„Mąż bawi się w Stanach w nową rodzinę, a ja zostałam z dzieckiem i natrętną teściową. Myślałam, że gorzej być nie może”

załamana matka fot. iStock, fcafotodigital
„Czasem teściowa była tak dobrze poinformowana, że zaczynałam przetrząsać dom w poszukiwaniu ukrytego urządzenia do podsłuchu”.
/ 06.07.2024 13:15
załamana matka fot. iStock, fcafotodigital

– Dzień dobry, mówi inspektor Maciej N. Czy mam przyjemność rozmawiać z Panią… – dobiegł mnie dźwięk kartek przekładanych w tle. – Marią S.?

Nagły dreszcz przeszedł mi po plecach. Inspektor? O mój Boże, na pewno coś złego przydarzyło się mojemu Mikołajowi!

– Tak, to ja… – odpowiedziałam po krótkiej chwili, szeptem i z niepewnością w głowie. –  Jak mogę pomóc?

– Telefonuję w związku z pani synem…

Czy coś mu się przytrafiło?! – przerwałam mu w popłochu.

– Proszę opanować emocje. Chłopcu nic się nie stało. Mamy jednak inną sprawę. Został zauważony podczas kupowania alkoholu.

– Mikołaj kupował alkohol? – zdumiałam się. – Ale to przecież niemożliwe!

Nie mogłam w to uwierzyć

Zachowywałam się jak matka w pełnym tego słowa znaczeniu! Mój syn, Miki, kupował alkohol? Nie, to musi być jakaś pomyłka! Każdy, tylko nie on! Matczyna miłość potrafi przenosić góry, ale często jest ślepa.

– Tak właśnie było.

– Rozumiem - odparłam. - Czy powinnam się stawić na komisariacie?

– Tak, powinna Pani podpisać zeznanie i zabrać syna. Szczegóły omówimy na miejscu.

– Dobrze - odparłam, chociaż nie było dobrze. - Gdzie mam się udać?

– Na komisariat na starym mieście.

– W porządku. Wkrótce tam będę. Właśnie wsiadam do samochodu...

– W takim razie do zobaczenia – rozmowa została zakończona.

Czas upływał, a ja wciąż nie mogłam się ruszyć

Mój syn, Mikołaj, został zatrzymany, w wieku piętnastu lat! To był koniec świata. Co teraz zrobię? O mój Boże, na pewno poinformują o tym szkołę! A co będzie, jeśli moja teściowa się o tym dowie? Będzie miała pole do popisu!

No nie. Nie mogę w to uwierzyć, zamknęli Mikołaja, a ja martwię się o tę złośliwą staruszkę.

Od momentu, gdy Michał, tata Mikołaja, na dobre osiedlił się w Stanach Zjednoczonych, jego mama zdecydowała się spełnić prośbę syna dotyczącą opieki nad nami. Trudno zaprzeczyć, że nasze podejście do kwestii tej "opieki" diametralnie się różniło, ale ostatecznie, po wielu latach, udało mi się trochę ją od siebie odsunąć.

Michał, mimo iż już od siedmiu lat mieszkał za oceanem, pochłonięty nowym życiem rodzinnym, zdawał sobie sprawę, że jego mama przesadza.

Potrzebuję zrobić co tylko w mojej mocy, aby ta informacja do niej nie dotarła... Wydaje się to być prostym zadaniem, bo skąd siedemdziesięcioletnia dama miałaby wiedzieć o aresztowaniach niepełnoletnich na starym mieście, ale moje doświadczenie podpowiadało mi, aby zachować najwyższy stopień ostrożności. Czasem dowiadywała się o tak nieoczekiwanych rzeczach, że zastanawiałam się czy nie przeszukać mieszkania w poszukiwaniu ukrytych urządzeń podsłuchowych. Zdziwiony? A jednak!

No dobrze, czas się zebrać i pojechać po syna...

Wychowywanie Mikiego na własną rękę tak naprawdę nie sprawiało mi dużych problemów. Jakoś poradził sobie z wyjazdem taty; możliwość przechwalania się przed kumplami regularnymi wizytami w USA z pewnością rekompensowała mu to, zwłaszcza, że odnosił z tego również konkretne korzyści. Mówił biegle po angielsku, był niezwykle samodzielny i odpowiedzialny. Cóż, wspaniały chłopak.

Hej, hej! Czy nie dostałam właśnie symbolicznego prztyczka w nos? Za pośrednictwem telefonu, ale jednak bolało. Mimo to nadal pielęgnowałam w umyśle wyidealizowany obraz mojego syna. Być może nie był tak odpowiedzialny, szczęśliwy czy niezależny jak myślałam. No chyba że chodzi o niezależność w kupowaniu alkoholu.

Tak, w tym był niezależny. Przecież sam kupił sobie butelkę wódki. A może whisky, żeby było bardziej na styl amerykański? Czyżbym wcale nie znała swojego dziecka? Czy jestem jedną z tych tysięcy matek, które są zaskoczone, gdy coś idzie nie tak?

Potrząsnęłam głową z siłą, jakby miało to pomóc mi pozbyć się wszystkich niepokojących, przerażających myśli. Niestety, rzeczywistość nie działa w ten sposób...

Złapałam za torebkę i klucze, a potem pognałam na parking. Ulice były puste, więc prędko dotarłam do śródmieścia. Zaczęłam zastanawiać się, co Mikołaj robił w tym miejscu. Centrum miasta, daleko od szkoły i absolutnie nie na trasie do domu. Nawet jeśli kupował alkohol, dlaczego akurat tutaj?

Przeszłam obok portierni, która wskazała mi drogę na drugie piętro. Po chwili stanęłam przed drzwiami z tabliczką „Pokój przesłuchań”. Zapukałam dwa razy, ale nikt nie odpowiedział. Próba wejścia nie powiodła się, drzwi były zamknięte. Ruszyłam dalej i spróbowałam otworzyć drzwi do kolejnego pokoju, tym razem bez pukania.

Mężczyzna zajmował miejsce przy biurku

Wyglądał całkiem przyjemnie, choć wyraz jego twarzy nie zachęcał do nawiązania konwersacji.

– Kogo Pani szuka? – zadał pytanie twardym tonem, który rozpoznałam jako ten sam, który usłyszałam w telefonie.

– Komisarz N.? – To nazwisko było powszechne, więc łatwe do zapamiętania. – Jestem mamą Mikołaja, tego ujętego młodzieńca...

Wydało się, że przykułam jego uwagę. Ostatecznie oderwał wzrok od dokumentów, które wypełniał. Wstał i prędko wyszedł zza swojego biurka.

– A, to Pani. Witam. Proszę za mną, zaprowadzę panią do syna.

Funkcjonariusz okazał się milszy niż wyglądał na pierwszy rzut oka

– Czy mógłby Pan mi więcej opowiedzieć o tym, co zaszło? Chciałabym znać relację stróżów prawa, zanim porozmawiam ze swoim synem.

Przyglądał mi się uważnie.

–Jasne, nie ma problemu. Myślałem, że Pani ma mało czasu i chce jak najszybciej zobaczyć Mikołaja.

– Rzeczywiście, spieszę się, ale chciałabym zrozumieć, co się wydarzyło.

Jego przenikliwe spojrzenie nie odrywało się ode mnie. Wtedy zauważyłam, że ma piękne niebieskie oczy, podobne do tych, które ma ten aktor z tego serialu... O czym ja, na Boga, myślę?! Bycie samotną nie jest dla mnie dobre.

– W sumie to nic poważnego. Pani syn nabył butelkę alkoholu, a że miał nieszczęście, a może szczęście, trafił akurat do punktu sprzedaży, który jest przez nas obserwowany. Sprzedawca już od pewnego czasu znajdował się na naszym radarze, ponieważ mieliśmy przypuszczenia, że dostarcza alkohol nieletnim. I został przyłapany na gorącym uczynku. Pani syn nabył od niego pół litra wódki. I to wszystko. Musieliśmy go zatrzymać i skontaktować się z rodzicami. Przez jakiś czas utrzymywał, że rodzice są w USA, a obecnie opiekuje się nim niepełnosprawna babcia, ale wie Pani – uśmiechnął się przebiegle – jakimi byśmy byli policjantami, gdybyśmy nie potrafili sobie poradzić z nastolatkiem.

– Ojciec mojego syna rzeczywiście przebywa obecnie w USA – wtrąciłam, nieco urażona, czując potrzebę wyjaśnienia, że kłamstwo mojego dziecka było tylko częściową nieprawdą. Czy tylko o to chodziło? Mój Boże... To ślepe uczucie, ślepe jak kret.

– Ale to Pani mieszka z synem – zauważył.

– Tak, to prawda. A babcia nie ma żadnej niepełnosprawności – odparłam z westchnieniem.

Komisarz uśmiechnął się, tym razem szczerze

Patrzył mi prosto w oczy, a ja na chwilę zapomniałam, czemu tu jestem. Miał naprawdę niezwykły odcień tęczówek. Kolor bliski lazurze. Gdyby przesłuchiwał mnie w jakiejś sprawie, bez wahania zdradziłabym mu wszystko.

– W ramach mojej profesji spotykam wiele młodych osób – wyznał. – Spotkałem się z najbardziej zdeprawowanymi, młodymi przestępcami, dla których zakład poprawczy to zdecydowanie za mało, aż po tych, którzy są całkowicie niewinni, tylko mieli nieszczęście w swoim życiu. Po tylu latach doświadczenia już po kilku minutach jestem w stanie określić, do której kategorii należy dana osoba. I myślę, że Pani syn to naprawdę porządny chłopiec. Nie rozumiem, dlaczego zdecydował się kupić tę butelkę, nie znam motywów i nawet nie usiłuję zgadywać, ale w jego przypadku ośmieliłbym się powiedzieć, że doszło do pewnego nieporozumienia.

Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo pragnęłam usłyszeć coś takiego. Nie potrafiłam znaleźć żadnego logicznego powodu, dla którego mój syn mógłby zrobić coś tak nieodpowiedzialnego, ale miałam wielką nadzieję, że jakiś powód istnieje. I że Mikołaj nie skręcił na złą ścieżkę.

Czy choć trochę panią uspokoiłem? Czy jest pani gotowa pójść teraz do swojego syna i zabrać go do domu? – ponownie się uśmiechnął.

– Tak, na pewno – wydukałam.

– Z pewnością nie ma niczego, o czym bardziej by marzył. Wydawał się przestraszony, kiedy go zabraliśmy – dodał. – Proszę tylko złożyć podpis na tych dokumentach, a potem możecie już iść.

– Dziękuję.

Komisarz sięgnął do kieszeni, skąd wydobył wizytówkę. Wręczył mi ją.

– Rozumiem, że z młodzieżą bywają problemy. Jeśli coś by się wydarzyło, proszę nie wahać się i dzwonić. Czasem to, jak szybko zareagujemy, ma kluczowe znaczenie. Tylko oby nie zdarzyły się kolejne nieprzemyślane decyzje...

Ten surowy, nieprzystępny komisarz nagle stał się miłym gościem, który chętnie służy radą i pomocą. Czyżby planował umówić się na randkę z matką nastolatka? Może rzeczywiście za dużo czasu spędzam na oglądaniu amerykańskich seriali...

– Dziękuję – odpowiedziałam, przyjmując wizytówkę. Schowałam ją do torebki i opuściłam pomieszczenie.

Mikołaj już na mnie czekał

Gdy mnie zauważył, podbiegł i przylgnął do mnie jak małe dziecko.

– Tak strasznie przepraszam, mamo – powiedział. – Nigdy wcześniej tak bardzo się nie przestraszyłem.

Przytuliłam go mocno.

– Czy jesteś w stanie mi wyjaśnić, dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam go.

Spojrzał na mnie.

– To był zakład z kolegami ze szkoły - przyznał się ze skruchą. - Specjalnie wybraliśmy ten sklep, który jest daleko od szkoły, tak aby nikt nas nie zauważył. W zasadzie nie chciałem tego robić, ale było mi głupio się wycofać...

Spojrzałam na niego bardziej uważnie.

– Rozumiem, mamusiu, rozumiem, masz absolutnie słuszność, to było naprawdę niemądre. Obiecuję, że już nigdy nie dam się skusić do podobnej rzeczy. Nie chcę tu wracać...za żadne skarby.

– Nie będziesz musiał – odparłam cichym, ale pewnym tonem. – Oboje dołożymy starań, żeby tak się stało. Pocałowałam go w czoło.

– No dobrze, idziemy do domu.

– Mamo... czy możemy nie mówić o tym babci? – spytał niepewnie.

– Nikt inny o tym nie dowie – uspokoiłam go. – Będzie to nasz mały sekret, przypominający o ostrożności. Pewnego dnia oboje będziemy się z tego śmiać, zobaczysz. Ale proszę, kochanie, nie bądź już więcej nierozważny.

Magda, 38 lat

Czytaj także:
„Po 30 latach małżeństwa porzucił mnie jak zużytą gumę do żucia. Myślał, że sobie nie poradzę, a tu taka niespodzianka”
„Zawsze wstydziłam się wiejskiego pochodzenia. Miasto zrobiło ze mnie pustą kukłę, dla której liczy się tylko pieniądz”
„Zazdrościłam przyjaciółce, że mąż o nią dba i obsypuje prezentami. Do czasu aż dowiedziałam się, po co”
 

Redakcja poleca

REKLAMA