„Maciek był na każde moje pstryknięcie i spełniał moje kaprysy. To jednak nie wystarczyło, bym go pokochała”

poważna kobieta (2).png fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Słuchaj, ty naprawdę rzuciłaś takiego gościa? Tylko dlatego, że brakowało ci jakiejś romantycznej miłości? – Ela była w totalnym szoku. – Facetów się nie kocha, oni mają nam ułatwiać życie. Mój stary to może i nie ideał, ale kasa się zgadza, ja nie muszę pracować i przymyka oko na moje zakupy”.
/ 13.05.2024 13:15
poważna kobieta (2).png fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Po stracie pracy poczułam się samotna. Moje znajome z pracy, z którymi często chodziłam na zakupy czy imprezy, lubiły mnie, ale tylko wtedy, gdy miałam kasę. Kiedy stałam się biedna, przestałam do nich pasować. Telefon milczał i nikt nie zapraszał mnie na spotkania.

Po prostu o mnie zapomniały

Zwróciłam się do jednej z nich z prośbą o pożyczenie niewielkiej kwoty, ale wykręciła się, mówiąc, że odkłada na wczasy. Kolejna oznajmiła mi, że planuje kupno nowego telewizora, a następna doradziła zaciągnięcie kredytu. Zupełnie jakby nie rozumiała, że ja kredytu nie mam szans dostać.

Niespodziewanie znalazłam się w sytuacji, w której nie miałam na kogo liczyć. Rodzice, którzy ledwo radzili sobie finansowo, mieszkali daleko na wsi. Nie mogłam też zwrócić się do przyjaciół, bo zwyczajnie ich nie miałam. Byłam singielką, więc nie miałam partnera, który by mnie wsparł. I nagle, zupełnie znienacka, odezwał się Maciek – facet, z którym chodziłam jakieś trzy lata temu.

Po roku bycia razem zdecydowaliśmy się zakończyć nasz związek, ponieważ nie potrafiłam się w nim zakochać. Nie powiedziałabym, że nam się nie układało, po prostu brakowało zaangażowania z mojej strony. Nie wyobrażałam sobie dzielić życia z facetem, do którego nic nie czuję. On chyba mnie kochał, a przynajmniej tak twierdził. Ja nie byłam w stanie odwzajemnić tego uczucia.

Kiedy zerwaliśmy, ciągle do mnie wydzwaniał i namawiał, żebyśmy dali sobie kolejną szansę. Doskonale zdawałam sobie jednak sprawę, że nawet jeśli podejmiemy kolejne kilkanaście prób, to i tak nic z tego nie będzie. 

Zdecydowałam się na to z samotności

Niedawno straciłam pracę. Wpadłam na niego, kiedy wychodziłam z biura pośrednictwa pracy, gdzie oczywiście nie mieli dla mnie żadnej propozycji zatrudnienia.

– Siema, Matylda – usłyszałam znajomy głos za plecami.

– Cześć! Kopę lat, Maciek! – odpowiedziałam, odwracając się w jego stronę.

– Hej! No co tam, nie powiesz mi, chyba że przyszłaś tu szukać roboty? – zagadnął.

– A niestety, właśnie po to tu jestem – westchnęłam. – Już od dobrych dwóch miesięcy próbuję coś znaleźć, ale jak na razie nic z tego.

Poszliśmy razem do kawiarni. Maciek był zatrudniony w sporej korporacji konsultingowej, dlatego zwróciłam się do niego, aby poszukał dla mnie jakiegoś zajęcia. Obiecał, że się zorientuje, po czym zaczął wypytywać, co słychać u mnie i czy jestem z kimś związana. Z oporem przyznałam, że wciąż jestem wolna.

– Podobnie jak ja – stwierdził, spoglądając na mnie badawczo.

Nie skomentowałam jego odpowiedzi. Po trzech dniach zadzwonił i zaproponował spotkanie. Byłam przekonana, że załatwił mi pracę. Jednak kiedy się spotkaliśmy, okazało się, że o żadnej pracy nie ma mowy. Zamiast tego zaskoczył mnie, prezentując dwa wejściówki na występ kapeli, którą wprost ubóstwiam. Z uśmiechem na twarzy wymachiwał nimi tuż przed moim nosem.

– Wiesz, w tej chwili nie mam kasy na bilet – powiedziałam mu z żalem w głosie.

Ale to ważne kto płaci? Liczy się, że wystąpią u nas w mieście. Kiedy ostatnio tu grali?

– Jakieś trzy lata temu – przyszło mi do głowy. – Poszliśmy ich posłuchać na żywo niedługo przed tym, jak się rozstaliśmy…

To nie był dobry pomysł

Popełniłam błąd, ponieważ po mojej odpowiedzi Maciej zaczął snuć wspomnienia o naszej relacji. Festiwale muzyczne, wypady nad Bałtyk, wędrówki po Tatrach. Przypomniał komiczne zdarzenia, chociażby tę historię, gdy staruszek uznał nas za dwójkę mężczyzn (miałam na sobie militarną kurtkę i czapkę z daszkiem), czy moment, kiedy podczas spaceru po lesie musieliśmy wiać przed watahą dzików. Maciek zawsze potrafił barwnie opowiadać, z dużą dawką humoru. Śmiałam się z tych jego historii, kiedy siedzieliśmy razem w kawiarni.

Poszliśmy posłuchać muzyki na żywo. Było naprawdę super. Nawet kiedy w trakcie występu Maciek złapał mnie za dłoń, wcale mi to nie przeszkadzało. W pewnej chwili dał mi całusa, a ja odruchowo go odwzajemniłam. Dopiero po powrocie do domu zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać i pojawiły się u mnie pewne obawy.

– Dziewczyno, co ty wyczyniasz? To przecież ten gość, z którym zerwałaś, bo nie potrafiłaś się w nim zakochać. Koniecznie musisz zakończyć te spotkania, bo inaczej stracisz szacunek do swojej osoby! – skarciłam samą siebie w głowie.

Jednak nie posłuchałam własnych myśli. Znowu umówiłam się z Maćkiem. Chyba zwyczajnie bardzo doskwierała mi samotność... Zaproponował wyjazd w góry. Nie chciał nawet słyszeć o tym, że ledwo wiążę koniec z końcem i nie mam kasy nawet na bilet kolejowy.

– Teraz ja stawiam, a innym razem ty będziesz miała pieniądze – stwierdził krótko. Taki właśnie jest Maciek.

Wiedziałam, że nie powinnam się zgadzać, ale pragnienie wyrwania się z miasta było silniejsze. Do domu dotarliśmy późno w nocy i poszliśmy do mnie. Kilka kieliszków wina sprawiło, że skończyliśmy w łóżku. Przez chwilę dziwiło mnie, że nic nie czuję, ale zignorowałam to, zrzucając winę na wypity wcześniej alkohol.

To zaczynało być kłopotliwe

Maciek szybko stał się częstym bywalcem mojego domu. Zaglądał z torbami pełnymi jedzenia, które potem lądowało w lodówce, i zawsze pamiętał o moich ulubionych kremach i balsamach. Wyciągał mnie do kina czy knajpki, płacił za zakupy ubraniowe... Uregulował nawet mój czynsz. Kiedy próbowałam protestować, stwierdził, że w końcu u mnie pomieszkuje. I coś w tym było... Raz na jakiś czas dopytywałam go czy nie ma dla mnie jakiejś pracy, a on za każdym razem zapewniał, że pamięta, ale na ten moment nie trafił jeszcze na nic, co by mi pasowało.

Teoretycznie wszystko powinno być w porządku. Miałam przy sobie chłopaka, który dbał o mnie i bardzo się starał, okazywał mi czułość, był w stanie zapewnić nam byt i nie robił scen, kiedy tłumacząc się migreną, odmawiałam seksu. Ale to właśnie ten ostatni temat zaczął być dla mnie uciążliwy. Nie czułam wobec niego żadnego pożądania, jego całusy i pieszczoty zupełnie na mnie nie działały…

Minęło zaledwie kilka miesięcy, odkąd zamieszkałam z Maćkiem, a mój zapał do poszukiwania pracy znacząco osłabł. Przestałam czytać ogłoszenia, przeglądać strony z czy rozsyłać CV do firm z mojej branży. Dnie upływały mi głównie na przyrządzaniu posiłków, porządkach, a wieczorami na różnych aktywnościach. Maciek dokładał wszelkich starań, by każde popołudnie było ciekawe. Odwiedzaliśmy wystawy, chodziliśmy do kina, teatru lub spotykaliśmy się z jego kolegami z pracy. Wszyscy traktowali nas, jakbyśmy byli w związku, mimo że mi to do końca to pasowało.

Mam swoją dumę

Któregoś poranka obudziłam się z myślą, że dłużej tak nie dam rady funkcjonować. Czułam do siebie odrazę i niesmak, że dałam się przekupić Maćkowi – ja, kobieta, która do tej pory była niezależna pod każdym aspektem. Wiedziałam, że jego wysiłki poszły na marne, ponieważ nie potrafię pokochać na życzenie ani z wdzięczności.

Miałam świadomość, ile mogę stracić: zakochanego faceta, niezgorszy standard życia, rozrywki wieczorem, wyjazdy weekendowe. Ale po drugiej stronie było o wiele więcej – szacunek dla samej siebie. Coraz częściej bowiem budziłam się z przeświadczeniem, jak niewiele jestem warta.

Zdecydowałam się przeprowadzić rozmowę z Maćkiem. Zależało mi na tym, żeby mu wytłumaczyć, co mnie boli, przyznać się, że niestety moje serce nie jest jego i musimy postawić kropkę nad „i”. Miałam nadzieję, że przyjmie to ze zrozumieniem i doceni moją szczerość. Ale gdzie tam!

Zwyzywał mnie, nazywając wyrachowaną, pazerną oszustką – a to były najdelikatniejsze słowa, jakie padły z jego ust. Zupełnie nie obchodziło go to, że w pewnym sensie sam zaakceptował taki niejasny układ między nami, że nigdy nie zapytał, czy go kocham, czy chcę z nim być, tylko po prostu kupował mnie podarunkami, tak jakbym była… ekskluzywną call girl.

Zerwaliśmy ze sobą. Wypadł z mieszkania jak burza, krzycząc, że jeszcze tu przyjdzie i zabierze swoje rzeczy. W mgnieniu oka, z czułego i opanowanego faceta przeistoczył się we wściekłego chama. Czy to moja wina? Trochę tak. Ale szczerze wierzyłam, że uda mi się go pokochać. Niestety, nie wyszło.

Obecnie jestem w trakcie gorączkowych poszukiwań pracy. Nie ograniczam się już tylko do swojej branży, ponieważ propozycji jest tam jak na lekarstwo. Rozglądam się za jakąkolwiek posadą, aby móc opłacić rachunki i mieć z czego skromnie żyć. Niedawno otrzymałam drobne zlecenie – niby nic wielkiego, a jednak mnie ucieszyło. Kiedy podzieliłam się swoimi doświadczeniami z Elką, dawną współpracowniczką, była wprost zdziwiona, tym co zrobiłam.

– Słuchaj, ty naprawdę rzuciłaś takiego gościa? Tylko dlatego, że brakowało ci jakiejś romantycznej miłości? – Ela była w totalnym szoku. – Mati, facetów się nie kocha, oni mają nam ułatwiać życie. Mój stary to może i nie ideał, ale kasa się zgadza, ja nie muszę pracować i przymyka oko na moje zakupy.

Ja też uwielbiam chodzić na zakupy jak chyba wszystkie kobiety. Ale dla mnie o wiele istotniejszy jest szacunek do samej siebie. Zakupy? Spoko, ale za własną kasę, którą sama zarobię. Być z facetem? Tylko jeśli będę go darzyć miłością.

Matylda, 29 lat

Czytaj także:
„Zazdrościłam siostrze, że jeździ po świecie. Jedna wizyta za oceanem sprawiła, że z pokorą wróciłam do garów”
„Chciałam dorównać byłej męża. Wiedziałam, że wróciłby do niej, gdyby tylko kiwnęła palcem”
„Brat przyłapał mnie w łóżku z jego żoną. Wybaczył mi dopiero po kilku latach, gdy uratowałem mu życie”

Redakcja poleca

REKLAMA