„Mama przepisała mi mieszkanie, bo opiekowałam się nią na starość. Moja siostra wpadła w furię i nie rozmawiamy od 7 lat”

Konflikt z siostrą fot. Adobe Stock
„Bożena nigdy nie opiekowała się mamą, korzystała z życia. Po wizycie u notariusza nazwała mnie podstępną żmiją i obmówiła do całej rodziny. A ja po prostu zapracowałam na to mieszkanie”.
/ 15.04.2022 13:57
Konflikt z siostrą fot. Adobe Stock

Byłam pewna, że nigdy nie pogodzę się z siostrą. Obie byłyśmy zbyt dumne i zawzięte, by wyciągnąć rękę na zgodę. Ale wtedy do akcji wkroczyły nasze córki.

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu. Agata wróciła do domu później niż zwykle. Nie pomknęła jednak od razu do swojego pokoju, tylko przyszła do mnie do kuchni.
– Wiesz, z kim się dzisiaj widziałam? Z Leną! – zakrzyknęła.
– Z córką ciotki Bożeny? – chciałam się upewnić.
– A tak. Pogadałyśmy sobie miło przy kawie i ciachu i doszłyśmy do wniosku, że czas zakończyć rodzinne kłótnie. To chore, że nie rozmawiasz z rodzoną siostrą.
– Przypominam ci, że to nie ja zaczęłam wojnę, tylko Bożena! – zdenerwowałam się.
– O rany, może i tak. Ale co to ma dziś za znaczenie? Było, minęło, czas zakopać topór wojenny.
– Chyba sobie żartujesz! Nigdy nie zapomnę tego, co na mnie wygadywała! – naburmuszyłam się.
– Ale ty jesteś uparta! Może chociaż przemyślisz sprawę? Życie jest zbyt krótkie, by marnować je na nieporozumienia.
– No dobrze, przemyślę. Ale nie licz na wiele. – westchnęłam.

Pokłóciłyśmy się o pieniądze

Chwilę później Agata już słuchała muzyki w swoim pokoju, a ja zrobiłam sobie kawy, przysiadłam na krześle i zatopiłam się we wspomnieniach. Rozpowiadała po całej rodzinie, że ją oszukałam i okradłam Ile lat nie rozmawiałam z Bożeną? Prawie siedem. Pokłóciłyśmy się o spadek po mamie. Siostra miała pretensje, że zapisała swoją kawalerkę tylko mnie. Nie widziałam w tym nic złego, bo raz, że to głównie ja opiekowałam się nią w ostatnich latach życia, dwa, Bożenie świetnie się powodziło. Dzięki obrotnemu i pracowitemu mężowi ptasiego mleka jej nie brakowało.

Tymczasem ja samotnie borykałam się z wychowywaniem córki i problemami dnia codziennego, bo mój były małżonek wyjechał za granicę i tyle go widziałam. Siostra znała moją trudną sytuację, więc miałam nadzieję, że uszanuje wolę mamy bez zastrzeżeń. Nic z tego! Gdy wyszłyśmy od notariusza, nazwała mnie podstępną żmiją, która zmusiła mamę do spisania korzystnego dla siebie testamentu. Żeby chociaż na tym skończyła, to może bym jeszcze jej darowała. Ale nie! Rozpowiadała te brednie po całej rodzinie.

Ja przecież nic nie zrobiłam

Gdy więc któregoś dnia kolejny kuzyn doniósł mi uprzejmie, że Bożena ciągle mnie obgaduje, nie wytrzymałam. Chwyciłam za telefon i nie przebierając w słowach, wygarnęłam, co myślę o jej zachowaniu.

– Nie mam już siostry. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy – zakrzyknęłam na koniec i się rozłączyłam. W tamtej chwili czułam się tak zraniona i skrzywdzona, że obiecałam sobie, iż na zawsze wymażę ją z pamięci. Przez pierwsze miesiące nie miałam problemu z wytrwaniem w swoim postanowieniu. Ale potem coraz częściej łapałam się na tym, że tęsknię za Bożeną. Zastanawiałam się, co u niej słuchać, czy nadal wszystko jej się dobrze układa. Odpędzałam te myśli, ale wracały jak bumerang.

Mimo to nie zamierzałam się z nią kontaktować. Duma mi na to nie pozwalała. Gdyby pierwsza wyciągnęła rękę na zgodę, może bym się złamała i jej wybaczyła. Ale ona milczała. Była tak samo zawzięta i uparta jak ja. Wydawało się więc, że nasze drogi nigdy się nie zejdą. Dlaczego to ja mam wyciągnąć rękę na zgodę?!

A tu nagle Agata wyskoczyła z wiadomością o spotkaniu z moją siostrzenicą i propozycją zakończenia waśni z siostrą. Przez głowę przebiegła mi myśl, że druga taka szansa może się nie trafić. Zastanawiałam się tylko, jak wyjść z tej sytuacji z twarzą. No i wymyśliłam. Zadowolona poszłam do Agaty.

– No i co postanowiłaś? – ściszyła muzykę.
– Ostatecznie mogę się pogodzić z Bożeną. Ale pod jednym warunkiem: że pierwsza przyzna się do winy i mnie przeprosi – powiedziałam.
– O rany, to naprawdę dla ciebie takie ważne? – westchnęła.
– Naprawdę. Albo więc będzie tak, jak ja chcę, albo z pojednania nici. Powtórz to Lenie, słowo w słowo – ucięłam.

Na odpowiedź czekałam trzy dni. Wreszcie nadeszła. Córka z uśmiechem oświadczyła, że znowu widziała się z kuzynką. I że Bożena jest gotowa pierwsza mnie przeprosić.

– No, długo czekałam na to, aż zmądrzeje. Ale lepiej późno niż wcale – nie kryłam zadowolenia.
– No właśnie. No to czas zorganizować wam spotkanie. Pomyślałyśmy z Leną o tej fajnej kawiarni przy rynku. Na neutralnym gruncie obie będziecie się czuły swobodniej. Może być?
– Może. Tylko pamiętaj, Bożena pierwsza musi przeprosić – przypomniałam raz jeszcze.
– Pamiętam, pamiętam… Wszystko jest ustalone. Chociaż wolałabym, żebyś jednak to ty pierwsza wyciągnęła rękę na zgodę.
– A niby dlaczego? – spojrzałam na nią podejrzliwie.
Bo jestem twoją córką i chcę, żebyś była górą – zawołała.
– Przecież będę.
– Właśnie nie. Bo to ona przejmie inicjatywę i udowodni, że jest kobietą z klasą.
– A co ma piernik do wiatraka?!
– Oj, mamo, co za pytanie. Przecież każdy wie, że trzeba mieć dużo odwagi i pewności siebie, by zakończyć konflikt. I że to wcale nie świadczy o słabości, lecz o sile charakteru. Tylko kobiety z klasą potrafią wznieść się ponad urazy…
– To niech się Bożena wznosi. Wysoko jak gołąb. Ja tam nie zamierzam latać. Lepiej czuję się na ziemi – naburmuszyłam się.
– W takim razie będzie, jak chcesz. Spotkanie macie jutro o osiemnastej.

Pierwsza wyciągnęłam rękę

Przewracałam się z boku na bok i zastanawiałam nad słowami córki. Myśl, że to siostra okaże się ode mnie lepsza i mądrzejsza, nie dawała mi spokoju. „Przecież to ja mam klasę, a nie ona” – kołatało mi się po głowie. Nad ranem już wiedziałam, że na spotkaniu, wbrew ustaleniom, pierwsza wyciągnę rękę na zgodę. Nie mogłam przecież okazać się małostkowa. Agacie nic nie powiedziałam. Będzie miała niespodziankę!

Przyszłam na spotkanie z siostrą punktualnie. Gdy weszłam do kawiarni, już na mnie czekała. Kiedy mnie dostrzegła, zerwała się na równe nogi.

– O Boże, jak dobrze cię widzieć. Chciałabym cię… – zaczęła, ale jej przerwałam.
– Wiem, że to ty miałaś wyciągnąć rękę na zgodę, ale znaj moje dobre serce. To ja chcę pierwsza prosić o wybaczenie.
– Ty? Dlaczego ty? Ja chcę zacząć. Zresztą już zaczęłam – poczerwieniała.
– Co się tak upierasz z tym pierwszeństwem – zdenerwowałam się.
– Bo… Bo chcę ci udowodnić, że potrafię wznieść się ponad urazy i mam klasę. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka.
– Usłyszałaś to od Lenki, prawda?
– No tak… A skąd wiesz? – spojrzała na mnie zdumiona.
– Bo mnie to samo powiedziała Agata. Najpierw nie dałam się przekonać, ale jak przemyślałam sprawę, to zmieniłam zdanie…
– Czyli co, nadal będziemy się kłócić o to, która pierwsza ma przepraszać, czy po prostu zakopujemy topór wojenny?
– Zakopujemy. Jak na kobiety z klasą przystało – roześmiałam się.

Nie było żadnych „oficjalnych” przeprosin

Po prostu siedziałyśmy i rozmawiałyśmy szczerze, jak dawniej. Gdy już się nagadałyśmy, napłakałyśmy i nacieszyłyśmy sobą, zadzwoniłyśmy do naszych córek. Gdy dowiedziały się, że doszłyśmy do porozumienia, natychmiast do nas przyjechały. Były z siebie bardzo dumne.

– Musicie przyznać, że nasz plan był genialny – zaczęła chełpić się Agata.
– Tak, tak, dobrze to wszystko wymyśliłyśmy – zawtórowała jej Lena.

– No nie do końca, moje panny, nie do końca. Mało brakowało, a byśmy się pokłóciły o to, która pierwsza ma przepraszać… – zachichotałam.
– Ale jak to? Przecież upierałaś się, że to ciocia ma zacząć – córka spojrzała na mnie zdumiona. – Wszystko się zgadza, ale zmieniłam zdanie – powiedziałam.
– To jakim cudem nie skoczyłyście sobie do oczu?
– Po prostu ustaliłyśmy, że obie jesteśmy kobietami z klasą. Prawda, Bożenko? – mrugnęłam do siostry.
– Najprawdziwsza – uśmiechnęła się.

Czytaj także:
Mój mąż miał raka płuc, więc zostałam z nim z obowiązku
Dobrze nam się układało, ale po 15 latach małżeństwa stałam się nagle tylko... kumplem
Zabiłam męża dla pieniędzy z ubezpieczenia, bo chciałam opłacać młodego kochanka

Redakcja poleca

REKLAMA