„Lubię duże pieniądze, więc nie pogardziłam premią od szefa. Tylko że on chciał czegoś w zamian”

Młoda kobieta sekretarka fot. Getty Images, bojanstory
„Szef podniósł mi pensję i dał comiesięczną premię. Przyznaję, że jestem łasa na kasę i potrzebuję jej, żeby wygodnie żyć. Nie ma jednak nic za darmo. Kondrat wyraźnie powiedział, czego chce w zamian, choć zupełnie nie tego się spodziewałam”.
/ 04.06.2024 20:00
Młoda kobieta sekretarka fot. Getty Images, bojanstory

Pracuję od niedawna jako sekretarka w dużej firmie zajmującej się sprzedażą profesjonalnego wyposażenia do gabinetów fryzjerskich i kosmetycznych. Przyjmuję gości, podaję kawę, odbieram telefony, zamawiam materiały biurowe. Tak naprawdę jednak moim głównym zajęciem jest coś innego. Kompleksowo ogarniam sprawy szefa. Tak zwykła mawiać pani Zosia – poprzednia sekretarka, która przed odejściem na zasłużoną emeryturę szkoliła swoją następczynię, czyli mnie.

Pamiętam, że pierwszego dnia pracy byłam bardzo zdziwiona, że główny dyrektor firmy, w wieku niecałych czterdziestu lat w sekretariacie zatrudnia nobliwą panią dobiegającą sześćdziesiątki, codziennie ubraną w nienagannie odprasowaną garsonkę i z włosami spiętymi na czubku głowy w ciasny kok. Dotychczas sądziłam, że recepcje i sekretariaty są zarezerwowane głównie dla młodych dziewczyn tuż po studiach.

Miałam być wizytówką firmy

– W końcu sekretarka jest pierwszą osobą, z którą stykają się klienci, kontrahenci, potencjalni współpracownicy. Musi być wizytówką, dlatego od tego, jak będę wyglądać, będzie zależeć wynik rekrutacji – przekonywałam swoją współlokatorkę, która dziwiła się, że stroję się na to spotkanie niczym na randkę.

– Jasne, musisz wyglądać profesjonalnie i pewnie tam mają jakiś swój własny służbowy dress code. Ale, Aga, nie wiem, czy te niebotyczne szpilki i bluzka z dużym dekoltem to jest akurat to, o co chodzi – koleżanka sceptycznie patrzyła na przygotowany przeze mnie strój.

Ja jednak dobrze wiedziałam swoje. Odpowiednie wykształcenie, komunikatywność i znajomość języków obcych są oczywiście bardzo ważne, ale w tym zawodzie liczy się także aparycja. Nie ma co się oszukiwać, że szef nie będzie patrzył na wygląd dziewczyn, które przyjdą na rozmowę kwalifikacyjną.

Potrzebowałam tej pracy

Bardzo zależało mi na tej pracy. W dziale sprzedaży pracowała tam jedna z moich koleżanek i twierdziła, że firma naprawdę dobrze płaci. Do tego można liczyć na pakiet bonusów pozapłacowych i całkiem pokaźne premie kwartalne. A ja pieniędzy potrzebowałam. Już prawie trzy lata temu skończyłam administrację, ale jakoś nie udało mi się zaczepić w zawodzie.

Dotychczas pracowałam w butiku z elegancką galanterią skórzaną, ale sprzedawanie torebek nie było tym, co chciałabym docelowo robić w życiu. Posada sekretarki w prężnie działającej firmie, która jest jednym z liderów w swojej branży, mogła otworzyć przede mną drzwi do dalszej kariery i lepszych zarobków.

Kasa jest dla mnie ważna

Nie będę kłamać, że nie zależy mi na dobrej pensji. Już od studiów utrzymuję się sama. A ile można wynajmować kawalerkę na spółkę z kimś innym i oszczędzać, na czym się tylko da?

Jestem młoda i chcę dobrze wyglądać. Jak każda dziewczyna, lubię modne ciuszki, fajne kosmetyki. Chciałabym czasami móc bez spiny wyskoczyć do kosmetyczki na profesjonalne zabiegi, zrobić paznokcie i włosy, wyjść ze znajomymi, nie zastanawiając się, czy rachunek w drogiej knajpce nie nadszarpnie mojego budżetu. Kiedy będę mogła nieco zaszaleć jak nie teraz?

I właśnie w takim momencie życia trafiłam do firmy Konrada. Jak wspominałam, widok leciwej sekretarki bardzo mnie zaskoczył. Dziewczyna z recepcji, z którą szybko złapałam wspólny język, uświadomiła mi jednak, co jest grane.

– Pani Zosia to jakaś koleżanka teściowej szefa. Zdaje się, że Konrad był zmuszony ją przyjąć, ale nie za bardzo mu to odpowiadało. Kilka lat temu zatrudnił ją na miejsce Malwiny. W całej firmie chodziły plotki, że ponoć ta mała była kochanką szefa, żona o wszystkim się dowiedziała i postanowiła dmuchać na zimne, wstawiając tutaj swojego szpiega – Paulina puściła do mnie  oko, a ja się tylko uśmiechnęłam, przypominając sobie stare porzekadło mówiące, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy.

Ciągle działo się coś ciekawego

Pracowało mi się całkiem fajnie. Atmosfera była luźna, a sekretariat stanowił swoiste centrum firmowego życia. U nas zawsze tętniła energia. Cały czas ktoś wpadał, dzięki czemu jako pierwsza poznawałam wszystkie firmowe plotki. Polubiłam ten klimat, bo nigdy nie marzyło mi się całodzienne siedzenie w zakurzonych papierach i odhaczanie kolejnych tabelek.

Tutaj miałam zróżnicowane obowiązki, a goście odwiedzający biuro często zamienili ze mną słowo czy dwa. Niejeden kontrahent wcale nie miał ochoty przechodzić do sali konferencyjnej, zachwycony moim urokiem osobistym.

– Pani Agnieszko, z panią to nawet nudne obowiązki byłyby przyjemnością – słyszałam niejednokrotnie.

Widziałam więcej niż inni

Z szefem miałam bardziej służbową relację, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Po jakimś czasie zauważyłam jednak, że coś jest nie tak. Konrada często odwiedzała młodziutka blondynka. Czyżby to była kochanka szefa?

Słyszałam plotki o jego wyjątkowym pociągu do młodych dziewczyn, ale wydawało mi się, że może być w nich nieco przesady. W końcu facet miał naprawdę piękną żonę, która była dobre kilka lat młodsza od niego i wyglądała niczym przysłowiowy milion dolarów.

Wiktoria czasami przychodziła do męża – sama lub z sześcioletnimi bliźniakami Jasiem i Agatką. Ta kobieta robiła naprawdę niesamowite wrażenie. Figury mogłaby pozazdrościć jej nie jedna modelka, a burzą loków przypominała Julię Roberts z jej najświetniejszych lat.

„Czy taką kobietę naprawdę można zdradzać? Jeszcze do tego z taką sztuczną lalą jak ta cała Karolina?” – niejednokrotnie zastanawiałam się w duchu.

Odkryłam, że szef ma kochankę

No cóż, najwyraźniej można. Moje rozterki i wiarę w wierność szefa rozwiało pewne piątkowe popołudnie. Nieopatrznie zapomniałam parasola, a na parkingu zorientowałam się, że bez niego przemoknę do suchej nitki w drodze na przystanek. Wróciłam do sekretariatu i zastałam Konrada w jednoznacznej sytuacji z Karolą. Szybko się wycofałam cała czerwona ze wstydu i przekonana, że szef jutro najpewniej mnie zwolni.

Ten weekend był dla mnie koszmarem. Nie byłam w stanie na niczym się skupić, cały czas myślałam o poniedziałku i tym, co mnie czeka. Do biura poszłam okropnie spięta. Szef doskonale wiedział, co widziałam, bo czekał już na mnie i zaprosił do swojego gabinetu, gdy tylko przekroczyłam próg sekretariatu.

Zaproponował mi układ

Konrad jednak mnie nie zwolnił, ale zaproponował mi układ.

– Dostanie pani dużą podwyżkę i comiesięczne premie... – zawiesił głos, a ja doskonale wiedziałam, co chce w zamian.

Miałam po prostu kryć jego romans z Karoliną. W domyśle także z innymi dziewczynami. Nie powiedział tego dosłownie, ale szybko zorientowałam się, że blond Karola nie jest jedyna.

Czy miałam obiekcje, żeby zgodzić się na takie rozwiązanie? W żadnym wypadku. Tak, wiem, że Konrad ma żonę i dzieci, ale to ich prywatne sprawy.

Ja potrzebowałam pieniędzy i ta dodatkowa gotówka była dla mnie niczym dar od losu. Niemal druga pensja za to, że czasami skłamię przez telefon żonie o powodzie nieobecności jej męża, przymknę oko na podwójne rachunki z podróży służbowych i będę milczeć o jego spotkaniach? Dla mnie to była niewielka cena.

Nawet gdy miałam pewne wątpliwości, zerkając na Wiktorię i jej dzieci biegnące ze śmiechem w stronę gabinetu ojca, pierwszy przelew na moim koncie błyskawicznie je rozwiał. Kupiłam sobie kilka fajnych ciuszków i bardzo drogie perfumy, na które dotychczas szkoda mi było pieniędzy, umówiłam się na serię zabiegów w gabinecie spa.

Czułam zastrzyk gotówki

Comiesięczny zastrzyk gotówki pozwolił mi samodzielnie wynająć kawalerkę i zacząć odkładać pieniądze na wkład własny na mieszkanie. Wreszcie mogłam też pozwolić sobie na dwutygodniowy zagraniczny urlop, o którym dotychczas mogłam jedynie pomarzyć.

Z czasem Karolina zamieniła się w Ulę, a Ula w Ewę. Jak z nut kłamałam Wiktorii, że jej mężowi właśnie wypadło pilne służbowe spotkanie z kontrahentem lub ma bardzo ważną telekonferencję z prezesem, podczas gdy doskonale wiedziałam, że pojechał na kolację z kochanką czy do hotelu. W końcu to ja robiłam przelewy, rezerwowałam pokój lub stolik na wieczór w jakiejś eleganckiej restauracji.

Sytuacja ta trwała niemal dwa lata. Obie strony były zadowolone. Konrad, bo mógł spokojnie spotykać się z kolejnymi dziewczynami i miał kogoś, kto zawsze krył go przed żoną. I ja, bo w żadnej innej firmie nie zarobiłabym podobnych pieniędzy.

Miałam wyrzuty sumienia

Wyrzuty sumienia zaczęłam mieć, gdy dowiedziałam się, że żona szefa jest w ciąży. Wiadomością tą podzieliła się ze mną sama Wiktoria, która pewnego razu czekała na męża w moim sekretariacie.

– Widzę, że z ciekawością zerka pani na mój zaokrąglony brzuszek – powiedziała, patrząc w moją stronę. – Rzeczywiście, jestem w ciąży i to jest kolejny najszczęśliwszy moment w moim życiu – dodała.

– Gratuluję – zdołałam jedynie wydusić.

– Teraz musi pani awansować, żeby lepiej zarabiać – mrugnęła do mnie okiem i poszła do firmowej kuchni zaparzyć sobie herbatę.

O co jej chodziło? Czyżby to hormony wpłynęły na to jej dziwaczne zachowanie? A może ona coś wie o moim układzie z jej mężem?

Żona szefa była przebiegła

Minął zaledwie tydzień od tej naszej krótkiej rozmowy, gdy w firmie gruchnęła niesamowita wiadomość. Na korytarzach wszyscy szeptali, że Konrad rozwodzi się z żoną.

I co się okazało? Otóż Wiktoria już dawno odkryła zdrady męża i jego ogromny pociąg do ładnych kobiet. Doskonale wiedziała, że on się nie zmieni, dlatego też znalazła sobie kochanka. Na męża już od dawna zbierała haki, żeby oskubać go przy rozwodzie. Ciąża nieco pokrzyżowała jej plany i przyspieszyła decyzję. Ponoć już dawno wynajęła prywatnego detektywa i ma mnóstwo dowodów potwierdzających jego liczne zdrady.

Wiedziała już przy Karolinie, dlatego cała moja konspiracja tak naprawdę nie miała żadnego znaczenia. Chyba teraz rzeczywiście będę musiała ostro wziąć się do pracy, żeby awansować. Już przyzwyczaiłam się, że na moje konto trafia o wiele więcej niż podstawowa pensja sekretarki.

Agnieszka, 26 lat

Czytaj także:
„Chciałam być bezdzietną kobietą sukcesu, a zaszłam w ciążę ze stażystą. Nigdy się nie przyznam, czyje to dziecko”
„Mój mąż jest pracoholikiem, a wszyscy inni śmierdzącymi leniami. Dla niego urlop to strata czasu i pieniędzy”
„Córka urodziła dziecko z romansu i spławiła kochanka. Kłopoty wróciły, bo o maleństwo upomniał się ktoś jeszcze”

Redakcja poleca

REKLAMA