mnie pochłonęło i sprawiło, że kompletnie przestałam dbać o moich najbliższych. Przestałam myśleć o sobie i zapomniałam, że mogę pozwolić sobie na pogaduszki z koleżankami czy małe radości.
„Dość tego wszystkiego” – pomyślałam i zdecydowałam się poruszyć ten temat z moim mężem jeszcze tego samego dnia wieczorem.
Powiedziałam wprost, o co mi chodzi. Że nie daję już rady jeździć do jego mamy dzień w dzień, że potrzebuję trochę wolnego czasu dla siebie, dla naszych pociech, no i oczywiście dla niego. I żeby dogadał się z Ewką w sprawie jakiegoś grafiku.
– Postaram się was wesprzeć, ale nie planuję was w tym wyręczać. W końcu to wasza matka, a nie moja – dodałam na sam koniec.
Krzysiek był w szoku. Pewnie sądził, że zdążyłam się przyzwyczaić do dźwigania całej odpowiedzialności za opiekę nad jego matką.
– Dobra, pogadam z Ewką. Masz rację, za dużo na ciebie zrzucamy – zgodził się.
Zapowiadało się całkiem dobrze
Spotkanie i rozmowa chyba nie były zbyt przyjemne, bo przyszedł zdenerwowany jak diabli. Wolałam nie drążyć tematu, bo po co dolewać oliwy do ognia? Po paru dniach spotkaliśmy się we trójkę, żeby pogadać jak podzielić pomoc i opiekę nad mamą.
Krzysiek i ja umówiliśmy się, że będziemy na zmianę odwiedzać jego mamę. On zobowiązał się do robienia większych sprawunków i porządnego ogarniania domu raz na tydzień. Moim zadaniem było przygotowywanie obiadków, a Ewka miała zajmować się praniem ciuchów i ich prasowaniem. Ledwo minął tydzień, a już zadzwoniła do mnie z prośbą.
– Mogłabyś mnie dzisiaj wyręczyć? Strasznie boli mnie ząb i koniecznie muszę lecieć do dentysty, już jestem umówiona – poprosiła.
Przystałam na to, ponieważ takich okoliczności nie da się przewidzieć. Ale potem zadzwoniła ponownie, i jeszcze raz, i kolejny. Gdy usłyszałam po raz piąty tę samą wymówkę, puściły mi nerwy.
– Wiesz co, zaczynam myśleć, że mnie po prostu nabierasz. Coś mi tu nie gra, za często przytrafiają ci się te rzekomo pilne sprawy. I jak na złość akurat w momencie, gdy masz pojechać do swojej mamy – zwróciłam jej uwagę.
– Nie wierzę, że mnie o coś takiego posądzasz!
Poczuła się urażona
Ewka już później nie dzwoniła do mnie. Miałam pewność, że coś poruszyło jej sumienie i nie wymyśla pretekstów, tylko systematycznie zagląda do swojej matki. Parę dni temu wpadłam jednak na ulicy na sąsiadkę teściowej.
– Pani Halinka ma wielkie szczęście! – kobieta obdarzyła mnie uśmiechem. – Gdyby nie pani, siedziałaby biedaczka w swoim mieszkaniu całkiem sama.
– Jak to? Przecież nie tylko ja sprawuję nad nią opiekę. Jej córka wpada do niej co drugi dzień – zareagowałam zaskoczona.
Starsza pani z sąsiedztwa spojrzała na mnie zaskoczona.
– Ewa? Gdzie tam, ostatnio prawie wcale jej nie widuję. Kiedyś, jak jej dzieciaki były jeszcze małe, to często tu bywała. Maluchy zostawały u dziadków do późna, zdarzyło się, że nawet na cały weekend. A dzisiaj? Ostatni raz chyba wpadła do matki jakieś dwa tygodnie temu. Wleciała na chwilę i już jej nie było. Teraz to syn w odwiedziny częściej przychodzi i dłużej zostaje. Przyniesie zakupy albo posprząta, a niedawno to nawet szyby umył – wyjaśniła kobieta.
Cała się trzęsłam z oburzenia
Odczekałam moment, żeby sąsiadka sobie poszła i złapałam za telefon, żeby pogadać z Ewką.
– Jak ty się w ogóle zachowujesz? Dopóki była ci potrzebna matka, to znalazłaś dla niej chwilę. A teraz nagle co? Zbędny balast? Masz w ogóle jakiekolwiek poczucie przyzwoitości? – wyrzuciłam z siebie cały żal.
Nerwy jej puściły. Nawrzeszczała na mnie.
– Daj mi święty spokój z tymi pretensjami! Mam cię już powyżej uszu! Robię, co mogę! Ale nie jestem jasnowidzem i nie wyczaruję dodatkowych godzin w ciągu dnia! Najwyraźniej nie każdy może sobie pozwolić na tyle luzu co niektórzy – rzuciła i po prostu się rozłączyła.
Krzysiek obiecał, że jeszcze raz pogada z siostrą. Ale sam ma wątpliwości, czy to coś pomoże.
Ona się już nie zmieni
Ewka od małego była egoistyczna. Mam poczucie, że jak będę dalej jeździć do teściowej dzień w dzień, to jej córka w ogóle przestanie się przejmować matką. Czasami mam dość. Chciałabym umieć to olać jak Ewka i zająć się sobą. Ale nie potrafię tak po prostu zostawić teściowej samej sobie.
Poza tym jest jej naprawdę smutno z tego powodu. Doskonale wie, co się dzieje. Widzi, że ja, w gruncie rzeczy ktoś z zewnątrz, poświęcam jej więcej uwagi i troski niż jej własna córka. Niedawno spytałam, czemu nie powiedziała wprost, że Ewa prawie w ogóle do niej nie zagląda. W odpowiedzi tylko ciężko westchnęła.
– Wiesz, zazdroszczę twoim rodzicom… Mają cudowną córkę. Chyba popełniłam błędy wychowując moją Ewę – wyznała z żalem.
Agnieszka, 38 lat
Czytaj także:
„Mąż marnował kasę na totolotka, ale nigdy nie wygrał. Gdy umierał, sfałszowałam kupon, by dać mu trochę radości”
„Po 50. integruję się z sąsiadami. Jednemu sięgnęłam do portfela, a drugiemu wskoczyłam do łóżka”
„Wstydzę się mamy, bo na starość grzebie w śmietnikach. Nurkuje w kontenerach, twierdząc, że są tam skarby”