„Mąż brylował po firmowych imprezach. Przypadkiem odkryłam, że najlepiej idzie mu łóżkowa integracja ze stażystką”

zdradzona żona fot. iStock, fizkes
„Nawet nie zauważyli, że stoję za ich plecami. Sławek spostrzegł mnie, dopiero gdy się odwrócili, by udać się do pokoju. Na mój widok wzdrygnął się i wypuścił z ręki klucz”.
/ 24.04.2024 14:30
zdradzona żona fot. iStock, fizkes

Mówi się, że kobieta u boku dodaje mężczyźnie uroku, ale mój mąż miał inne zdanie na ten temat. Nigdy nie zabierał mnie na firmowe imprezy, choć w kancelarii, w której pracuje, okazja do świętowania nadarzała się średnio raz na dwa miesiące.

Powtarzał, że bankiety organizowane przez zarząd są tylko dla pracowników, ale szydło wyszło z worka. Przypadkiem dowiedziałam się, że firma zachęcała wszystkich pracowników, by przychodzili z osobami towarzyszącymi. „No tak. Wstydzi się mnie” – myślałam, ale prawda okazała się zgoła inna.

Nigdy nie mogłam zrozumieć zasad panujących w kancelarii, w której zatrudniony jest Sławek. Mąż mówił mi, że zarząd jest zdania, że imprezy firmowe są wydarzeniami wyłącznie dla osób zatrudnionych.

Dla mnie to brzmi jak bzdura

Przecież chodzi przede wszystkim o integrację zespołu, a im lepiej wszyscy się znają, tym bardziej zgraną grupę tworzą. Moim zdaniem, żeby poznać kogoś do końca, trzeba poznać także jego najbliższych, a takie wydarzenia stwarzają świetną ku temu okazję.

– Kochanie, wyprasowałaś mi niebieską koszulę? – zapytał w progu.

– Tak, wszystko masz wyprasowane. Koszula jest gładka jak skóra niemowlaka, spodnie mają piękny kancik, a buty lśnią jak złoto najczystszej próby.

– Jesteś wspaniała. Gdyby nie ty, nie zdążyłbym z niczym – powiedział i pocałował mnie w policzek.

– Szkoda, że nie mogę iść z tobą.

– Wiesz jak jest. Prezes uroił sobie, że osoby towarzyszące nie sprzyjają integracji.

– Ale przecież dziś nie odbywa się żadna impreza integracyjna, tylko podsumowanie kwartału. Masz być wyróżniony, a ja bardzo chciałaby przeżyć z tobą tę szczególną chwilę.

Co mam ci powiedzieć? Zasady to zasady, a ja, pospolity chomik biegający w kółku, nie mam wystarczającej mocy sprawczej, by je zmienić.

– Wiem, wiem. Przebieraj się, bo naprawdę nie zdążysz.

Kancelaria prawa podatkowego, w której pracuje mój mąż, lubi szastać pieniędzmi. Podczas gdy konkurencyjne firmy organizują najwyżej dwie imprezy w roku, u nich odbywa się jedna na dwa miesiące. Zarząd wyznaje zasadę, że rozrywka i integracja sprzyjają wydajności i najwyraźniej to się sprawdza, bo firma nie może narzekać na osiągany przychód.

Żałowałam, że nie mogę towarzyszyć Sławkowi. Zawsze po powrocie opowiadał o stołach, które uginały się pod ciężarem wykwintnych przystawek i potraw. Opisywał smak najlepszego szampana i graną na żywo muzykę.

– Rany, jak bardzo chciałabym móc iść z tobą – pożaliłam się, gdy wrócił z ostatniej imprezy.

– Też żałuję, że nie mogę cię zabierać – zapewnił.

Akurat. Drań łgał jak z nut, a dowiedziałam się o tym zupełnym przypadkiem.

Kłamał mi w żywe oczy

Niedawno wybrałam się na zakupy. Musiałam uzupełnić szafę o kilka nowych garsonek. W butiku wpadłam na Roksanę, żonę jednego z prawników pracujących w tej samej kancelarii, co Sławek. Nie znałyśmy się dobrze. Spotkałyśmy się tylko dwa razy, ale poznała mnie od razu.

– Cześć, Karolina! – przywitała się. – Pamiętasz mnie?

– Witaj. Oczywiście, że cię pamiętam.

– Rany, ostatnio widziałam cię chyba dwa lata temu.

– Trzy lata temu – poprawiłam ją. – Twój mąż musiał podwieźć Sławkowi firmowe dokumenty, a ty byłaś razem z nim.

– Racja, już pamiętam. Szkoda, że spotykamy się tylko przypadkiem. Mogłabyś choć raz przyjść na firmową imprezę. Miałybyśmy okazję poznać się lepiej.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Sławek zawsze twierdził, że zarząd nie aprobuje osób towarzyszących. Tymczasem z jej słów wynikało, że jest inaczej.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł. Imprezy integracyjne są tylko dla pracowników – powtórzyłam słowa Sławka, jakby były moimi. Nie chciałam zdradzać zbyt wiele, żeby nie nie stawiać męża w złym świetle, ale liczyłam, że dowiem się czegoś więcej. Zgodnie z moimi oczekiwaniami, Roksana natychmiast mnie skontrowała.

– Może w niektórych firmach, ale nie w kancelarii. Zarząd zachęca wszystkich, żeby przychodzili z osobami towarzyszącymi. Nie poznałaś jeszcze dyrektora, więc zdradzę ci, że to bardzo ciepły człowiek. Zależy mu, żeby zespół tworzył jedną wielką rodzinę. Sławek mówił, że nie lubisz takich wydarzeń, ale proszę cię, przełam się choć raz. Zobaczysz, będzie miło, a my będziemy miały okazję, by porozmawiać trochę dłużej.

– Może tak zrobię.

– Trzymam cię za słowo. Muszę już lecieć. Miło było cię spotkać.

– Do zobaczenia.

Byłam przekonana, że się mnie wstydzi

Do domu wróciłam z podłym nastrojem. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mnie okłamywał. Do głowy przychodziło mi tylko jedno wyjaśnienie. „Na pewno uważa, że przyniosłabym mu wstyd”. Stanęłam przed lustrem i zmierzyłam wzrokiem swoje odbicie. Tak, raczej nie zrobiłabym kariery w modelingu, ale do diabła, przecież nie wyglądam jak jakieś straszydło, a z dobrymi manierami jestem za pan brat.

W głowie powtarzałam sobie pytanie: „Dlaczego on się mnie wstydzi?”. Pomyślałam, że porozmawiam z nim o tym, gdy wróci z pracy, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Skoro okłamywał mnie w sprawie firmowych imprez, nie miałam żadnej gwarancji, że teraz będzie ze mną szczery. Postanowiłam rozegrać to inaczej.

Zabawiłam się w detektywa

Nie musiałam długo czekać na kolejne firmowe przyjęcie. Kancelaria Sławka niedawno pozyskała ważnego klienta, więc zarząd postanowił uczcić to w stosowny sposób.

– O której wrócisz? – zapytałam Sławka.

– Późno. Impreza odbywa się za miastem, w tym nowym resorcie nad jeziorem.

Ty to masz szczęście. Ja będę musiała zadowolić się seansem w kinie. Muszę już wychodzić, bo film zaczyna się za pół godziny. Wszystko masz przyszykowane. Baw się dobrze.

Nie jechałam do kina. Już wcześniej wiedziałam, że gdzie odbędzie się bankiet. Chciałam dotrzeć tam przed Sławkiem i wybadać sprawę.

To był ogromny ośrodek z okazałym parkingiem. Postawiłam samochód przy części basenowej, wystarczająco oddalonej od budynku z salami bankietowymi, bym pozostała niezauważona, a jednocześnie na tyle bliskiej, bym mogła wszystko obserwować.

Sławek dotarł godzinę po mnie

Z taksówki wysiadł tylko on. „A czego się spodziewałaś? Że będzie miał u boku cycatą blondynę” – zganiłam się. Już miałam wracać do domu, ale pomyślałam, że skoro już zadałam sobie tyle trudu, nie zaszkodzi, jak jeszcze powęszę.

Była 22:00, gdy wyszedł z sali i wsiadł do taksówki. Sam. Zrobiło mi się głupio. Podejrzewałam najgorsze, tymczasem wszystko wskazywało, że się pomyliłam. Zdziwiłam się, jednak gdy spostrzegłam, że kierowca nie skręca w stronę wyjazdu. Przestawił samochód kilkanaście metrów od wyjścia i zgasił silnik. Piętnaście minut później z sali wyszła młoda dziewczyna, wyglądająca na stażystkę. Szybkim krokiem udała się w stronę taksówki i zajęła miejsce obok mojego męża.

Integrował się ze stażystką

Pojechałam za nimi. Taksówka zawiozła ich na obrzeża miasta, do małego hoteliku. Sławek wysiadł i podał jej rękę. „No proszę. Mój mąż to prawdziwy dżentelmen” – ironizowałam w myślach. Gdy weszli do recepcji, udałam się za nimi. Nawet nie zauważyli, że stoję za ich plecami. Sławek spostrzegł mnie, dopiero gdy się odwrócili, by udać się do pokoju. Na mój widok wzdrygnął się i wypuścił z ręki klucz.

– Rany, ale mnie przestraszyłaś – powiedział z wyrzutem. – Co ty tu właściwie robisz?

– Zabawne, miałam cię zapytać o to samo. Bo coś mi się wydaje, że chyba za bardzo integrujesz się z damską częścią personelu kancelarii.

– Nie wiem, co ci chodzi po głowie, ale zapewniam cię, że twoje myśli zmierzają w niewłaściwym kierunku. To jest Hanna, stażystka w kancelarii. Odwiozłem ją do hotelu i zamierzam wrócić na przyjęcie. A ty co myślałaś?

Zgrabnie wykombinował to wytłumaczenie, ale nic dziwnego. W końcu jest prawnikiem.

Złapany na gorącym uczynku

– Myślałam, że zamierzasz spędzić tu resztę wieczoru, skoro na swoje nazwisko zarezerwowałeś pokój dla dwóch osób – powiedziałam, a Sławek zrobił wielkie oczy. – Tak, słyszałam, co mówiłeś do recepcjonisty – odpowiedziałam na jego nieme pytanie.

– Nie wiem, co mam ci powiedzieć.

– Najlepiej prawdę. Że po firmowych imprezach zabawiasz się z młodymi siksami.

– Wypraszam sobie! – wtrąciła się jego towarzyszka.

– Nie odzywaj się! – ustawiłam ją do pionu. – To sprawa między mną a moim mężem.

– Haniu, muszę już wracać do domu – zwrócił się do niej.

– Rób co chcesz, ale do domu dziś nie wrócisz – wyprowadziłam go z błędu. – Jestem na ciebie wściekła, a złość jest złym doradcą. Porozmawiamy jutro, ale nie licz, że ci wybaczę. I nawet nie próbuj wciskać mi kitu, że to był tylko jednorazowy wyskok.

Karolina, 36 lat

Czytaj także:
„Z Agatą było mi wygodnie, bo robiła dla mnie wszystko. Tylko pokazałem coś palcem, a ona już leciała”
„Mam zaledwie 30 lat, a wiodę życie staruszki. Pragnę odmiany i szaleństwa, a nie wrastania w kanapę jak mój mąż”
„Rodzina traktowała mnie jak pokojówkę i kucharkę. Byłam o krok od tego, by rzucić wszystko i już nigdy nie wracać”

Redakcja poleca

REKLAMA