Gdy moja siostra Ula i jej mąż Witek postanowili się rozstać po dwudziestu kilku latach małżeństwa, nie dziwiłam się ich decyzji. Nie byli dobrani. On kipiał energią, ciągle miał nowe pomysły i brał życie pełnymi garściami. Ula była spokojniejsza, bardziej rozsądna i chłodniejsza. Zdradziła mi, że już kilka lat wcześniej kompletnie straciła ochotę na małżeńskie zapasy, jak to określiła.
– A on ciągle chciał, no wiesz… – powiedziała mi. – Jak mówiłam „nie”, to się obrażał. No i znalazł sobie taką, którą to bawi. Prawdę mówiąc, jest mi smutno, ale odczułam też ulgę. Ty to masz dobrze. Twój Andrzej jak i ty woli książki od łóżka. Dobraliście się w jak korcu maku.
W tym, co mówiła było sporo racji. Oboje z mężem bardziej interesowaliśmy się pracą niż życiem intymnym. Gdzie indziej odnajdywaliśmy radość życia i spełnienie.
Lubiliśmy podróżować, grać w brydża, oglądać filmy
A kilka lat temu odkryliśmy puzzle. Po dwudziestu ośmiu latach małżeństwa wciąż byliśmy przyjaciółmi, może nawet lepszymi niż na początku, bo lepiej się znaliśmy. Wszystko się zmieniło, gdy poznałam Paola. Planowaliśmy z Piotrem przez miesiąc czy dwa jeździć samochodem po południowych Włoszech, więc znajomość języka zdecydowanie by się nam przydała. A mój włoski po piętnastu latach nieużywania zdecydowanie zardzewiał.
Na rok przed podróżą zapisałam się więc na indywidualne lekcje. Paolo miał dwadzieścia pięć lat i był studentem zarządzania na SGGW. Z początku nic nie zapowiadało tego, co stało się później. Był przystojny, więc lubiłam na niego patrzeć. Moją uwagę zwracały jego dłonie o długich, szczupłych palcach. Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz śniłam, jak te palce przesuwają się po mojej skórze.
Potem złapałam się na tym, że patrzę na usta chłopaka, gdy mówi, i że ten widok budzi we mnie pragnienie. Lekcje mieliśmy dwa razy w tygodniu po godzinie. Po kilku tygodniach zaproponowałam, by przychodził trzy razy. Nie dlatego, że potrzebowałam więcej lekcji, ale że nie mogłam wytrzymać, czekając na kolejne spotkanie. Potrzebowałam jego spojrzenia, tęskniłam za ciepłym brzmieniem jego głosu. Za jego śmiechem. Przy nim przez moje ciało przebiegały dreszcze, czułam się ożywiona, podekscytowana. Podniecona.
Tamtego dnia Paolo powiedział:
– Porozmawiajmy o uczuciach. Czym według ciebie jest miłość?
– To ciepłe uczucie wiążące dwoje ludzi, którzy się o siebie troszczą i lubią przebywać w swoim towarzystwie. To odpowiedzialność – to czułam do mojego męża.
– A pożądanie? Namiętność? – nie odrywał wzroku od mojej twarzy.
Serce przyspieszyło rytm, krew zaczęła szybciej krążyć. Byłam pewna, że na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
– To chemia – odparłam. – Hormony. Z miłością nie mają wiele wspólnego. Jeśli ludzie nie czują więzi psychicznej, to kiedy żądza zniknie, nic nie zostaje.
Przechylił głowę na bok, jego gęste, lekko wijące się ciemne włosy dotknęły kołnierzyka koszuli. Tak bardzo miałam ochotę wsunąć w nie palce…
– Czy namiętność między tobą i mężem już znikła? – spytał.
Coś ścisnęło mnie w gardle, nie mogłam wykrztusić odpowiedzi, choć tak naprawdę nie miałam żadnej.
W głowie pustka… a moje ciało wypełniało pragnienie jego dotyku
„Zrób coś” – krzyczało bezgłośnie. Być może Paolo odczytał ten krzyk z moich oczu, bo usiadł obok mnie i szepcząc coś, zaczął dotykać, całować… I tak, jak przez pięćdziesiąt dwa lata życia nie pragnęłam mężczyzny ani razu, tak teraz pragnęłam go nieustannie. Mój kochanek odkrył przede mną świat zmysłów, o którym jedynie wcześniej czytałam. Ale nie rozumiałam, jak bardzo potężne są to emocje. Jak wszechogarniające. Jak bardzo zmieniały perspektywę i sposób myślenia.
Zakochałam się, z wszelkimi tego konsekwencjami. Chciałam, żeby mój ukochany wygodnie żył, więc wynajęłam mu dwupokojowe mieszkanie, za które płaciłam. Które urządziłam. Tam się spotykaliśmy. Był przystojny, ale nie miał wiele pieniędzy. Ubierałam go więc w markowe rzeczy, by czuł się dobrze. Dawałam mu pieniądze na utrzymanie. Co dwa, trzy tygodnie wyjeżdżaliśmy na weekend do dobrych hoteli za miasto.
Raz pojechaliśmy do Paryża, Paolo lubił muzea. Lubił towarzystwo i narzekał, że siedzenie w ciasnym mieszkaniu męczy go. A ja mu nie pozwalam się bawić. Miał rację. Miłość odkryła przede mną cały wachlarz uczuć, a jednym z nich była zazdrość. Wiedziałam, że jest wiele kobiet, które chciałyby mi go zabrać. Kobiet bogatszych ode mnie (ja właśnie wydawałam na ukochanego oszczędności życia), ładniejszych, no i młodszych.
Nie mogłam pozwolić, by któraś z tych wiedźm mi go zabrała
Piotr w pewnym momencie zauważył, że zaczęłam o siebie dbać – maseczki, kosmetyczki, nowe ciuchy. Fryzjer, nowy kolor włosów, nowa fryzura.
– Kochanie, jesteś pewna, że na to właśnie chcesz wydawać pieniądze? Mnie podobasz się taka, jaka jesteś. A przed nami podróż do Włoch.
– Wydaję swoje – powiedziałam ostro. – Ty jak chcesz możesz zdziadzieć, pokryć się zmarszczkami i kurzem, ale ja jestem kobietą. Nie słyszałeś, że pięćdziesiątki to dawne czterdziestki? Jeszcze nie kładź mnie do grobu.
I wyszłam, trzasnąwszy drzwiami. Mój mąż coraz bardziej mnie irytował. Coraz wyraźniej widziałam, że przez niego straciłam tyle radości w życiu. Zrozumiałam to dokładnie pewnego dnia, gdy u jubilera wybierałam dla Paola zegarek. Miał mieć wkrótce urodziny i ostatnio zauważyłam, że przegląda sklepy z czasomierzami w internecie. Stałam więc i oglądałam różne modele, kiedy usłyszałam znajomy głos:
– Irena! Twój mąż to prawdziwy szczęściarz. Też bym chciał taki zegarek.
To był Witek, mój były szwagier. Stał obok. Popatrzyłam na niego i zmieszałam się. Nie powinien był mnie tu widzieć. Czasami spotykał się z Piotrem, jak spyta o zegarek… Były szwagier musiał coś wyczytać z moich oczu, bo powiedział, uśmiechając się obleśnie:
– Popatrzcie, ożeniłem się z niewłaściwą siostrą.
– Nie, to ona wyszła za mąż za niewłaściwego faceta – odparłam, odwróciłam się i wyszłam.
Zegarek kupiłam w innym sklepie.
Tak, to była prawda – nigdy nie powinnam była wychodzić za Piotra
Trzeba było czekać na mężczyznę, który potrafiłby rozpalić we mnie żar, bo tylko wtedy czuje się życie, emocje. Przez pół wieku byłam martwa, a teraz ożyłam i nie zamierzałam dopuścić, by się to skończyło. Bycie żywym ma swoje plusy, ale ma i minusy. Kiedy jest dobrze, fruwasz. Kiedy pojawia się zagrożenie, wpadasz w otchłań strachu i rozpaczy. Któregoś dnia zobaczyłam na szyi Paola złoty łańcuszek. Powiedział, że to prezent od jednej z jego uczennic na urodziny.
– Od kiedy uczennice dają prezenty ze złota? – wysyczałam. – A nawet jeśli, dlaczego to przyjąłeś?
Popatrzył na mnie spod oka.
– Lubię życie, jakie mam z tobą – powiedział cicho. – I nie chcę, by się skończyło. Obiecałaś wypad do Kopenhagi. Odkładasz to już drugi miesiąc. Czyżbyś miała problemy finansowe?
Pocałował mnie w czoło i zajął się oglądaniem katalogu z motorami. Zrozumiałam. Doskonale zrozumiałam, co się dzieje.
Jeśli chciałam zatrzymać Paola, powinnam zdobyć pieniądze
Problem w tym, że już nic nie miałam. Zegarek kupiłam za chwilówkę z firmy pożyczkowej, która zdarła ze mnie bandyckie procenty. Nie mogłam wpaść w spiralę długu, to była droga donikąd. Kolejnego kredytu w banku też nie mogłam wziąć, bo tym razem musiałam mieć zgodę męża. Byłam w pułapce. Tego dnia Paolo był bardzo namiętny, jakby chciał mi pokazać, co stracę, jeśli się nie postaram.
Wróciłam do domu, myśląc nieustannie, co robić. Weszłam do mieszkania. Piotr jak zwykle czytał książkę. Uniósł głowę i uśmiechnął się do mnie niepewnie. Ostatnio tak mnie wkurzał, że ciągle na niego krzyczałam, więc pewnie wolał przeczekać. Wiem, że myślał, że to po prostu menopauza i że w końcu minie. Popatrzyłam na niego chwilę i już wiedziałam, co muszę zrobić.
To on zmarnował mi życie i powinien za to zapłacić. Zwrócić mi wszystko, co zabrał. Umożliwić szczęśliwe życie. Ale najpierw musiał umrzeć.
Koniecznie w jakimś wypadku, nagle. Całą noc myślałam nad dostępnymi mi opcjami. Jak zabić Piotra, by nikt nie obciążył mnie winą. Nad ranem doznałam olśnienia. Wzięłam w pracy wolne i pojechałam do lasu. Nie było trudno znaleźć muchomora sromotnikowego. Wieczorem zrobiłam kolację – wyciągnęłam z zamrażarki porcję świeżych grzybów, które Piotr zebrał własnoręcznie poprzedniego roku, i przyrządziłam pyszny sos. Z dodatkiem.
Mój mąż zmarł tydzień później. Wszyscy wiedzieli, że uwielbia grzyby zbierać i jeść, a ja nigdy ich nie jem, bo wątroba mi na to nie pozwala. Firma ubezpieczeniowa, w której mieliśmy wykupione polisy na życie, sprawdziła wszystko dokładnie, ale nie miała się do czego przyczepić.
I wypłaciła mi milion złotych. To kupiło mi Paola na następne trzy lata. W końcu odszedł na kolejne pastwiska, że tak powiem. A ja? Już dokładnie wiem, kim jest jego nowa flama. Gdzie mieszka, gdzie pracuje i jakie ma zwyczaje. Paolo jest mój, i zarówno on, jak i ona, muszą to zrozumieć.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Odbiłam siostrze bliźniaczce chłopaka, który został moim mężem
Mama zawsze bardziej kochała młodszą siostrę, niż mnie
Były mąż mnie prześladował, bo nie mógł mnie mieć
Tydzień po narodzinach dziecka zorientowałam się, że nie kocham swojego faceta
Powiedział, że zanim pójdziemy do łóżka, musimy zrobić badania
Moja toksyczna matka wmawiała mi, że wszyscy mężczyźni to zło