Mój tata zniknął z życia, gdy skończyłem cztery latka. Byłem jeszcze zbyt mały, by ktokolwiek mi to wytłumaczył, dlatego mama rzuciła tylko, że tatę czeka daleka wyprawa i przez jakiś czas go nie zobaczymy. Brzmiało to całkiem prawdopodobnie, bo jak przez mgłę pamiętam, że żegnając się ze mną (z zawodu był pediatrą), wspomniał o tym, że musi teraz pojechać, by kogoś uzdrowić i obiecał, że wróci „za pewien czas”.
Ojciec nie wracał
Kiedy po paru miesiącach coraz usilniej wypytywałem mamę, kiedy wreszcie ojciec zawita z powrotem, powiedziała mi, że miał wypadek i już nigdy więcej go nie spotkam. Gdzieś w okolicach piątej klasy podstawówki znowu zacząłem interesować się tym, co się przydarzyło tacie.
Raz wspomniałem w szkole, że ojciec nie żyje, a jeden z chłopaków zaczął się ze mnie nabijać. Ponoć usłyszał od swojej mamy, że mój stary dał nogę, bo nie mógł znieść charakteru mojej matki. Wdałem się z nim w bójkę, a mama została wezwana na dywanik. Po paru tygodniach przeniosła mnie do innej szkoły, gdzie nie uczyły się dzieciaki naszych znajomych. To i tak nie powstrzymało mnie przed zadawaniem pytań o to, czemu tata zniknął.
Chciałem znać powód
Bez przerwy dręczyłem matkę pytaniami, dopóki w końcu nie straciła cierpliwości i ostro powiedziała, że tata osobiście mi to kiedyś wytłumaczy. Zacząłem się więc dopytywać o to, gdzie przebywa, abym mógł się do niego udać i w końcu poznać powód, dla którego nas opuścił.
– Nie mam zielonego pojęcia, gdzie obecnie znajduje się ten facet – oświadczyła mi mama lekko roztrzęsionym tonem. – I chętnie sama bym się dowiedziała, bo wtedy być może uregulowałby niezapłacone alimenty.
Słowa mamy trafiły do mnie, bo wiedziałem, jak ciężko nam się żyje i że przydałyby się dodatkowe pieniądze. Przez następną dekadę nie wiedziałem, co się z nim dzieje. Dopiero na kilka miesięcy przed egzaminem dojrzałości, mama wręczyła mi list od niego.
„Zdaję sobie sprawę, że mi nie przebaczysz – zwrócił się do niej w liście. – Proszę cię jednak, żebyś umożliwiła mi przynajmniej spotkanie z synem".
Być może miała nadzieję, że powiem „nie”. Ja jednak zbyt mocno pragnąłem poznać tatę, za długo marzyłem o spotkaniu człowieka, o którym tyle lat snułem wyobrażenia, by tak po prostu zrezygnować…
Mama dała mi wolną rękę
Spotkaliśmy się u niego w domu. Dopiero co się wprowadził, ledwie zdążył poukładać na regałach i powiesić na ścianach suweniry przywiezione z wypraw po całym globie. Jego zbiory robiły naprawdę duże wrażenie. Jak się dowiedziałem, tata podróżował i do Azji, i do Afryki, i do Ameryki Południowej. Bywał wszędzie tam, gdzie brakowało doświadczonych lekarzy dziecięcych.
Gdy się spotkaliśmy, ojciec zaczął od opowieści o miejscach, w których był. Obydwaj jednak wiedzieliśmy, że prędzej czy później poruszymy temat, który najbardziej nas nurtuje.
– Tato… Czemu…
– Postanowiłem wyjechać? Cóż, mój drogi – zamilkł na chwilę. – Zostając medykiem, chciałem nieść pomoc innym. W naszym kraju lekarzy mieliśmy pod dostatkiem. Natomiast w krajach, do których jeździłem, brakowało nawet podstawowych środków przeciwbólowych.
Byłem rozżalony
Tata wspominał też o swoim przeznaczeniu i zadaniach, które chciał wykonać.
– A czemu nie wziąłeś nas tam ze sobą? – zapytałem ciekawie.
– Wiesz, tamte rejony były naprawdę groźne. Nawet ja kilka razy złapałem jakieś paskudne choróbsko i musiałem wracać do kraju, żeby dojść do siebie...
– Trzeba było do nas wpaść!
– Miałem taki zamiar – odparł przyciszonym głosem. – Ale twoja mama oświadczyła, że jeżeli postanowię wrócić na dobre, to ewentualnie to rozważy. W przeciwnym razie nie życzy sobie mojej obecności! No i ciągle tylko trajkotała o tych alimentach. A ja nie miałem dużych zarobków, większość kasy wydawałem na leki dla moich chorych.
Trochę racji w tym było
Gadałem z tatą przez dłuższy czas i przyznam, że nie było to proste. Mama od razu zauważyła, że wróciłem ze spotkania kompletnie rozbity. Z początku nie pisnęła ani słowa, ale przygotowała mi coś do jedzenia. Po jakimś czasie zajrzała do mnie.
– O czym rozmawiałeś z Mariuszem? – na tatę nigdy nie mówiła inaczej, jak po imieniu albo „tamten facet”. W mojej obecności unikała określeń typu „tata” czy „ojciec”.
– Daj spokój, to nic ważnego…
– Doskonale widzę, że coś jest nie tak. Jestem przekonana, że gadał ci jakieś bzdury o tym, że niby pragnął zbawić ludzkość, ale okropna małżonka mu to uniemożliwiła! Mam rację? Wiecznie udawał jakiegoś niewiniątko...
– Ale przecież ocalił mnóstwo dzieciaków!
– Jego własna rodzina zapłaciła za to najwyższą cenę! No tak, widzę że już zdołał cię zmanipulować. Mogłam się tego spodziewać, cały on! Pieprzony zbawca – zalała się łzami i pognała na zewnątrz, trzaskając drzwiami.
– Mamo, źle to odbierasz…
Chciałem być taki jak ojciec
Historie taty o jego wyczynach na rozmaitych misjach totalnie mnie wciągnęły. Sprawiły, że łatwiej mi było zapomnieć o czasie, kiedy go przy mnie nie było. Jakoś tak nagle zdecydowałem, że pójdę na medycynę. No i zacząłem spędzać z ojcem więcej czasu, tak wyszło.
Akurat wtedy wrócił do kraju na dobre, zaproponowali mu wykłady na tutejszej akademii medycznej i robotę w szpitalu klinicznym. Przystał na to, bo czuł już lekkie zmęczenie, jak sam przyznawał. Musiał trochę odsapnąć i wychować swoich następców, tych, co pójdą jego śladem.
Jasne, że śniłem o tym, by stać się kimś takim jak oni. Moja mama nie tryskała entuzjazmem na myśl o mojej decyzji. Obawiała się, że gdy opuszczę dom, ona u schyłku życia będzie zdana tylko na siebie. W końcu nie weszła w żaden związek i domyślałem się, że nadal darzy tatę gorącym uczuciem...
Założyłem swoją rodzinę
Już na uczelni los zetknął mnie z Kasią, która w przyszłości została ginekologiem. Wzięliśmy ślub podczas specjalizacji, a nasza uroczystość weselna stała się pierwszą od wielu lat sposobnością do tego, by moi rodzice mogli się zobaczyć. Ojciec starał się oczarować mamę, jednak ona odpowiadała na jego uśmiechy jedynie poirytowanym prychnięciem. W rezultacie szybko dał sobie spokój i skoncentrował się na umilaniu czasu pozostałym weselnym gościom.
Tuż po ukończeniu specjalizacji na świat przyszedł nasz syn i dostał imię po moim tacie. Zarówno ja, jak i moja żona, pochłonięci byliśmy pracą, co sprawiało, że brakowało nam czasu dla dziecka. Prawdę mówiąc, nie tylko dla niego. Coraz rzadziej znajdowaliśmy też chwile dla siebie nawzajem.
Kusiła mnie propozycja ojca
W zaledwie pięć lat od zawarcia związku małżeńskiego nasze relacje zaczęły przypominać fikcję. I właśnie wtedy tata złożył mi pewną ofertę: dwuletni wyjazd do krajów Azji Południowo-Wschodniej. Jak twierdził, byłaby to niesamowita, prawdziwie męska przygoda i bezcenne doświadczenie w pracy zawodowej. Początek wyprawy miałby nastąpić w lutym. Perspektywa ta niezmiernie mnie kusiła. Jedyne, czego się bałem, to rozłąka z moim Mariuszkiem, która miała potrwać tak długo.
Wciąż jednak powtarzałem sobie w myślach słowa ojca: „Coś za coś”. Zdecydowałem się na szczerą rozmowę z Kasią, aby wszystko sobie wyjaśnić. Planowałem również zasugerować jej, abyśmy się rozwiedli, gdyż nie miałem wątpliwości, że ten mój wyjazd będzie ostatecznym gwoździem do trumny naszego związku małżeńskiego. Obawiałem się, że żona zrobi z tego wielką aferę, ale ku mojemu zaskoczeniu, przyjęła tę nowinę bardzo spokojnie. Zupełnie tak, jakby się tego spodziewała.
Mama była na mnie zła
Natomiast reakcja mojej mamy wprawiła mnie w osłupienie. Co prawda, zdawałem sobie sprawę, że nie będzie zachwycona moimi planami wyjazdu, ale nie sądziłem, że aż tak ją to rozzłości. Gdy poszedłem do niej, po prostu odmówiła mi otwarcia drzwi.
– Przestań, mamo. Chodź, pogadamy – próbowałem ją przekonać.
– Nie ma sensu z tobą gadać! – wrzasnęła zza drzwi.
– Cokolwiek wykombinujesz, to i tak się stąd zbieram.
– Jasne, mam to gdzieś. Od teraz nie jesteś już dla mnie synem! – powiedziała przez łzy.
– Mamo, co ty wygadujesz? – poczułem się totalnie przybity.
– A wygaduję! – teraz już nie miałem wątpliwości, że po policzkach spływają jej łzy. – Miałam nadzieję, że wyrośniesz na porządnego faceta, a ty zachowujesz się zupełnie jak ten dureń, twój stary! Powinieneś się wstydzić! Rozczarowałeś mnie na całej linii!
Podjąłem decyzję
Po długim namyśle doszedłem do wniosku, że słowa mamy nie były wypowiedziane pod wpływem impulsu, a to, co powiedziała, naprawdę dało mi do myślenia. Jej wypowiedź wywołała we mnie sporo emocji i skłoniła do refleksji. Rozważyłem wszystko raz jeszcze.
Ostatecznie stwierdziłem, że nawet gdybym zdecydował się zakończyć związek z Kasią, powinienem pozostać w kraju z uwagi na mojego synka. Nie chciałem tego odkładać na później, więc niezwłocznie wybrałem się do taty, aby go poinformować o tym, co postanowiłem.
Ojciec się zdenerwował
– Co ty wyprawiasz?! Postawiłeś mnie w głupim położeniu! Załatwiłem ci robotę, przedstawiłem cię z jak najlepszej strony, a ty wyskakujesz mi z czymś takim?!
– Słuchaj tato, zastanowiłem się nad tym porządnie i doszedłem do wniosku, że...
– No co ty! – wykrzyknął ze złością, przerywając mi wpół zdania. – Chcesz powiedzieć tym nieszczęsnym maluchom gdzieś tam w Azji, że zabraknie dla nich lekarza, bo tak ci się nagle odwidziało!?
– A może ty łaskawie wyjaśnisz mojemu dzieciakowi czemu tata nie może być przy nim?! – odparłem, także podnosząc głos, co zdarzyło mi się po raz pierwszy w rozmowie z nim. – Bo rzekomo musi ocalić świat, tak?! I dlatego go opuścił?!
– Wiesz, ja również uwielbiam naszego Mariuszka – ojciec zdał sobie sprawę, że narzekaniem i awanturami niczego nie wskóra. – Ale w tym miejscu jest cała masa maluchów, które wymagają pomocy, są śmiertelnie chore, a on jest tylko jednym z wielu…
– Ale to mój synek! Poza tym, jeżeli marzysz o zmienianiu świata na lepsze, powinieneś rozpocząć od siebie samego. Nie ma żadnego sensu wyruszać w daleką podróż, żeby wspierać obcych ludzi, jednocześnie raniąc przy tym swoich bliskich!
Po tamtej konwersacji moje relacje z tatą ewidentnie uległy pogorszeniu. Za to mama była z mojego nieoczekiwanego postanowienia bardzo zadowolona. Ja i Kasia nie wzięliśmy rozwodu, ale mieszkamy osobno. Dokładamy wszelkich starań, żeby naprawić to, co zepsuliśmy i żeby nasze kłopoty nie odbijały się negatywnie na naszym maluszku. To jego dobro jest dla nas priorytetem.
Jan, 37 lat
Czytaj także:
„Teść wylewał siódme poty na naszym placu budowy. Za późno odkryłam, że to nie jest bezinteresowna pomoc”
„Wybaczyłam mężowi zdradę, bo skomlał pod drzwiami. Tylko ja wierzyłam, że się wyszalał i zmądrzał”
„Całe dnie spędzam w kościele, albo wisząc nad grobem żony. Odliczam dni i godziny, by dołączyć do ukochanej”