Zielona walizka wypełniona po brzegi stała już w przedpokoju. Mniejszą zaniosłam do auta już wcześniej. Ostatni raz weszłam do sypialni i rozejrzałam się. Gdy zobaczyłam nasze ślubne zdjęcie na komodzie, łzy napłynęły mi do oczu, choć obiecałam sobie, że nie uronię ani jednej. Trudno jednak mieć suche oczy, gdy odchodzi się od męża, którego tak bardzo się kocha.
Musiałam to zrobić
Zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. Minęłam kuchnię, jeszcze raz zerknęłam na nasze gniazdko i przekręciłam klucz. Zamierzałam oddać go Michałowi, gdy wróci z delegacji. Dopiero gdy wyjechałam za bramę, poczułam, jak łzy lecą mi po policzkach. Płakałam nad swoim krótkim, bo zaledwie 5-letnim małżeństwem, które właśnie próbowałam zakończyć, choć nie chciałam. Uciekałam od własnego męża.
Wytarłam oczy i popatrzyłam jeszcze na część domu, którą zamieszkiwali teściowie. Widziałam delikatne światło lampy i blask telewizora. Osobne wejście ułatwiało mi wymknięcie się po cichu.
Gdy w końcu ruszyłam, zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu migało imię męża. Ale miał wyczucie! Nie odebrałam. Z piskiem opon ruszyłam przed siebie, do mojego nowego samotnego życia, a na początek do siostry mieszkającej na wsi.
Siostra była dla mnie wsparciem
– Jeśli to była taka męczarnia, to może podjęłaś dobrą decyzję? – zapytała Grażyna, gdy już do niej dotarłam, a na stole pojawiła się aromatyczna kawa i jabłecznik.
– Sama nie wiem.. Kocham Michała, ale nie mogę tak żyć.
– Chyba nie masz wątpliwości?
– Mam i to mnóstwo.
– Nie powinnaś – oburzyła się siostra. – Twoja teściowa robiła ci piekło z życia, a Michał bał się jej przeciwstawić, a przecież powinnaś być dla niego najważniejsza.
– Powinnam... Przepraszam, ale chciałabym się już położyć.
– Jasne, idź na górę, a gdybyś czegoś potrzebowała, to wiesz, gdzie mnie szukać.
– Tylko spokoju mi potrzeba, nic więcej – powiedziałam smutno.
Siostra pogłaskała mnie po głowie jak małą dziewczynkę, a potem ruszyłam na piętro. Wiedziałam, że nie spędzę tutaj dużo czasu, bo nie chciałam być dla niej ciężarem, ale w tym momencie była moją jedyną deską ratunkową.
Nie mogłam się uspokoić
Położyłam się na chwilę na łóżku i zasnęłam. Niedane było mi jednak odpocząć, bo telefon zaczął uporczywie dzwonić. To Michał. Znów nie odebrałam. Wyobraziłam sobie za to, jak wraca do domu z podróży służbowej i zamiast mnie widzi kartkę z pożegnaniem.
Napisałam na niej, że odchodzę, żeby dał mi czas i nie szukał mnie. Że niedługo porozmawiamy o rozwodzie i że przepraszam, że jestem jaka jestem. Nic więcej nie byłam w stanie z siebie wydusić. Telefon dzwonił jeszcze kilka razy. W końcu przyszedł SMS od męża:
"Oddzwoń! Martwię się"
Rozczuliło mnie to, ale nie mogłam się złamać. Wstałam i zeszłam na dół.
Musiałam się wygadać
Grażyna oglądała film, więc usiadłam po cichu obok niej.
– Coś cię gryzie, prawda? – spytała.
Kiwnęłam tylko głową.
– Tym razem się nie pogodzicie?
– Nie sądzę. Teściowa upokorzyła mnie tak, że już bardziej się nie da.
– Co tym razem?
Nie chciałam wracać wspomnieniami do tej cholernej imprezy, ale Grażynie musiałam powiedzieć. Może zrobi mi się lżej?
– Wszystko wydarzyło się na jej imieninach – zaczęłam.
– Oho, to chyba ciekawsze niż mój film – powiedziała Grażyna i wyłączyła telewizor.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Opowiedziałam wszystko siostrze
– Zawsze Anna wyprawiała imieniny w knajpie, najczęściej w restauracji. A teraz zaprosiła nas na imprezę do domu. Nie mogłam się wymigać, bo przecież mieszkamy w bliźniaku!
– I co tam się stało?
– A to, że zaprosiła tłum ciężarnych bab, żeby mi dopiec. Pojawiła się jakaś dawno niewidziana kuzynka z brzuchem, potem znajoma jej córki i jeszcze sąsiadka. Nie mówiąc już o całej dzieciarni. Nawet nie wiem, czyje to były dzieci.
– Myślisz, że zrobiła to specjalnie?
– Jestem tego pewna! Moja bezpłodność to dla niej powód do kpin. Tym razem upokorzyła mnie bardziej niż zwykle. Głaskała te wszystkie ciążowe brzuchy i głośno mówiła, jak to chce zostać babcią, ale ma wadliwą synową, która nawet wnuka jej nie da.
– A Michał co na to? – spytała Grażyna.
– Milczał jak zaklęty. W ogóle nie stanął w mojej obronie, a przecież wie, jak wygląda nasza sytuacja, jakie mam wyniki badań!
– No nieźle!
– To jeszcze nie koniec. Teściowa obgaduje mnie za plecami. Podobno jestem bezpłodną łajzą – rozpłakałam się.
Grażyna mnie przytuliła.
Czułam ogromny żal
– Nie mogę tego słuchać! – zdenerwowała się siostra. – Przecież wiele par nie ma dzieci z różnych powodów i to nie jest koniec świata.
– Moja teściowa tego nie rozumie, a ja mam dość ciągłego ubliżania.
– Powinnaś szczerze pogadać z Michałem. To w końcu twój mąż.
– Myślisz, że nie próbowałam? On jest ślepy i głuchy. Tylko przytakuje tej wiedźmie i udaje, że nie widzi moich łez. Prosiłam, żeby z nią pogadał, ale uważa, że przesadzam.
– Naprawdę chcesz się rozwieść?
– Nie chcę, ale w tej sytuacji po prostu muszę. Mam dosyć.
Chciałam jeszcze coś dodać, ale naszą rozmowę przerwał dźwięk klaksonu i błysk reflektorów auta.
Mąż mnie znalazł
– To pewnie Michał! – powiedziała Grażyna.
– Niemożliwe.
– Sorry, siostra, ale każdy głupi zacząłby poszukiwania ciebie tutaj – zaśmiała się. – Idę go wpuścić. No chyba, że mam go pogonić?
Nie odpowiedziałam.
– Tak myślałam – usłyszałam głos siostry już z korytarza.
Zanim Michał dosłownie wparował do domu Grażyny, przez głowę przemknęło mi, że chyba my jednak na mnie zależy, skoro szukał mnie po nocy i to skutecznie.
Źle wyglądał
Gdy wszedł, zamarłam. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Był zmęczony i jakiś taki wymięty, jakby nagle coś do niego dotarło.
– Na więcej cię nie stać? – spytał, wyciągając przed siebie kartkę pożegnalną ode mnie. – Tak chcesz skończyć nasze małżeństwo?
– Wyjdźmy na zewnątrz – powiedziałam i zerwałam się z kanapy.
Noc była trochę chłodna, ale we mnie gotowało się od emocji.
– Zdziwiony? – spytałam oschle. – Tyle razy mówiłam, żebyś przemówił matce do rozumu. Milczałeś, gdy mnie obrażała!
– Wiem i byłem głupi.
– No proszę, a jednak coś zrozumiałeś.
– Przepraszam za nią i za siebie. Wrócisz ze mną do domu?
– Po co? Żeby twoja mama dalej mi ubliżała?
– Zrobiłem jej awanturę przed wyjściem, więc nie powinna, a poza tym...
Może jeszcze jest dla nas szansa
– Co?
– Może czas się wyprowadzić?
– No nie wierzę! Chcesz mieszkać daleko od matki? Wytrzymasz? Bo że ona dostanie szału, to jestem pewna.
– Przemyślałem wszystko i to może być dobre rozwiązanie. Może gdy będzie daleko od siebie, wasz konflikt złagodnieje.
– Czy ty siebie słyszysz? Jaki konflikt? To twoja matka mnie atakuje, a ja nawet się nie bronię. Nazwałabym to nękaniem.
– Nie przesadzaj. To jak będzie?
– Wrócę, jeśli powiesz matce, że ma się nie wtrącać w nasze życie i że jeśli jeszcze raz mnie obrazi, to ty obrazisz się na nią. I wyprowadzimy się jak najszybciej. Rozumiesz?
– Chyba nie mam pola do negocjacji? – spytał Michał.
– Nie masz. Pokaż, że to ja jestem najważniejsza, nawet jeśli nie mogę ci dać dziecka.
Po tych słowach pękłam i rozpłakałam się. Nagromadzone emocje musiały znaleźć w końcu ujście.
Marzena, 38 lat
Czytaj także: „Zacząłem podejrzewać, że żona znalazła sobie kochasia. Okazało się, że ukrywa przede mną coś znacznie gorszego”
„Ojciec odszedł, gdy byłam dzieckiem. Przez całe życie mściłam się na facetach, aż los znów odwrócił się przeciwko mnie”
„Odrzuciłam oświadczyny kumpla, bo był zbyt zwyczajny. Teraz doceniłam, że nudziarz to najlepszy kandydat na męża”