Moje małżeństwo było typowym małżeństwem z rozsądku. Poznałam Piotrka tuż po 30-stce i szybko doszłam do wniosku, że nie ma na co czekać. Wolnych facetów było coraz mniej, a ja nie chciałam zestarzeć się w samotności.
I chociaż mój przyszły mąż nie wywoływał we mnie szalonych porywów serca, to stwierdziłam, że to nie one są najważniejsze. Piotr była naprawdę fajnym facetem i wiedziałam, że u jego boku będę mieć spokojne i całkiem szczęśliwe życie. I pewnie tak by było, gdyby nie to, że znalazłam sobie kochanka. A mój romans miał daleko idące konsekwencje.
Połączył nas przypadek
Doskonale pamiętam dzień, w którym poznałam swojego przyszłego męża. Właśnie zamierzałam przejść przez przejście dla pieszych i zupełnie nie zwróciłam uwagi na to, że jest czerwone światło. To nie był mój najlepszy dzień. Nie dość, że kilka dni temu skończyłam trzydzieści lat i poczułam się staro, to jeszcze straciłam pracę.
– Jak pani łazi! – usłyszałam krzyk na chwilę przed rozdzierającym piskiem opon.
Instynktownie odskoczyłam na bok i pewnie tylko to uratowało mnie przed wpadnięciem pod samochód.
– Przepraszam. Nie zauważyłam pana – wydukałam chwilę po tym, jak serce wróciło do normalnego rytmu.
– Nie zauważyłam, nie zauważyłam – burczał mężczyzna, który o mały włos mnie nie potrącił. – Pani miała czerwone światło.
Spojrzałam bezmyślnie na sygnalizator. Okazało się, że miał rację.
– Przepraszam – powtórzyłam. A potem się rozpłakałam.
– No już, niech pani nie płacze – głos mężczyzny od razu się zmienił.
Najwidoczniej był wrażliwy na kobiece łzy.
– Zawiozę panią do szpitala. Lepiej sprawdzić, czy nic się nie stało –dodał. I nie chciał słuchać moich argumentów, którymi próbowałam go przekonać, że nic mi nie jest.
Szybko się oświadczył
I tak zaczął się nasz związek. Piotrek poczekał na mnie w szpitalu, a potem odwiózł do domu. W ciągu kilku kolejnych dni dzwonił i upewniał się, że nic mi nie jest. A kiedy w końcu doszłam do siebie, to zaprosił mnie na pierwszą randkę. Było miło. I chociaż nie czułam jakichś wielkich porywów serca, to bawiłam się całkiem nieźle.
A gdy zaczął zapraszać mnie na kolejne spotkania, to nie odmawiałam. I tak poszliśmy na kolację, do kina i na koncert. A w pewien letni weekend Piotr zaprosił mnie na wycieczkę do Pragi. I to właśnie przy knedliczkach i czeskim piwie poprosił mnie o rękę.
– Zgadzasz się? – zapytał.
W ręku trzymał pierścionek zaręczynowy i tylko czekał, aby włożyć mi go na palec.
– Tak – odpowiedziałam.
I chociaż nie byłam pewna swojej decyzji, to nie odważyłam się odmówić. Bałam się, że w moim wieku nikogo lepszego już nie znajdę. A Piotrek był fajny, pracowity i bardzo zabawny. No i do tego nie straszył wyglądem.
– Właśnie uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi –usłyszałam.
Spojrzałam na swoją dłoń. "Czy ja też będę szczęśliwa?" – pomyślałam. Miałam nadzieję, że tak.
Mąż był kiepski w łóżku
Nasze małżeństwo było naprawdę udane. Piotrek okazał się fajnym i przyzwoitym facetem. Miał tylko jeden defekt – był kiepski w łóżku. Początkowo mi to nie przeszkadzało, bo byłam pewna, że z czasem się rozkręci. Jednak miesiące mijały, a w tym zakresie nic się nie zmieniało. Nasz seks ograniczał się do kilku minut raz na dwa tygodnie. I najwidoczniej mojemu mężowi to wystarczało.
– To może wprowadź trochę pikanterii do waszej sypialni – radziła przyjaciółka, której jako jedynej zwierzyłam się ze swoich problemów.
– To nic nie daje – odpowiedziałam.
I tak faktycznie było. W ciągu kilku ostatnich tygodni próbowałam urozmaicić nasze życie erotyczne. Ale mój mąż nie reagował. Po spełnieniu kilkuminutowego obowiązku małżeńskiego odwracał się do mnie plecami i zasypiał. A ja czułam coraz większą frustrację.
– To nie pozostaje ci nic innego, jak znaleźć sobie kochanka – zaśmiała się Anka.
A ja popukałam się w czoło. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że właśnie taki układ bardzo dobrze się sprawdzi.
Chciałam się zabawić
Przekonałam się o tym zaledwie kilka tygodni później. Piotrek jak zwykle wyjechał w kilkudniową delegację, a ja zostałam sama ze swoimi serialami. I wtedy zadzwoniła Anka z zaproszeniem na imprezę. Zgodziłam się. "A co mam sama siedzieć w domu?" – pomyślałam. Założyłam seksowną kieckę i ruszyłam na spotkanie przygody. I to właśnie tam poznałam mężczyznę, który zmienił moje życie o 180 stopni.
– Zatańczysz? – usłyszałam.
Właśnie uzupełniałam kolejny kieliszek i już czułam lekki szum w głowie.
Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą wysokiego przystojniaka.
– Pewnie – zgodziłam się.
Nie chciałam, aby jakaś inna kobieta mnie ubiegła.
Przetańczyliśmy z Markiem całą noc, a kiedy odprowadzał mnie do taksówki, to zapytał, czy może jechać ze mną.
– Mam męża – powiedziałam po chwili.
Z jego wzroku od razu wyczytałam, o co mu tak naprawdę chodzi.
Miałam kochanka
– A to jakiś problem? – zapytał bezczelnie.
"No właśnie, to jakiś problem?" – zapytałam sama siebie. I od razu doszłam do wniosku, że żaden.
Tę noc spędziliśmy razem. A ja pierwszy raz od niepamiętnych czasów poczułam, co znaczy prawdziwa namiętność. Marek okazał się świetnym kochankiem, który doskonale wiedział, jak zadowolić kobietę. A że ja przez ostatnie lata miałam deficyt dobrego seksu, to od razu to doceniłam.
– Spotkamy się jeszcze? – zapytałam kochanka po upojnej nocy.
– A chcesz? – usłyszałam.
Pewnie, że chciałam. I zupełnie nie obchodziło mnie to, że mam męża.
To był idealny układ
Przez kolejne miesiące łapałam dwie sroki za ogon. Z jednej strony miałam dobrego, kulturalnego i pracowitego męża, który dbał o to, aby mi niczego nie brakowało. Ale gdy tylko wyjeżdżał on w delegację, to dzwoniłam po Marka, który zapewniał mi uciechy ciała. A mój kochanek nigdy mi nie odmówił. Bywały takie dni, że pojawiał się pod moimi drzwiami niemal w tym samym momencie, jak samochód mojego męża znikał za rogiem. A potem nie wychodziliśmy z sypialni przez kilka kolejnych godzin.
I do pewnego momentu wszystko działało niemal idealnie. I chociaż Anka próbowała mnie przestrzegać, to ja nie chciałam jej słuchać.
– A jak się Piotrek dowie? – pytała.
– Nie dowie się – zapewniałam ją. – Bo niby od kogo?
Wtedy wydawało mi się, że jedyne zagrożenie to takie, że mój mąż dowie się, że go zdradzam. Zupełnie nie przewidziałam tego, że wszystko rozsypie się zupełnie z innego powodu.
Ciąża mnie zaskoczyła
Wczesną jesienią zaczęłam odczuwać dolegliwości żołądkowe. I chociaż początkowo byłam przekonana, że to zwykłe zatrucie, to z czasem zrozumiałam, że jednak jest to coś poważniejszego.
– Źle się czujesz? – zapytał mnie mąż.
Właśnie wróciłam do domu i byłam blada jak ściana.
– To nic takiego – odpowiedziałam.
I całą sobą starałam się, aby z mojego tonu głosu nie wyzierał strach. A właśnie go czułam. Bo oprócz dolegliwości żołądkowym spóźniał mi się też okres. A to mogło oznaczać tylko jedno.
– Tak, jest pani w ciąży – potwierdziła lekarka, do której w końcu się udałam. – To piąty tydzień – dodała z uśmiechem.
Mi nie było do śmiechu. Doskonale wiedziałam, kto jest ojcem mojego dziecka. Z Piotrem nie sypialiśmy od kilku tygodni. On nie inicjował zbliżeń, a ja nie naciskałam. Nie miałam powodów, aby to robić, bo wiedziałam, że podczas kolejnego wyjazdu męża odbiję to sobie z nawiązką. Tylko nigdy nie przypuszczałam, że tak to się zakończy.
– Proszę o siebie dbać i cieszyć się z przyszłego macierzyństwa –usłyszałam od lekarki. – I widzimy się za miesiąc. Może pani przyjść z ojcem dziecka – dodała na koniec wizyty.
A ja nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Już sobie wyobraziłam, jak siedzę w gabinecie lekarskim z Markiem i razem obserwujemy obraz na USG. A za drzwiami czeka mój mąż.
Piotrek stanął na wysokości zadania
Przez kolejne dni zastanawiałam się, jak mam powiedzieć Piotrowi, że go zdradziłam. I chociaż próbowałam zrobić to kilkukrotnie, to za każdym razem tchórzyłam. A kiedy w końcu zebrałam się na odwagę, to mój mąż mnie zaskoczył.
– Chcesz odejść do kochanka? – zapytał spokojnym głosem.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nigdy bym nie przypuszczała, że mój mąż wie, że go zdradzam.
– Myślałaś, że nie wiem? – kontynuował Piotr. – Nie jestem wcale taki głupi, jak myślisz. I wiesz co? Nie mam ci tego za złe. Przecież wiem, że nie pasujemy do siebie pod tym względem – dodał. A mnie zupełnie zamurowało. Jak mogłam być tak naiwna?
– Nie odchodzę do kochanka – wydusiłam w końcu.
– Wychowamy to dziecko razem – powiedział. – Chyba, że nie chcesz.
Chciałam. I to bardzo. Ale jednocześnie wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Nie byłabym w stanie żyć z Piotrem, mając świadomość, co mu zrobiłam. I nawet jeżeli Piotr był w stanie wychować dziecko mojego kochanka, to ono zawsze będzie mu przypominać moją zdradę.
Nie wiem, co robić
– Nie mogę – odpowiedziałam. A potem spakowałam swoje rzeczy i wyprowadziłam się do rodziców.
Piotr kilkukrotnie próbował namówić mnie do zmiany decyzji. Aż w końcu dał mi czas do namysłu.
– Ja na ciebie poczekam – powiedział.
A ja do dzisiaj nie wiem, co mam zrobić. Zerwałam z Markiem i nie powiedziałam mu, że to on jest ojcem dziecka. I chociaż kusi mnie, aby wrócić do męża, to wiem, że nie powinnam tego robić. Chociaż teraz chcę zachować się wobec niego przyzwoicie.
Marta, 32 lata
Czytaj także: „Mąż wolał karierę niż dziecko. Gdy zaszłam w ciążę, nie zmienił zdania i zrobił mi najgorsze świństwo”
„Teściowa gnębiła mnie, bo nie mogę mieć dzieci, a mąż mnie nie bronił. W końcu nie wytrzymałam”
„Ostatnią noc wakacji spędziłam z sąsiadem. Naiwnie myślałam, że będzie z tego coś więcej niż tylko ciąża”