„Koleżanka zazdrościła mi męża, dzieci i nawet psa. Udawała przyjaciółkę, by zająć moje miejsce, nie tylko w łóżku”

szczęśliwa rodzina fot. Getty Images, Halfpoint Images
„– Wszystko jest posprzątane, a w piekarniku masz domową pizzę do odgrzania. Adrian mówił, że uwielbia, więc chciałam mu zrobić przyjemność – powiedziała. – Miałaś tylko przypilnować dzieci, a nie gotować – zrobiło mi się głupio. – Daj spokój, to nie problem. Przecież jesteśmy jak rodzina, a ty na pewno jesteś zmęczona”.
/ 26.04.2024 19:15
szczęśliwa rodzina fot. Getty Images, Halfpoint Images

Każda kobieta potrzebuje przyjaciółki. Ja, po wyjeździe za granicę jedynej, jaką miałam, czułam się samotna. Ten stan trwał już kilka lat, ale nagle pojawiło się światełko w tunelu i to nie z mojej inicjatywy.

Czułam się wybrana

W firmie zaczęła pracować nowa dziewczyna. Wszystkie patrzyłyśmy na nią z ukłuciem zazdrości, bo prezentowała się idealnie. Wysoka, zgrabna, z pięknymi długimi włosami i czarującym uśmiechem. Faceci w biurze od razu ustawili się w kolejce do jej serca i ciała, ale ona żadnemu nie dała nawet szansy na cokolwiek. Może miała swoje powody, by unikać mężczyzn? A może pasowało jej życie singielki?

W każdym razie na pewno brakowało jej babskiego towarzystwa, bo była nowa w mieście. Nie wiem, z jakiego powodu, ale to właśnie ja stałam się dla niej idealną kandydatką na przyjaciółkę. Nie wyróżniałam się niczym i rozmawiałam z nią tylko na neutralne tematy, więc bardzo mnie zdziwiło, gdy zaczęła zwierzać mi się ze swoich problemów. Nie bardzo mnie interesowały, ale z grzeczności starałam się jej jakoś doradzić. Umówiłyśmy się kilka razy na kawę i chyba właśnie wtedy uznała, że nasza znajomość weszła na etap przyjaźni.

Koleżanki w biurze śmiały się, że się tak mnie uczepiła, ale ja nie czułam się w żaden sposób osaczona. Wręcz przeciwnie, dobrze się czułam w jej towarzystwie, więc nie robiłam problemów.

Zaprosiłam ją do domu

Po kilku miesiącach Sylwia spytała, czy mogłybyśmy spotkać się bardziej na luzie, np. u mnie w domu. Zaskoczyła mnie tym, ale stwierdziłam, że może to nawet dobry pomysł, skoro być może nasza znajomość przerodzi się w taką prawdziwą przyjaźń.

– Marzy mi się, żeby zobaczyć, jak żyje twoja rodzina. Tyle opowiadasz o mężu i dzieciach. Pokażesz mi, jak wygląda wasza sielanka? – spytała nieśmiało.

Przyznam, że zrobiło mi się wtedy jakoś ciepło na sercu i ochoczo zaprosiłam ją na obiad w niedzielę, ale ostrzegłam żartobliwie, że moje życie nie jest idealne.

Możesz się rozczarować, bo u nas wieje nudą, ale Adrian jest świetnym kucharzem, więc możesz liczyć, że twoje kubki smakowe oszaleją – zapewniłam.

Trochę mnie zaskoczyła

Przyszła punktualnie i siedziała u nas aż do wieczora. Trochę byłam zaskoczona, że na pierwszym spotkaniu tak wsiąknęła w nasze życie rodzinne. Interesowało ją wszystko – kulinarna pasja Adriana, ulubione bajki dzieci, a nawet co je nasz pies. Wydało mi się to trochę dziwne, ale Adrian stwierdził, że może ona czuje się po prostu samotna.

Ta niedziela zapoczątkowała jej regularne wizyty w naszym domu i nie chodziło wcale o towarzyskie spotkania na kawę czy grilla. Sylwia niemal do mnie przyrosła. Robiła ze mną zakupy, wieszała pranie, a wieczorami oglądała z nami seriale. Trudno było się jej pozbyć.

– Czuję się z wami jak z prawdziwą rodziną – powiedziała któregoś razu, a ja omal nie oplułam się zupą.

Adrian przewrócił oczami, patrząc na mnie i licząc na jakiś komentarz z mojej strony. A ja patrzyłam na Sylwię i naprawdę nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Rozumiałam, że jest z drugiego końca Polski i nie ma tutaj nikogo bliskiego, ale zaczynało mi przeszkadzać, że ładuje się z butami w nasze życie.

Zazdroszczę ci takiej rodziny: przystojnego męża, dzieci, domu i nawet psa. Ja nie mam nic – powiedziała smutno.

– Przecież jesteś dopiero po 30-stce, masz jeszcze czas na ułożenie sobie życia.

– Niby tak, ale ty masz tylko kilka lat więcej, a masz już wszystko.

Nie skomentowałam tego. Sylwia za to złapała za torebkę i po raz pierwszy wyszła o wiele wcześniej niż zwykle. Nie wiem, dlaczego już wtedy nie zapaliła mi się lampka alarmowa w głowie. Być może jej gadka o samotności była dobrą strategią na wejście w nasze życie rodzinne. W życiu nie pomyślałabym, że zechce zająć w  nim moje miejsce. Zaczęłam się niepokoić kilka tygodni później.

Musiałam zostać dłużej w pracy

Skoro Sylwia była taka pomocna, poprosiłam ją, by odebrała Amelkę z przedszkola i Michała ze szkoły, a potem zajęła się nimi do czasu, aż Adrian wróci z pracy. Musiałam zostać po godzinach w firmie, więc jej pomoc była mi naprawdę potrzebna.

– Nie musisz się martwić, wszystko ogarnę – powiedziała.

W biurze zasiedziałam się dłużej, niż planowałam i wróciłam do domu dopiero w porze kolacji. Zdziwiłam się, bo Sylwia wciąż jeszcze u nas była. Usłyszałam jej śmiech, gdy tylko otworzyłam drzwi. Zajrzałam do salonu i zobaczyłam, jak gra z moim mężem i dziećmi w jakąś planszówkę. Nikt nawet nie zauważył, że już wróciłam. Jedynie pies przybiegł do mnie i radośnie zamerdał ogonem. Przyglądałam się przez chwilę temu widokowi i nagle poczułam, że mi się to wcale nie podoba.

–  A co to za zabawy bez królowej tego domu?– zaśmiałam się, wchodząc do  do pokoju.

Sylwia spojrzała na mnie chłodno.

– O, wróciłaś... – nie potrafiła ukryć rozczarowania.

Czuła się jak u siebie

Szybko wstała z podłogi i pognała do kuchni, ciągnąc mnie za sobą.

– Wszystko jest posprzątane, zmywarka wypakowana, a w piekarniku masz domową pizzę do odgrzania. Adrian mówił, że uwielbia, więc chciałam mu zrobić przyjemność.

Zatkało mnie.

Miałaś tylko przypilnować dzieci przez dwie godziny, a nie gotować – zrobiło mi się głupio.

– Daj spokój, to nie problem. Przecież jesteśmy jak rodzina, a ty na pewno jesteś zmęczona.

– Dziękuję. Byłabyś dobrą żoną i matką – powiedziałam.

– Nie ma na to szans. Musiałabym spotkać kogoś takiego jak twój Adrian – zaśmiała się, a ja poczułam dziwny lęk.

Zaczęłam być podejrzliwa

Tak mi to zapadło w pamięć, że przez kolejne tygodnie przyglądałam się mężowi i Sylwii, gdy spotykaliśmy się. Nie wiedziałam, jak naprawdę wygląda ich relacja, bo nie zawsze byłam obok. Sylwia jeszcze kilka razy odbierała dzieci i czekała na Adriana, gotując im za każdym razem obiadki.

Byłam coraz bardziej zazdrosna, choć mąż nie dawał mi żadnych podstaw. Był dla niej miły i doceniał jej pomoc, ale nic więcej.
Za to, gdy patrzyłam na jej maślane oczy, które robiła do Adriana, czułam, że pozwoliłam jej przekroczyć granicę i nie miałam pojęcia, jaki to będzie miało finał.

Mieliśmy odpocząć

Mijały miesiące, spadł pierwszy śnieg a Sylwia zaproponowała wspólny wypad na narty.

Znalazłam świetny pensjonat i w dobrej cenie – namawiała nas.

Nie zastanawialiśmy się długo, bo lubimy jeździć na nartach, ale dopóki dzieci były małe, musieliśmy odłożyć na bok taką aktywność. Teraz oddaliśmy je pod opiekę dziadków i wyruszyliśmy na pierwszy od dawna wypad prawie we dwoje.

Dzień na stoku dał nam mocno w kość i wieczorem byliśmy solidnie wyczerpani. Ja od razu wyciągnęłam się na łóżku, ale Adrian chciał się jeszcze przejść.

– Jasne, idź. A jak będziesz wracał, przynieś mi ciepłą herbatę – poprosiłam.

– Dobrze, kochanie. Za pół godziny powinienem być.

Adrian wyszedł, a ja przysnęłam. Gdy się obudziłam, za oknem było ciemno, a męża wciąż nie było. Zmartwiłam się. Ubrałam się ciepło i wyszłam na zewnątrz.

Przyłapałam ich 

Na ławce siedział Adrian, na jego ramieniu leżała głowa Sylwii. Z daleka wyglądali jak para zakochanych. Moja wyobraźnia szybko zaczęła tworzyć różne scenariusze. Wściekła ruszyłam w ich stronę.

– Wiedziałam! Ty podła lafiryndo! Jak mogłaś? – krzyknęłam.

Sylwia aż podskoczyła. Zerwała się z ławki i bez słowa wyjaśnienia pobiegła w stronę budynku. Ruszyłam za nią, ale nie raczyła otworzyć mi drzwi pokoju. Wróciłam więc do naszego.

– Przegięłaś, wiesz? – powiedział mąż.

– Ani trochę! A ty jesteś ślepy, jeśli nie widziałeś, że robi wszystko, żeby cię zaciągnąć do łóżka.

– Tylko ją przytuliłem, bo była smutna.

– Jasne. Od początku się jej podobałeś.

– Daj spokój.

Złość aż we mnie kipiała. Musiałam się policzyć z Sylwią. Niestety, rano już jej nie było w pensjonacie. Liczyłam więc na konfrontację w pracy, ale okazało się, że wzięła dwa tygodnie urlopu, a po tym czasie złożyła wypowiedzenie. Nie było mi żal. Byłam za to pewna, że pojechała szukać gdzieś kolejnej naiwnej przyjaciółki, której można ukraść rodzinę.

Kamila, 35 lat

Czytaj także: „Mąż zazdrościł mi większej pensji, a taka kasa nawet mu się nie śniła. Szybko rozbiła nasze małżeństwo”
„Marzyłam o facecie, który należałby tylko do mnie. Mimo to zakochałam się we wdowcu z dwójką dzieci”
„Harowałam, a on prowadził beztroskie życie. Wreszcie kazałam mu się wynosić. Nie będę łożyła na darmozjada”
 

Redakcja poleca

REKLAMA