„Mam 30 lat i jestem sam, bo moja matka odstrasza wszystkie kobiety. Uważa, że tylko ona na mnie zasługuje”

Mężczyzna, który ma nadopiekuńcza matkę fot. Adobe Stock, Вячеслав Чичаев
„Mama cały czas stoi w moim cieniu. Może dlatego ewentualne narzeczone od razu czują w niej groźną rywalkę. Uciekają, nie chcą wchodzić z nią w konflikty”.
/ 04.10.2021 10:53
Mężczyzna, który ma nadopiekuńcza matkę fot. Adobe Stock, Вячеслав Чичаев

Kocham moją mamę najbardziej na świecie! Jest dobra, mądra, wyrozumiała, tolerancyjna, ma poczucie humoru… Dobrze gotuje; jej pomidorowa nie ma sobie równych! Mieszkamy razem i jest mi jak w niebie!
Moja mama pomaga mi finansowo. Zawsze mogę liczyć na pożyczkę, która w gruncie rzeczy staje się darowizną, bo wiem, że nie muszę mamie oddawać pieniędzy. Nigdy się zresztą o to nie upomniała.

Czasami bym wolał, żeby powiedziała: nie mam, radź sobie sam, ale to niemożliwe. Wystarczy, że wspomnę o jakichś kłopotach, a ona już spieszy z pomocą. Zwalnia mnie z każdego wysiłku, nie muszę nic robić, o nic się starać, niczego zdobywać. Wszystko mam podsunięte pod nos… Mamie jest obojętne, jaki jestem, jej wystarczy, że jestem!

Mama mnie prowadzi przez życie na jedwabnej smyczy! Jest to smycz teleskopowa, długa, daje mi możliwość odbiegania na sporą odległość, ale tak, żebym jej nie zniknął z oczu, bo wtedy robi klik i czuję szarpnięcie wzywające mnie do powrotu. Często chciałbym polecieć tam, gdzie mnie oczy poniosą, poczuć ostry wiatr, nawet zmoknąć i zmarznąć, ale być wolnym… Niestety, przy mamie to niemożliwe!

Mam ponad trzydzieści lat, a ona pyta:

– Synku, umyłeś ręce? Bo zaraz obiad… I zdejmij tę bluzę, będzie ci za gorąco, spocisz się, a potem przeziębienie murowane!

Nie jestem upośledzony, wiem, że jeśli będzie mi zbyt ciepło, powinienem się przebrać w coś lżejszego, na przykład porozciągany tiszert, ale moja mama wie lepiej!

– Tu masz koszulkę – mówi. – Pozapinaj się, ten górny guzik także… I włosy przyczesz. Ja tak lubię, kiedy masz przygładzone te wicherki…

– Mamo – proszę. – Jeden kotlet wystarczy. I tak ledwo się dopinam!

– Zjesz dwa! – decyduje. – Mężczyzna musi mieć trochę tłuszczyku. Kobiety to lubią!

– Te kobiety, które ja znam, akurat nie przepadają za grubymi facetami!

– A co to za kobiety! Jakieś dziwadła… Żadna mi się nie podoba!

Och, jak ona by chciała wybrać dla mnie żonę!

Teraz zaczyna się monolog o dziewczynach! Że powinienem już z jakąś być, tylko żadna nie jest mnie godna! To według mamy egoistki, cwaniary, zimne ryby albo wydry z ostrymi pazurami. Powinienem uważać, bo miłość szybko mija, a w domu zostanie zołza, która zatruje mi życie. Mamie oczywiście też, bo ona nie mogłaby patrzeć na nieszczęście swojego dziecka!

– Gdybyś był mądry, pozwoliłbyś, żebym ja ci znalazła odpowiednią kobietę. Wtedy mogłabym już spokojnie zamknąć oczy!

– Nie chcę, żebyś zamykała oczy i choćby dlatego nie pozwalam – mówię. – Co to za swatanie?

– Swaty wcale nie były głupie! Obcy ludzie widzą więcej!

– Ty nie jesteś obca!

– Dla ciebie nie jestem, ale na tę drugą stronę patrzyłabym przez szkło powiększające. Nic by mi nie umknęło!

Mama rozwaliła już dwa moje związki. Niby nic nie zrobiła oprócz sączenia mi do ucha po kropelce, że się pomyliłem…

– Nie oszukuj się – mówiła. – To nie jest kobieta dla ciebie! Seks cię zaślepił, nie myślisz racjonalnie. Poza tym, ona wcale nie jest ładna! Mądra też nie jest. Co będziesz z nią robił, kiedy minie pierwsze zauroczenie? Nie powtarzaj moich błędów, ja z twoim ojcem też się nudziłam już rok po ślubie. Na szczęście odszedł, zanim się znienawidziliśmy i zanim dorosłeś… Dlatego ty pamiętasz tylko jego zalety, ja, niestety – wady!

Mama jest bardzo towarzyska, ma znajomych, często się odwiedzają, jeżdżą razem na wycieczki, ale nie kręci się przy niej żaden facet. Jest bardzo uprzejma, miła, ale mężczyzn mrozi…

– W moim życiu jest tylko jedna miłość – tłumaczy mama. – To młody, przystojny, mądry facet… Mój ukochany syn!

Jednak kiedyś był taki Michał… Miałem 10 lat, gdy zaczął do nas przychodzić. Mama odmłodniała, była wesoła, śpiewała, nigdy jej takiej nie widziałem… Ten Michał przesiadywał u nas całe wieczory, a często zostawał też na noc. Nienawidziłem go! Właził w nasze życie, zabierał mi mamę, do wszystkiego się wtrącał! Mnie też próbował wychowywać, więc stawałem okoniem i specjalnie zachowywałem się okropnie. Kiedyś ostro mnie przywołał do porządku… miał rację, dzisiaj to wiem, ale wtedy zagroziłem, że jeśli jeszcze raz do nas przylezie, ucieknę z domu!

Mama zerwała z Michałem. Podsłuchałem, jak, płacząc, rozmawiała przez telefon ze swoją koleżanką.

– Nie mogę pozwolić, żeby pouczał mojego synka – mówiła. – Trudno, jakoś to przecierpię, taki widocznie mój los! Zresztą Bartuś go nie lubi, a dziecko ma instynkt, więc wybór jest oczywisty. To koniec! Już nigdy się z nim nie spotkam…

Mama cały czas stoi w moim cieniu. Może dlatego ewentualne narzeczone od razu czują w niej groźną rywalkę.

Uciekają, nie chcą wchodzić w zwarcie!

– Trzy razy byłam u ciebie z wizytą i trzy razy twoja mama nie zostawiła nas samych, ani na sekundę… To nie do wytrzymania! – mówiła jedna z nich.

Kiedy ma przyjść jakaś dziewczyna, mama ubiera się jak na bal! Ma zrobione paznokcie, ułożone włosy, makijaż, zakłada biżuterię i nigdy nie siedzi w pantoflach! Zawsze ma buty na obcasie. Uśmiecha się i jest uprzejma, ale ma oczy jak rentgen! Prześwietla na wylot!

Charakterystykę kandydatek zaczyna od ich zalet:

– Ładna dziewczyna – mówi. – Zgrabna… Pomyśleć, co mogłaby osiągnąć, gdyby miała choć trochę gustu! Ma niezłe nogi, ale zakrywa je spodniami, za to krótką szyję podkreśla ciasnym łańcuszkiem i wygląda w tym, jak buldog w obroży. Katastrofa!

Albo:

– Ta Kamilka ma piękne oczy, naprawdę… Tylko powiedz jej, żeby zmieniła lakier do paznokci. Ten granatowy sprawia, że się od razu patrzy na jej ręce, a naprawdę nie ma się czym chwalić! Ma palce jak serdelki… W ogóle jest grubokoścista, toporna, nie uważasz?

Zosia jest za chuda, Karolina zbyt nieśmiała, Sara bezczelna, Mariola głupkowato się śmieje. Nie ma dziewczyny, która podobałaby się mamie. Wiem, że nie robi tego specjalnie, jest po prostu zazdrosna i boi się, że spotkam kobietę ważniejszą od niej. Do tego doszło, że przez lata bałem się zakochać, dopóki mama nie pozwoli, a ponieważ nie pozwala, więc zawsze do zakochania pozostawał ten jeden krok…

Nikt nie rozumie, że wcale nie jest mi dobrze...

Mama często mówi: „Żyję tylko dla ciebie. Wszystko ci poświęciłam. Jesteś dla mnie najważniejszy. Bez ciebie moje życie nie miałoby sensu!”. Pewnie uważa, że sprawia mi przyjemność takim gadaniem, ale ja wtedy czuję się, jakby na mnie zwalała straszny ciężar!

Nie dosyć, że muszę dźwigać swoje sprawy, to jeszcze nieustannie martwię się o nią: co powie, czy jej się spodoba to, co robię, czy jej nie zmartwię, nie zrobię przykrości, nie zdenerwuję… Cały czas o tym myślę.

Wolałbym, żeby miała własne życie, żeby na przykład powiedziała: nie, nie mam, nie chcę, nie zgadzam się! To by mnie mobilizowało, a tak, jak jest, tylko usypia i rozleniwia. Mama tego kompletnie nie rozumie!
Ciągle jestem dla niej „syneczkiem… Ja – dorosły, wielki chłop! Głupio mi, kiedy tak lata wokół mnie, podaje, podsuwa, dogadza… Oczywiście, korzystam z jej starań, ale nie można całe życie chodzić po miękkim, leżeć w puchu i jeść czekoladę. Człowiek to nie pisklę! Od nadmiaru słodyczy dostaje się mdłości! Kiedy myślę o mojej mamie, rozumiem, co znaczy miłość bezkrytyczna. Ona tak właśnie mnie kocha!

Kiedyś, przy piwie zwierzyłem się koledze. Siedzieliśmy w pubie ze dwie godziny, a ona w tym czasie dzwoniła do mnie jedenaście razy. Nie odbierałem, więc nagrywała się na pocztę i pisała SMS-y. Wreszcie zagroziła, że zawiadomi policję, bo jest pewna, że stało się coś złego!

– Stary – powiedziałem kumplowi. – Nie wiem, co robić? Matka mnie zamęczy!

– Nie przesadzaj – stwierdził. – Ciesz się, że ją jeszcze masz. Ile ja bym dał, żeby ktoś się tak o mnie martwił!

Więc nic nie mówię, chociaż czasami aż zęby zaciskam, żeby nie wybuchnąć.

– Dałam ci życie, syneczku – powtarza. – Dzięki mnie jesteś na świecie. To największy prezent, jaki można dostać od drugiego człowieka.

„Mamo” – chcę wtedy powiedzieć. „Jestem ci wdzięczny. Doceniam ten dar. Dziękuję… Ale skoro już to życie dałaś, to teraz pozwól mi żyć!”.

Czytaj także:
„Mama miała kolekcję lalek. A ja byłam w niej najpiękniejszą lalą. Wychowała mnie na kukłę, bo sama nigdy nie dorosła”
„Dostałam od mamy wiadomość, że umiera. Okazało się że kłamała, żeby w końcu zobaczyć się ze mną i moim bratem”
„Przez rodzinę żony nasz spokojny urlop, stał się mordęgą. Nawet nie miałem czasu, żeby normalnie skorzystać z toalety”

Redakcja poleca

REKLAMA