„Mąż poślubił mnie, bo nie miał wyboru. Czuję się jak towar z drugiej ręki, bo on wciąż wzdycha do tamtej”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Pheelings Media
„Pragnęłam stworzyć idealne gniazdko rodzinne dla mojego męża. Chciałam, żeby dom był dla niego oazą spokoju i ukojeniem po ciężkim dniu w pracy. Nigdy nie miałam wygórowanych oczekiwań, nie liczyłam na kosztowne prezenty czy wielkie dowody miłości”.
/ 26.07.2024 20:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Pheelings Media

Zdawałam sobie sprawę, że nie jestem jego największą miłością. Wszyscy wiedzieli, że to Ola przed laty zawładnęła jego sercem, a potem bez wahania zostawiła go dla faceta z miasta. Potrzebował sporo czasu, żeby dojść do siebie, starając się wyleczyć zranione serce przez przelotne związki i ciężką harówkę w rodzinnym gospodarstwie. Aż któregoś dnia zwrócił na mnie uwagę i zaproponował, żebyśmy zaczęli ze sobą chodzić.

Kochał tylko ją

Od najmłodszych lat marzyłam o tym momencie. Jako osiemnastolatka przepełniona radością, nie zaprzątałam sobie głowy dociekaniem, co skłoniło go, by poprosić mnie o rękę. Różniłam się bardzo od tajemniczej i szalonej Oli.

Opieka nad rodzeństwem od wczesnego dzieciństwa nauczyła mnie, jak brać za siebie i za innych odpowiedzialność. Zaliczałam się do grona dziewcząt pracowitych, lojalnych i bezpretensjonalnych. Umiałam dostrzegać radość w najdrobniejszych rzeczach, szybko wybaczałam i po prostu kochałam. Wierzyłam, że to wystarczające podstawy do naszego wspólnego szczęścia i prawdziwej miłości.

Tak bardzo pragnęłam stworzyć idealne gniazdko rodzinne dla mojego męża, że po urodzeniu naszej dwójki dzieciaków zrezygnowałam z kariery zawodowej. Chciałam, żeby dom był dla niego oazą spokoju i ukojeniem po ciężkim dniu w pracy. Nigdy nie miałam wygórowanych oczekiwań, nie liczyłam na kosztowne prezenty czy wielkie dowody miłości. Wiedziałam, że nie pokocha mnie tak mocno jak Olę.

Brakowało mi czułości

Cieszyłam się, gdy od czasu do czasu wspomniał, że jestem dla niego kimś ważnym, nazywał mnie swoją przyjaciółką. Niestety, takie słowa padały z jego ust bardzo rzadko, bo nie był typem faceta, który otwarcie mówi o swoich uczuciach. Nie okazywał mi czułości, nie brał w ramiona, nie pieścił spontanicznie.

Nawet nasze zbliżenia w sypialni przy zgaszonym świetle były szybkie i pozbawione namiętności. Bałam się zapytać, dlaczego mnie tak traktuje i czy kiedykolwiek mnie pokocha.

Oszukiwałam samą siebie, wypierając z pamięci obrazy jego czułości wobec Oli. Na oczach wszystkich głaskał jej włosy, składał pocałunki na policzkach i tulił ją do siebie, nie zważając na jej zmieszanie czy spojrzenia gapiów.

Robiłam co w mojej mocy, by odpędzić wspomnienia ich szczęścia, ale im bardziej się starałam, tym silniej do mnie wracały. Szczególnie, gdy leżałam obok niego w łóżku, pogrążona w rozpaczy i samotności. On zasypiał usatysfakcjonowany, a ja do rana rozmyślałam, co jest ze mną nie tak.

Skoro nie odczuwał pragnienia bliskości ze mną, to być może nie byłam w stanie rozbudzić w nim tkliwości, która w nim drzemała. Za dnia łatwiej przychodziło mi o tym zapomnieć.

Wróciła w rodzinne strony

Opieka nad dziećmi, zarządzanie gospodarstwem domowym oraz wsparcie przy pracach w gospodarstwie rolnym skutecznie gasiły moje zapędy miłosne i ciągłe myślenie o czułych gestach. Tak było do pewnego momentu…

Ola wpadła do rodzinnych stron jedynie na letni wypoczynek. Podobno po prawie dziesięciu latach intensywnego pięcia się po szczeblach kariery w firmie, marzyła o relaksie w niewielkiej chatce, otoczonej kwiecistym ogrodem pełnym malw i innych kwiatów.

Jej mama i tata nie słynęli z gadulstwa, dlatego żaden z sąsiadów nie słyszał o odwiedzinach córki, lecz gdy tylko o świcie zaparkowała na podjeździe najnowocześniejszym modelem bmw, momentalnie rozgorzały plotki i rozmowy o przyjezdnej.

Mieszkańcy niby przypadkiem przechadzali się w okolicach ich posesji, z zaintrygowaniem przyglądając się samochodowi oraz jego wytwornej, drobnej, wypielęgnowanej pani. Przed dwunastą do mnie również dotarła informacja o powrocie Oli, a ta nowina zmroziła mi krew w żyłach.

Z niecierpliwością wyczekiwałam powrotu męża z pracy w gospodarstwie. Później starałam się odgadnąć, co czuje. Nie zachowywał się tak jak zwykle. W kolejnych dniach byłam zatem niezwykle niespokojna i zdenerwowana. Stres sprawił, że straciłam apetyt oraz sen, a że wciąż nie miałam pojęcia, jak wygląda sytuacja, popełniłam największą głupotę: zaproponowałam spotkanie Oli.

Wyglądała oszałamiająco

Kiedy wspomniałam mężowi o swoim planie, ze zdziwienia upuścił widelec, ale nie oponował, nie powiedział nic. Gdzieś w środku zdawałam sobie sprawę, że ściągam na siebie kłopoty, jednak nie potrafiłam nad sobą zapanować. Brak reakcji z jego strony jeszcze bardziej mnie irytował, dlatego kolejnego dnia niby niechcący natknęłam się na Olę, kiedy wracałam z zakupów.

Stała tam, na tle naszej miejscowości, wyglądając jak zjawiskowa postać z innego świata. Owszem, nasza wioska przeszła spore zmiany na przełomie lat. Fundusze z Unii i różne programy pozwoliły nam wyłożyć chodniki, postawić latarnie, stworzyć miejsca do zabawy dla dzieciaków i odświeżyć skwer, ale i tak ciężko było się z nią równać. Ola miała cerę, która aż promieniała, gładkie ręce, zadbane stopy i zęby białe jak śnieg – zupełnie jak jakaś aktorka z zagranicznych produkcji.

Początkowo poczułam się niezręcznie, gdy zaczęła mi się przypatrywać. Dopiero kiedy się odezwała, trochę mi ulżyło.

– O rety, to ty! Ale ci macierzyństwo posłużyło, wyglądasz kwitnąco! – powiedziała z uśmiechem, a mnie zalała fala gorąca. – Doszły mnie słuchy, że wyszłaś za mąż za Bogdana. Jeśli znalazłaś w nim swoją drugą połówkę, to bardzo się cieszę. Daj te siatki, zaniosę ci je.

Wzięła ode mnie siatki i przerzuciła je przez bark, po czym ruszyła naprzód.

– To co, ruszamy? – rzuciła, przymrużając powieki.

– No jasne! – odparłam.

Czułam się niezręcznie

Szłyśmy bez słowa, pogrążone w myślach, równomiernie łapiąc oddech pod ciężarem dźwiganych siatek. Od czasu do czasu nasze barki ocierały się o siebie, a rytm kroków synchronizował się, co wywoływało u mnie uczucie, jakbyśmy stapiały się w jedno rozgrzane promieniami ciało. Gdy dotarłyśmy pod mieszkanie, chciałam wyrazić Oli wdzięczność za wsparcie, ale zaprotestowała.

– Daj spokój! Zaniesienie ci zakupów do domu to chyba nic złego, prawda? – spytała konspiracyjnym tonem, na co obie parsknęłyśmy śmiechem.

Nareszcie udało mi się odetchnąć po ostatnich, stresujących dniach. Ogarnęła mnie taka ulga, że oprócz zaproszenia Oli do domu, zasugerowałam jej też, żeby zjadła z nami obiad. I wcale nie dlatego, że chciałam mieć za sobą tę konfrontację byłych kochanków, ale bo po prostu cieszyłam się jej towarzystwem. Od bardzo dawna z nikim nie czułam się tak luźno i swobodnie, bo Ola non stop wychwalała moje zalety. Śliczne ramiona, fryzurę, piegi, talię osy.

– Zrobię nam jakieś orzeźwiające drinki – powiedziałam z uśmiechem i sięgnęłam po cytrynę z koszyka, która potoczyła się na podłogę, gdy trzasnęły drzwi. W progu stał mój małżonek. Jeszcze nigdy nie widziałam go aż tak wściekłego. Przeraziłam się, co za chwilę może się wydarzyć.

– Na początku podbiłaś moje serce, a teraz masz zamiar ją stąd zabrać?! – zwrócił się do Oli podniesionym głosem. – Co ci strzeliło do głowy? Zdajesz sobie sprawę, że to matka moich dzieci? Przysięgała mi! Aż do śmierci, rozumiesz? Jest moja! – darł się coraz mocniej, nie panując nad emocjami.

Nie poznawałam siebie

Reakcja mojego męża była dla mnie totalnym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się takiego wybuchu złości z jego strony. Dźwięk jego słów drążył mi czaszkę, rozsadzając ją od wewnątrz. Poprzednia wersja mnie przyglądałaby się temu biernie, jednak obecne wydanie miało zupełnie inne plany.

– Ta dziewczyna to nie rzecz, tylko człowiek z imieniem! – przerwałam mu stanowczo. – Nazywam się Marta i nie należę do ciebie!

Zerknął w moją stronę mimochodem, zupełnie jakbym z niewidocznego dotąd powietrza przeobraziła się w irytującego owada. Próbował mnie zbagatelizować, ale Ola nie dała mu na to szansy i z naciskiem powtórzyła to, co powiedziałam.

– Odchodzę – oznajmiłam, sama będąc zdumiona własną reakcją.

– Gdzie? – parsknął i dopiero wówczas uważnie mi się przejrzał.

– Do mojego radosnego życia – w końcu udało mi się zapanować nad swoim organizmem.

Nie zakończyliśmy związku tamtego pamiętnego dnia, ale zaniechaliśmy komunikacji i relacji intymnych. Minęło pół roku w konfliktach i kłótniach, nim zdecydowałam się wystąpić o rozwód. Małżonek przystał na moje warunki, gdyż wstydził się przyznać do porażki przed innymi. Opuściłam go, bo miałam serdecznie dosyć bycia ignorowaną w małżeństwie i miejscu, które wspólnie zbudowaliśmy. Przeniosłam się do miasta, aby zapewnić sobie i naszym dzieciom lepszą przyszłość.

Widuję się z Olą, która uświadomiła mi, że mogę normalnie i szczęśliwie żyć. Czuję się świetnie w obecnej sytuacji. W przeszłości nie doświadczyłam tak silnego poczucia kobiecości, bycia adorowaną, mądrą i pewną siebie.
Marta, 28 lat

Czytaj także:
„Synowa wyrzuciła z domu mojego syna, bo zapomniał, że ma dziecko. Zachowała się jak głupia, facet ma prawo do zabawy”
„Córka mnie dręczy, bo chce znać biologicznego ojca. Trudno mi się przyznać, że potraktował mnie jak worek na śmieci”
„Teść sprzedał mi złotą radę, która miała uratować moje małżeństwo. Żaden ojciec nie powinien tego robić córce”

Redakcja poleca

REKLAMA