Pamiętam, jak pierwszego dnia letnich wakacji wędrowaliśmy razem ścieżką przez pola, tropiąc ślady zostawione przez lisy. Przypominam sobie nasze kłótnie, kiedy był nastolatkiem i wieszał na ścianach naszego pokoju zdjęcia sportowców, a ja preferowałem plakat z filmu „Król Lew", który właśnie trafił do kin. Pamiętam też tę jego fotkę z wojska w mundurze starszego szeregowca, stojącą na biurku naszej mamy…
Do dziś mam przed oczami wizerunek jego pierwszej dziewczyny – krótkowłosej niebieskookiej blondynki o imieniu Kasia. A potem ta dziwna uroczystość… Jego ślub z Anią, kumpelą Kasi ze studiów, atrakcyjną szatynką, którą wcześniej widziałem z moim bratem może z dwa razy.
Byli jak ogień i woda
Do tego zaskakującego ślubu doszło w październiku blisko dekadę temu. Osiem tygodni przed tym wydarzeniem, po powrocie z urlopu nad Bałtykiem, Jacek zerwał z Kasią. Nie chciał zdradzić przyczyny rozstania ani tego, co tak naprawdę wydarzyło się podczas pobytu w nadmorskiej miejscowości.
Kiedy próbowałem drążyć temat, albo go unikał, albo wspominał coś o tym, że do siebie nie pasowali. Miałem wrażenie, że nie mówi mi całej prawdy. Jacek i Kasia byli parą od dłuższego czasu i wydawało się, że tak już pozostanie. I nagle stało się coś takiego.
Brat nie cieszył się ze ślubu
Wesele mojego brata było dość nietypowe. Młody wyglądał jak skazaniec, siedząc samotnie przy stoliku, podczas gdy jego świeżo upieczona żona bawiła się w najlepsze na parkiecie. Nie brakowało ochotników do tańca, co nie było zaskakujące, biorąc pod uwagę jej atrakcyjność. W tamtym momencie nie widziałem w tym nic nadzwyczajnego.
Byłem świadomy, że Jacuś nie przepada za tańcem i kiepsko mu to wychodzi, a Ania z racji swojego młodego wieku (miała ledwie 23 lata) po prostu tryskała energią, co wydawało się całkowicie naturalną reakcją. Ja również skorzystałem z okazji i zawirowałem z nią parę razy na parkiecie. Chyba przyciągało ich do siebie to, że tak bardzo się od siebie różnią, a takie relacje są najbardziej trwałe – zastanawiałem się.
Bratowa zamieszkała z nami
W życiu bym nie podejrzewał, że niedługo moje życie również ulegnie zmianie. Stało się to zupełnie niespodziewanie, mniej więcej cztery miesiące po tym, jak wzięli ślub, kiedy Ania na dobre zadomowiła się w naszym domu.
Nasza mama była zapracowana, więc moja bratowa naturalnie zaczęła pełnić rolę gospodyni domowej. Ciągle gdzieś ją było widać. Akurat kończyła wtedy swoją pracę magisterską, więc nie miała zbyt dużo zajęć na studiach. Za to sporo czasu spędzała w mieszkaniu. Przestawiała meble, wymieniała zasłony, przygotowywała obiady. Od czasu do czasu pomagałem jej w tych pracach, bo sam studiowałem w trybie wieczorowym i przedpołudnia miałem wolne.
Czułem się niezręcznie
Pewnego poranka, kiedy zakuwałem do egzaminów, coś nieoczekiwanie wyrwało mnie z nauki. Ktoś zapukał do pokoju. Drzwi uchyliły się, zanim zdążyłem zareagować. W wejściu ujrzałem Anię odzianą w za krótką, niemal prześwitującą koszulkę. Materiał opinał jej ponętne ciało tak, że wszystko było widać. Poczułem dreszcze na plecach, ale próbowałem nie dać po sobie poznać, że robi to na mnie wrażenie.
– Słuchaj, Kamil, planujemy z Jackiem wypad na imprezę, a ja ciągle nie mogę się zdecydować, co na siebie włożyć – posłała mi uwodzicielski uśmiech. – Pomógłbyś mi wybrać kieckę?
– No pewnie, żaden problem – odpowiedziałem, nie potrafiąc oderwać od niej wzroku.
Na moment oddaliła się do swojej sypialni, by po chwili znów stanąć przede mną, tym razem w chabrowej kreacji z imponującym wcięciem z przodu.
– I jak? Co o niej myślisz? – zapytała, kręcąc się w kółko.
– Jest idealna – wykrztusiłem, nerwowo przełykając ślinę.
– W takim razie mam dla ciebie coś jeszcze – zachichotała i już po chwili moim oczom ukazała się w czymś niemal przezroczystym.
– No i jak ci się podobam? – rzuciła figlarnie, wirując kusząco tuż przed moim nosem.
Nie potrafiłem się jej oprzeć
„Że też o to zapytała…" – przemknęło mi przez myśl, gdy moje serce przyspieszyło gwałtownie. Zerwałem się na równe nogi, a ona się zachwiała. Zupełnie nie mam pojęcia, jakim cudem znaleźliśmy się na sofie. Do moich nozdrzy dotarła słodka woń jej perfum, a jej ciało emanowało ciepłem. Choć próbowałem się opierać, to jednak moje pragnienie zwyciężyło. Pociemniało mi przed oczami. Po chwili poczułem, jak jej dłoń delikatnie musnęła moje podbrzusze. Straciłem głowę i poddałem się temu, co dyktowały mi zmysły.
Kiedy Ania i ja mieliśmy wolną chatę tylko dla siebie, wszystko przebiegało według tego samego scenariusza. Za każdym razem ulegałem tej dzikiej pasji, choć później sumienie gryzło mnie równie mocno, co poranny ból głowy po nocnym chlaniu. Strach, że nasz potajemny związek w końcu wyjdzie na jaw, ściskał mi żołądek, a poczucie, że zdradzam własnego brata, nie dawało mi spokoju. Mimo to nie potrafiłem z tym skończyć.
Brat nas przyłapał
Tego pamiętnego popołudnia, kiedy wraz z Anią oddawaliśmy się miłosnym uniesieniom na sofie w salonie, do naszych uszu dobiegł dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza. Po upływie krótkiej chwili, w wejściu do pomieszczenia pojawił się Jacek. Zakończył dzień pracy wcześniej niż zwykle z powodu nagłego bólu żeber, który uniemożliwił mu dalsze wykonywanie obowiązków, a przełożony odesłał go do mieszkania.
Jego twarz była blada, a wzrok zdawał się być nieobecny, jakby patrzył ponad nami. Nie odezwał się ani słowem, po prostu zszokowany obrócił się i wyszedł. Ta reakcja wzbudziła we mnie niepokój. Chyba wolałbym, aby zareagował gwałtowniej, zrobił awanturę, obrzucił nas obelgami, a nawet rzucił się na mnie z pięściami. W pełni na to zasługiwałem.
Nie chciał nas znać
Niedługo po tamtym pechowym zajściu zmienił miejsce zamieszkania. Moja ciotka z Gdyni pomogła mu znaleźć robotę nad morzem. Wziął rozwód i kompletnie się ode mnie odciął. Zero telefonów, nawet żadnych SMS-ów od święta przez kilka lat. No, przynajmniej do mnie.
Od mamy słyszałem tylko tyle, że chyba niedomaga, coś tam z nerkami. Tak naprawdę to nie wiedziałem, co się z nim działo. Jasne, mogłem sam do niego napisać, ale zwyczajnie się bałem. Nie potrafiłbym znieść, gdyby rodzony brat odrzucił moją próbę kontaktu, a tak by pewnie było. W sumie to na takie traktowanie zasłużyłem. Aż tu nagle telefon od cioci.
Martwiłem się
– Koniecznie przyjedźcie jak najszybciej – w jej głosie słychać było ogromne poruszenie. – Jacek czuje się fatalnie. Trafił na oddział intensywnej terapii dzień wcześniej. Dializy nie pomogły, jego stan uległ pogorszeniu. Według opinii lekarza, jedynym ratunkiem jest transplantacja. Obawiam się jednak, że może po prostu nie doczekać przeszczepu. Czas oczekiwania na nowy narząd bywa przecież bardzo długi, niekiedy to nawet długie lata… – słowa wypowiadała roztrzęsionym z nerwów tonem.
Kiedy usłyszałem tę przerażającą rozmowę, byłem w szoku. Nie spodziewałem się, że sytuacja jest tak poważna. Bez chwili wahania wsiadłem w pociąg i jeszcze tego samego dnia znalazłem się w Trójmieście.
Nie wahałem się, by mu pomóc
– Pana brat od wielu lat zmaga się z postępującą chorobą – tłumaczył mi spokojnie ordynator, nie owijając w bawełnę. – Jego nerki przestały funkcjonować jakieś sześć miesięcy temu. W ostatnich dniach doszło do komplikacji, pojawiło się zapalenie płuc. Jedyną szansą na wyzdrowienie jest jak najszybsze przeszczepienie nerki.
– Czy jest możliwość, żebym został dawcą? – wyrwało mi się pytanie.
– Wszystko na to wskazuje, że byłby pan najlepszym kandydatem... W końcu łączą was więzy krwi jako braci.
Zacząłem odczuwać intensywne pieczenie w okolicach żeber, gdy skutki znieczulenia zaczęły stopniowo wygasać. Mimo że doktor podszedł do mnie i coś mówił, za nic nie mogłem sobie przypomnieć jego słów. Byłem totalnie zamroczony. Jakiś kwadrans później zostałem przetransportowany z pomieszczenia pooperacyjnego na normalną salę.
Szczerze pogadaliśmy
Jacek prezentował się o niebo lepiej ode mnie. Całkiem przytomny i opanowany. Siedział na swoim posłaniu i w milczeniu patrzył, jak powoli dochodzę do siebie.
– Co tam u ciebie? – w końcu się odezwał.
– Nie jest najlepiej – wymamrotałem.
– Ja też nie tryskam zdrowiem, ale słuchaj… Może to nawet lepiej, że jeszcze pomęczymy się trochę. Ponoć cierpienie uszlachetnia człowieka. Moim zdaniem ból oczyszcza z grzechów, a sami wiesz, że mamy ich trochę na sumieniu… Zaskoczyła mnie ta podniosła nuta w jego głosie. Mój brachol zazwyczaj nie gadał w taki sposób.
– Eee, chyba ja bardziej... Sorry – w końcu jakoś wykrztusiłem z siebie te słowa.
– Ja też nie byłem kryształowy – odrzekł, kierując wzrok za okno. – Też dałem się omotać Ance, wtedy na wczasach w Darłówku. Głupi byłem jak but z lewej nogi... Dla niej rzuciłem Kaśkę, moją jedyną. Wszystko schrzaniłem. Czas skończyć z rozwalaniem, a wziąć się za tworzenie czegoś nowego.
– To jak, wrócisz do domu? – zadałem pytanie.
– Pojedziemy we dwóch. Zaczniemy od początku – odparł z szerokim uśmiechem na twarzy.
Kamil, 33 lata
Czytaj także: „Latami byłam gąbką dla gorzkich żali i łez moich bliskich. Gdy na starość chciałam się komuś wypłakać, zostałam sama”
„Pod łóżkiem w sypialni znalazłam cudze majtki. Myślałam, że mąż mnie zdradza, ale zaprzeczał”
„Żona zrobiła listę drogich prezentów na Komunię syna. Nie rozumie, że to nie wesele, a mi wstyd”