Cała ta historia rozpoczęła się jeszcze w zeszłym roku. Moja rodzina uświadomiła sobie, a niestety nie była to dla mnie dobra wiadomość, że już niedługo mam możliwość przejścia na zasłużoną emeryturę. No i zdecydowali, że koniecznie muszą ze mną o tym pogadać. Akurat jedliśmy niedzielny obiad, kiedy wypłynął ten temat.
Zaplanowali mi wszystko
– W końcu zajmiesz się domem jak należy. Ostatnio ciągle cię nie ma. O świcie znikasz, a wracasz po południu. Ja muszę ogarniać wszystko sam. Momentami czuję się bardziej jak sprzątaczka niż facet – oznajmił mój mąż Franek.
– Będziesz mogła poświęcić czas wnukom. Ta nasza opiekunka to kompletna porażka. Maluchy wprost nie mogą się doczekać, aż ty ją zastąpisz – kontynuowała córka Agata.
– Właśnie o to chodzi. Dlatego mamo, zacznij kompletować dokumenty i jak najszybciej zanieś je do ZUS-u. Lepiej to zrobić teraz, niż odkładać na później. W tej instytucji panuje aktualnie taki chaos, że ciężko przewidzieć, jak długo przyjdzie ci czekać na ich decyzję – sugerował dodatkowo zięć Piotr.
Przeszedł mnie dreszcz.
Zdenerwowali mnie
– Moment, a może tak najpierw zapytacie, co ja o tym myślę? Czy w ogóle mam ochotę przejść na emeryturę? – oburzyłam się, opierając dłonie na biodrach.
Popatrzyli na mnie zdziwieni.
– Jak to? No raczej, że tak! Kto przy zdrowych zmysłach by wolał pracować zamiast relaksować się w domu? – córka wzruszyła ramionami.
– Dokładnie. Daj sobie spokój z tymi żartami i od jutra zacznij kompletować dokumenty. Piotrek dobrze gada. Lepiej mieć to z głowy jak najszybciej – oznajmił małżonek.
– Zastanowię się nad tym – mruknęłam pod nosem.
– Zastanowisz? Ty tu nie masz co dumać, tylko trzeba działać! – zirytował się.
Świerzbiło mnie, by dorzucić jeszcze parę słów, ale ugryzłam się w język. Zależało mi na tym, by nasze rodzinne spotkanie przy stole nie skończyło się wielką kłótnią. Pozbierałam naczynia i ruszyłam do kuchni.
Nie chciałam iść na emeryturę
Mówiąc szczerze, nieźle mnie zdenerwowali. W przeciwieństwie do tego, co myślała moja córa, wcale nie marzyłam o tym, by przejść na emeryturę. Kochałam to, czym zajmowałam się zawodowo i nie planowałam z tego rezygnować.
Perspektywa zamknięcia się w czterech ścianach przyprawiała mnie o mdłości. Z tego powodu próbowałam wyprzeć z głowy myśli o nadchodzącej jesieni życia. Niestety, nie było ucieczki – musiałam stawić czoła tej kwestii. Ostatnie pogawędki z najbliższymi dały mi do zrozumienia, że skoro oni zdają sobie sprawę z moich uprawnień, to zapewne lada moment zrobi to również mój przełożony. I nic, tylko zaprosi mnie na pogadankę i podziękuje za współpracę.
Znam podobne sytuacje z opowieści innych. Sporo moich znajomych, gdy tylko dobiło do emerytury, z dnia na dzień straciło zatrudnienie. Powodem miała być konieczność zwalniania etatów dla młodszego pokolenia.
"Ech, taki mamy świat, nic na to nie poradzisz" – próbowałam sobie wmawiać, ale wcale nie podniosło mnie to na duchu.
Szef wezwał mnie na rozmowę
Po dwóch tygodniach moje obawy, niestety, okazały się prawdziwe. Sekretarka oznajmiła mi poważnym głosem, że szef oczekuje mnie w swoim biurze. Szłam na to spotkanie jak na egzekucję. W myślach już widziałam, jak dziękuje mi za współpracę i życzy powodzenia na emeryturze. Kiedy przekroczyłam próg, siedział nad moimi dokumentami. Nie spodziewałam się takiej konwersacji!
– Wie pani co, pani Bożeno, jest parę kwestii, które powinniśmy przedyskutować. Z tego, co tu mam przed sobą, wynika, że powoli zbliża się pani do emerytury – oznajmił, odrywając wzrok od dokumentów.
– Ech, no niestety tak… – odparłam, opuszczając głowę.
Kierownik przyjrzał mi się dokładnie.
– Coś się pani nie podoba? – spytał.
– Niby co miałoby mi się nie podobać? Czuję się świetnie, mam dużo siły i werwy. Wcale nie chcę jeszcze odchodzić na emeryturę... – zirytowałam się.
– Wspaniale to słyszeć! – wtrącił, nie dając mi dokończyć.
Zaskoczył mnie.
Poczułam się doceniona
– Co takiego?! – wytrzeszczyłam gały ze zdziwienia.
– To wspaniała wiadomość! Liczyłem na to, że będzie pani z nami jeszcze trochę dłużej.
– Naprawdę?
– No jasne! Należy pani do grona naszych najbardziej wartościowych i zaufanych pracowników. W obecnych czasach to prawdziwa rzadkość.
– Wie pan, robię, co w mojej mocy, żeby dobrze wywiązywać się ze swoich zadań – powiedziałam, rumieniąc się z satysfakcji.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego niełatwo przyszłoby mi znaleźć kogoś na pani miejsce. Młode pokolenie oczekuje wysokich zarobków, ale nie chce wkładać w pracę zbyt dużo wysiłku. Pani jest pod tym względem wyjątkowa.
– Raz jeszcze dziękuję za docenienie moich starań.
– To naprawdę nic takiego. Zatem jak mniemam, w najbliższej przyszłości nie planuje pani odejść od nas?
– W żadnym wypadku! Za parę lat to rozważę. Ale aktualnie nie czuję się na to przygotowana.
– No to sytuacja jest jasna i mamy to z głowy – jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, po czym zatrzasnął segregator z moimi dokumentami.
– I jak, zdecydowałaś? Odchodzisz, czy może jednak zostajesz? – spytała szeptem sekretarka, kiedy tylko wyszłam z pokoju szefa.
– Zostaję, jasne że zostaję! – wykrzyknęłam radośnie, przytulając ją.
Byłam taka szczęśliwa, że dyrektor mnie docenia i chce, żebym nadal u niego pracowała.
Mąż się tego nie spodziewał
Kiedy przekroczyłam próg mieszkania, byłam niezwykle radosna i pełna pozytywnej energii. Franek momentalnie to dostrzegł. W minionych dniach chodziłam wiecznie niezadowolona, wszystko mnie irytowało i byłam dla niego nieprzyjemna. A teraz dosłownie chciałam go wyściskać na dzień dobry.
– No proszę, proszę, musiało ci się przytrafić coś dobrego! – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Faktycznie, odbyłam naprawdę miłą pogawędkę z moim przełożonym – oznajmiłam, szczerząc zęby w uśmiechu.
– Serio?
– No tak. Okazało się, że jestem świetną pracownicą. Wręcz nie do zastąpienia.
– Cóż, to kiepsko dla niego. Bo bez względu na to, czy mu się to spodoba, czy nie, i tak będzie zmuszony znaleźć kogoś na twoje stanowisko. Przecież niedługo przechodzisz na emeryturę – parsknął śmiechem.
Migiem wytłumaczyłam mężowi, że to nieporozumienie i oświadczyłam, iż nie planuję przechodzić na emeryturę. Nie widzę potrzeby, by przed kimkolwiek się usprawiedliwiać.
– Jak to?
– No właśnie tak. Zakomunikowałam mojemu przełożonemu, że mam w planach jeszcze kilkuletnią aktywność zawodową. Przyjął to z dużym entuzjazmem.
Był wściekły
– Chyba sobie żartujesz. Przecież ledwie dwa tygodnie temu poruszaliśmy ten temat. Wydawało mi się, że ustaliliśmy wtedy, że przechodzisz na emeryturę.
– Tak. Wy ustaliliście. Ja mam jednak inne plany.
– Jak to my?
– No właśnie wy. Agata, Piotrek i ty. Założyliście, że porzucę pracę. Wasza koncepcja taka, że będę dbał o dom i pilnowała wnuków.
– Czy to jest jakiś problem?
– Raczej nie. Ale wiesz, ja na razie nie czuję się na siłach, żeby odgrywać rolę super babci i służącej 24 godziny na dobę. Po prostu dlatego, że wam tak pasuje.
– Sądziliśmy, że będziesz zadowolona…
– No to się grubo myliliście – powiedziałam stanowczo.
Małżonek zerknął na mnie zaskoczony
Tego było za wiele
– Wspominałaś coś Agacie na ten temat?
– Nie miałam jeszcze okazji. Powiem jej, gdy nadarzy się okazja.
– Nigdy w życiu, musisz ją od razu o tym poinformować. Z tego co mi wiadomo, Agata zdążyła już powiedzieć opiekunce, żeby poszukała innego zajęcia. Przez twoje głupie decyzje dziewczyna będzie miała teraz problem.
– Przeze mnie? – byłam w szoku, słysząc te słowa.
– No tak, poniekąd. Przecież nie sądziła, że odstawisz taki cyrk – nie odpuszczał.
Miałam tego serdecznie dosyć.
– Słuchaj, jak chcesz, to do niej zadzwoń. Nie mam zamiaru się usprawiedliwiać. Nie zrobiłam nic złego – rzuciłam, kierując się do sypialni, żeby przebrać się w wygodniejsze ciuchy.
Obrazili się na mnie
Franek skontaktował się telefonicznie z naszą córką. Wprawdzie nie dosłyszałam całej rozmowy, ale wygląda na to, że mój mąż jest przekonany, że postradałam zmysły… Aktualnie cała rodzina ma do mnie pretensje. Zarówno małżonek i córka, jak i zięć. Z początku jeszcze usiłowali wkupić się w moje łaski, nakłonić mnie, żebym zmieniła zdanie, ale kiedy dotarło do nich, że tego nie zrobię, wybrali inną strategię.
Konspirują po kątach, spoglądają na mnie z wyrzutem, chcą wzbudzić we mnie poczucie winy i tak od miesięcy. Nic z tych rzeczy! Ja również zasługuję na odrobinę radości i satysfakcji. A właśnie to zapewnia mi moja praca. Mam nadzieję, że prędzej czy później bliscy to pojmą zamiast się na mnie boczyć.
Katarzyna, 60 lat
Czytaj także: „Mąż jest bogatym biznesmenem, a ja poluję na promocje w dyskoncie. Choć śpi na kasie, każe mi oddawać resztę z zakupów”
„Wstydzę się mamy, bo na starość grzebie w śmietnikach. Nurkuje w kontenerach, twierdząc, że są tam skarby”
„Mój mąż żyje w ciągłych delegacjach, a mnie jest go żal. Prawie nie zna naszych dzieci i nie pamięta, co to jest dom”