„Córka urodziła dziecko z romansu i spławiła kochanka. Kłopoty wróciły, bo o maleństwo upomniał się ktoś jeszcze”

Babcia z dzieckiem fot. Getty Images, Martinan
„Przeglądając fotki do wysłania córce, moją uwagę przykuła nieznajoma pani. Gapiła się na nas takim wzrokiem, jakbyśmy się znały, mimo że pierwszy raz ją na oczy widziałam. Ta sama babka usiadła koło mnie na ławce w parku. O co jej chodzi?”.
/ 02.06.2024 08:30
Babcia z dzieckiem fot. Getty Images, Martinan

Jako matka czwórki pociech nigdy nie byłam tak przejęta stanem błogosławionym, jak w przypadku mojej córki Natalii. Kiedy okazało się, że spodziewa się dziecka, mimo że szanse na to były minimalne, przez nerwy praktycznie nie zmrużyłam oka. Wiedziałam od lekarzy, którzy starali się jej to subtelnie przekazać, że ze względu na liczne kłopoty ze zdrowiem, utrzymanie ciąży aż do rozwiązania będzie dla niej nie lada wyzwaniem, o ile w ogóle okaże się wykonalne.

Nie byłam przekonana

Naturalnie pojawiła się kwestia Bolka, jednak wobec niebezpieczeństwa utraty ciąży, to był nasz najmniej istotny kłopot. Nie mogliśmy jednak udawać, że nic się nie stało, mimo że Natalia bardzo do tego dążyła.

– Mamo, to Bolek jest tatą maleństwa i nie ma o czym gadać – przerwała moje dociekania odnośnie faceta, z którym widywała się przez parę miesięcy od momentu, gdy razem z małżonkiem zdecydowali się na separację.

Szczerze mówiąc, szanowałam mojego zięcia, choć nie zawsze do końca pojmowałam jego postępowanie. Razem z Natalią zmagali się z trudnościami w związku, które w głównej mierze brały się z nieustannego napięcia i ciągłych zawodów, bo obydwoje rozpaczliwie marzyli o potomku.

Natalia zdawała sobie sprawę, że Bolek ani przez moment nie obwiniał jej za niemożność spełnienia jego marzenia o dziecku. Oferował wsparcie i namawiał do zaadoptowania malucha. Natalia jednak, słysząc od lekarzy o znikomych widokach na poczęcie, odrzucała propozycję przysposobienia.

Robili wszystko, by mieć dziecko

Córka całym sercem marzyła o zajściu w ciążę, wydaniu na świat potomstwa i karmieniu go mlekiem matki. Ona i Bolesław toczyli zażarte spory – on pragnął zakończyć etap prób poczęcia ich biologicznego dziecka, ruszyć z procesem adopcyjnym i wieść zwyczajne życie. Ona z kolei poszukiwała szamanów i niezwykłych kuracji, faszerowała się różnymi specyfikami i… co trzydzieści dni popadała w otchłań smutku, gdy test ciążowy wskazywał negatywny wynik.

W pewnym momencie Bolesław stwierdził, że ma tego serdecznie dosyć. Postawił Natalii warunek – albo on i przysposobienie dziecka, albo jej irracjonalne pragnienie, które i tak nie mogło się ziścić. Ona spakowała manatki i wyniosła się z ich mieszkania, chociaż szalenie za nim tęskniła. Prawdę mówiąc, obydwoje bardzo za sobą przepadali, ale ich relacja przestała mieć rację bytu.

Ta ciąża wszystkich zaskoczyła

Nie mogłem uwierzyć własnym uszom, kiedy Natalia oznajmiła nam wszystkim, że spodziewa się dziecka! Byliśmy totalnie zaskoczeni tą wiadomością, bo po rozstaniu nic nie wspominała o nowym facecie w jej życiu. Ale gdy podzieliła się z nami tą radosną nowiną, to za rękę trzymał ją nie kto inny, tylko Bolek!

– Dla niego nie ma znaczenia to, że maluch nie będzie posiadał jego genów – odparła, gdy spytałam ją, jak jej małżonek radzi sobie ze świadomością, że urodzi dziecko innego faceta. – Tamten mężczyzna nie gra tu żadnej roli. To była przygoda na pocieszenie, on też odetchnął z ulgą, że ominą go ojcowskie zobowiązania. Nie mamy nic do roboty, Bolek wciąż jest moim mężem, więc z automatu przysługują mu prawa rodzica. Tamten koleś po prostu wyparuje, zresztą już wyparował, a jeśli któreś z was kiedyś wspomni naszemu dziecku, że Bolek nie jest jej biologicznym tatą, to przysięgam, że skończę z wami gadać!

Znów byli rodziną

Doskonale to pojęłam. Zresztą, los tego faceta był mi całkowicie obojętny. Nie wiedziałam nawet, jak ma na imię. Jedyne, co się liczyło, to fakt, że lada moment na świat przyjdzie moja wnusia.

Bolek wspierał Natalię przez całe dziewięć miesięcy, był z nią też podczas porodu w domu. Nawet jeśli na początku zastanawiałam się, czy rzeczywiście cieszy się z maleństwa, to kiedy zobaczyłam łzy w jego oczach, gdy tulił małą Łucję, dotarło do mnie, że to bez wątpienia jest jego dziecko.

Mam wrażenie, że jeszcze nigdy nie dane mi było oglądać Natalii tak przepełnionej radością jak wówczas. Dla Bolka zarówno ona, jak i mała Łucja stanowiły centrum wszechświata. Nieraz wraz z jego mamą przekomarzałyśmy się, że będziemy zmuszone ustawić się w kolejce, aby móc potrzymać na rękach wnuczkę, gdyż rodzice za nic nie chcą jej wypuścić ze swych objęć nawet na moment.

Opiekowałam się wnuczką

Jednak z biegiem czasu sytuacja zaczęła się normować i młodzi co pewien czas zwracali się do mnie bądź do mamy Bolka z prośbą o zaopiekowanie się maluszkiem. Wymieniałyśmy się terminami opieki – ona najczęściej zostawała z wnusią wieczorami, gdyż ja wprost przepadałam za spacerowaniem.

Natalka chciała, żebym pstrykała fotki, bo w social mediach tworzyła w zasadzie pamiętnik z życia małej Lusi. Jasne, że z wielką ochotą robiłam zdjęcia, bo pragnęłam zachować w kadrach wszystkie momenty z jej lat dziecięcych.

Byłam zaniepokojona

Pewnego razu, gdy przeglądałam fotografie zrobione do wysłania córce, dostrzegłam na jednej z nich nieznaną mi kobietę. Poczułam lekki niepokój, gdy nazajutrz ta sama kobieta zajęła miejsce tuż obok mnie na ławeczce w parku.

Bezwiednie przytuliłam do siebie wózek, w którym drzemała Łucja i zerknęłam podejrzliwie na kobietę. Nie podobało mi się, że już kolejny raz krąży w naszym pobliżu. Podniosłam się z zamiarem oddalenia się, jednak powstrzymało mnie jej łagodne wezwanie:

– Przepraszam, że panią zaniepokoiłam, ale proszę nie odchodzić. Pozwoli pani, że się przedstawię: Emilia Z. Jestem babcią małej Łucji…

– Co takiego?! – początkowo uznałam ją za osobę niezrównoważoną psychicznie i chciałam czym prędzej zabrać stamtąd dziecko. – To ja jestem babcią tej małej, a poza mną ma jeszcze jedną. Proszę dać nam spokój!

Wysłuchałam tej kobiety

– Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę! – w jej tonie dało się wyczuć ogromne cierpienie. – Wiem, że mój syn nie może rościć żadnych praw do Łucji, ona nigdy nie pozna prawdy o tym pokrewieństwie, a ja również na zawsze pozostanę dla niej obca, jednak… niech pani spróbuje mnie zrozumieć. Łucja to przecież moja wnuczka… Tak bardzo pragnęłam ją chociaż zobaczyć…

Spytałam, skąd wie kim jestem, na co odparła, że namierzyła profil Natalii w internecie. Poznała park, gdzie fotografowałam moją wnuczkę i przychodziła w to miejsce, mając nadzieję na spotkanie. Zauważyła nas już kilka razy, ale nie miała odwagi się odezwać.

– Zdaję sobie sprawę, że to nie jest w porządku – westchnęła kobieta, gdy z powrotem usiadłam na ławce, nadal trzymając dłoń na rączce wózka. – Ale niech pani zrozumie… Mój Marcin to moje jedyne dziecko. Oznajmił mi, że zostanie ojcem, ale nie zamierza oficjalnie uznać tego dziecka. I że ma wielkie szczęście, bo o mały włos wpakował by się w kłopoty do końca życia… On nie planuje posiadać potomstwa. Nigdy, przenigdy. A teraz jestem przekonana, że tym bardziej będzie na to uważał. Więc sama pani widzi… Łucja na zawsze pozostanie moją jedyną wnuczką. Dlatego bardzo panią proszę, niech mi pani da się jej przyjrzeć z bliska…

Przyszła, by spotkać się z wnuczką

W tej chwili maleństwo obudziło się i zaczęło domagać, aby je podnieść. Nie miałam pojęcia, jak postąpić. Zdawałam sobie sprawę, że Natalia i Bolek nie życzą sobie utrzymywania relacji z „tym gościem”, więc zapewne tyczyło się to również jego bliskich.

Jednak z drugiej perspektywy miałam pełną świadomość, jakie uczucia towarzyszyłyby mi, gdybym była na miejscu pani Emilii. Zapewne również przemierzałabym park, chowając się za pniami drzew, aby ujrzeć swoją jedyną wnuczkę... Wyjęłam małą Łucję z wózka, a pani Emilia zaniemówiła z wrażenia, wpatrując się w jej pucołowatą, uroczą twarzyczkę.

– Czy chciałaby pani ją potrzymać na rękach? – spytałam, mając poczucie, że robię to, co należy. – Proszę bardzo, niech pani ją weźmie.

Nie miałam serca odmówić

Zauważyłam, że jej oczy błyszczały, gdy mała dziewczynka, którą trzymała na rękach, z ciekawością jej się przypatrywała. Maluszek, mający zaledwie kilka miesięcy, dotknął jej okularów, pogładził włosy i klepnął ją po nosie.

– Czy byłaby możliwość... – pani Emilia zaczęła mówić, ale urwała w pół zdania. – Obiecuję, że to będzie ostatni raz. Nie będę jej już więcej próbowała odnaleźć. Ale czy byłoby w porządku... gdybym poprosiła o fotografię z nią?

Zrobiłam kilka zdjęć jej komórką. Po tym jak z powrotem wzięłam wnuczkę na ręce, moja rozmówczyni nadal była na miejscu, sprawiając wrażenie, że nie zakończyła jeszcze tematu. W pewnym momencie zajrzała do swojej torebki i wyciągnęła z niej zabawkę – pluszowego jeża.

Kupiłam tę przytulankę od razu, gdy syn poinformował mnie o swojej córce – tłumaczyła z lekkim skrępowaniem. – Zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie zostanę dla niej tą „prawdziwą” babcią, ale ten jeżyk... sama nie rozumiem, po prostu odczuwałam wewnętrzną potrzebę, silniejszą ode mnie. Czy mogłabym... podarować jej tę maskotkę?

Myślałam, że robię dobrze

Cała nasza rodzina – Natalia, Bolek, druga babcia i ja, zasypywaliśmy Łucję podarunkami. Miała mnóstwo różnych zabawek, pomyślałam więc, że kupno kolejnej maskotki – jeżyka, nie będzie niczym niewłaściwym. Pewnie i tak skończy w ogromnym pudle stojącym pod oknem, razem z innymi pluszakami.

Dałam zatem pani Emilii przytulić malucha na pożegnanie, po czym stwierdziłam, że czas wracać do domu. Żegnała się z nami z wilgotnymi oczami, zapewniając po raz kolejny, że nie będzie nas już dłużej nękać swoją obecnością.

Jestem pani ogromnie wdzięczna! – przejęta kobieta ledwo mówiła, niemal szepcząc. – Nawet sobie pani nie wyobraża, jak dużo to dla mnie znaczy. Cześć, skarbie. Babcia na zawsze zachowa cię w sercu…

Gdy dotarłyśmy do mieszkania, Natalia w ogóle nie wspomniała o pluszaku. Jak już mówiłam, Łucja regularnie dostawała nowe zabawki, więc córka zapewne uznała, że to ode mnie dostała jeżyka.

Jednak maskotka nie trafiła ani do skrzyni pod parapetem, ani do żadnego z pojemników na pluszaki. Łucja pokochała jeżyka całym swoim małym serduszkiem i nie rozstaje się z nim nawet na moment. Tylko ja znam sekret związany z tą przytulanką i wiem, że postąpiłam słusznie, dając wnuczce szansę na spotkanie z babcią Emilią, mimo że Łucja nie będzie tego pamiętać.

Nasza wnuczka ma to szczęście, że opiekują się nią aż trzy kochające babcie – ja, babcia ze strony taty, no i jeszcze ta dodatkowa osoba. Myślę, że to fantastycznie, iż gdzieś na świecie żyje ktoś, kto przesyła jej pozytywną energię i dobre życzenia. Nie widzę w tym nic niewłaściwego, wręcz przeciwnie – same plusy!

Jolanta, 58 lat

Czytaj także:
„Mąż i syn twierdzili, że jestem zbyt głupia, by móc studiować. Podcinali mi skrzydła i zabraniali się rozwijać”
„Teściowa zrobiła z naszego domu prywatną imprezownię. Sprasza koleżanki emerytki i oprowadza je jak po swoim”
„Dla innych żona stroi się jak stróż w Boże Ciało, a dla mnie ubiera ufajdane dresy. Na jej widok nie tylko ręce mi opadają”

Redakcja poleca

REKLAMA