„Mąż kupił mnie czułą poezją. Wiersze i poematy skończyły się, gdy wielki artysta miał pomyć gary i zrobić pranie”

zakochani na pikniku fot. iStock by Getty Images, SrdjanPav
„Obsługiwałam gości w knajpie, stałam za ladą w sklepie, a nawet wyrobiłam sobie papiery na tiry i przez ponad dekadę śmigałam śmieciarą. Kumple i krewni chichotali, że u nas w domu kobieta nosi spodnie”.
/ 01.09.2024 20:00
zakochani na pikniku fot. iStock by Getty Images, SrdjanPav

Będąc z Andrzejem musiałam własnoręcznie zakładać lampy sufitowe i kinkiety w naszym mieszkaniu, wymieniać grzałkę w elektrycznym piekarniku, a nawet naprawiać pralkę bez niczyjej pomocy. Mój mąż, z wykształcenia filozof, kompletnie nie miał o tym pojęcia.

Akurat poszukiwałam śrubokrętu pasującego do odkręcenia spodu w mikserzeŚrubka okazała się niestandardowa, pewnie przez to, że mikser wiekowy, ale jakoś dałam radę ją wyciągnąć. Andrzej wszedł do kuchni dokładnie w chwili, gdy przyglądałam się mocno zużytej zębatce, kręcąc z rezygnacją głową.

– Co tam masz? – zerknął na sprzęt. – Jak to może jeszcze pracować?

– No właśnie przestało – odparłam z ciężkim oddechem. – Ale coś wymyśliłam.

Podekscytowana tym, że wpadłam na odpowiednie rozwiązanie, popędziłam schodami w dół i przyniosłam niezbędny element. Po upływie godziny zadzwoniłam do swojej córki z radosną wiadomością, że udało mi się przywrócić mikser do stanu używalności.

Mąż filozof nawet palcem nie kiwnął

Staraliśmy się wspierać ją i młodziutkiego Stasia, ile tylko mogliśmy, ale ja dostawałam grosze z tytułu renty, a Andrzej, mimo swojego doktoratu z filozofii, od wielkiego dzwonu dostawał propozycje wygłoszenia prelekcji na którymś z uniwersytetów.

Chociaż aplikował na mnóstwo stanowisk, żadna firma nie zaoferowała mu umowy o pracę, przez co ledwo starczało nam na podstawowe potrzeby. Moi rodzice od początku byli przeciwni temu, żebym za niego wyszła.

– No tak, filozof... – irytowała się mama. – Niby jak on cię utrzyma? Będzie cytował Sokratesa? Facet musi mieć porządny fach.

Wiadomo, że musiała przypomnieć mi o tym, że moja siostra związała się z gościem, który ma swój własny zakład mechaniczny.

– Facet zawsze da radę wyżywić rodzinę. A twój chłoptaś? Co, będzie ci rymy kleił?

Nie miałam odwagi przyznać, że uderzyła w punkt, bo przecież Andrzej oczarował mnie, recytując wiersz ułożony specjalnie dla mnie. 

Zdawałam sobie sprawę, że matka, patrząc na to logicznie, ma rację. Andrzej nie był w stanie zagwarantować mi dostatniego życia. Ale co z tego, skoro straciłam dla niego głowę?

Zaimponował mi wierszem 

Cechował go intelekt, poczucie humoru, czułość, a w życiu postępował zgodnie z własnym kodeksem moralnym. Niestety, zgodnie z przewidywaniami mamy, miał spore trudności z zapewnieniem odpowiednich warunków bytowych dla mnie i naszej córki.

W ciągu dwudziestu siedmiu lat życia we dwoje imałam się rozmaitych profesji. Obsługiwałam gości w knajpie, stałam za ladą w sklepie, a nawet wyrobiłam sobie papiery na tiry i przez ponad dekadę śmigałam śmieciarą.

Kumple i krewni chichotali, że u nas w domu kobieta nosi spodnie. No cóż, nie dość, że rządziłam, to jeszcze dbałam o spodnie męża... kupowałam je, prałam i łatałam dziury.

Miałam przekonanie, że Andrzej bez naszego ślubu podzieliłby los jednego ze swoich myślicieli – przemierzając miejskie uliczki z powiewającymi siwymi włosami na głowie, nawołując przechodniów do poszukiwania duchowości.

Jednak nie zamieniłabym go na żadnego innego faceta! W pewnym sensie tworzyliśmy doskonałą parę. Moim zadaniem było zapewnienie nam materialnego bytu, a Andrzej troszczył się o moje poczucie szczęścia. Miał wyjątkowy dar wyczuwania, czego mi trzeba.

Mimo to tworzyliśmy zgraną parę

Dokładał wszelkich starań, aby mnie uszczęśliwić i ani razu nie wdał się ze mną w żadne sprzeczki. Jeżeli zapewnienie takiego współbrzmienia w naszym związku wiązało się z tym, że to ja wyrzucam śmieci, sama naprawiam sprzęty domowe albo majstruję przy instalacji elektrycznej, to byłam w stanie ponieść takie kosztyBędąc z Andrzejem, to ja byłam odpowiedzialna za podłączanie oświetlenia w naszym mieszkaniu.

Sprawy nieco się pogmatwały, gdy okazało się, że nasza córeczka sama spodziewa się dziecka, a jej partner nagle zniknął, tłumacząc się, że czuje się zbyt przytłoczony tą sytuacją. Tatiana znalazła się w trudnym położeniu i pilnie potrzebowała wsparcia finansowego.

Brakowało jej pieniędzy nawet na najpotrzebniejsze rzeczy dla maluszka, takie jak spacerówka albo urządzenie do podgrzewania mleka w butelkach. Pewnego dnia przyjaciółka podarowała jej swój stary sterylizator. Pech chciał, że po paru zastosowaniach urządzenie odmówiło posłuszeństwa, wprawiając ją w przerażenie.

– Przyjrzę mu się bliżej – zaoferowałam swoją pomoc.

Rozłożyłam podgrzewacz na części, zauważyłam, że wystarczy przylutować kabelek, zrobiłam to i proszę! Sterylizator znów działał aż miło! Przyznam szczerze, że polubiłam takie czary–mary z elektroniką.

Od najmłodszych lat obserwowałam ojca, który zajmował się reperacją przeróżnych przedmiotów. Tamte lata znacznie różniły się od obecnych. Współcześnie, kiedy cokolwiek się zepsuje, większość osób po prostu pozbywa się tego i nabywa nowy sprzęt. W czasach mojego dzieciństwa każdy starał się znaleźć sposób na przywrócenie sprawności zepsutym urządzeniom.

Tato przekazał mi wiedzę dotyczącą podstawowych zagadnień z zakresu elektryki, pokazał, jak lutować elementy oraz nauczył, w jaki sposób analizować zasadę funkcjonowania różnych mechanizmów i dochodzić przyczyny ich awarii.

Zdecydowałam się na kurs

Gdy udało mi się przywrócić mikser do życia, Tatiana była tak zadowolona, że od razu opowiedziała o tym swojej przyjaciółce. Następnego dnia zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy mogłabym rzucić okiem na elektryczną lokówkę tej koleżanki.

– Wiesz, to taka lokówka, co sama nawija włosy. Kosztowała majątek, a popsuła się dosłownie miesiąc po tym, jak skończyła się gwarancja – wytłumaczyła Tatiana. – Może to nic poważnego? Dasz radę sprawdzić, mamuś?

Przyznaję, że lokówka sprawiała wrażenie kosztownej i posiadała mnóstwo rozmaitych opcji. Postanowiłam poszukać w Internecie czegoś więcej na jej temat, ale zamiast tego natrafiłam na ogłoszenie o szkoleniu.

Zdecydowałam się na kurs z naprawy sprzętu gospodarstwa domowego.

– Spójrz, kochanie – zwróciłam się do męża, prezentując mu znalezioną ofertę. – Organizują szkolenie dla serwisantów AGD. Jest możliwość wzięcia pożyczki i spłaty w ratach. Wiesz co, myślę że chyba skorzystam z tej okazji i się zapiszę. W końcu naprawiłabym lodówkę siostry, a Tatiana mogłaby ją potem sprzedać i trochę zarobić. Ta lodówka była dość droga, więc na pewno dostałaby za nią niezłą sumkę.

Andrzej tylko przytulił mnie czule i stwierdził, że jeżeli naprawdę tego pragnę, to zdecydowanie powinnam pójść na to szkolenieZapewnił, że jakoś uzbieramy fundusze.

– Mam do napisania tekst o filozofii Kanta – wspomniał po chwili. – Zapłata za niego wystarczy na połowę opłaty za twój kurs, a potem będziemy kombinować dalej.

Znajomi myśleli, że to żart

Tak właśnie rozpoczęłam kurs. Rzecz jasna prócz mnie uczestnikami byli wyłącznie panowie. Na początku instruktor spoglądał na mnie z powątpiewaniem, jednak po tym, jak sprawnie powtórzyłam jego czynności na uszkodzonym ekspresie do kawy, zaczął darzyć mnie respektem.

– Czym się pani wcześniej zajmowała? – zadał pytanie.

– Pracowałam jako śmieciarka – odparłam, a spora część grupy parsknęła śmiechem.

Podczas trwania szkolenia udało mi się zdiagnozować, co było nie tak z chłodziarką należącą do mojej siostry. Dzięki nowo zdobytym informacjom, gdzie można nabyć niezbędne elementy, udało mi się przywrócić urządzenie do pełnej sprawności. Tatiana zamieściła anons i udało jej się sprzedać lodówkę za pół tysiąca złotych!

– Słuchaj, mamuś – zwróciła się do mnie, przynosząc ekspres na kapsułki, który odmówił posłuszeństwa jej sąsiadce. – Przecież ty mogłabyś to robić odpłatnie. Wiesz, Agata, ta od lokówki, w podzięce za naprawę kupiła Staśkowi śpiworek do wózka.

Jedna z moich sąsiadek wspominała, że w serwisie zażądali od niej stu pięćdziesięciu złotych za naprawę ekspresu do kawy. Stwierdziła, że gdybyś ty się tym zajęła i policzyła jej tylko połowę tej kwoty, to z chęcią by ci zapłaciła. Myślę, że mógłbyś dać gdzieś ogłoszenie, że zajmujesz się serwisowaniem sprzętu AGD, co ty na to?

W dzisiejszych czasach ludziom włączył się jakiś tryb oszczędzania i zwykle nie mają ochoty wymieniać wszystkiego na nowe co kilka lat. Wolą raczej oddać do naprawy. Wydaje mi się, że na takich usługach dałoby się całkiem nieźle zarobić. – przekonywała mnie latorośl.

Szczerze mówiąc, wcześniej nie zastanawiałam się nad podjęciem pracy, ale ten koncept wydał mi się całkiem sensowny. Córka dostała ode mnie zielone światło na opublikowanie ogłoszenia, a już po kilku tygodniach udało mi się nie tylko odzyskać pieniądze zainwestowane w szkolenie, ale nawet trochę zarobić!

Ludzie i tak pytają o męża

Aktualnie prowadzę własny serwis sprzętu AGD w piwnicy bloku, w którym mieszka Tatiana, a moja komórka cały czas dzwoni – ludzie zgłaszają kolejne usterki i zasypują mnie pytaniami. Czasami tylko jest śmiesznie, jak ktoś przychodzi i pyta na przykład, ile czasu zajmie mojemu mężowi naprawa sprzętu albo czy można porozmawiać z moim przełożonym.

Gdy wspominam, że to właśnie moja zasługa, iż różne sprzęty znów działają, ludzie często reagują śmiechem, sądząc, że sobie żartuję. Ich miny jednak szybko rzedną, gdy z powrotem dostają do rąk w pełni sprawne urządzenia – te same, które autoryzowany serwis uznał już za nadające się tylko do wyrzucenia.

Nasze życie zmieniło się na lepsze – posiadamy fundusze, by wspomóc Tatianę i Stasia, a także możemy pozwolić sobie na małe radości. Jednak nasza pociecha upiera się, że obecnie nie wymaga już materialnego wsparcia, gdyż tata Stasia wszystko przemyślał, wyraził skruchę i pragnie do niej powrócić.

– Jak sądzisz, dasz mu drugą szansę? – spytałam z ciekawością.

– Wiesz, mamuś, ty sama mnie tego nauczyłaś, że przed ostatecznym wyrzuceniem czegoś do kosza zawsze warto spróbować to jeszcze naprawić – odparła córka. – No to ja też spróbuję. Skoro tobie się udało doprowadzić do ładu tę wiekową lodówkę, to może i mnie uda się jakoś sklecić na nowo mój związek?

No tak, przecież lepiej próbować coś reperować, niż tak od razu się tego pozbywać. Takie jest moje życiowe motto. Chyba sobie je gdzieś zapiszę, może nad drzwiami mojego zakładu naprawy AGD?

Julita, 48 lat

Czytaj także:
„Zacząłem podejrzewać, że żona znalazła sobie kochasia. Okazało się, że ukrywa przede mną coś znacznie gorszego”
„Znalazłam cudzy portfel i wydałam z niego całą kasę. Wreszcie miałam okazję pożyć w luksusie, na który zasługuję”
„Odrzuciłam oświadczyny kumpla, bo był zbyt zwyczajny. Teraz doceniłam, że nudziarz to najlepszy kandydat na męża”

Redakcja poleca

REKLAMA