Wszędzie, gdzie się pojawię, dostrzegam tłumy matek z dziećmi. Widok ten sprawia, że odwracam wzrok. Marzy mi się dołączenie do ich grona...
Dotarłam do pracy po czasie
Mąż od samego rana był w pracy, a córki, gdy tylko zostały same ze mną, od razu zrobiły się nieznośne i źle się zachowywały. Do niedawna problemy sprawiała mi jedynie starsza z nich, ale w ostatnim czasie również młodsza coraz bardziej zaczyna się buntować.
– Nie mam zamiaru iść w tym do przedszkola! – wrzasnęła, zrywając z siebie okrycie, mimo że już i tak ledwo zdążałyśmy. – Chcę kurtkę z misiami!
– Skarbie, przecież wyglądasz przepięknie – starałam się ją przekonać, ale na próżno.
– Misie albo nic! – wrzeszczała mała.
– Mamo, daj jej to, co chce – starsza latorośl wcisnęła mi w dłoń ukochane ubranie siostrzyczki. – Może i będzie wyglądać jak wieśniara, ale chodźmy w końcu, bo za chwilę nie zdążę.
– To ty jesteś wieśniarą! – młodsza wpadła w totalną histerię.
Jak zwykle, przez to całe zamieszanie, dotarłam do pracy po czasie. W zasadzie wpadłam do środka w ostatnim momencie, ale i tak wszyscy już zajmowali swoje stanowiska, a ich spojrzenia utkwione były we mnie...
Czułam ogromną zazdrość
Zupełnie nie potrafiłam dojść do siebie po urlopie wychowawczym. Powrót do pracy wcale nie sprawił mi radości. Zwłaszcza że każdego dnia po przekroczeniu progu mieszkania czekały na mnie te same obowiązki: ogarnięcie bałaganu, przepierki, prasowanie ciuchów, przygotowanie jedzenia na kolejny dzień. Zasuwałam jak na dwóch posadach naraz!
Podczas przerwy obiadowej po biurze rozeszła się wieść, że Marzena, która pracuje u nas jako sekretarka, spodziewa się dziecka. Postanowiłam od razu zerknąć na jej brzuch i ledwo powstrzymałam łzy, czując ogromną zazdrość. Pomyślałam sobie: ”Ale ma farta! Jak to możliwe, że ktoś, komu nie zależy, zachodzi w ciążę, a ja nie mogę? To po prostu nie fair! Czemu Łukasz nie chce mi tego dać?!”.
Zdecydowałam, że nie odpuszczę. Pomyślałam sobie: „Jeśli naprawdę darzy mnie uczuciem, które deklaruje, to czemu nie zgadza się na spełnienie mojego najważniejszego pragnienia? Przekroczyłam już 35. rok życia, a to oznacza, że czasu na następną ciążę pozostało niewiele. Koniec z wymówkami i zbywaniem tematu!” – poczułam w sobie siłę do walki.
Gdziekolwiek spojrzałam, wszędzie widziałam kobiety z dziećmi. Na parkingu rzucały mi się w oczy berbecie w nosidełkach. W marketach siedziały w wózkach, które pchały rozbawione mamy.
Jednak prawdziwe mrowie maluchów było w parku, Szczególnie gdy dopisywała pogoda. Istne zatrzęsienie! Uradowane mamuśki z dziećmi... Gapiłam się na pyzate buzie brzdąców i ich małe piąstki, czując ogromny ból.
Moje córki ciągle się kłócą
Moje córeczki to już nie takie malutkie szkraby jak kiedyś. Teraz nie patrzą na mnie, jakbym była dla nich całym światem. Zamiast tego ciągle się kłócą i myślą, że są najmądrzejsze pod słońcem. A wyobraźcie sobie, że Dorotka niedawno powiedziała, że jej pani z przedszkola to najpiękniejsza kobieta na ziemi!
Dokąd odeszło bezgraniczne zaufanie moich pociech? Co się wydarzyło z ich potrzebą czułości i uczuciem, jakim mnie darzyły? „Czuję się taka opuszczona” – rozmyślałam, idąc do mieszkania. ”Nikt nie pojmuje, co czuję. Zwłaszcza Łukasz, który ślubował mi dozgonną miłość przed obliczem Boga... Czy na tym polega kochanie? Odrzucanie tego, co jest dla mnie najważniejsze na ziemi?”.
Niedawno po raz kolejny próbowałam nawiązać do tej kwestii, lecz mój mąż po prostu opuścił pokój, mówiąc na odchodne, że uważa tę sprawę za zakończoną. W końcu ile razy można powtarzać, że nie planuje powiększenia rodziny?
Mimo to, nigdy do końca nie wytłumaczył mi, co stoi za jego postanowieniem. Fakt, iż akurat wyszliśmy z okresu pieluchowego i nareszcie możemy poświęcić chwilę sobie, wcale mnie nie przekonuje.
Na mój gust Łukasz zachował się bezsensownie i zupełnie nieprzemyślanie protestował. Przecież to wspaniały tata, który uwielbiał być z córeczkami, troszczył się o swoje pociechy i spełniał wszystkie ich zachcianki... Gdyby przyszło co do czego, to zapewne skakałby z radości!
Kiedyś będzie mi wdzięczny
Dręczyło mnie poczucie winy kiedy bez mówienia mu o tym przestałam brać pigułki, ale teraz już niezbyt mnie to rusza. Nie pozwolę, by czyjeś widzimisię odebrało mi radość życia!
„Dzisiaj dam mu ostatnią szansę – przyszło mi do głowy. – Jeśli znowu okaże się oziębły i nieczuły, po prostu użyję atutu, o którym nie ma zielonego pojęcia. Kiedyś będzie mi wdzięczny, że tak postąpiłam!”.
Momentalnie poczułam ulgę, odebrałam córki i razem udałyśmy się do mieszkania. Obserwowałam, jak przygotowują się do posiłku i znów przyszło mi do głowy, że dobrze by było, gdyby miały jeszcze młodsze rodzeństwo. Być może wtedy w końcu nauczyłyby się myśleć nie tylko o sobie.
Jeszcze się okaże, kto wygra
– Chciałybyście mieć młodszego braciszka albo siostrzyczkę? – zagaiłam.
– Nie, dzięki – mruknęła Majka. – Jeszcze by chodził w pampersach jak Dorota.
– Wcale nie chodzę! – oburzyła się Dorotka. – Mamuś, a dałabyś mu taką lalkę z długimi włosami?
– Chłopakowi? – uniosłam brwi.
„Rosną mi tu jakieś samolubne smarkule! – coś mnie tknęło. – Trzeba to zmienić”.
Łukasz dał znać telefonicznie, że spóźni się z powrotem do domu. W międzyczasie przygotowałam dla niego pyszne ciasto z jabłkami, które tak bardzo lubi. Dziewczynki trochę mnie pozajmowały zabawą, a gdy nadszedł wieczór, umyłam je i ułożyłam do snu. Pomyślałam sobie, że to nawet dobrze się składa, bo jak mąż wróci, to na spokojnie sobie pogadamy.
Szczęście to rodzina
Kiedy już był z powrotem, dałam mu się wygadać – opowiedział mi o tym, co działo się w pracy, ponarzekał na swojego przełożonego i podzielił się jeszcze kilkoma innymi historiami. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę poruszyć ten temat i zaczęłam przekonywać mojego faceta, że warto byłoby postarać się o kolejne dziecko. Nie zdążyłam jednak powiedzieć zbyt wiele, bo szybko mi przerwał.
– Czyli co, sytuacja się powtarza? – w jego głosie słychać było zdenerwowanie. – Sądziłem, że poprzednim razem doszliśmy do porozumienia... Ile razy mam ci tłumaczyć, że mam dość?!
– Dopóki nie zmienisz zdania – oznajmiłam stanowczo. – I nie używaj wobec mnie takiego tonu. Nie podoba mi się, gdy tak do mnie mówisz.
– To powiedz, w jaki sposób mam ci wytłumaczyć, żebyś zrozumiała, że nie planuję kolejnego dziecka?! – krzyknął.
No i kolejny raz wyskoczył z tą swoją gadką–szmatką – niby dopiero co skończyliśmy z pampersami i zarywaniem nocy, a córeczki wymagają jeszcze więcej zainteresowania, gdy idą do przedszkola albo zaczynają szkołę. Do tego spłodzenie bobasa to nie tylko hop–siup, ale także spory wydatek przez dwie dekady z okładem.
– Nie dam rady zarabiać na te wszystkie wydatki – stwierdził.
– Ej, ja też zarabiam! – zirytowałam się. – Stać nas.
– Dopiero od sześciu miesięcy! – prychnął. – I kto wie, czy w ogóle będziesz mieć pracę po następnej rozmowie z szefem. Nadciąga zastój gospodarczy!
– Szczęścia nie da się przeliczyć na pieniądze – oznajmiłam. – A szczęście to bliscy.
– Już mamy najbliższych – rzucił, podnosząc się z krzesła. – Szkoda, że przestałaś to zauważać.
Nawet okiem nie mrugnął
Opuścił pomieszczenie, a ja pozostałam w samotności. Z zewnątrz mogło się wydawać, że jestem opanowana, lecz w głębi duszy aż kipiałam ze złości. Cóż za niegodziwość! Czy można postępować w tak okropny sposób?
„Przekonamy się, kto będzie górą!” – przemknęło mi przez myśl gdy zmierzałam w stronę łazienki.
Zanurzyłam się w gorącej kąpieli z olejkami, a następnie nałożyłam na siebie czarną, prześwitującą koszulkę, którą otrzymałam od męża z okazji rocznicy naszego ślubu. Kołysząc zmysłowo biodrami, wkroczyłam do sypialni. Kamil leżał pod kołdrą, przeglądając najnowsze wiadomości w dzienniku. Wtuliłam się w niego mocno całą sobą, ale zupełnie mnie zignorował. Nawet okiem na mnie nie mrugnął!
– Przestałeś mnie już kochać? – zapytałam, starając się go udobruchać. – No już, nie gniewaj się, wybacz mi...
– Póki co dajmy sobie spokój z seksem, Magda. Jakoś ci nie wierzę. Dalej bierzesz pigułki? – zmierzył mnie nieufnym wzrokiem.
– Grzebałeś w moich rzeczach?! – zerwałam się wściekła.
– Strzelałem i trafiłem w dziesiątkę. Rozwalasz nasze małżeństwo. Nabierasz mnie i traktujesz jak dawcę spermy – rzucił, zabierając poduszkę i koc, po czym przeniósł się do salonu na sofę.
On twierdzi, że to ja psuję nasz związek? No bez żartów! Okej, fakt, teraz mogłam lekko przegiąć, ale co innego mi pozostało, jak Łukasz ani myśli iść na kompromis?
Magdalena, 35 lat
Czytaj także:
„Żona tresowała nasze dzieci. W tajemnicy przed nią zabierałem je na frytki, żeby miały trochę radości”
„Na pogrzeb żony zamiast kwiatów przyniosłem balony. Teściowa stwierdziła, że robię cyrk i mnie przeklęła”
„Po śmierci męża wszyscy mieli mnie za ponurą wdowę. Gdy on zmarł, w końcu poczułam, że żyję”