Byłam wychowywana w przekonaniu, że to facet powinien zadbać o utrzymanie rodziny. Dlatego gdy wychodziłam za mąż za Darka, to myślałam, że czeka mnie szczęśliwe i bezpieczne życie. Okazała się, że nic z tego się nie sprawdziło. Mój mąż okazał się leniem i nierobem, którego podstawowym zajęciem było kombinowanie, jakby się nie narobić. Tolerowałam to przez długie lata. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam to zakończyć.
Miłe złego początki
Poznałam Darka na imprezie studenckiej. Od razu wpadliśmy sobie w oko i szybko zostaliśmy parą. Mój przyszły mąż bardzo mi imponował. Był zabawny, towarzyski i bardzo obrotny. Zawsze wiedział. jak się ustawić, aby mieć darmowe notatki czy testy z poprzednich lat. Dodatkowo dysponował dużym urokiem osobistym, który pomagał mu zaliczać nawet te najtrudniejsze egzaminy. Wtedy bardzo mi się to podobało. "Taki to sobie w życiu poradzi" – myślałam. I byłam przekonana, że życie z nim będzie usłane różami.
– Jesteś pewna, że to dobra decyzja? – zapytała mnie przyjaciółka, gdy pochwaliłam się jej, że Darek mi się oświadczył.
– O co ci chodzi? – oburzyłam się.
Magda od samego początku miała wątpliwości, czy Darek jest odpowiednim kandydatem na partnera. Według niej był nieodpowiedzialnym chłopczykiem, którego podstawowym celem była jedynie dobra zabawa.
– Po prostu się o ciebie martwię – westchnęła.
Jednak ja miałam na ten temat inne zdanie. Byłam przekonana, że Magda mi zazdrości. Sama nie miała szczęścia w miłości i wydawało jej się, że prawdziwe uczucie nie jest możliwe. Ale ja zamierzałam jej udowodnić, że jest zupełnie inaczej.
Żadna praca nie była dla niego
I początkowo wszystko szło dobrze. Wzięliśmy ślub zaraz po studiach i zamieszkaliśmy w niewielkim wynajmowanym mieszkanku. Niemal od razu udało nam się znaleźć pracę, co uznałam za dobry prognostyk na przyszłość. Jednak nie przewidziałam jednego – że mój mąż nie będzie wykazywał chęci do pracy.
Kilka miesięcy po ślubie Darek wrócił wcześnie z pracy i oznajmił mi, że złożył wypowiedzenie.
– Dlaczego? – zapytałam go odwracając się od kuchenki.
Właśnie przygotowywałam uroczystą kolację, podczas której chciałam podzielić się z nim radosną nowiną. Za kilka miesięcy mieliśmy zostać rodzicami.
– Nie będę pracować za tak marne grosze – parsknął.
– Ale przecież od czegoś trzeba zacząć – powiedziałam.
Wyznanie męża bardzo mnie zaskoczyło. Kilka tygodni wcześniej powiedział mi, że szef obiecał mu podwyżkę – o ile wykaże się pracowitością i zaangażowaniem. A on zamiast wziąć się do pracy, to z niej zrezygnował.
Darek tylko wzruszył ramionami.
– Przecież ty dobrze zarabiasz – powiedział. – Jakoś przetrwamy ten okres, a ja w tym czasie poszukam pracy, w której mnie docenią – powiedział jak gdyby nigdy nic.
Nie przejął się moją ciążą
Nie wiedziałam jak zareagować. Dlatego postanowiłam powiedzieć mu prawdę.
– Tylko że ja jestem w ciąży – zakomunikowałam mu. – I nie wiem jak długo i czy w ogóle będę w stanie pracować – dodałam.
Darek spojrzał na mnie zaskoczony i wyraźnie było widać, że wiadomość o ciąży wcale go nie ucieszyła. Chyba nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
– Poradzimy sobie – powiedział jednak.
Jednak jeżeli miałam nadzieję, że zrobi wszystko aby mi pomóc, to się myliłam. – Na szczęście twoja praca nie jest ciężka, wiec spokojnie będziesz mogła popracować do rozwiązania – dodał po chwili.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, ale nic nie powiedziałam. W swoim stanie nie chciałam się denerwować. Nie pozostało mi nic innego jak wierzyć w to, że mój mąż w końcu zrozumie, że jest odpowiedzialny za rodzinę.
Mąż nie kwapił się do pracy
Przez całą ciążę chodziłam do pracy. I chociaż kilkukrotnie myślałam o wzięciu zwolnienia lekarskiego, to za każdym razem rezygnowałam. Za bardzo zależało mi na dodatkowych godzinach i premiach, na które nie mogłabym liczyć, będąc na chorobowym. Przez cały ten czas miałam też nadzieję, że Darek w końcu znajdzie jakąś pracę. Nic z tego.
– Przecież chodzę na rozmowy kwalifikacyjne – mówił mi za każdym razem, gdy pytałam go o jego postępy w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. – Ale wiesz ile oni płacą? To się nawet nie opłaca wstawać z łóżka.
Ja miałam zupełnie inne zdanie. Uważałam, że warto zacząć od niższej stawki, aby potem awansować i postarać się o wyższą wypłatę. Jednak mój mąż nie chciał nawet o tym słyszeć.
– Nie będę pracować na tych darmozjadów – powtarzał.
– To z czego będziemy żyć? – zapytałam go w końcu.
Darek swoim zwyczajem wzruszył ramionami.
– Będziesz mieć macierzyński. A i 800 plus nam skapnie – powiedział. – A ja kiedyś na pewno trafię na uczciwego pracodawcę.
Szybko wróciłam do pracy
Już miałam mu coś odpowiedzieć, ale poczułam okropne skurcze. Na szczęście chociaż ten jeden raz Darek zachował się tak jak trzeba i wezwał karetkę. Po kilku godzinach urodziłam ślicznego syna, który od razu stał się całym moim światem.
– Podobny do mnie, prawda? – zapytał mnie Darek. "Oby nie" – pomyślałam w duchu.
Nie chciałam, aby mój syn był tak samo leniwy jak jego ojciec.
Przez cały okres urlopu macierzyńskiego Darek nie znalazł jakiejkolwiek pracy. Cały czas powtarzał, że musi mi pomagać. A gdy stwierdziłam, że doskonale dam sobie radę, to sięgnął po odwieczny argument – nie będzie pracował za psie pieniądze.
Gdy przyszedł czas mojego powrotu do pracy, to zaoferował się, że posiedzi w domu z Wojtusiem.
– Nie wstyd ci, że jesteś na utrzymaniu żony? – zapytałam go któregoś razu.
Tak naprawdę to liczyłam na to, że mój mąż znajdzie sobie w końcu jakąś robotę, a ja przez przez jeszcze kilka tygodni posiedzę z synem w domu.
– Przecież mamy równouprawnienie – powiedział i głupio się roześmiał.
Zabrakło mi słów, aby to skomentować.
Mąż żył na mój koszt
Od razu po zakończeniu urlopu macierzyńskiego wróciłam do pracy. Darek zajął się Wojtkiem, a ja odniosłam wrażenie, że bardzo mu to odpowiadało.
– Mógłbyś chociaż ugotować obiad – powiedziałam z pretensją, gdy wróciłam do domu i zastałam Darka rozwalonego na kanapie.
– Przecież zajmuję się Wojtusiem – prychnął. – A to jest bardzo absorbujące dziecko.
Spojrzałam na niego ze złością.
– Zawsze możesz iść do pracy – nie byłam w stanie ukryć sarkazmu w głosie. – Być może tam się mniej zmęczysz.
Darek fuknął obrażony i podniósł się z kanapy. Po chwili usłyszałam, że obiera ziemniaki.
– Czyli jednak nie masz dwóch lewych rąk? – zapytałam złośliwie.
Darek nie zdążył odpowiedzieć, bo Wojtuś zaczął płakać. Od razu do niego poszłam. Tęskniłam za swoim dzieckiem, gdyż całymi dniami przebywałam poza domem. Gdzieś podskórnie czułam, że tracę to, co najważniejsze. A wszystkiemu winien był mój mąż.
Miałam dosyć
Przez kolejne lata wciąż namawiałam Darka do ruszenia tyłka i wzięcia się do roboty. I niestety cały czas z tym samym mizernym skutkiem. W międzyczasie zdążyłam urodzić drugie dziecko, a mój mąż wciąż był bezrobotny. I nic nie zapowiadało, żeby kiedyś miało się to zmienić.
– Kochanie, pożyczysz mi ze dwie stówki? – zapytała mnie któregoś wieczoru. – Umówiłem się z kolegami na małe piwko.
Tego już było za wiele.
– Mam ci pożyczyć? – zakpiłam. – A kiedy oddasz?
Darek tym razem nie wzruszył ramionami, ale się uśmiechnął.
– Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to już niedługo otworzę swój biznes – poinformował mnie.
Zaśmiałam się. Być może powinnam posiadać w sobie więcej wiary, ale niestety przez te wszystkie lata mój mąż już wielokrotnie udowodnił mi, że jest leniem.
– Żeby mieć swój biznes, to trzeba być zaradnym i pracowitym. A tobie obce są te cechy – odparowałam.
Mina Darka wybitnie pokazała, że moje słowa uderzyły w czuły punkt.
– Jeszcze zobaczymy – powiedział i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Dopiero potem zobaczyłam, że w moim portfelu brakuje 200 zł. "No tak, jakoś mnie to nie dziwi" – pomyślałam. I już sama nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać.
Podjęłam decyzję o rozwodzie
Z interesów Darka nic oczywiście nie wyszło, a całą winę próbował zrzucić na okoliczności i na mnie.
– To przez ciebie nigdy nie będę mieć własnej firmy – zarzucił mi.
Kilka dni temu odmówiłam zainwestowania oszczędności w jego podejrzane interesy. Na szczęście miałam oddzielne konto, do którego nie mógł się dobrać.
Nie kontynuowałam tej rozmowy o niczym. Już dawno temu przekonałam się, że nic z tego nie wynika, a ja niepotrzebnie się denerwuję. Tym razem postanowiłam rozegrać to po swojemu.
– Postanowiłam złożyć pozew o rozwód – poinformowałam Darka. Jego mina wyrażała całkowite zaskoczenie.
– Rozwód? Ale jak to? – zapytał zaskoczony.
– Tak po prostu – odpowiedziałam spokojnie. – Nie mam zamiaru marnować w tym małżeństwie ani jednego dnia dłużej.
– Ale nie możesz – Darek próbował protestować.
– Bo? – zapytałam.
Doskonale wiedziałam, co ma na myśli.
– Bo nie poradzę sobie bez ciebie – usłyszałam.
Tego akurat byłam pewna. Mój mąż przez większość naszego wspólnego życia nie przepracował ani jednego dnia. Pasożytował na mnie i na naszych dzieciach. Jednak wreszcie nadszedł kres.
– To już jest twój problem – odpowiedziałam.
Następnego dnia kazałam mu się wyprowadzić i zniknąć z mojego życia. Wprawdzie nie mogę mu zabronić kontaktów z dziećmi, ale ja nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Mam serdecznie dosyć utrzymywania dorosłego faceta, który ma dwie lewe ręce.
Anna, 43 lata
Czytaj także: „Byłam królową drogerii i hurtowo kupowałam podkłady do twarzy. Dlatego, by ukryć ślady po ciężkiej ręce męża”
„Chciałam mieć córkę pod ręką, a ona uciekła na drugi koniec świata. Mam wnuka, ale nie dane jest mi go poznać”
„Była żona chciała, abyśmy po rozwodzie zostali przyjaciółmi. A ja marzyłem o tym, by zniknęła mi z oczu raz na zawsze”