„Liczyłam na to, że mój starszy mąż będzie doświadczonym łóżkowym zawodnikiem. Zamiast amanta, mam w sypialni kłodę”

kobieta przegląda się w lustrze fot. Adobe Stock, djile
„Sławek to wspaniały facet, ale w domu jestem dla niego wyłącznie matką naszych dzieci. Raz w tygodniu staję się wolną kobietą, bez potomstwa i bez obowiązków. Współżycie z mężczyzną, którego ledwo znam, stanowi dla mnie coś w rodzaju premii”.
/ 24.10.2024 20:00
kobieta przegląda się w lustrze fot. Adobe Stock, djile

Nikt nigdy by mnie wampirzycą nie mianował. Bardziej pasowałaby mi łatka zwykłego, niczym niewyróżniającego się człowieczka. Z zawodu jestem polonistką i mamą dwójkę dzieci. Moje życie to ciągła gonitwa na trasie mieszkanie – praca – przedszkole. Weekendy upływają pod znakiem wizyty w kościele i rodzinnego posiłku u rodziców męża. Ciężko w tym wszystkim wygospodarować chwilę na jakieś erotyczne szaleństwa czy przelotne romanse. Ale wiecie co?

Kobiety, które cieszą się satysfakcjonującym życiem erotycznym, są po prostu wyjątkowe. Emanują witalnością, tryskają zdrowiem i prezentują się świeżo. Czasami zastanawiam się, jaką fortunę musiałabym wyłożyć na zabiegi kosmetyczne i leki na depresję, gdybym zrezygnowała z seksu. Majątek! Na szczęście mój „zabieg odmładzający” nic mnie nie kosztuje. Niestety, oprócz wielu plusów, ta terapia ma jedną wadę. Muszę trzymać to w tajemnicy. Bo partnerem w moim łóżku nie jest mąż...

Jest starszy o prawie dekadę

Sławka poznałam, gdy dostałam się na uczelnię. Jest starszy o prawie dekadę, więc liczyłam na to, że będzie obeznany w pewnych kwestiach. Ale niestety, moje przypuszczenia okazały się błędne. Mój mąż to wspaniały facet, ale jeśli chodzi o namiętność, to ma jej tyle, co kot napłakał. Za to cała masa blokad! Być może to efekt wychowania? A może po prostu z natury brakuje mu ognia?

Moje libido zdecydowanie tylko czekało na przebudzenie. Gdy zobaczyłam, jak może wyglądać uprawianie miłości, po prostu oszalałam. Marzyłam o seksie w każdym miejscu i o dowolnej godzinie. Jednak Sławka tak to przeraziło, że zmuszona byłam dać na wstrzymanie.

„Muszę się ogarnąć, bo inaczej go stracę – przemknęło mi przez myśl. Uzna mnie za rozwiązłą zdzirę i da nogę, bo kto by chciał, żeby taka została matką jego dzieci!”

Kiedy kochaliśmy się ze sobą, robił to w taki sposób, jakby przykręcał śrubki w kuchennym kranie. Planowo i z obowiązku – jako facet pragnął dobrze wywiązać się z tego, co do niego należy.

– I jak było? – dociekał potem konkretnym głosem, a ja potakiwałam.

Następnie oddalałam się od niego i zanurzałam w świat własnych fantazji, gdzie uprawiałam miłość nie tylko z jednym, ale dwoma, a nawet trzema mężczyznami. Moja bujna wyobraźnia podsuwała mi najbardziej sprośne sceny, a ja rozmyślałam o seksie dosłownie w każdej chwili – podczas lekcji, w swoim pokoju, gdziekolwiek tylko byłam.

Tamtego dnia pomyślałam sobie: „To już nienormalne! Muszę albo zostawić Sławka, albo poszukać jakiegoś faceta na boku do dyskretnych spotkań, bo inaczej chyba oszaleję!”

Gdy się nad tym zastanowiłam, doszłam do wniosku, że Sławek to świetna partia na małżonka i tatę moich pociech. Pochodzi z porządnego domu i jest uczciwy do szpiku kości. Nie przeszkadza mi, że nie jest mistrzem w sypialni. W końcu nikt nie ma samych zalet…

„Przyjemności fizyczne znajdę poza domem” – pomyślałam sobie.

Jestem królową zmian

Doskonale pamiętam gościa, z którym po raz pierwszy nie dochowałam wierności swojemu chłopakowi. Był to mechanik, który zajmował się naprawą mojego auta. Umięśniony, z drapieżnym, uwodzicielskim uśmiechem na twarzy. Uprawialiśmy seks w jego kanciapie, gdy szef już poszedł, a ja przyjechałam odebrać samochód. Nigdy później go nie spotkałam, mimo że chciał się ze mną zobaczyć.

Ale ja trzymam się reguły, że z każdym facetem kocham się tylko jeden raz. Dla bezpieczeństwa mojego związku. Musiałam więc poszukać innego warsztatu.

– Taka radosna i pełna blasku, uwielbiam cię! – rzucił Sławek, gdy spotkaliśmy się wieczorem, po mojej randce z naprawiaczem samochodów.

Zaledwie siedem dni później oświadczył mi się

Początkowe tygodnie po ślubie uświadomiły mi, że zdradzanie partnera przychodzi z łatwością, jeśli ten nie ma co do tego żadnych podejrzeń. Kluczem jest określenie pewnych zasad w związku już na starcie.

Przeważnie panie tuż po ceremonii ślubnej przeobrażają się w typowe gospodynie domowe, całe dnie spędzają w kuchennych pomieszczeniach, a następnie zajmują się pielęgnacją swojego potomstwa.

A gdy nadarza się okazja na miłosną przygodę, momentalnie wpadają po uszy, ponieważ burzy to ich codzienny rytm funkcjonowania. Natomiast gdyby od samego początku uświadomiły swoim mężom, że mają własne zainteresowania i hobby, to ten kłopot w ogóle by nie zaistniał!

Sławkowi było wiadomo, że uwielbiam rozmaite warsztaty organizowane przez ośrodki kultury – od lekcji krawiectwa i robienia na drutach, przez tworzenie makram, aż po dzierganie szydełkiem. Prawdę mówiąc, to babcia przekazała mi w młodości całą tę wiedzę. Mój ukochany odnosił się do tego mojego zamiłowania z życzliwością i wyrozumiałością, a przecież dokładnie na tym mi zależało.

Czasem zagaduję do kogoś

Odkąd zostaliśmy rodzicami, trzymaliśmy się pewnych reguł, których nie trzeba było spisywać. Mój mąż co wtorek spotykał się ze znajomymi z uczelni, żeby pograć w kosza, a ja w czwartki miałam zarezerwowany czas na różne kobiece aktywności, a później pogaduchy z przyjaciółkami. I tak już zostało, to nasz mały rytuał, którego nic nie zmieni!

W codziennych sytuacjach, w sklepie albo na spacerze, czasem zagaduję do kogoś, ale lokal to pewniejsza opcja. Wiadomo od początku, jaki jest cel. Chodzi o krótki seks i tyle. Czwartkowy wieczór sprawdza się do tego znakomicie.

Mniej podejrzany dla małżonka niż piątkowy, ale daje już przedsmak weekendu. Kluby pękają wtedy w szwach od singli, którzy wpadli na szybkiego drinka. Chętnie korzystają z okazji na „numerek”. Nie mają wielkiej ochoty na całonocne igraszki, bo rano trzeba wstać do roboty. Moim zdaniem to doskonałe warunki.

Przykuwanie męskiej uwagi to dla mnie bułka z masłem – jestem w tym po prostu świetna! Zazwyczaj ubieram się dość zwyczajnie, tak jak powinny wyglądać kobiety z mojego fachu, czyli nauczycielki i matki. Figurę mam zgrabną, a ciąża nie zostawiła na mnie żadnych śladów. Wąskie spódnice leżą na mnie idealnie! Do tego zakładam białą koszulę. Niby nic specjalnego, taki typowy strój pracownic biurowych, ale to tylko pozory…

Odpinając zalotnie ostatnią parę guziczków, można uwodzicielsko pokazać koronkowy stanik, co momentalnie podnosi facetom ciśnienie. A jeśli do tego pomaluje się usta krwistoczerwoną pomadką i wskakuje w ponętne szpileczki? Żaden chłop nie zdoła się oprzeć takiej pokusie!

Reguła pojedynczego spotkania

Mój ślubny nie ma pojęcia, że umiem poruszać się na nieziemsko wysokich szpilach – w jego obecności dla świętego spokoju zakładam zdecydowanie mniej imponujące. Te najwyższe wożę ze sobą w samochodzie, ukryte w torbie ze szmatami do magla.

Wiem, że Sławek nie wpadnie na to, by tam grzebać. A co z czerwoną pomadką? Kiedyś ją u mnie wypatrzył. Zełgałam, że to nie moja, tylko znajomej. Od tej pory jestem ostrożniejsza i lepiej ją ukrywam.

Mając pod ręką te niepozorne drobiazgi, jestem w stanie w mgnieniu oka przeistoczyć się z grzecznej zakonnicy w wyuzdaną femme fatale i z powrotem. Zupełnie jakbym na zmianę włączała i wyłączała oświetlenie. Albo przemykała między dwoma pomieszczeniami za sprawą jakiegoś sekretnego przejścia.

Życie nocne w dyskotekach to całkiem odmienne uniwersum. Raz w tygodniu staję się wolną kobietą, bez potomstwa i bez obowiązków. Współżycie z mężczyzną, którego ledwo znam, stanowi dla mnie coś w rodzaju premii po całych siedmiu dniach doskonałego spełniania się w rolach mamy, małżonki, szefowej kuchni i pani domu.

Nie za każdym razem okazują się mistrzami w sypialni, mimo że nie lecę na byle jakich kolesi. Gość musi mieć w sobie to „coś”, co mnie jara, nawet jeśli nie dojdzie do niczego poza całowaniem i nic więcej się między nami nie wydarzy.

Zdarzało się, że po randce odczuwałam zawód, a czasami chciałam kontynuować znajomość, ale... zawsze trzymałam się reguły pojedynczego spotkania.

Zbyt wiele mogłabym stracić – jeśli wpadłabym w sidła namiętności, zżyła się z jednym kochankiem i wszystko by się wydało. Kocham bowiem męża całym sercem i nie ustaję w staraniach, by rozpalić jego zmysły. Szczerze mówiąc, pragnę tylko jego, możecie w to wierzyć lub nie...

Często daję mu do poczytania czasopisma z poradami na temat udanego pożycia intymnego, a gdy dzieciaki już smacznie śpią i mamy chwilkę tylko dla siebie, włączam niby niechcący jakiś pikantny film erotyczny. Podczas naszych zbliżeń, subtelnie podpowiadam mu co i jak ma robić. Moim niemałym osiągnięciem jest to, że pokazałam mu jak pieścić mój biust, i że polubiłam tę pieszczotę.

Mam wrażenie, że mój mąż ma jakąś barierę psychiczną, przez którą postrzega mnie głównie jako „matkę naszych dzieci”. Ale ja będę cierpliwa i poczekam na niego, nawet jeśli miałoby to potrwać do czasu, gdy nasze dzieci opuszczą rodzinne gniazdo.

Nigdy nie jest za późno na cudowne chwile intymności z ukochanym mężczyzną. Jestem przekonana, że w końcu przyjdzie taki moment, kiedy będę mogła umalować usta krwistoczerwoną pomadką specjalnie dla mojego Sławka.

Renata, 42 lata

Czytaj także:
„Myślałam, że mąż ma kochankę. Gdy przeczytałam jego notatnik, zrozumiałam, co drań po cichu planował”
„Czuję się spełniona w roli nauczycielki. Cieszę, że mój uczeń docenił mnie nie tylko w klasie”
„Szefowa ubzdurała sobie, że będziemy mieć romans. Opierałem się nawet, gdy zagroziła, że mnie zwolni”

Redakcja poleca

REKLAMA