„Mam 3 dzieci z różnymi kobietami, ale nie narzekam na los. Wolę płacić alimenty, niż zmieniać cuchnące pieluchy”

uśmiechnięty mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Przywiozłem obie panie do domu, upewniłem się, że mają wszystko, czego potrzebują, a potem się ulotniłem. Wiedziałem, że będę musiał jeszcze więcej swoich zarobków przeznaczyć na alimenty, ale byłem w stanie zapłacić tę cenę, byle tylko nie zmieniać śmierdzących pieluch”.
/ 19.08.2024 19:30
uśmiechnięty mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Nigdy nie widziałem się w roli męża i ojca. Owszem, nie wykluczałem spłodzenia potomka, ale nie potrafiłem sobie wyobrazić, że miałbym dziecko przewijać, kąpać i w ogóle robić to wszystko, co robią rodzice, by to małe rozwrzeszczane stworzenie wyprowadzić na ludzi. No jakoś nie była to moja bajka...

Byłem koneserem kobiet

Odkąd pamiętam, uwielbiałem kobiety. Były piękne i miały w sobie coś, co mnie fascynowało. I wzajemnie, kobiety też do mnie lgnęły. Już jako mały chłopiec potrafiłem je oczarować, wzbudzić ich zainteresowanie i sympatię, skupić na sobie ich uwagę. Mawiały, że jestem uroczy i wręcz szukały mego towarzystwa.

Z wiekiem niewiele się zmieniło. Zawsze miałem mnóstwo koleżanek, lubiłem ich towarzystwo, a one chętnie spędzały ze mną czas. Wiele z nich oczywiście kochało się we mnie, a ja zawsze jakoś tak potrafiłem z nimi postępować, że czuły się adorowane i szczęśliwie nie oczekiwały niczego więcej ode mnie. Czyż można było chcieć więcej?

Z biegiem czasu jednak zacząłem wchodzić z kobietami w związki. Miłe spędzanie czasu we dwoje miało być satysfakcjonujące dla obu stron. Kiedy zaczynałem się spotykać z jakąś dziewczyną, od razu wspominałem, że szukam związku bez zobowiązań. One zdawały się to rozumieć, ale po czasie i tak zaczynały snuć plany na przyszłość. I to był dla mnie dzwonek alarmowy, by z takiej znajomości się wycofać. Byłem wszak za młody na wspólną przyszłość!

Zuzanna była starsza ode mnie. Niewiele, raptem parę lat. Ale była już ustawiona zawodowo i mieszkaniowo, a ja – cóż, szczawik tuż po dwudziestce. Imponowało mi, że taka kobieta chciała się ze mną związać, nawet jeśli to miała być tylko relacja bez zobowiązań. Z tego, co się zorientowałem, to w jej otoczeniu byli głównie starsi od niej mężczyźni, którym na dodatek nie w smak była jej kariera. Najwyraźniej wybrała mnie na zasadzie kontrastu.

Przynosiłem Zuzannie polne kwiaty (bo je lubiła), zabierałem ją na pikniki na świeżym powietrzu. Wymyślałem szalone eskapady, a ona wciąż powtarzała, że ze mną nie można się nudzić. No ba, starałem się, jak mogłem, by było nam ze sobą dobrze. Tym bardziej że z uwagi na jej pracę mieliśmy dość mało czasu dla siebie. Spędzaliśmy go więc intensywnie. A gdy Zuzanna pracowała, ja wciąż szukałem pomysłu na siebie.

Nikt tego nie planował

Spotykaliśmy się już półtora roku, gdy Zuzanna zaskoczyła mnie kolacją przy świecach.

– Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że chcesz mi się oświadczyć – zaśmiałem się, wskazując ręką stół i palące się na nim świeczki.

– Poniekąd… – mruknęła, a mnie natychmiast zrobiło się gorąco. – Musimy porozmawiać.

– To nie zabrzmiało dobrze. Coś się stało?

– Tak… Jestem w ciąży.

– O! Gratuluję! Jesteś pewna?

– Tak, byłam u lekarza, potwierdził.

– Ale nie wyglądasz na szczęśliwą.

– Wiesz, trochę mnie to jednak zaskoczyło, przecież się zabezpieczaliśmy… A teraz będziemy musieli nieco przeorganizować nasze życie.

– My? Przecież to ty jesteś w ciąży.

– Ale ty jesteś ojcem. Dziecko musi mieć rodzinę…

– Nie, moja droga – przerwałem jej. – Nie tak się umawialiśmy. Nie pamiętasz? Żadnych zobowiązań, żadnego zakładania rodziny. Zaszłaś w ciążę, chociaż tego nie planowałaś, zdarza się. Wiem, dziecko potrzebuje ojca. Nie będę się wypierał ojcostwa, ale w pieluchy się wrobić nie dam. Pomogę ci finansowo, na ile będę w stanie, zawiozę do szpitala, czy co tam będzie trzeba. Ale nie próbuj układać nam wspólnego życia, przecież wiesz dobrze, że będę ci tylko ciężarem.

Po tej długiej przemowie Zuzanna popatrzyła na mnie w milczeniu swoimi wielkimi oczami, a potem bez słowa wskazała mi drzwi. No cóż, spodziewałem się, że tak zareaguje, właściwie na nic innego nie liczyłem.

Zaliczyłem kolejną wpadkę

Gdy moje pierwsze dziecko miało przyjść na ten świat, spotykałem się już z Julką. Dla odmiany była młodsza ode mnie, właśnie zaczęła studia i cieszyła się studenckim życiem w akademiku. Akurat siedziałem u niej, gdy zadzwoniła Zuzanna. Nie wdawałem się w tłumaczenia, po prostu powiedziałem Julce, że wypadło mi coś ważnego. Zawiozłem Zuzannę do szpitala i zostałem tam do momentu, w którym dowiedziałem się, że nasza córka przyszła na świat cała i zdrowa.

O tym, że mam córkę, na której utrzymanie co miesiąc przeznaczam pewną sumę, Julka dowiedziała się ode mnie dopiero jakiś czas później. Nie wpłynęło to jednak na naszą relację, jako studentka pierwszego roku nie szukała jeszcze miłości po grób i ojca dla swoich dzieci. Bardzo mi to odpowiadało, akurat byłem na etapie rozkręcania biznesu i taka luźna relacja była mi na rękę. Wiedziałem, że ostatnią rzeczą, którą Julka chciałaby zobaczyć, są dwie kreski na teście ciążowym.

Julka była już na czwartym roku, gdy postanowiliśmy się rozstać. Kulturalnie, bez dram i scen. Ja czułem się już zmęczony naszym związkiem, ona zaczynała marzyć o białym welonie i takich tam różnych hecach. Byliśmy zgodni co do tego, że lepiej nam będzie osobno. Tydzień później odebrałem od niej telefon.

– Julcia? Coś się stało? – jakoś byłem pewien, że nie dzwoni pogadać o pogodzie.
– Jest problem… Pamiętasz tę imprezę dwa miesiące temu? Tę z okazji magisterki Kuby?

– No melanż był gruby…

– No właśnie. Najwyraźniej zapomniałam wziąć pigułkę

– Czekaj, chcesz powiedzieć, że jesteś w ciąży?

– Tak, właśnie wracam od lekarza.

– I dzwonisz, żeby mnie przekonać, że mam się z tobą ożenić?

– Nie. Doskonale wiem, że nie nadajesz się na męża. Będę to musiała jakoś wytłumaczyć moim rodzicom.

– Ale?

– Ale chcę, żebyś mimo wszystko istniał w życiu mojego… naszego dziecka jako ojciec. Nie oczekuję zbyt wiele, ale powiem wprost: sama sobie finansowo nie poradzę.

– Oczywiście. Tego dziecku nie odmówię.

Podejrzewałem, że Julka celowo przestała brać tabletki nieco wcześniej i ta ciąża to nie była przypadkowa wpadka po imprezie. Nie zaprzątałem sobie tym jednak głowy, choć fakty zdawały się potwierdzać moje przypuszczenia: mój syn przyszedł na świat niecałe pół roku później.

Amelia była kobietą idealną

Gdy poznałem Amelię, miałem wrażenie, że wreszcie spotkałem kobietę idealną. Była pochłonięta karierą (jak ja) i zarabianiem pieniędzy (jak ja), a ostatnim, co chciałaby w życiu robić, było babranie się w pieluchach (jak ja to dobrze rozumiałem!). Poza tym dochodziła już do czterdziestki (jak ja), więc uważała, że jej czas na macierzyństwo dawno minął. Ginekolodzy mieli na ten temat trochę inne zdanie, toteż do zabezpieczenia się przed niechcianą ciążą podchodziła bardzo poważnie.

Jakiś czas później zaczęła leczenie – mówiła, że coś zaniepokoiło lekarza i musi na pewien czas odstawić tabletki, które brała. Wspierałem ją, jak mogłem, bo widziałem, że trochę się niepokoi. Na szczęście okazało się, że to było coś niegroźnego, leczenie pomogło, a pan doktor nawet rzucił, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby została matką. W złą godzinę najwyraźniej powiedział te słowa…

Amelia była zdruzgotana wiadomością o ciąży. Ze zdziwieniem przekonałem się, że bardziej niż swoją karierą martwiła się tym, czy dziecko będzie zdrowe. Na szczęście badania prenatalne wskazywały na to, że wszystko powinno być w porządku. Wbrew sobie nie uciekłem od niej od razu – chyba naprawdę ją kochałem. Okazało się, że jest jeszcze mądrzejsza, niż sądziłem.

Niczego nie żałuję

Była już w ósmym miesiącu, gdy przeprowadziła ze mną poważną rozmowę. Podziękowała mi za to, że byłem przy niej, gdy tego najbardziej potrzebowała. Przyznała, że mnie podziwia, bo zna moją przeszłość i moje poglądy. Oczywiście nie będzie mi ograniczać kontaktów z dzieckiem, jeśli będę sobie tego życzył, ale nie oczekuje ode mnie, że wbrew sobie zostanę tatusiem stulecia.

Zostałem z nią do rozwiązania. Zawiozłem Amelię do szpitala i przygotowałem mieszkanie na powitanie nowego mieszkańca. A właściwie mieszkanki, bo na świat przyszła dziewczynka. Przywiozłem obie panie do domu, upewniłem się, że mają wszystko, czego potrzebują, a potem się ulotniłem. Wiedziałem, że będę musiał jeszcze więcej swoich zarobków przeznaczyć na alimenty, ale byłem w stanie zapłacić tę cenę, byle tylko nie zmieniać śmierdzących pieluch i nie uciszać płaczącego malucha.

Obecnie moje dzieci zdecydowanie wyrosły już z pieluch. Córka Amelii niebawem pójdzie do przedszkola. Córka Zuzanny poszła na studia, więc jeszcze jakiś czas będę ją wspierał finansowo. Z obiema dziewczynkami mam w miarę regularny kontakt. Julka wróciła do rodzinnego miasteczka i wyszła za mąż, toteż z synem widuję się rzadko. Nie jestem zbyt ważną osobą w jego życiu, to do męża Julki mówi „tato” – i jakoś nie jest mi z tym źle.

Jerzy, 44 lata

Czytaj także:
„Nie wiem, kto jest ojcem mojego dziecka. Mam nadzieję, że mąż nie zobaczy w nim rysów twarzy kelnera znad morza”
„Wakacyjny romans zaprowadził mnie prosto do sądu. Nabrałam się na lazurowe oczy i straciłam oszczędności”
„Wakacje na Mazurach stały się koszmarem. Mąż-łachudra 1 dnia złamał nogę, a wcześniej przysięgę o wierności”

Redakcja poleca

REKLAMA