„Kuzynka miała dosyć bycia babcią i darmową kucharką całej rodziny. Żeby odpocząć, musiała się zbuntować”

zmęczona kobieta fot. Adobe Stock, pikselstock
„– Coś ci powiem... Andrzej i Beata to u mnie stali bywalcy, wpadają prawie codziennie. Nie myśl sobie, że z troski o starą matkę. Gdzie tam! Przyjeżdżają na gotowy obiad, albo żeby go ze sobą zabrać, więc jak przez ostatnie cztery dekady, gotuję kotły zup, smażę kotlety, lepię pierogi i szykuję surówki”.
/ 11.05.2024 07:15
zmęczona kobieta fot. Adobe Stock, pikselstock

Moja kuzynka Aldona ostatnio była nie do poznania. Skarżyła się na nieustające bóle głowy,  chroniczne zmęczenie, bezsenność i brak apetytu. Nie da się ukryć, że wyglądała kiepsko. Ilekroć dopytywałam o powody takiego stanu, zbywała mnie wymijającymi odpowiedziami. W końcu, ze względu na naszą wieloletnią zażyłość, przycisnęłam ją mocniej, by wyznała mi całą prawdę.

Musiałam ją przycisnąć

– Słucham, przed kim masz zamiar się wygadać, jeśli nie przede mną? – spytałam. – Mów, co cię trapi, może uda nam się coś wykombinować razem.

– Nie sądzę – odrzekła. – No chyba, że znajdziesz chętnego na zakup mojego mieszkania. Wtedy możemy pogadać na poważnie!

– Chętnego na twoje mieszkanie? – nie kryłam zaskoczenia. – Planujesz pozbyć się swojego M-4? Oszalałaś? Z jakiego powodu? Dom znajduje się w cudownej okolicy, zaraz obok jest park, więc możesz się tam przechadzać z wnukami, wewnątrz mieszkania wszystko jest supernowoczesne, jest winda, przestronny taras, o czym tu jeszcze marzyć?

– No właśnie – odparła z przykrym uśmiechem. – Ty tu opowiadasz o tym, co dla mnie wygodne, czy o tym, czego potrzebuje moje potomstwo? Bo jeśli chodzi o to drugie, to masz stuprocentową rację. Oni to u mnie mają jak w raju!

– Ale przecież żadne z nich nie jest u ciebie na stałe!

Wszystko mi powiedziała

– Coś ci powiem... Andrzej i Beata to u mnie stali bywalcy, wpadają prawie wpadają. Nie myśl sobie, że z troski o starą matkę. Gdzie tam! Przyjeżdżają na gotowy obiad, albo żeby go ze sobą zabrać, więc jak przez ostatnie cztery dekady, gotuję kotły zup, smażę kotlety, lepię pierogi i szykuję surówki. Odkąd Edek odszedł, mogłabym wreszcie odpuścić sobie te kulinarne harówki, bo dla siebie to niewiele mi trzeba, ale gdzie tam! Im pasuje mieć u mamusi darmową stołówkę, więc bez skrępowania z tego korzystają.

– A dają ci chociaż pieniądze?

– Jakieś grosze. Chyba sądzą, że w marketach dostaję towar gratis. Ani razu nie spytali, czy przyda mi się jakaś pomoc.

– Dlaczego w takim razie milczysz?

– Okropnie się czuję z tym wszystkim. Z drugiej strony, czy mam żałować czegoś własnym wnuczętom? Przecież maluchy są u mnie prawie przez cały czas. Nocują u babci, bo rodzice potrzebują chwili wytchnienia, zapraszają znajomych albo sami wybierają się z wizytą. Nikt nie pyta babci, czy da radę, czy może chciałaby trochę odpocząć, a może gdzieś wyjść. Nic z tych rzeczy! Babcia to całodobowa opieka nad dziećmi! Ale zdecydowałam, że czas to zmienić. Nie jestem już najmłodsza, coraz trudniej mi dotrzymać kroku maluchom, a poza tym – zrobiłam w życiu to, co do mnie należało. Teraz priorytetem powinien być mój święty spokój i odrobina komfortu. Czyż nie mam racji?

Postawiła rodzinie ultimatum

Ok, prawdę mówiąc, ona miała rację, ale żeby tak od razu wywracać wszystko do góry nogami, to już lekka przesada! No to zaczęłam jej tłumaczyć, że zawsze jest czas na ostre cięcia, lepiej pogadać na poważnie z dzieciakami i coś postanowić, a nie od razu stawiać świat na głowie! Wysłuchała mnie bez przerywania, więc liczyłam na to, że weźmie sobie do serca to, co jej powiedziałam. I wiecie co? Po pewnym czasie wyszło na jaw, że rzeczywiście dałam jej do myślenia, choć nie do końca tak, jakbym tego chciała.

Aldona usiadła z bliskimi i na spokojnie pogadała o tym, co planuje. Oznajmiła rodzince, że zamierza zamienić mieszkanie na mniejsze, ale takie, w którym będzie się dobrze czuła. I tu dała dwie opcje do wyboru. Pierwsza – sama spienięży obecne cztery kąty i kupi sobie nowe. Druga – przekaże dzieciakom mieszkanie, a one razem, po dogadaniu się między sobą i podzieleniu kosztów, zorganizują jej takie lokum, o jakim marzy. Aldona wie, że jej pociechy to już duże dzieciaki, umieją kalkulować, więc na pewno dojdą do porozumienia.

Syn jej nie rozumiał

Jeżeli nie uda im się tego zrobić, to tak naprawdę wybrała już firmę, która zajmie się tym problemem. Aktualnie przez dwa dni w tygodniu opiekuje się wnuczętami, a resztę czasu chce przeznaczyć dla siebie samej.

– O co chodzi? – zdziwił się syn. – Jak to "dla siebie samej"? Przecież będziesz się nudzić!

– To nie twój kłopot! – Aldona nie dawała za wygraną i upierała się przy swoim. – Odchowałam was, pomogłam wychować wnuki, latami zajmowałam się praniem, sprzątaniem, gotowaniem, remontami, robieniem przetworów na zimę i to wszystko dłużej, niż wy chodzicie po tym świecie! Dość tego. Nadszedł czas, żebym pomyślała o sobie. Jeśli nawet przez chwilę się ponudzę, to bardzo dobrze. Marzę o nudzie. Nigdy jej nie zaznałam, więc sprawdzę, jak to jest. Kto wie, może mi przypadnie do gustu?

To było szaleństwo, ale świadome

Dzieci stwierdziły, że ich mama dostała jakiegoś świra, że jej odbiło, że powinna iść pogadać z psychologiem, bo najwyraźniej ma depresję. Aldona przystała na propozycję wizyty u specjalisty i otwarcie mu wytłumaczyła, o co jej chodzi. Facet stanął po jej stronie, stwierdzając, że jest całkowicie zdrowa na umyśle i może żyć tak, jak jej się podoba. Jeśli nikogo nie krzywdzi, a ma kasę na zmiany, to czemu miałaby ich nie wprowadzać!

Wszyscy krewni przyglądali się wysiłkom Aldony z zapartym tchem. Część z nich wytykała jej błędy, inni współczuli jej nierozwagi, bo przecież żaden normalny człowiek nie wyprowadza się z lepszego mieszkania do gorszego. Byli też tacy, którzy skrycie jej zazdrościli... Głównie ci, którym dzieci i wnuki nieustannie zawracały głowę i nie dawały chwili wytchnienia. Oni po cichu trzymali stronę Aldony. Ona zaś wykazała się niespodziewaną determinacją, jakiej dotąd u niej nie widziano.

Zrobiła tak, jak chciała

Osobiście znalazła kawalerkę z aneksem kuchennym i łazienką w niewielkim budynku otoczonym drzewami jarzębiny i rajskimi jabłoniami. Lokalizacja była idealna, bo blisko przystanku autobusowego, sklepiku i apteki. Pierwsze piętro z balkonem to było dokładnie to, czego szukała. Mieszkanie było świeżo wyremontowane i w pełni przygotowane do wprowadzenia się. Wystarczyło tylko spakować parę ulubionych sprzętów, dekoracji, książek i można było się przenosić do nowego gniazdka.

Aldona przeprowadziła kolejną rozmowę ze swoimi dziećmi. Tym razem jednak nie obyło się bez kłótni i sporów. Twardo obstawała przy swoim zdaniu i w końcu dopięła swego. Latorośle nie miały innego wyjścia, jak tylko przystać na jej warunki, zwłaszcza że jej śliczne czteropokojowe mieszkanie i tak pozostawało w rękach familii. Wspólnymi siłami rodzeństwo zrzuciło się na prezent, którego tak bardzo pragnęła ich mama!

Była bardzo uparta 

– Przysługi nie przychodzą im łatwo – chichotała Aldona, gdy podwoziłam ją do notariusza, u którego miała złożyć podpis na dokumencie własności. – Otrzymali to, co im się należało, a przecież wszystko, co teraz należy do mnie, prędzej czy później i tak stanie się ich własnością. Niczego im nie zabrałam, z niczego nie okradłam, więc nie powinni mieć o nic żalu. Bo niby o co? Pewnego dnia to pojmą, a jeśli nie, to cóż, dam sobie z tym radę.

– Uważaj, bo popadniesz w chandrę – ostrzegałam ją. – Nic tak nie boli, jak kłótnia z własnym potomstwem!

– Ja z nikim się nie sprzeczam! Po prostu zaczynam domagać się tego, co mi się słusznie należy. Trochę to zajęło, ale w końcu trzeba postawić sprawę jasno. Wnuczętami też się zaopiekuję jak będzie trzeba, ale muszą mnie wtedy podwieźć i odwieźć, bo oboje jeżdżą autami i to dla nich pestka. No sama powiedz, czy oczekuję za wiele?

– Nie, ale to jakoś tak dziwnie brzmi i nowo… Zazwyczaj rodzice nie stawiają tak ostro warunków. Cieszą się z tego, co dostaną, albo udają zadowolonych. A ty nagle się postawiłaś i zrobiło się zamieszanie!

– Nikomu nie każę iść w moje ślady. Ja uważam, że dobrze robię, ale niech każdy postępuje według własnego uznania.

Kuzynka bardzo odżyła

Kilka dni temu wpadłam na Aldonę w galerii. Przygotowywała się do wyjazdu. Zaopatrywała się w różne akcesoria przydatne w tropikach, gdyż to właśnie tam wybierała się na wakacje. Prezentowała się znacznie korzystniej niż jeszcze pół roku temu. Była promienna, zadbana, usatysfakcjonowana, tryskająca energią, pogodna… Spytałam ją, jak ma się sytuacja z bliskimi.

– Cudownie! – zareagowała entuzjastycznie. – Choć spotykamy się rzadziej niż dawniej, to zazwyczaj są to spotkania wyczekiwane i upragnione, więc jest na co czekać. Mieszkanie jest rewelacyjne, nie marnuję energii na zbędne porządki, mam czas na wszystko, odnowiłam dawne znajomości, chodzę do kina i teatru… Czegóż więcej potrzeba?!

– Czyli lepiej ci tak?

– Zdecydowanie mi lepiej! Ale najbardziej cieszę się, że zdołałam zrealizować to, czego sama pragnęłam i co było dla mnie dobre. Wiesz, Aniu, jestem z siebie dumna, że zdobyłam się na odwagę! Opłacało się!

Anna, 67 lat

Czytaj także: „Uwiodłam męża przyjaciółki, bo lepiej pasował do mnie, niż do niej. Miała kochanka, więc było jej to na rękę”
„Poszłam do łóżka z facetem młodszym o 20 lat. Mógłby być moim synem, a sam dał mi dziecko”
„Skończyłam czterdziestkę i jestem sama. Jak mam znaleźć chłopa, skoro zamiast księcia z bajki, spotykam paroba na ośle”

 

Redakcja poleca

REKLAMA