„Kuzynka znosiła zdrady i upokorzenia męża. Wybuchła jak wulkan, kiedy usłyszała, co ten gbur opowiada za jej plecami”

Zdenerwowana kobieta w kuchni fot. iStock by Getty Images, Juanmonino
„– Nie wspominaj mi o tej wiecznie marudzącej ofermie. – To dlaczego się nie rozwiedziesz? – Tak mam pełną wygodę. Ona mi nie podskoczy, a ja mam wymówkę, by prowadzić niezobowiązujące romanse jako żonaty facet – podsumował”.
/ 28.07.2024 13:15
Zdenerwowana kobieta w kuchni fot. iStock by Getty Images, Juanmonino

Można by rzec, że Irena, moja kuzynka, znalazła sens życia na nowo, gdy przekroczyła trzydziesty szósty rok życia. Do tej pory była zalękniona, a wręcz zahukana, a nagle spakowała mężowi walizki i wystawiła za drzwi. Sama złożyła pozew o rozwód.

– Nigdy nie wiadomo, co siedzi w takiej cichej wodzie – rzuciła do mnie mama. – Kryje się to gdzieś w kąciku, ale jak przekroczy się ich granicę, to diabeł w nie wstępuje.

Zawsze czułam sympatię do Ireny. Chciałam się dowiedzieć więcej, co u niej słychać, dlatego wybrałam się prosto do jej mieszkania.

Chociaż to była niezapowiedziana wizyta, ona była zadowolona, że wpadłam. Zaprosiła mnie do środka i posadziła na kanapie.

– Cieszę się, że cię widzę – powiedziała z uśmiechem. – Czego się napijesz – kawy, herbaty?

Z twarzy nie schodził jej uśmiech, a jej gesty były swobodne. Miała na sobie kolorową sukienkę. Świetnie się prezentowała, aż nie wiedziałam, co powiedzieć na taką odmianę. Myślałam, że zobaczę ją jak zwykle przygaszoną, w szarych, obszernych ciuchach. Po wieściach od mamy spodziewałam się, że będzie potrzebować wsparcia i pocieszenia. Miałam obok siebie jednak zupełnie inną kobietę. Nawet nie wiedziałam, że ma takie zgrabne nogi, bo wcześniej nie nosiła nic krótszego niż garsonka za kolano.

Wyglądasz jakoś… inaczej – powiedziała z trudem, nie chcąc jej uradzić.

Zaczęła mówić, że to może z powodu zmiany – poprawiła sobie uzębienie u stomatologa i teraz nie wstydzi się śmiać.

No tak, zęby też miała piękne. Może to rzeczywiście uśmiech zmieniał tyle w jej twarzy. Nie było już widać tylko zmarszczek i ściągniętych ust, oczy były roześmiane. Wyglądała, jakby nagle straciła z 10 lat. Nawet jej mieszkanie się zmieniło – zniknął zapach gotowanej kapusty i tłuszczu. Przy oknach zawisły lekkie firanki, zamiast ciężkich zasłon. Było teraz słonecznie, rześko i nowocześnie.

– Trudno byłoby mi w to uwierzyć, gdybym nie widziała tego wszystkiego na własne oczy – podsumowałam te wszystkie zmiany.

Odpowiedziała, że sama nie wierzyła, że stać ją będzie na taką odmianę. A właściwie to na rewolucję.

– A myślałam, że te programy z metamorfozami to coś wielkiego. Tymczasem u mnie zachodzą prawdziwe rewolucje – oświadczyła dumnie. – Nie tylko takie, które widać gołym okiem…

Zaczęło się od jakiejś błahej kłótni

Nawet nie musiałam ciągnąć jej za język. Sama zaczęła mi wszystko opowiadać. Może chciała zrzucić z siebie ten ciężar słów niewypowiedzianych przez całe lata. Jej historia była niemal jak z telenoweli. Powiedziała, że spotkała swojego ukochanego zaraz po osiemnastce. Wyznała, że pokochała go od pierwszego wejrzenia, a ich miłość wydawała się jej niezwykle romantyczna i płomienna. Ale… to nie była wcale historia o jej przyszłym mężu.

– Kochałam go z wzajemnością – zaznaczyła. – Był pierwszym mężczyzną w moim życiu. Myślałam, że będziemy szli przez życie jak w bajce…

– No ale przecież ty wzięłaś ślub z Mietkiem.

– Och, bo on się nawinął, kiedy byłam już samotna i zrozpaczona. Musiałam jakoś ukoić tęsknotę.

– A tamten cię rzucił?

– Nie, po prostu wybuchła między nami jakaś błaha kłótnia. Mieliśmy wtedy oboje dość płomienne charaktery, a ja chyba bardziej. Miałam nadzieję, że wróci na kolanach z przeprosinami, ale on uniósł się dumą. Właśnie wtedy pojawił się Mietek. I tak wyszło, że wkrótce byłam z nim w ciąży.

– No coś ty! Przecież nie macie dzieci!

Niestety straciłam ciążę. Gdyby wszystko poszło normalnie, może nasze życie potoczyłoby się inaczej…

– A Mietek coś wiedział o tym poprzednim?

– Niestety tak. Potem wypominał mi tę historię przez wszystkie lata. Wyobraź sobie, że każdą zdradę określał mianem „kary za Dareczka”. Mój poprzedni chłopak to był Darek.

– Mietek dopuszczał się zdrady?

– I to na okrągło. Nawet nie za bardzo się z tym krył. Ciągle miał jakąś babę na boku. Ostatnio kręcił z naszą sąsiadką z bloku.

– A ty jak to znosiłaś?

– Po pewnym czasie było mi to obojętne. Zrozumiałam, że nigdy nie przestałam kochać mojego pierwszego chłopaka.

– Przecież to jakaś katastrofa! – stwierdziłam.

– To prawda. Jednak czasem los płata nam figle i przywraca to, co wydawało się stracone. Niedawno przypadkiem spotkałam Dariusza, gdy byłam w aptece. Wyglądałam okropnie, bo byłam przeziębiona, a tu nagle prawie na niego wpadłam.

– Rozpoznał cię? – pytałam zaciekawiona do głębi.

– Oczywiście. Poszliśmy na kawę i rozmawialiśmy. W pół godziny opowiedział mi prawie całe swoje życie. Gdy pytał jak u mnie, skłamałam, że wszystko jest wspaniale…

– No i jak mu się życie potoczyło?

– Miał jakieś problemy zdrowotne. A to nadciśnienie, a to wątroba, jakaś operacja. Potem komplikacje po zabiegu… Poza tym z samopoczuciem było podobno gorzej, niż na to wyglądało. Czuł się bardzo samotny, bo nie miał rodziny. Rodzice odeszli, siostra wyjechała za granicę. Podobno miał jakąś żonę, ale dawno się rozwiedli i nie kontaktowali się.

Pewność siebie go rozsadzała

W tym momencie Irena zrobiła pauzę w swojej historii. Napiła się herbaty i powiedziała, że po tym spotkaniu nie mogła wrócić do domu. Miała chęć zostać z Dariuszem w tej kawiarni. Czuła, że powinna się nim zaopiekować. Samo patrzenie na niego przywoływało dawne chwile szczęścia i budziło w niej zapomniane uczucia. Wymienili się numerami telefonów, a ona obiecała, że się odezwie.

– Otrząsnęłam się z tego wszystkiego i szybko poszłam do domu. Przypomniało mi się, że Mietek zaprosił na ten wieczór kolegów do domu, żeby razem oglądać mecz. Nic go to nie obchodziło, że źle się czułam. Zarządził, że mam zrobić golonkę w piwie, bigos i żeberka. Drzwi do klatki były otwarte, więc pośpiesznie weszłam na górę.

Przed drzwiami Irena zatrzymała się, by zaczerpnąć tchu. Położyła na ziemi zakupy zrobione po drodze i wzięła oddech. Nagle usłyszała rozmowę zza jej własnych drzwi.

Pogoń kumpli do domu, jak tylko skończy się mecz – powiedziała Anka, sąsiadka z piętra niżej. – Drzwi u mnie będą otwarte, więc przyjdź prosto do mojego łóżka.

– A co, będziesz czekać nago pod pierzynką? – chichotał Mietek.

– Będę zdejmować powolutku po jednym ciuszku, tak jak ci się podoba – kokietowała sąsiadka.

– Pewnie, że lubię… Całą cię lubię. Bez ciebie chyba bym oszalał.

– Przecież masz swoją żonę – rzuciła Anka.

– A, nawet nie przypominaj mi o tej wiecznie marudzącej ofermie.

– To dlaczego się nie rozwiedziesz? – pytała sąsiadka.

– Bo tak mam pełną wygodę. Ona nic mi nie powie, nie podskoczy, a ja mam wymówkę, by prowadzić niezobowiązujące romanse jako żonaty facet – podsumował jak cwaniak.

Irenka przerwała, czerwona na twarzy z emocji. Wciąż przeżywała tamte chwile.

– Sama nie wiem, co we mnie wstąpiło. Z furią weszłam do mieszkania i wrzuciłam zakupy. Potem to już iskry leciały – mówiła. – Powyrzucałam przez okna i balkon wszystkie jego rzeczy, jakie znalazłam pod ręką. Jak przyjechała policja, wszystko było rozsypane po trawniku i parkingu. Sam to zbierał dopiero wieczorem, bo się wystraszył.

– A ty odezwałaś się do Darka?

– Napisałam do niego jeszcze tej samej nocy. Oddzwonił i długo rozmawialiśmy. Wyznał, że szukał mnie od pewnego czasu, ale potem zdrowie zaczęło mu szwankować. Zaczął się obawiać, czy nie będzie dla mnie ciężarem. Oj, głuptasek!

– Powiedz mi o nim coś więcej – poprosiłam.

– Darek jest… spokojny, czuły, łagodny… – kuzynka spojrzała w okno i się rozmarzyła. – Podobno, gdy usłyszał od kogoś, że wyszłam za mąż, pojechał na drugi koniec Polski i pracował z rybakami. Zaczął pływać w coraz dalsze rejsy, aż gdzieś w gorących krajach złapał jakąś chorobę po wypadku. Wrócił do Polski, ożenił się, a niedługo potem rozwiódł. Teraz skupia się na swoim zdrowiu. Ponoć ma dobre rokowania. Ale teraz ja będę obok niego, więc wszystko się poprawi. Już nie dam mu uciec.

Stara miłość nie zardzewiała? – zaśmiałam się.

– Kochana, nie tylko nie zardzewiała, ale lśni jak złoto! Już nie damy jej zmatowieć.

Kuzynka Irena uśmiechała się do mnie przyjaźnie.

– Anitko, mówię ci, jestem teraz szczęśliwa. Darek tak mnie wzrusza. Nie ma za wiele sił, bierze leki, dużo odpoczywa, ale dla mnie to nic. Patrzę w jego oczy i widzę radość, zachwyt, bezpieczeństwo. Przy nim czuję się młodo i lekko. Powiedział mi jakoś niedawno, że jestem jego aniołem, ale nie wie, co z nim będzie, i czy na pewno chcę mieć taką kulę u nogi. A ja tylko się zaśmiałam i powiedziałam, że dzięki tej kuli nareszcie czuję, że żyję.

Anita, 42 lata

Czytaj także:
„Od lat marzę o ślubie, ale mój chłopak boi się odejść od mamusi. Ta megiera decyduje za niego nawet o kolorze majtek”
„Narzeczony bawił się tak dobrze na wieczorze kawalerskim, że pomylił mój numer. Wysłał mi coś, czego nie powinien”
„Nie chciałam spędzać wakacji z dziećmi. Potrzebowałam odpocząć, więc podrzuciłam rozdarte wnuki teściowej”

Redakcja poleca

REKLAMA