„Z matką po prostu nie dało się żyć. Najpierw odszedł tata, a potem siostra. A teraz ja odkryłam przerażającą prawdę”

Sprzeczka matki z córką fot. iStock by Getty Images, evgenyatamanenko
„Miałam wrażenie, że budzi się we mnie jakaś zła energia. Bez trudu mogłabym manipulować Sylwią, która wykonałaby każde moje polecenie. Miałam nad nią totalną kontrolę, co wywoływało miłe odczucia. Zastanawiałam się, czy moja mama czuła to samo”.
/ 06.08.2024 08:31
Sprzeczka matki z córką fot. iStock by Getty Images, evgenyatamanenko

– Prezentuje się to fatalnie, ten strój kompletnie na tobie nie leży – zrobiłam dwa kroki w tył, aby lepiej przyjrzeć się całokształtowi.

Sylwia nie miała perfekcyjnej sylwetki, nie każda rzecz dobrze na niej się układała. Rzecz jasna, sama nie miała o tym pojęcia, dlatego zabrałam ją ze sobą na poszukiwanie ciuchów, pokonując niechęć nastolatki, która nie orientuje się, co jej służy. Gdyby decyzja należała do niej, grasowałaby po centrum handlowym z kumpelami, które zaproponowałyby jej nieodpowiedni krój.

Wszyscy wiedzą, jaka jest natura płci pięknej. Non stop konkurują ze sobą i nie odpuszczają. Kiedy obok stoi przyjaciółka z nadprogramowymi kilogramami i mniej urodziwa, od razu humor się im poprawia. Moim zdaniem córka już powinna sobie zdawać sprawę, że koleżanki często zawodzą. Czym prędzej dotrze to do niej, tym korzystniej wpłynie na jej życie. Od lat usiłowałam jej to uświadomić.

– A czemu? Mnie tam się podoba ta sukienka – Sylwia nadęła policzki z oburzeniem.

– Ten krój optycznie dodaje ci parę kilo, a wierz mi, naprawdę nie jest ci to potrzebne. Poszukamy czegoś, w czym będziesz prezentować się normalnie.

– Daj spokój, mamo – Sylwia nerwowo zaczęła ściągać z siebie kreację. – Mam już dosyć tego wszystkiego.

– Kochanie, no przecież nie da rady, żebyśmy wróciły do domu bez zakupów. W czym niby pójdziesz na ślub Janiny?

– Mam to gdzieś – mimo szesnastu lat, dziewczyna nadal zachowywała się jak smarkula. – A nie, wiesz co? Jednak mnie to obchodzi. Tylko nie chcę, żebyś ty przy tym była, sama sobie skombinuję coś fajnego.

Ogarnęło mnie oburzenie. Jak śmie odrzucać moją pomoc? Po tych wszystkich rzeczach, które dla niej zrobiłam i wciąż robię? Ta gówniara jeszcze tego pożałuje. Tutaj nie ona ustala zasady. Przynajmniej na razie. Rozwiążę tę sprawę najłatwiej jak się da, niedługo się przekona.

Myśli, że wszyscy będą skakać tak, jak im zagra!

Zagryzłam wargi i spuściłam oczy, robiąc wrażenie, że przestaję zwracać uwagę na to, co działo się w przebieralni. Z każdą chwilą Sylwia traciła rezon i coraz mniej wierzyła w siebie. Wyczekałam właściwej chwili, po czym obróciłam się na pięcie i wyszłam, nie zaszczycając jej spojrzeniem. Pobiegnie za mną i zacznie przepraszać, jak zawsze. Raz na jakiś czas dobrze jest uświadomić swojemu dziecku, kto tu jest szefem i gdzie jest jej pozycja.

Opuściłam centrum i nagle poczułam się, jakbym już kiedyś przeżyła podobną sytuację. W tym momencie przypomniały mi się plecy rozzłoszczonej matki, znikające gdzieś w tłumie spacerujących po nadmorskiej promenadzie. A później ogarniający mnie wówczas smutek i żal. Musiałam mieć wtedy około czterech lat i strasznie chciałam dostać lody. Ona nie zamierzała mi ich jednak kupić, a zamiast usiąść ze mną i wytłumaczyć dlaczego, po prostu odeszła, zostawiając mnie samą.

Ona. Tak o niej mówiłyśmy. Tata od dawna nie był już częścią naszego życia, więc zostałyśmy we trójkę – moja siostra Sandra, ja i nasza matka.

Szybko zaczęłam go nienawidzić za to, że nas opuścił i przestał się nami przejmować. Albo raczej trochę inaczej. Początkowo razem z siostrą odwiedzałyśmy go, spędzając z nim weekendy i dni świąteczne. Mama dość szybko położyła kres tym bliskim relacjom. Nie, nie zakazywała nam tego wprost, ale karała w inny sposób. Ciszą, obojętnością. Odbierała nam swoją czułość tylko z tego powodu, że widywałyśmy się z tatą.

Na początku nie dostrzegałam tego, dopiero Sandra uświadomiła mi pewne rzeczy. Jako starsza, miała szersze spojrzenie na świat.

Ta kobieta steruje innymi ludźmi. Oczekuje, że wszyscy będą postępować według jej zasad, a jeśli ktoś się sprzeciwi, robi się niebezpieczna. Odczuwasz przed nią lęk?

– Przeraża mnie myśl, że mama mogłaby nas opuścić. Odejść, jak wtedy podczas wakacji nad Bałtykiem – podzieliłam się z siostrą swoimi największymi obawami.

– Nie zrobi tego. Wiesz czemu? Ponieważ w ten sposób skazałaby się na samotność. A nad kim sprawowałaby wtedy kontrolę?

– Nasza mama wcale nie jest taka – nieśmiało wyraziłam sprzeciw.

Siostra od zawsze była oczkiem w głowie ojca, lecz nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo nie znosi własnej matki.

– Jaka ona według ciebie nie jest? Okropna? – siostrzyczka parsknęła ponurym śmiechem. – Ciągle o tym myślę. Czy zdaje sobie sprawę z tego, co nam robi, kiedy nas szantażuje, gra na naszych uczuciach? Jesteśmy jak piłeczki odbijane przez jej humory: raz wysoko, raz nisko. Gdy spełniamy jej oczekiwania, to nas kocha, ale jedno potknięcie sprawia, że ją tracimy. Czy to jest w porządku?

Popatrzyłam na siostrę z podziwem. Choć miała dopiero czternaście lat, teraz mówiła niczym osoba dorosła.

– W ostatnim czasie sporo czytam. No i pogadałam z ojcem, to on uświadomił mi, jaka panuje atmosfera w naszych czterech kątach.

Zerknęłam z niepokojem w stronę drzwi. A co jeśli ona to słyszała? Moja siostra mówiła bardzo głośno, to było lekkomyślne z jej strony. Jeżeli mama by to usłyszała, na bank by się na nas pogniewała.

– Ty się jej boisz, zrobisz wszystko, co tylko ci każe – odgadła intencje Sandra.

– Nie gadaj tak, to przecież nasza matka – zaprotestowałam.

Swojej córce zafundowałam ten sam scenariusz

Jako mała dziewczynka łaknęłam matczynego uczucia, lecz dostępna była mi jedynie miłość, jaką ona dawała. By na nią zasłużyć, musiałam okazywać absolutne oddanie, które – jak się wkrótce miało okazać – dotyczyło również najbliższych krewnych.

Pomiędzy matką a Sandrą regularnie dochodziło do kłótni, które przeradzały się w poważniejsze konflikty. W takich chwilach zatykałam uszy dłońmi i ukrywałam się gdzieś w kącie. Mój żołądek ściskał wtedy strach, który zdawał się rosnąć i wypełniać wnętrzności mdlącym uczuciem. Niepokój podchodził aż do gardła, sprawiając trudności z oddychaniem, zupełnie jakby był żywą, nieprzyjazną istotą.

Niejednokrotnie miałam ogromną chęć wparować do pokoju i wrzasnąć najgłośniej jak potrafię: „Dość już tego! Przestańcie!”. Ale rzecz jasna nigdy nie zebrałam się na odwagę, by to zrobić. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jeśli zrobię coś, co nie przypadnie mamie do gustu, to wymierzy mi karę, nie odzywając się do mnie przez długie dni, a może nawet tygodnie. Któreż dziecko dałoby radę to znieść?

Któregoś dnia Sandra nagle przepadła jak kamień w wodę. Nie przyszła do domu po lekcjach i nie odezwała się ani słowem. Mama była świadoma, gdzie przebywa starsza córka, ale nie od razu wyjawiła mi tę informację. Sama również nie dopytywałam zbyt natarczywie, gdyż przeczuwałam, że za nagłą nieobecnością Sandry kryje się jakaś zagadka.

Zanim matka wyjęła z rękawa asa prawdy, usłyszałam w słuchawce głos siostry.

Cześć, kruszynko, co tam słychać? Jak się miewasz? – rzuciła.

Totalnie mnie to zdenerwowało. Ja się tu stresuję, a ona tylko rzuca zwykłe „cześć”?

– Co to znaczy, że przepadłam? Nic ci nie wspomniała? – Sandra nie kryła irytacji. – Siedzę u ojca, planowałam przeprowadzkę na weekend, zdążyłabym cię uprzedzić, ale ona przyśpieszyła cały proces. Po ostatniej kłótni nie miałam ochoty dłużej z nią przebywać pod jednym dachem. No bo w sumie jaki to ma sens? Tylko po to, żeby gapić się na jej nadąsaną minę?

Stałam oniemiała i wstrząśnięta całą sytuacją. Najpierw odszedł tata, a teraz Sandry też nie ma. Kiedy tak rozmyślałam, poczułam jak po policzkach spływają mi łzy.

– Halo, kochanie? Słyszysz mnie? Nie becz, już niedługo się spotkamy.

Zawsze jednak coś stawało na drodze naszemu spotkaniu. Minęło sporo czasu zanim w końcu udało nam się zobaczyć.

– I jak tam? Dobrze ci było z Sandrą? Planujecie kolejne spotkanie? – dopytywała zaciekawiona mama.

Starałam się mieć oczy dookoła głowy, bo zdawałam sobie sprawę, że wizyty u Sandry bardzo jej przeszkadzają. Udało jej się wyrzucić nieposłuszną córkę ze swojego serca i przelać na mnie całą gamę złożonych emocji. To z kolei wiązało się z tym, że oczekiwała ode mnie pełnego oddania i stuprocentowej wierności. Sandra nie podołała tym oczekiwaniom, a ja nie miałam wyjścia.

– Ech, sama nie wiem, jeszcze się okaże – zręcznie wykręciłam się od odpowiedzi.

Trudno mi pojąć, w jaki sposób ona to osiągnęła, ale czułam się jak najbardziej samotna istota na Ziemi. Czyżby nie miała dla mnie choćby krztyny współczucia? Wizyty u taty i Sandry zdarzały się sporadycznie, a po każdej z nich dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Zupełnie jakbym popełniła jakieś straszliwe przewinienie. Przyjaciółek praktycznie nie miałam, bo mama każdej z nich automatycznie przypisywała niecne intencje, a o płci przeciwnej szkoda nawet napomknąć. Cóż mi więc pozostało? Jedynie kapryśna i nieprzewidywalna ona, stanowiąca centrum mojego wybrakowanego życia.

Może jest jeszcze dla mnie szansa

– Wszystko w porządku, mamo? – Sylwia podeszła do mnie, gdy siedziałam samotnie na ławeczce.

Dojrzałam, że niesie reklamówkę, a w niej tę kreację. No proszę, zdecydowała się na ten zakup! Chyba nie jest ze mną aż tak źle, co? Może dam radę w sobie zdusić ten wrodzony po mojej rodzicielce egocentryzm i potrzebę kontrolowania życia najbliższych?

– Jesteś na mnie zła? – moja pociecha chciała wybadać grunt.

Ogarnęło mnie wrażenie, że we mnie budzi się jakaś zła energia. Bez trudu mogłabym manipulować Sylwią, która wykonałaby każde moje polecenie. Miałam nad nią totalną kontrolę, co wywoływało bardzo miłe odczucia. Zastanawiałam się, czy moja mama odczuwała to samo.

– Jak sądzisz, jestem trochę jak babcia? – zagadnęłam moją pociechę.

Bardzo – wyrwało się mojej córce.

Czy ona zawsze musi mówić całą prawdę?

– Podobno ciotka Sandra twierdzi to samo.

– Spotykacie się czasem? – zapytałam zaciekawiona.

Od dłuższego czasu nie miałam kontaktu z siostrą. Okoliczności tak się po prostu ułożyły.

– Gadamy od czasu do czasu przez telefon. Ciocia powtarza, żebym nie przejmowała się tym, co do mnie mówisz, bo to nie jest wymierzone we mnie. Po prostu ty nie umiesz inaczej rozmawiać z ludźmi.

– Nie moja wina, że odziedziczyłam geny po mamie – zupełnie bez sensu tłumaczyłam się nastolatce. – Wcale nie zamierzam iść w jej ślady.

Córka obserwowała mnie z wyraźnym brakiem zainteresowania. Zapewne marzyła, żeby spędzać czas z kolegami i koleżankami w swoim wieku.

– Dam radę wrócić do domu na własną rękę, spotkaj się ze swoimi przyjaciółkami. O ile nadal masz na to ochotę.

– Serio tak uważasz? Nie poczujesz się przez to źle? One tutaj przyszły, a ja nie byłam pewna, czy wypada mi…

– No leć do nich, nie krępuj się.

Sylwia niemal pobiegła w podskokach w stronę sklepu. Wraz z powiększającym się dystansem, w moim wnętrzu rosła ulga. Moje własne dziecko stało się wolne. Poczułam, że z serca spada mi wielki kamień. W tej chwili udało mi się oprzeć mrocznej mocy, będącej moim dziedzictwem. Ale czy za każdym razem tak będzie?

Potrzebowałam oparcia. Zaraz zadzwonię do Sandry.

Ewelina, 43 lata,

Czytaj także:
„Podczas spowiedzi przeżyłam najgorszy koszmar w życiu. Chciałam oczyścić duszę, a najadłam się wstydu”
„Rodzice traktują mnie jak niesforną nastolatkę, a mam 30 lat. Każą jeść domowe obiadki i wstawać bladym świtem”
„Po śmierci żony próbowałem znaleźć miłość, ale dzieci stanęły mi na drodze. Nie chcą, bym zdradził ich matkę”

Redakcja poleca

REKLAMA