„Lubiłam zarabiać i wydawać pieniądze. Kupiłam sobie wszystko oprócz miłości. Gdy sobie to uświadomiłam, było za późno”

samotna kobieta fot. Adobe Stock, ty
„Było mnie stać na drogie kosmetyki i zabiegi, które pozwalały mi utrzymać młody wygląd. Ale co z tego? Metryki nie da się oszukać. I chyba wtedy pierwszy raz pomyślałam, że w pogoni za pieniędzmi zapomniałam, że w życiu ważne są też inne rzeczy”.
/ 15.05.2024 13:15
samotna kobieta fot. Adobe Stock, ty

Już od najmłodszych lat wiedziałam, jaki mam cel w życiu. Chciałam zarabiać tak dużo, aby móc kupić sobie wszystko to, o czym zamarzyłam. I to się spełniło. Jednak w dzieciństwie nie przewidziałam jednego – że za pieniądze nie da się kupić miłości. Niestety odkryłam to zbyt późno.

Miałam trudne i biedne dzieciństwo

Nigdy nie lubiłam wracać myślami do swojego dzieciństwa. Gdy koleżanki na studiach, a potem w pracy opowiadały historie sprzed wielu lat, to ja wolałam milczeć. Bo co miałam im powiedzieć? Że moje dzieciństwo to był najgorszy czas w moim życiu i jedyne, o czym marzyłam, to wyrzucenie tego okresu z mojej pamięci? One by tego nie zrozumiały.

Szybko zrozumiałam, że życie jest okrutne i niesprawiedliwe. Mój ojciec był alkoholikiem, dla którego wódka była ważniejsza niż podstawowe potrzeby własnych dzieci. Wprawdzie mama starała się, jak mogła, ale w pojedynkę nie była w stanie zarobić tyle, aby na wszystko wystarczało. Tym bardziej że ojciec bardzo często zabierał jej zarobione pieniądze i przepijał je ze swoimi podejrzanymi kumplami. A ja razem ze swoją siostrą często chodziłam głodna. I wstydziłam się swojej rodziny. Dopiero z czasem zrozumiałam, że to przecież nie była moja wina.

Bardzo szybko dorosłam. Już jako nastolatka wyjechałam do szkoły z internatem i od tej pory tak naprawdę rozpoczęłam dorosłe życie. Największy problem miałam w wakacje, kiedy musiałam wracać do rodzinnego domu i znowu znosić widok pijanego ojca i zupełnie bezradnej mamy. Na szczęście miałam cudowną sąsiadką, która pozwalała mi spędzać czas w swoim mieszkaniu. A gdy tylko skończyłam osiemnaście lat, to poszłam do pierwszej pracy. I to właśnie wtedy obiecałam sobie, że w przyszłości zrobię wszystko, aby zarabiać na tyle dużo, aby już nigdy niczego mi nie brakowało.

Znalazłam pracę i razem z koleżanką wynajęłam niewielkie mieszkanko. Rozpoczęłam też studia, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że bez dobrego wykształcenia niczego w życiu nie osiągnę. I nagle wszystko zaczęło się układać. Z każdym rokiem awansowałam i zarabiałam coraz więcej. Odbierając dyplom wyższej uczelni, pracowałam już na kierowniczym stanowisku i mogłam się pochwalić naprawdę niezłymi zarobkami. Wtedy myślałam, że wszystko idzie ku temu, abym osiągnęła swój życiowy cel.

Praca była dla mnie najważniejsza

Przez kilka kolejnych lat niemal nie wychodziłam z biura. Angażowałam się w niemal każdy projekt, który mógł mi przynieść dodatkowe pieniądze i uznanie przełożonych. Robiłam wszystko, aby spełnić oczekiwania szefa i dać mu do zrozumienia, że zasługuję na awans i podwyżkę. I to mi się udało. Po kilku latach codziennej harówki mogłam sobie pozwolić na kupno mieszkania i samochodu. Dodatkowo założyłam konto oszczędnościowe, które miało mi zapewnić spokój finansowy.

Z drugiej strony odkryłam, że lubię wydawać te swoje ciężko zarobione pieniądze. I tak naprawdę nie miało znaczenia, na co je wydaję. Nowa sukienka, torebka od znanego projektanta mody, drogie perfumy czy markowe kosmetyki – kupowałam to wszystko bez opamiętania. Nie żałowałam też pieniędzy na zagraniczne wycieczki.

– Znowu gdzieś jedziesz? – pytała mnie siostra, gdy tłumaczyłam jej, że nie mogę przyjść na urodziny jej dzieci. A ja pokazywałam jej bilet lotniczy, dzięki któremu mogłam znaleźć się na drugim końcu świata.

– Dostałam premię – chwaliłam się. I niemal od razu robiłam listę rzeczy, które musiałam zakupić przed kolejnym wyjazdem.

I tak funkcjonowałam przez kolejne lata – praca od świtu do nocy, zarabianie pieniędzy i wydawanie ich na markowe rzeczy i przyjemności.

– Nie możesz tyle pracować – mówiła mama, którą czasami odwiedzałam. Dalej żyła z ojcem, który wprawdzie przestał pić, ale nadal był nieokrzesanym gburem.

– Ale ja lubię swoją pracę – za każdym razem odpowiadałam tak samo. Nie wspominałam już o tym, że lubię też pieniądze, które dzięki niej posiadam.

Nie udało mi się założyć rodziny

Zanim się obróciłam, to minęło kilka kolejnych lat. Kiedy pewnego dnia obudziłam się w swoim przestronnym apartamencie, to uświadomiłam sobie, że właśnie skończyłam 40 lat. „Kiedy te lata minęły?” – zapytałam swoje odbicie w lustrze. Przyjrzałam się swojej twarzy. Obiektywnie musiałam przyznać, że wyglądam całkiem nieźle. Było mnie stać na drogie kosmetyki i zabiegi, które pozwalały mi utrzymać młody wygląd. Ale co z tego? Metryki nie da się oszukać. I chyba wtedy pierwszy raz pomyślałam, że w pogoni za pieniędzmi zapomniałam, że w życiu ważne są też inne rzeczy.

– Nie żałujesz, że nie założyłaś rodziny? – zapytała mnie siostra, która tego dnia wpadła do mnie, aby złożyć mi życzenia urodzinowe. Wypiłyśmy trochę wina i zebrało nam się na szczere rozmowy.

– Nie. Przecież nie każdy musi mieć męża i dzieci – odpowiedziałam.

Jednak w głębi duszy nie byłam tego taka pewna i tak naprawdę sama czułam, że czegoś mi brakuje. Moja siostra miała wspaniałego męża i trójkę fajnych maluchów. A ja co? Żyłam sama w wielkim mieszkaniu i czasami nie miałam nawet do kogo się odezwać. Owszem, zdarzały mi się romanse, ale żaden z nich nie przekształcił się w coś poważniejszego. Nawet gdyby któryś z tych mężczyzn chciał czegoś więcej, to ja bym do tego nie dopuściła. W tamtym czasie interesowała mnie tylko praca, kariera i pieniądze. A teraz nie było już chętnych kandydatów. 

– Może jeszcze nie jest za późno – usłyszałam głos siostry.

Chyba zobaczyła moją minę i dobrze ją zinterpretowała. Bo chociaż mogłam mówić, że żaden facet nie jest mi do szczęścia potrzebny, to tak naprawdę tęskniłam za tym, aby mieć kogoś obok siebie.

– Daj spokój – zareagowałam nerwowo. – Nie rozumiesz, że ja tego nie potrzebuję? – zapytałam. Siostra tylko na mnie spojrzała i już nie kontynuowała tematu.

Moje próby spełzły na niczym

Przez kilka kolejnych dni nie mogłam zapomnieć o tym, co usłyszałam od siostry. „Może faktycznie jeszcze nie jest za późno?” – pomyślałam. W mojej głowie pojawiła się iskierka nadziei, że być może nie będę sama do końca życia.

Postanowiłam działać. W pierwszej kolejności zamierzałam odnowić znajomości z dawnymi koleżankami. Chyba miałam nadzieję, że znowu będziemy chodzić po lokalach, w których mogłam poznać swoją drugą połówkę. Ale nie przewidziałam jednego – moje koleżanki już dawno pozakładały rodziny i nie w głowie były im wyprawy do nocnych klubów. Poza tym nie bardzo chciały się spotykać z samotną kobietą.

– Boją się, że poderwiesz im mężów – powiedziała mi przyjaciółka, gdy zwierzyłam się jej ze swoich problemów.

No tak, to akurat byłam w stanie zrozumieć. Niestety nie rozwiązywało to mojego problemu samotności. Drugim krokiem było założenie konta na portalu randkowym. Jednak tutaj także poniosłam porażkę. Wszyscy poznani faceci chcieli się zabawić, wykorzystać mnie finansowo lub po prostu zapomnieć przy mnie o nieudanym małżeństwie. Sama nie wiem, ile takich randek przerobiłam. I każda z nich była nieudana. Tylko jeden poznany mężczyzna wydawał się odpowiednim kandydatem. Zabawny, całkiem przystojny i przede wszystkim normalny. I kiedy wydawało się, że może w końcu coś z tego będzie, to powiedział mi, że ma żonę.

– Ale to małżeństwo jest fikcją – dodał natychmiast.

Ile kobiet słyszało już takie frazesy? Od razu się z nim pożegnałam i zablokowałam jego numer w swoim telefonie. „Kolejna porażka na moim koncie” – pomyślałam rozżalona.

– Chyba nic z tego nie będzie – powiedziałam przyjaciółce następnego dnia.

Przez całą noc myślałam, co ze mną jest nie tak. I szybko doszłam do wniosku, że po prostu przegapiłam swoją szansę. Tak bardzo zaślepiły mnie pieniądze, że nie znalazłam czasu, aby ułożyć sobie życie prywatne. A kiedy uświadomiłam sobie, że pełne konto w banku to jednak nie wszystko, to było już za późno. Co z tego, że mogłam sobie pozwolić na wszystko, co zapragnęłam? Miłości nie da się kupić.

– Nie możesz się poddawać – powiedziała mi.

Ale ja już nie miałam siły. Po ostatniej wpadce zrozumiałam, że faceci w moim wieku zazwyczaj są już zajęci. A przelotne romanse z cudzymi mężami zupełnie mnie nie interesowały. Przestałam szukać na siłę. Pogodziłam się z myślą, że mogę nigdy nie znaleźć swojej drugiej połówki. Jednak nie zamykam się na miłość. Pomimo rozczarowań cały czas chcę wierzyć, że gdzieś tam czeka na mnie miłość.

Agata 41 lat

Czytaj także:
„Poszłam na łowy do lumpeksu, a wróciłam w samych majtkach. Ktoś oskubał mnie do suchej nitki”
„Chciałam, by mąż pomógł mi w domu. Gdy kazałam mu prać swoje gacie, stwierdził, że go poniżam”
„Kuzynka miała dosyć bycia babcią i darmową kucharką całej rodziny. Żeby odpocząć, musiała się zbuntować”

Redakcja poleca

REKLAMA