„Mąż mojej przyjaciółki miał miłą twarz, ale lepkie rączki. Skradł nie tylko jej serce, ale także nasz drogi sprzęt”

zamyślony męzczyzna fot. Getty Images, Lilly Bloom
„Muszę przyznać, że gdy pierwszy raz spotkałam Norberta, nie do końca wiedziałam, co o nim myśleć i czy będzie odpowiednim partnerem dla mojej przyjaciółki. Sprawiał wrażenie, jakby udawał i grał, że aż się czekało, kiedy popełni błąd i pokaże swoje prawdziwe, podłe oblicze”.
/ 11.08.2024 21:15
zamyślony męzczyzna fot. Getty Images, Lilly Bloom

Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam aż tak podekscytowana weselną uroczystością. No bo w końcu za mąż wychodziła moja przyjaciółka od serca, Grażynka, której mocno życzyłam, żeby była szczęśliwa! Najwyższy czas, żeby wreszcie stanęła na ślubnym ołtarzu, w końcu stuknęło jej już trzydzieści pięć lat. A jak to mówią, potem to już z górki do czterdziestki, a mało która babka ma wtedy jeszcze opcję, żeby być żoną i mamą. A Grażynka od zawsze chciała mieć dzieci. Ciągle mi truła, że mam niebywałe szczęście, bo swoją drugą połowę poznałam już w ogólniaku.

Ta dziewczyna była pechowa

Za każdym razem lądowała z jakimiś oszustami i nieudacznikami, którzy totalnie nie zasługiwali na jej miłość. Dawała im swoje serce, a czasem nawet kasę, a i tak nic z tego nie wychodziło. Naprawdę ciężko było patrzeć jak Grażynka cierpi przez to, że jest sama.

– Gdybym tylko mogła ją z kimś wyswatać! – mówiłam do swojego męża. – Chciałabym znaleźć dla niej jakiegoś sensownego gościa! Nie masz jakiegoś fajnego kumpla w robocie? – nie dawałam mu spokoju.

– Lepiej nie baw się w Kupidyna, bo to nie takie proste – ostrzegał mnie, śmiejąc się pod nosem.

Mijały tygodnie, aż w końcu nadszedł moment, gdy Grażyna odwiedziła mnie w totalnej rozsypce.

– Wyobraź sobie, że zobaczyłam u siebie na czubku głowy kilka siwych włosów! – rzekła tonem pełnym beznadziei.

– E tam, nie przesadzaj! Ja na bank też jakieś mam, ale po prostu je maluję i gra gitara! – starałam się zbagatelizować sprawę, jednak moja koleżanka wydawała się być naprawdę wstrząśnięta tym odkryciem.

– W tym momencie każdy da mi kosza! – lamentowała rozpaczliwie. – Na tym świecie roi się od młodszych dziewczyn, które nie muszą sięgać po farby do włosów!

– Niby nie muszą, ale i tak niszczą fryzurę domowymi specyfikami, a ty możesz pozwolić sobie na profesjonalnego stylistę! – przystopowałam ją, żeby kompletnie się nie rozsypała. – Masz tu namiary na mojego fryzjera, a daję słowo, że zrobi ci taki balejaż, że siwizna zupełnie wyleci ci z głowy.

Niechcący zostałam swatką

Dałam Grażynce namiary na Roberta, mojego fryzjera. Gdy od niego wychodziła, zaczął lać deszcz. Wkurzona schowała się w jakiejś bramie, modląc się w duchu, żeby ta ulewa wreszcie przeszła i nie zrujnowała jej nowej fryzury. I wtedy przeszedł obok niej jakiś gość. Rzucił okiem i poszedł dalej. Ale za moment wrócił, trzymając w ręku… damską parasolkę w kwiatki.

– Wiesz, wolałbym dać ci normalny bukiet, ale chyba w tej sytuacji lepiej sprawdzi się parasol – powiedział, wręczając go zaskoczonej Grażynce.

Choć parasol pochodził z osiedlowego sklepiku, gdzie wszystko kosztowało piątkę, w tamtej chwili najważniejsze były zamiary i sam gest. A te nie pozostawiały wątpliwości. Norbert był oczarowany moją koleżanką i słonecznym poblaskiem w jej fryzurze, dostrzegalnym mimo pochmurnej aury.

Muszę przyznać, że gdy pierwszy raz spotkałam Norberta, nie byłam do końca pewna, czy będzie odpowiednim partnerem dla mojej kumpeli. Nie powiem, zachowywał się sympatycznie, momentami wręcz przesadnie uprzejmie. Zawsze gotowy do pomocy, aż można było odnieść wrażenie, że to lekka przesada. Chodziło mi o to, że sprawiał wrażenie tak nienaturalnie grzecznego, że aż czekałam, kiedy w końcu pokaże swoje prawdziwe, podłe oblicze. Ku mojemu zaskoczeniu, nic takiego jednak nie nastąpiło.

Jakby tego było mało, zeszłego lata Norbert zasłużył na miano naszego superbohatera. Otóż uratował nas przed zuchwałą kradzieżą, a nawet ryzykując własne bezpieczeństwo, usiłował odzyskać skradziony sprzęt Rafała. 

Przekonaliśmy się do niego

Mój małżonek to zapalony fotograf. Co prawda nie ukończył żadnej specjalistycznej uczelni, ale jestem przekonana, że określenie „amator” zupełnie do niego nie pasuje. Zwłaszcza że ma na koncie parę wygranych w konkursach fotograficznych, a w naszym lokalnym ośrodku kultury zorganizowano mu nawet specjalną wystawę.

Rafał ciągle mówi, że fajne fotki da się cyknąć nawet komórką. Potrzeba tylko trochę talentu i odrobinę farta, żeby uchwycić coś interesującego i zamknąć to w jednym ujęciu. Mimo to od wielu lat sam wydaje kasę na coraz to lepsze aparaty, marząc o tym, że w przyszłości uda mu się zostać zawodowym fotografem i zarabiać na życie sprzedażą fotek. Zeszłego lata zabrał na Mazury jakiś wypasiony i kosztowny aparat z profesjonalną optyką, bo w planach miał robienie zdjęć ptakom w nocy.

Rzecz jasna, nie paradował z aparatem i postępując zgodnie z sugestią bardziej doświadczonego kumpla, nie taszczył sprzętu w typowym pokrowcu dla fotografów, lecz opatulał go folią z pęcherzykami powietrza i chował do zwykłego plecaka turystycznego. Skąd zatem złodziej miał wiedzieć, czego szukać w naszej chatce letniskowej?

– Zapewne nie miał pojęcia, wybrał was „na nosa”. Wypatrzył porządne fury, markowe ciuchy i zakradł się licząc na wartościowe fanty – dowiedzieliśmy się od policjanta.

I obłowiłby się całkiem przyzwoicie, gdyby nie czujność Norberta! Miał niesamowite szczęście, że akurat tego dnia postanowił wcześniej niż zwykle zakończyć swoją przejażdżkę łódką. Dzięki temu udało mu się wystraszyć włamywacza, który został przyłapany podczas próby kradzieży. Na całe szczęście złodziej zdążył zabrać niewiele rzeczy, ale niestety wśród jego łupów znalazł się aparat fotograficzny należący do Rafała. Norbert od razu rzucił się w pogoń za uciekającym złodziejem, jednak ten doskonale orientował się w okolicy i bez trudu udało mu się zbiec.

Rafał był bardzo przygnębiony utratą swojego aparatu. Nie chodziło tylko o to, że nadal spłacał ten sprzęt, który kupił na raty... Dla mnie oznaczało to stratę dziesięciu tysięcy złotych, ale dla niego była to strata czegoś, co zdążył już szczerze pokochać. Mimo że policjanci dawali nam nadzieję na odzyskanie aparatu, to była ona naprawdę nikła i szczerze mówiąc, ani ja, ani mój mąż nie wierzyliśmy w to, że kiedykolwiek jeszcze go zobaczymy.

Muszę przyznać, że z całej tej sytuacji wynikła przynajmniej jedna dobra rzecz – Norbert stał się pełnoprawnym członkiem naszej paczki. Właśnie dlatego, kiedy po paru miesiącach dotarła do mnie wiadomość, że razem z Grażyną zdecydowali się na ślub w przyszłe wakacje, poczułam prawdziwą radość.

Wymarzony dzień Grażynki

W końcu nadszedł ten wyczekiwany moment. Ubrani w eleganckie ciuchy, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w kierunku mieszkania Grażki. No jasne, że byłam druhną! Zapoznałam się z bardzo sympatycznymi rodzicami pana młodego, a także jego bratem o imieniu Dominik.

– Ale super, będziesz mieć niezłą, nową rodzinkę – wyszeptałam kumpeli do ucha. Ona tylko się uśmiechnęła, ale było widać gołym okiem, że mimo lekkiej tremy, to tak naprawdę fruwała pod samym niebem z radości.

Nie wyobrażałam sobie, że mogłoby cokolwiek zrujnować ten najcudowniejszy moment w życiu mojej przyjaciółki. W ogóle nie przyszłoby mi do głowy, że... to możemy być ja i Rafał. Choć patrząc na całą sytuację z odpowiedniego punktu widzenia, to ten dzień zepsuł w zasadzie pan młody we własnej osobie, a mianowicie Norbert!

Jasne, chociaż nowożeńcy wynajęli zawodowego fotografa, mój małżonek nie potrafił się powstrzymać przed robieniem fotek na własną rękę. Wprawdzie posługiwał się leciwym aparatem, dużo gorszym od tego, który mu zginął podczas wakacji, ale przecież nie sam sprzęt się liczy, tylko smykałka do uchwycenia wyjątkowych ujęć.

Już przed wyruszeniem do kościoła mój ślubny odkrył wspólne zainteresowania z bratem pana młodego. Faceci mieli o czym rozmawiać, co wprawiło mnie w świetny nastrój. Mój mąż raczej nie należy do wylewnych, więc pomyślałam, że przynajmniej nie będzie się nudził na imprezie, skoro poznał kogoś, z kim może pogadać o wspólnej pasji.

Mój ukochany szalał z aparatem i dostrzegłam błysk w spojrzeniu Dominika, który pełniąc rolę drużby, ewidentnie z chęcią by się z nim wymienił i również pstrykał zdjęcia. Zresztą, gdy tylko wywiązał się ze swoich świadkowych obowiązków i po oficjalnej części imprezy zaczęła się zabawa taneczna, także ruszył między weselników ze swoim aparatem. W którymś momencie zbliżył się do mnie mój mąż, dziwnie blady na twarzy i wyprowadził mnie na dwór na papieroska…

– Posłuchaj, on używa mojego sprzętu fotograficznego! – dotarło do moich uszu, ale początkowo nie mogłam pojąć, o co mu chodziło. Że posiada taki sam model?… – Nie, to nie tak! On fotografuje moim skradzionym aparatem! – Rafał ledwo wykrztusił, łapiąc oddech.

– Ale skarbie… jak to w ogóle możliwe? – byłam totalnie skołowana.

– Głowię się nad różnymi możliwościami. Dominik wspomniał, że ten aparat dostał od swojego brata! W prezencie na swoje 21. urodziny, a zgadnij kiedy je obchodził?

– W zeszłym roku – wymamrotałam, będąc wciąż nieco oszołomiona.

– No właśnie! – Rafał niemal krzyknął, a ja poczułam, jak kręci mi się w głowie.

– Powiedz mi szczerze, jesteś pewny?… – spytałam przyciszonym głosem.

– No jasne. Kojarzysz tę głupawą naklejkę z Gumisiami, którą twój uroczy siostrzeniec przykleił mi do aparatu i której nijak nie dało się odkleić? Byłem wkurzony jak diabli, a teraz najchętniej obsypałbym ją pocałunkami, bo to dzięki niej poznałem mój sprzęt.

– No dobra, ale co z policją? W jaki sposób to udowodnisz? – podchodziłam do tego z dystansem.

– Skarbie, nie pamiętasz, że aparat ma swoje specjalne oznaczenia! – wypalił podekscytowany.

Chciał odzyskac swoją własność

Przezorny Rafał nie zwlekał ani chwili – ledwo co zakupił drogi sprzęt, a już pognał z nim na najbliższy posterunek, żeby go trwale oznakować. Takie znakowanie to coraz bardziej powszechna praktyka. Kiedyś robiło się to tylko z jednośladami, ale gdy wyszło na jaw, że ta metoda faktycznie działa, obywatele zaczęli walić na policję z przeróżnymi gratami. Znosili notebooki, cyfrówki, a podobno nawet... kosiarki, które ponoć latem znikają na potęgę!

Funkcjonariusz w lokalizacji, którą zna jedynie posiadacz danej rzeczy, zaznacza na niej specjalnym, markerem unikalny znak, będący połączeniem znaków alfanumerycznych. Ów szyfr zostaje wprowadzony do prowadzonego przez służby rejestru wraz z informacjami identyfikującymi właściciela obiektu.

Miałam okazję zobaczyć ten grawerunek. Jest to specjalne urządzenie, które umożliwia wyrycie oznaczenia w taki sposób, że nie da się go w żaden sposób usunąć, nawet jeżeli złodziej bardzo się postara. Gdyby aparat Dominika rzeczywiście należał wcześniej do Rafała, to nie byłoby problemu z udowodnieniem tego. Zdawałam sobie jednak sprawę z konsekwencji takiego działania! Oznaczałoby to wezwanie policji i nieprzyjemną atmosferę w trakcie wesela Grażynki… Oddałabym wiele, żeby mój mąż odzyskał swoją własność w taki sposób, który nie zepsułby całej uroczystości.

– Wiesz co, zamienię parę słów z Dominikiem i wytłumaczę mu całą sytuację. Mam pewność, że to porządny chłopak i zachowa się jak prawdziwy miłośnik fotografii. W końcu doskonale rozumiemy ten ból, kiedy tracimy aparat – obiecał jednak mój małżonek.

Dominik pobladł na twarzy, ale najistotniejsze było to, że uwierzył w słowa mojego męża.

– Miałem przeczucie, że jest coś podejrzanego w tym aparacie, bo to faktycznie kosztowny sprzęt. Ale brachol mnie przekonywał, że trafił na świetną okazję.

Gdy tylko Dominik dowiedział się o tym, co zaszło, bez wahania poinformował mamę i tatę. Rodzice byli w rozsypce i planowali od razu udać się na komisariat. Wtedy mój małżonek zachował się jak prawdziwy dżentelmen, proponując, by wstrzymać się z działaniami do jutra.

– Ufam wam i sądzę, że nie powinniśmy robić afery w trakcie przyjęcia – podkreślił, że Grażynka nie ma pojęcia o tym, co zrobił jej świeżo upieczony mąż. Będzie to dla niej ogromnym ciosem, gdy dotrze do niej, że zaledwie parę godzin temu stanęła prze ołtarzem z facetem, który okradł najbliższych przyjaciół.

Nie wiem, czy odzyska zaufanie

Jednak prędzej czy później musiała poznać prawdę. Kiedy poszła na komisariat, okazało się, że to, co mówił Rafał, było prawdą. Bliscy Norberta przeżyli ogromny wstyd. Bardzo współczułam zarówno jego rodzicom, jak i rodzeństwu, którzy przyznali, że nigdy wcześniej nie czuli się tak upokorzeni. Ojciec Norberta w ramach rekompensaty chciał podarować nam dwa bilety na wyjazd do Tunezji. Miała to być niespodzianka dla pary młodej, coś ekstra oprócz prezentu ślubnego.

– Moja przyjaciółka nie zasłużyła na taką karę, przecież nic złego nie zrobiła – stwierdziłam.

Trudno stwierdzić, czy Grażyna czerpała radość z tego wyjazdu, biorąc pod uwagę fakt, że towarzyszył jej facet, któremu nie ufała. Norbert wielokrotnie kajał się przed nami i przed nią za to, że zwędził ten aparat. Sprawiał wrażenie, jakby rzeczywiście szczerze żałował i sam nie rozumiał, co go wtedy naszło. Okazało się, że w czasie tamtych wakacji odzyskał aparat od złodzieja, ale wszystkim wmówił, że mu się to nie udało. Odzyskany sprzęt trzymał w bagażniku swojego auta.

Grażyna stoi przed wielkim wyzwaniem – jej mąż okazał się zwykłym złodziejem. Ale to nie tylko jej problem, bo my również musimy jakoś przetrawić fakt, że nasz kumpel ma lepkie ręce. Czeka go długa droga, żeby odbudować relacje i odzyskać nasze zaufanie. Czy mu się to uda? Tego nikt nie wie, pozostaje wielki znak zapytania.

Daria, 33 lata

Czytaj także:
„Uważałam mojego męża za chodzący ideał. Do czasu, aż obejrzałam szokujące nagranie z jego największym sekretem”
„Przez leniwego męża czuję się jak służąca. Prędzej zagoniłabym diabła do kościoła, niż jego do garów”
„Z matką po prostu nie dało się żyć. Najpierw odszedł tata, a potem siostra. A teraz ja odkryłam przerażającą prawdę”

Redakcja poleca

REKLAMA