Odpłacanie pięknym za nadobne nie zawsze okazuje się dobrym pomysłem. Szczególnie wtedy, gdy nie ma się stuprocentowej pewności, że rewanżuje się temu, komu trzeba i w odpowiednim momencie.
To, że mój ślubny mnie oszukuje, dotarło do mnie pół roku temu. Byłam totalnie zaskoczona, nie potrafiłam tego ogarnąć, mimo że ponoć wszyscy ludzie w robocie Marka gadali o tym od dawna. Ale jak to zazwyczaj bywa, najbardziej zainteresowany jest informowany na samym końcu.
– Nie zamierzam dłużej tolerować tej szopki – w końcu usłyszałam od koleżanki współpracującej z Markiem. – Twoja druga połówka romansuje z naszą panią mecenas i zrobili się na tyle zuchwali, że przestali to ukrywać. Niedawno migdalili się w pomieszczeniu socjalnym na oczach połowy ekipy. Nie chcę się dłużej przyglądać jak perfidnie wciska ci kit.
Czas wziąć sprawy w swoje ręce
Minęło kilka dni, a ja wciąż nie mogłam się pozbierać. Marek zawsze był wspaniałym mężem i tatą. Żadnych problemów z używkami czy szalonymi imprezami. Liczyli się jedynie najbliżsi i kariera zawodowa. Byliśmy nie tylko parą, ale również najlepszymi przyjaciółmi.
– W związku najistotniejsza jest wierność – wciąż mi to powtarzał. Informacja o romansie zraniła mnie do żywego. Nie wątpiłam, że to się wydarzyło naprawdę. Lidka, która przekazała mi tę wiadomość, nie jest typem osoby, która roznosi plotki. Jeśli zdecydowała się mi o tym powiedzieć, musiała mieć stuprocentową pewność.
Całymi dniami rozmyślałam czy popełniłam jakiś błąd, czy to moja wina. Prawda jest taka, że ostatnimi czasy chyba trochę się zaniedbałam. Bardzo dużo uwagi poświęciłam naszemu dziecku – nie wystarczało mi czasu na siłownię i kosmetyczkę, jak kiedyś. Wszystko dlatego, że Marek coraz więcej czasu spędzał w pracy, więc ja wzięłam na siebie część jego domowych zadań. Do tego jeszcze pracowałam na pełny etat w banku. Stresująca i wyczerpująca robota. Ale w końcu to on miał się piąć po szczeblach kariery w naszej rodzinie, to dla niego dawałam z siebie wszystko.
Miałam pretensje do siebie, że mnie zdradził. Doszukiwałam się przyczyny w sobie, mimo iż to on zawinił. Potem zaczęłam myśleć o tamtej panience i ostatecznie zdecydowałam, że pójdę do jego firmy. Ot tak, bez uprzedzenia, pod przykrywką zapomnianych kluczy do mieszkania. Chciałam ją zobaczyć na własne oczy, przekonać się, czy faktycznie prezentuje się lepiej niż ja.
Zobaczyłam ją jak opiera się o blat jego biurka. Szczupła, długonoga, w gustownej koszuli z dekoltem odpiętym odrobinę za bardzo. Nachylała się w stronę Marka, pokazując mu coś na ekranie laptopa. Obydwoje głośno chichotali. Gdy podeszłam bliżej, Marek podniósł wzrok. Zobaczył mnie i momentalnie zrobił się czerwony jak dojrzały pomidor.
Był przerażony, speszony i zagubiony. Wiedziałam, że zdradza mnie z tą lafiryndą. Ona zobaczyła że coś jest nie tak, odwróciła głowę w moją i natychmiast zerwała się zza biurka jak oparzona. Nie chciałam patrzeć na nich dłużej. Chwyciłam klucze Marka i opuściłam biuro.
Dopiero gdy zamknęły się za mną drzwi windy, rozpłakałam się. Było mi wszystko jedno czy mój mąż darzy ją głębszym uczuciem, czy to zwykła przygoda. Wcale nie chciałam poznać odpowiedzi na pytanie czy planuje zakończyć nasze małżeństwo. To i tak niczego by nie zmieniło. Zdawałam sobie sprawę, że nasze życie już nigdy nie będzie takie samo jak dawniej.
Straciłam nad sobą panowanie
Grunt usuwał mi się spod stóp, a moje marzenia legły w gruzach. Poczułam, że nie doczekam się kolejnego potomka ani beztroskiej jesieni życia z moim partnerem. Straciłam poczucie bezpieczeństwa i zaufanie, które dotąd wydawały się nienaruszalne. A to wszystko przez jakąś kretynkę, która bez skrupułów pozbawia dziecko taty, a żonie odbiera męża. I po co? Żeby zaspokoić swoje erotyczne żądze albo wybić się dzięki romansowaniu z wysoko postawionym pracownikiem firmy? Obwiniałam ją za całe zło świata.
Jedyne, czego chciałam, to odegranie się na niej. Minęło sporo czasu zanim udało mi się pozbierać. Opracowałam plan zemsty. Znalazłam osoby, które zgodziły mi się pomóc. Za odpowiednią opłatą dwóch stałych bywalców lokalnej knajpy o niezbyt pochlebnej opinii zgodziło się trochę nabałaganić w mieszkaniu kochanki mojego męża, a przy okazji napędzić jej strachu. Wywiązali się z tego znakomicie.
Wiedziałam, że kochanka Marka ma na imię Dorota i że mieszka sama, ustaliłam nawet gdzie dokładnie. Codziennie przed godziną ósmą wychodziła do pracy, z której wracała zazwyczaj po dwudziestej pierwszej. Czasem pojawiała się wcześniej, ale wtedy w towarzystwie mojego małżonka. Pewnego razu zauważyłam ich oboje przed jej budynkiem mieszkalnym, jeszcze zanim wpadłam na pomysł włamania.
Panowie, którym zleciłam zadanie, pojawili się w środku dnia, kiedy to większość osób z sąsiedztwa przebywa zwykle w pracy. Włamali się jak zawodowcy. Prosiłam, by nie kradli niczego, a jedynie trochę nabałaganili. Zapaskudzili parkiet jakimś olejem, pochlapali ściany, zniszczyli parę sprzętów. Jednym słowem zrobili totalną rozwałkę. Po tym wszystkim pokazali mi zdjęcia dokumentujące efekty swojej pracy.
Tamtego dnia Marek zjawił się w domu znacznie później niż zazwyczaj. Podejrzewałam, jaki był tego powód. Zapewne pani adwokat pogrążyła się w totalnej rozpaczy, a mój małżonek był zmuszony pomóc jej ogarnąć ten burdel. Co ciekawe, przez ostatnie tygodnie, zanim doszło do „demolki”, pojawiał się w domu punktualnie jak kiedyś. Zdarzało się nawet, że przychodził z roboty przede mną. Stał się wobec mnie bardziej troskliwy, nasza pociecha zaczęła go obchodzić w większym stopniu niż dotychczas.
Wszystko obróciło się przeciwko mnie
– Zapewne próbuje nas oszukać – oznajmiłam Lidce. – Być może przeczuwa, że coś podejrzewam, więc stał się bardziej ostrożny.
Po włamaniu do mieszkania Doroty Marek znów zaczął znikać na dłuższy czas. Doszłam do wniosku, że jego stosunki z tą kobietą mają się równie dobrze jak poprzednio, tyle że mój mąż przestał dbać o pozory. Spodziewałam się lada moment, że zaproponuje mi natychmiastowe zakończenie naszego małżeństwa. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
– Wiesz, romans twojego męża z tą Dorotą zmienił się w niezłe love story – powiedziała Lidka, kiedy któregoś dnia wpadła do mnie na kawę. – Ta adwokatka ostatnio się zwierzała naszej Agacie z recepcji, z którą usiłuje się zakumplować. Bo tylko ona jeszcze ma ochotę z nią gadać. No i powiedziała jej, że Marek z nią zerwał. Niby zaczęło go dręczyć sumienie i chciał uratować wasz związek. Poprosił ją nawet, żeby znalazła sobie robotę gdzieś indziej. Wyobrażasz sobie, że ostatnio nie rozmawiają od ponad miesiąca? A Dorota miała jakieś niezłe historie, ktoś jej się włamał do domu. Teraz jest w beznadziejnej sytuacji, czeka ją remont. Marek chyba poczuł się w obowiązku jej pomóc i znowu do niej zagląda po pracy. Rozumiesz to? Krążą plotki, że ona się wręcz cieszy z tego, co ją spotkało, bo myśli, że dzięki temu ma jakieś szanse, żeby znowu być z Markiem. Kto by pomyślał?
Dotarło do mnie, że plan, który wcześniej wydawał mi się świetny, okazał się kompletną porażką. Skrzywdziłam kogoś, kto nie zasłużył na takie traktowanie. Tego typu zagrywki może są fajne dla małolatów, ale tak naprawdę to mój facet jest tu największym winowajcą. W końcu to on złamał przysięgę, którą składał mi przed ołtarzem, a nie ta laska.
Zamierzam powiedzieć mu prosto w oczy, że dowiedziałam się o całej tej aferze i daję mu ostatnią szansę na poukładanie naszego małżeństwa. Jak jej nie wykorzysta, to bez wahania złożę papiery rozwodowe. Nie mam innego wyjścia w tej sytuacji.
Monika, 33 lata
Czytaj także:
„Przyłapałam męża na zdradzie w pokoju naszego synka. Migdalił się z tą bezwstydnicą na biurku małego”
„Moje małżeństwo skończyło się, gdy dostałam list od kochanki męża. Ten łotr wiódł podwójne życie i obu nam złamał serce”
„Żona zostawiła go w chorobie i to ja walczyłam o jego życie. Gdy wyzdrowiał, spakował torby i biegiem do niej poleciał”