W moim domu obaj synowie cierpią na lunatyzm. Wszyscy idziemy spać normalnie – chłopcy w jednym pokoju, ja z małżonkiem w drugim.
Nasze noce wyglądają inaczej
Około godziny trzeciej w nocy zaczyna się cała historia. To zawsze Jaś, mój sześcioletni syn, który pierwszy wyrusza w swoją nocną podróż do toalety. Po wizycie w łazience, zamiast wrócić do własnego łóżka, jakimś cudem trafia do naszej sypialni. Na początku zajmuje skromny kawałek przy brzegu materaca, ale szybciutko rozgaszcza się jak prawdziwy władca. W końcu mój mąż musi się poddać i opuścić nasze małżeńskie łoże. Nie mogąc wrócić z Jasiem do pokoju dziecięcego, bo maluch śpi na górnym poziomie łóżka piętrowego, wybiera pokój dla gości jako swoje miejsce do spania.
Potem kolej naszego małego Alka, który ma cztery lata. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zucha, ale gdy tylko coś pójdzie nie tak, od razu szuka schronienia u mamy i wpada w płacz. I tak nieraz już bladym świtem muszę zrobić miejsce między dwójką malców, którzy walczą o przestrzeń. Kiedy mam już dosyć przypadkowych ciosów w nos albo plecy, opuszczam łóżko i uciekam do pokoju chłopaków na dole.
Darek nie chce robić hałasu w nocy, więc nawet nie próbuję iść do pokoju dla gości. Kiedy Alek wstaje nad ranem i widzi, że zniknęłam, zaczyna mnie szukać po domu. W końcu albo układa się z tatą na kanapie, albo wraca do łóżka i kładzie się praktycznie na mojej głowie.
Kuzynka jest starą panną
Kilka dni temu odwiedziła nas moja kuzynka Ela. To dość osobliwa osoba. Zbliża się do pięćdziesiątki i żyje samotnie. Trudno określić ją mianem singielki — to słowo do niej nie pasuje. Przypomina raczej pannę na wydaniu rodem z książek Austen. Wygląd nie jest jej mocną stroną, a jej poglądy na życie wydają się być mocno nieaktualne. Mimo że bardzo chciałaby poznać kogoś wyjątkowego, jej wrodzona nieśmiałość w kontaktach z płcią przeciwną skutecznie to uniemożliwia. Co ciekawe, choć mojego męża Darka zna już ponad dekadę, to nadal zachowuje się przy nim co najmniej osobliwie.
Jako nauczycielka w podstawówce, Ela spędza swoje dni, ucząc dzieci gdzieś na Podkarpaciu. Ma głowę na karku i bardzo interesuje się sztuką, dlatego co jakiś czas wpada do nas, do stolicy. Zanim się pojawi, zawsze uprzedza nas parę tygodni wcześniej, pytając, czy może wpaść na dwa dni. Głównie przyjeżdża, kiedy chce zobaczyć coś w teatrze albo posłuchać muzyki klasycznej, którą wprost uwielbia.
Byłam gościnna
Przeważnie przyjeżdża w sobotę rano, pod wieczór ogląda przedstawienie teatralne, nocuje u nas, a następnego dnia zostaje do obiadu i wraca do siebie. Kiedy mieliśmy małe dzieci, taktownie powstrzymywała się od wizyt, jednak później zaczęła nas regularnie odwiedzać co dwa– trzy miesiące. Jej obecność zawsze sprawiała, że byliśmy trochę zdenerwowani, szczególnie podczas wspólnych posiłków, które stanowiły dla nas niemałe wyzwanie.
Te spotkania były męczące, a każdy weekend spędzony w ten sposób wydawał się zmarnowany. No ale co miałam zrobić? Odmowa nie wchodziła w grę. Zazwyczaj każda jej wizyta wyglądała tak samo, lecz to, co wydarzyło się w ostatni weekend z Elą, będziemy wspominać jeszcze przez długi czas.
Mąż nie był zadowolony
– Słuchaj, może byśmy w sobotę najpierw obejrzeli jakiś film w kinie, a później wpadli do klubu? – zapytał Darek. – Leci coś fajnego. Dzieciaki mogłyby zostać u rodziców. Już gadałem z mamą i się zgodziła, moglibyśmy imprezować do rana.
– Super pomysł, tylko jest jeden problem — muszę ci przypomnieć, że właśnie w ten weekend wpada do nas Ela — odpowiedziałam ze smutkiem.
– O nie... – jęknął Darek.
Milczał, lecz jego mina jasno pokazywała niezadowolenie. W sobotę niedługo przed porą obiadową odwiedziła nas Ela. Tradycyjnie przytaszczyła całą torbę przetworów — pełno słoików z konfiturami, marynowanymi grzybkami i kiszonymi ogórkami. To bardzo sympatyczne, że moja kuzynka zawsze pamięta, by coś nam przywieźć.
Mieliśmy swoje plany
Razem z Darkiem postanowiliśmy jednak wyjść z domu i wybrać się z dzieciakami do kina.
– Nie będzie dla nich za późno? – spytała Ela z troską.
– Nie martw się, to seans filmowy przygotowany właśnie z myślą o dzieciach – wyjaśnił mąż. – Puszczają go o szóstej, akurat gdy ty masz swoje przedstawienie w teatrze. Pojedziemy jednym samochodem, odstawimy cię po drodze. Przynajmniej nie będziesz musiała brać taxi.
Wpatrywała się w niego z widocznym podziwem w oczach. Kiedy moja kuzynka dotarła do domu po spektaklu, dzieci były już pogrążone we śnie. Ponieważ Darek ukrył się za papierami służbowymi, postanowiłam dotrzymać towarzystwa Eli przy kieliszku likieru orzechowego, który ze sobą przyniosła. Wymieniłyśmy się ostatnimi nowinami rodzinnymi.
Takiej nocy nikt się nie spodziewał
Przeraźliwy krzyk wyrwał mnie ze snu. Od razu zerwałam się na równe nogi i pobiegłam sprawdzić, co z maluchami. Ale ich nigdzie nie było — łóżka świeciły pustkami. Kiedy się obracałam, nagle wpadłam na kogoś, kto w popłochu wybiegał z gościnnego. Ze środka dobiegały dziwne piski. Przestraszyłam się tak bardzo, że sama zaczęłam krzyczeć, aż ktoś zapalił lampy. Wtedy zobaczyłam męża stojącego tuż przede mną, a w jego oczach było coś dziwnego.
– Co się dzieje z dziećmi? – zapytałam z trudem.
– Jakie dzieci? – spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. – Przecież są tutaj.
Powoli docierało do mnie, co się wydarzyło. W całym tym chaosie nie dostrzegłam, że nasze małe szkraby drzemały tuż przy mnie.
– A z tobą – spytałam.
– Ze mną? – Darek odwrócił głowę do tyłu.
Otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka. Na sofie siedziała moja kuzynka, ściskająca poduchę przed sobą niczym ochronną barierę. Widać było po niej zmęczenie i zdenerwowanie, a jej stan...
To było zabawne
– Nie mieści mi się to w głowie – tłumaczył się Darek. – Kompletnie mi uciekło, że ona nocuje u nas dzisiaj. Po prostu jak zwykle poszedłem się położyć w salonie na kanapie. Byłem totalnie zaspany. A ona nagle zaczęła wrzeszczeć, oskarżając mnie, że niby...
Z trudem opanowałam śmiech.
– Idź spać z dziećmi. Elą się zajmę sama – powiedziałam.
– Chciałem jej wszystko wyjaśnić, ale ona pomyślała... sama rozumiesz...
– Słodkich snów, mój ty podrywaczu – rzuciłam, wchodząc tam, gdzie Ela właśnie się ubierała.
– Wyjeżdżam natychmiast – oświadczyła.
– Zwariowałaś chyba? O tej porze? Może lepiej spokojnie porozmawiamy?
– Nie widzę sensu, bo twój mąż przecież...
– No co takiego? – spytałam zaczepnie.
– Jak można napastować osobę, która przyjechała w gości... – zabrakło jej słów.
Na jej policzkach widniały czerwone plamy.
– Napastować? Musisz się uspokoić, Elu. Wszystko przez te dzieci...
– Może coś się dzieje między tobą a mężem? – spytała z troską w głosie.
– Absolutnie nic – odparłam zirytowanym tonem. – Połóż się już. Rano zjesz ze mną śniadanie, a później możemy się przejść do Łazienek.
– Niestety, muszę wcześnie wyjechać — oznajmiła zdecydowanie Ela.
Wyjechała bez pożegnania
Kiedy wstaliśmy, okazało się, że już wyszła. Dała nam znać w najprostszy możliwy sposób — karteczką z informacją.
Klasyczny tekst brzmiał: „Dziękuję za gościnę”. Wymieniliśmy spojrzenia.
– Mam nadzieję, że to było szczere – odezwał się mój małżonek.
Na te słowa tylko wzruszyłam ramionami. Mój mąż spróbował skontaktować się telefonicznie z Elą, żeby wszystko dokładnie wytłumaczyć. Niestety, minęło już pół roku, a ona w ogóle się nie odezwała ani nie wspomniała o kolejnej wizycie. Jakby tego było mało, do moich uszu docierają pogłoski, że Ela rozsiewa wśród krewnych nieprzychylne opinie o zachowaniu Darka.
Eliza, 39 lat
Czytaj także: „Mąż zabraniał mi pracować i karał, gdy wydawałam za dużo kasy. Czułam, że muszę zerwać się z finansowej smyczy”
„Student za ścianą ciągle imprezował. Przestałam się czepiać, gdy czule przeprosił mnie w łóżku”
„Ta przebrzydła baba wparowała do mojego domu i zniszczyła mi życie. Wyjawiła rodzinna tajemnicę, na która nie byłem gotowy”