„Mama na wakacjach zabawiła się w randkę w ciemno. Tatusia puściła kantem, a do domu wróciła z kochankiem"

smutna córka fot. iStock, ProfessionalStudioImages
„Zdziwiłam się, że tata jest w domu, przecież planowali z mamą jechać na Mazury. To miała być romantyczna wyprawa typu >>śladami naszej miłości<<".
/ 27.07.2021 10:51
smutna córka fot. iStock, ProfessionalStudioImages

Ależ to były bombowe wakacje! Ninka miała rację, że zanosiły się na najdłuższe w naszym życiu i trzeba było je idealnie zaplanować.

Zaraz po maturze wyruszyłyśmy nad morze, potem do Szwecji na truskawki, a skończyłyśmy w Karkonoszach. Mówiąc szczerze, wróciłam wykończona i nawet się ucieszyłam, że te dwa tygodnie przed rozpoczęciem studiów spędzę z rodzicami – przynajmniej się najem i nareszcie odeśpię!

Zdziwiłam się, że tata jest w domu, przecież planowali z mamą jechać na Mazury. To miała być romantyczna wyprawa typu „śladami naszej miłości”…

Gdy zapytałam, co jest grane, wyjaśnił, że owszem, pojechali, ale on musiał wrócić – pilna sprawa w pracy.

– I mama została sama? – nie mogłam sobie tego wyobrazić.

– A dlaczego nie? – odpowiedział ojciec pytaniem, zabrał teczkę z dokumentami i wyszedł.

Dziwne… I wcale się nie ucieszył, że wróciłam! Normalnie by mnie na lody zabrał albo choć rzucił jakąś kaską. Może faktycznie coś się działo niedobrego w ich zakładzie.

Zadzwoniłam do mamy na komórkę, jednak ona w sumie też mnie zbyła. Jest super, właśnie wychodzi na kajak, a w ogóle szkoda płacić za rozmowę, skoro za trzy dni będzie w domu.

Wieczorem zapytałam Ninkę, co o tym sądzi, lecz moja przyjaciółka tylko wydęła wargi:

– A co cię to obchodzi, Jula? Za dziesięć dni będziemy już mieszkać w Krakowie i studiować na Ujocie!

I jeszcze stwierdziła, żebym przestała wszystkiego pilnować, bo proszę – jedno oko umalowane, a drugie tylko w połowie!

– Zajmij się sobą – poradziła. – Jakby co, starzy na pewno ci powiedzą. A teraz chodź, poszukamy sobie pościeli na stancję.

Ninka, w odróżnieniu ode mnie, jak już się za coś zabierze, to jest jak bulterier: wpatrzona w cel i nic poza tym jej nie obchodzi. Obleciałyśmy dwa centra, żeby znaleźć satysfakcjonujące ją poszwy na kołdrę.

Mama zaprasza mnie do knajpki? Miło…

Gdy wróciłam, było dość późno. Tata spał, ale na stole w kuchni czekała na mnie wielka bajaderka. No!

Znałam, że wszystko jest w porządku i zajęłam się szykowaniem ciuchów na studia. To i owo trzeba było zreperować, parę rzeczy dokupić, kilka machnąć odplamiaczem.

Pichciliśmy z tatą na zmianę, czasem wpadałam do Niny – jej mama robi odjazdowe pierogi!

W piątek, kiedy wróciłam z kina, zastałam ojca na pakowaniu walizki. Aż mnie zamurowało:

– A ty dokąd, tata?

– Jadę na ryby.

– Masz wolne?

– Weekend – przewrócił oczami. – Dobre i to.

No tak. Odkąd pamiętam, nie dość, że ojca nie było w domu po dziesięć godzin, to jeszcze przynosił jakieś projekty i ślęczał nad nimi do późna w noc. Zawsze tylko praca i praca! A teraz nawet urlopu nie miał, biedak.

Życzyłam mu więc miłego odpoczynku i poradziłam, żeby wyłączył telefon, bo kto wie, może i znad zalewu go ściągną!

– Kochana jesteś, Juluś – przytulił mnie niespodziewanie. – Co ja bym bez ciebie zrobił!

Tak mnie zaskoczył tym atakiem czułości, że nawet się nie odsunęłam, jak zwykłam robić, odkąd skończyłam podstawówkę.

Mama wróciła wieczorem, opalona, z nową fryzurą, w której zresztą było jej bardzo do twarzy. Wcale nie wyglądała na załamaną tym, że ojciec z nią nie został. Najwyraźniej świetnie bawiła się bez niego.

Zrobiła jajecznicę, a potem zapytała o moje plany na następny dzień. Powiedziałam, że idziemy z Niną do sklepu z komputerami, bo za kasę zarobioną na truskawkach postanowiłyśmy kupić na spółę laptopa.

– A wieczorem? – drążyła mama. – Coś robicie?

Okazało się, że chce mnie zaprosić na sushi do jakiegoś nowego baru. No dobra, choć to dziwne – zawsze uważała, że najlepiej jeść w domu, bo przynajmniej wiadomo, co jest na talerzu. W dodatku sushi… A jak tata przywoził złowione przez siebie ryby, to jej śmierdziały!

W sumie było mi miło, taka wyprawa z mamą do knajpy na pożegnanie przed wyjazdem na studia to jednak coś!

A jednak się myliłam, bo nazajutrz w restauracji starsza była bardzo poważna. Tak bardzo, że aż się wystraszyłam.

„O czym chce ze mną rozmawiać? – zachodziłam w głowę. – Może jest chora?”. Nie odzywałam się, gdy składała zamówienie, tylko skubałam skórki pod stołem.

No i doczekałam się bomby.

– Słuchaj, córciu – zaczęła. – Jesteś już dorosła i mam nadzieję, że możemy serio rozmawiać. Otóż… – zerknęła na mnie lękliwie. – Rozwodzę się z tatą.

Patrzyłam na jej nową fryzurę, elegancką bluzeczkę i wszystko powoli zaczęło mi się klarować.

– Już od dawna nam się nie układało – recytowała mama jak wyuczoną lekcję. – Dla niego liczy się tylko praca, a ja potrzebuję kogoś, dla kogo będę ważna. Jestem jeszcze młoda!

Wiedziałam! Już sobie kogoś znalazła

– Przecież pojechaliście na Mazury, żeby odświeżyć uczucia! – wybuchłam. – O czym ty mówisz, tata cię kocha!

– Tak mnie kocha, że jak zadzwonili z pracy, wsiadł w auto i wyruszył tego samego dnia! – teraz ją poniosło. – Zresztą tylko się tam kłóciliśmy.

I stwierdziła, że ich małżeństwo się wyczerpało. Miłość minęła, wypaliła się w harówce codzienności. I znów, że jest za młoda, aby nadal tak żyć. Mnie to w zasadzie nie dotyczy, bo i tak się wyprowadzam na studia, a na weekendy i wakacje będę przyjeżdżać do niej lub do niego. I zawsze będę ich skarbem.
Brakowało, tylko żeby mnie zaczęła przekonywać, że po ich rozwodzie nawet będzie mi lepiej… Co za hipokryzja!

– Wyjedziesz, już nie jesteśmy ci potrzebni – ciągnęła. – Teraz nasze stosunki ułożą się bardziej na płaszczyźnie partnerskiej.

Byłam pewna, że sobie znalazła jakiegoś amanta, który napchał jej tych banałów do głowy, i teraz mama marzy tylko o tym, żeby szybko wyeliminować tatę i mnie ze swojego życia. Cholernie łatwo jej to przychodzi!

– Masz kogoś? – spytałam bezczelnie, bo już zmierziły mnie te psychologiczne gadki.

– Och, to nie tak jak myślisz – trochę się zacukała. – Wiesz, Juleczko, my pracujemy razem, znamy się od lat…

I zaczęła mnie przekonywać, że na pewno go polubię, bo to wartościowy człowiek; nawet myślała, czy go dziś nie zaprosić.

Nie mogłam tego znieść. Co ona robi z naszym życiem?!

– Czemu nie jesz? – zapytała nagle. – Nie smakuje ci?

Spojrzałam na kolorowe roladki na tacce:

– Lubię tylko te ryby, które złowi tata – oświadczyłam jej. – I nie zamierzam nikogo poznawać, wybij to sobie z głowy!

Z płaczem wybiegłam na ulicę.

Nienawidzę jej

Z tego wszystkiego zadzwoniłam do Ninki i zapytałam, czy mogę u niej spać.

– Nie wrócę do domu, póki się nie pogodzą! Nie ma mowy! – wychlipałam w komórkę.

– Nie bądź dziecinna – żachnęła się moja przyjaciółka. – Możesz nocować, ale pod warunkiem, że się weźmiesz w garść.

Obiecałam, że to zrobię, tylko jak? Łatwo Nince mówić, jej nikt nie obraca życia w perzynynę!

Julia, 19 lat

Czytaj także:
„Na 18-stce córki przypadkiem podsłuchałam jej rozmowę z kolegą. Byłam w szoku, że tak wychowałam własne dziecko”
„Mąż zaskakiwał mnie kwiatami, aż któregoś dnia przyniósł inną niespodziankę. Nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać”
„Przegapiłem dzieciństwo córki i zostałem z dorastającą panną. Szkoda, że do nastolatek nie dają instrukcji obsługi”

Redakcja poleca

REKLAMA