– Bardzo dziękuję, panie Władysławie – zwróciłem się do szefa pensjonatu, gdy postawił mój bagaż przy łóżku. Liczyłem na to, że za moment opuści pokój, gdyż chciałem wykonać telefon. On jednak tylko kręcił się w tę i z powrotem, przestępując nerwowo z jednej nogi na drugą.
– Marna pogoda, nie ma co… – westchnął.
– Dla mnie to akurat lepiej, w końcu ryby i tak nie biorą przy takiej spiekocie. Czy coś się stało?
– No bo pani Lena tutaj jest, znaczy się, jakoś nie umiałem jej odmówić…
– W porządku, panie Władku. To nasz problem, znaczy się mój… eee, jakoś damy sobie z tym radę.
Miałem problem
Gdy mój gospodarz opuścił pokój, bezwładnie rzuciłem się na pościel, która wciąż czekała na uporządkowanie. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań. Z jakiego powodu zdecydowała się tu przybyć, mimo iż nie powinna była tego robić? Jaki miała w tym cel?
Zdawałem sobie sprawę, że odpowiedzi na te pytania pozostaną dla mnie zagadką. Jednak, co najbardziej mnie przerażało, to świadomość, że prędzej czy później i tak je poznam. Nie będę w stanie uciec przed konfrontacją z Leną, choćbym nie wiem jak się starał.
Godzinę później z ociąganiem wstałem i zacząłem szykować się do łowienia ryb. Po piętnastu minutach byłem już w pełni przygotowany. Kiedy zamykałem drzwi, rozmyślałem nad tym, czy miała tyle tupetu, żeby wynająć pokój sąsiadujący z moim.
Chciałem ją zignorować
Ujrzałem ją na molo, tuż obok łódki, która wchodziła w skład wynajmowanego przeze mnie pokoju. Usiadła na pomoście, zwieszając nogi nad taflą wody i bujając nimi niczym kilkuletnia dziewczynka. Zdawałem sobie sprawę, że na mnie czeka i nie odpuści mi tak łatwo wypłynięcia na połów. Mimo to starałem się ją zupełnie ignorować.
Spakowałem cały ekwipunek wędkarski do małej łodzi i zabrałem się za jej odpinanie od brzegu. Przez moment obserwowała to bez słowa.
– Mareczku, ignorowanie mojej obecności nic ci nie da – w końcu przerwała ciszę.
– Nie dotrzymałaś słowa. Uzgodniliśmy, że lipiec należy do mnie, a sierpień do ciebie.
– Kiedyś po prostu mówiliśmy, że lato jest nasze, kojarzysz?
– Ale teraz to już przeszłość, nie ma już nas razem!
Stanowczym ruchem wprawiłem wiosła w ruch, odpychając łódkę od brzegu.
Nie mogłem się skupić
Postać dziewczyny robiła się coraz mniejsza, aż po chwili schowała się za szuwarami. Przywiązałem łódkę do powalonej kłody i zarzuciłem wędki, ale jakoś nie potrafiłem się skoncentrować. Wciąż kołatała mi po głowie myśl, że Lena będzie czekać, aż wrócę, nawet do późna. Choćby północ wybiła... Nagle z rozmyślań wyrwał mnie odgłos dzwoniącej komórki. Zerknąłem, kto dzwoni i z ciężkim westchnięciem nacisnąłem zieloną słuchawkę.
– Cześć, skarbie. Nie, nie, u mnie wszystko gra. Sorry, że się nie odezwałem, jak dotarłem na miejsce, ale wiesz, od razu pochłonęło mnie wędkowanie i te sprawy… Jasne, biorą aż miło – skłamałem, choć spławik nawet nie drgnął. – Dobra, to zdzwonimy się niedługo, ok?
Miałem dość tej kobiety
Choć przybijałem do brzegu, gdy już zrobiło się ciemno, Lena nadal czekała na mnie na pomoście. Wkroczyła do wody zupełnie jak za dawnych czasów, złapała dziób mojej łódeczki i przyczepiła ją łańcuchem do pomostu.
– Nie zdołasz mi uciec – oznajmiła, kiedy wkroczyłem na piaszczystą powierzchnię, usiłując ją wyminąć. – Stanę pod twoimi drzwiami i całą noc będę w nie walić!
– Czego ty ode mnie chcesz, przeklęta szantażystko?! – wysyczałem, ciskając z irytacją ekwipunek na podłogę.
– Pogadać – odrzekła Lena bez emocji. – O tym, co się wydarzyło. I co może się jeszcze wydarzyć…
– Kobieto, wbij to sobie do głowy, już nic się nie wydarzy, bo wszystko już było! Mam żonę, dzieciaki i nie zamierzam nic zmieniać!
– Ale ja już nie oczekuję na stałe… Mnie wystarczy tak, jak kiedyś.
– Lena, to przecież rzeczywistość, a nie jakaś fikcyjna opowieść. Tak po prostu nie można funkcjonować! Nie można ot tak pojawić się na Mazurach raz do roku, sypiać z drugą osobą całymi dniami i nocami przez siedem dni, a później jak gdyby nigdy nic wrócić do swojej rodziny!
Nie próbowała mnie już zatrzymać. Wróciłem do swojego pokoju z zamiarem szybkiego spakowania rzeczy i wyjazdu. "Na bank gdzieś się zatrzymam, a małżonce powiem, że pokłóciłem się z właścicielem tego miejsca, i koniec – tak sobie to układałem w głowie. – Może w końcu uwolnię się od tego chorego koszmaru! Od tej szalonej babki!".
To był romans z przypadku
To wszystko zdarzyło się kilka lat temu. Moja żona nie przepadała za moim hobby, którym było łowienie ryb. W związku z tym doszliśmy do porozumienia – raz do roku mogłem pojechać sam na tygodniową wyprawę wędkarską, a później, podczas dwutygodniowych wakacji z bliskimi, nie wolno mi było nawet zbliżać się do wędki.
Od czasów dzieciństwa miałem swoje ukochane miejsce na Mazurach – pensjonat prowadzony przez pana Władka. Bywałem u niego, gdy byłem jeszcze na studiach. To właśnie w tym miejscu, cztery lata temu, zjawił się Lena. Ona również była pasjonatką łowienia ryb i mówiła, że ma podobny układ z mężem. Nasze pokoje znajdowały się tuż obok siebie, sporo gadaliśmy, no i w końcu...
Rozstaliśmy się bez żalu, gdyż obydwoje darzyliśmy miłością swoich partnerów. Nie planowaliśmy kolejnego spotkania, ale i tak oboje pojawiliśmy się w tym samym czasie. Lena przywiozła ze sobą film „Za rok o tej samej porze" opowiadający o dwojgu ludzi, którzy co roku spotykają się, by przez całą noc kochać się i narzekać na swoje rodziny.
Wystraszyłem się
Żartobliwie zasugerowała, abyśmy poszli w ich ślady. Przystałem na to i wspólnie ustaliliśmy kolejny termin, ale znacznie bliższy. Spotykaliśmy się tak co dwa miesiące, ale tym razem nie potoczyło się jak wcześniej. Przy pożegnaniu Lena zaproponowała, żebyśmy kontynuowali nasze schadzki częściej. Ogarnął mnie strach, że prawda wyjdzie na jaw i stracę swoich bliskich, których bardzo kochałem. Tak więc dałem jej jasno do zrozumienia, że to koniec naszej relacji i nie ma mowy o żadnym „spotkaniu za rok".
Początkowo brała to za jakiś kiepski dowcip. Próbowała mnie nawet szantażować, mówiąc, że jak się nie zgodzę, to wyśle parę naszych fotek mojej małżonce.
– A co, jak ja zrobię to samo i pokażę je twojemu facetowi? – odparłem.
Wyznała mi wszystko. Podczas naszego pierwszego spotkania wciąż miała męża, ale ich związek chylił się ku upadkowi, dlatego zdecydowała się na samotny urlop. Później wzięła rozwód. Więc kiedy zobaczyliśmy się ponownie, nie była już mężatką.
Nic do niej nie docierało
Lena sprawiała wrażenie, jakby całkowicie straciła kontrolę nad sobą. W jej oczach dostrzegłem coś niepokojącego, wręcz szalonego. Mój strach sięgnął zenitu, gdy chwyciła za butelkę z procentami. Obawiałem się, że w tym stanie naprawdę może wygadać wszystko mojej małżonce.
Chyba jednak dotarły do niej moje słowa, że gdyby przez nią moje małżeństwo legło w gruzach, to byłaby ostatnią osobą na świecie, z którą chciałbym mieć cokolwiek wspólnego. Powiedziałem jej wprost, że zniszczyłaby nie tylko moje życie, ale i naszą relację, bo zacząłbym ją nienawidzić całym sercem. No i jakoś udało mi się zażegnać ten kryzys na jakiś czas.
To nie było normalne
Delikatne stukanie w drzwi zwróciło moją uwagę. Byłem pewien, że to Lena, ale mimo wszystko przekręciłem klamkę. Jej wzrok od razu padł na moje spakowane torby podróżne. Wyczułem bijący od niej zapach alkoholu.
– No i chcesz ode mnie zwiać – powiedziała z przekąsem.
– Za to ty znów zaglądasz do kieliszka…
– Racja, masz mnie – przyznała. – Ale czy wiesz, czemu nalegałam, by lipiec był twoim miesiącem, a sierpień moim, a nie odwrotnie?
– Nie mam pojęcia.
– Wiesz, nie wytrzymałam do sierpnia. Pojawiłam się tutaj w dniu twojego wyjazdu. Władek zostawił twój pokój w takim stanie, w jakim go opuściłeś. Wprowadziłam się tam, by móc chłonąć twoją woń. Korzystałam z twojej łódki i wszystkich rzeczy, których tu używałeś... – zamilkła i popatrzyła na mnie nieobecnym spojrzeniem. – Mareczku, ja serio nie potrafię funkcjonować, gdy cię nie ma! Ja...
– Widzę, że masz w czubie.
– No i?! – wrzasnęła z wściekłością, by za moment przejść do błagalnego tonu. – Marek, daj się namówić, błagam cię. Wiesz, obiecywaliśmy sobie, że czas tutaj należy tylko do nas… Marek, jeśli się nie zgodzisz, byśmy tak jak dawniej. Ale jeżeli odmówisz…
– No to co?! Polecisz do mojej małżonki?!
– Nie. Nigdy stąd nie wyjadę!
– Świetnie. Bo ja po raz ostatni pojawiłem się w tych stronach!
Biłem się z myślami
Wyrzuciłem Lenę z sypialni i zamknąłem za nią drzwi tuż przed jej twarzą. Ustawiłem alarm na piątą z samego rana, aby móc wyjść możliwie najwcześniej, zanim Lena przebudzi się z głębokiego, pijackiego snu. Dla pewności włożyłem do uszu zatyczki, na wypadek gdyby zaczęła upierdliwie dobijać się do drzwi.
Nie wiedziałem, jak pozbyć się nachalnej kochanki. Chociaż wstałem wcześnie, na niebie królowało już słońce. Pospiesznie włożyłem ciuchy i popłynąłem łódką po jeziorze. Choć ryby łapały się znakomicie, brakowało mi werwy, by się tym radować.
Jakoś koło dziesiątej skontaktowałem się z żoną, uprzejmie ją informując, że u mnie wszystko gra i niedługo znów będziemy razem. Przygoda z Leną pokazała mi, jak mocno przywiązany jestem do swoich bliskich, a wszelkie wcześniejsze wątpliwości po prostu wyparowały.
No cóż, Lena zdecydowanie nie zamierzała tak po prostu zniknąć z mojego życia. Wiedziałem, że opuszczenie tego pensjonatu to jedyne wyjście, choć wcale nie miałem na to ochoty.
Pan Władek miał dobre wieści
Dotarłem do brzegu dopiero po południu i przywiązałem łódkę. Przy drzwiach wejściowych kręcił się pan Władysław. Na mój widok wyraźnie się ożywił.
– Wyjechała. – powiedział. – I raczej już tu nie zawita.
Pomyślałem, że gada od rzeczy.
– Jak to? O kim pan mówi? O Lenie?
Skinął głową, a kąciki ust lekko mu zadrgały.
– Zgadza się. Koniec z jej wizytami. Sorry, ale nie dało się nie słyszeć tej awantury wczoraj.
– A co pan jej powiedział?
– Daj pan spokój, panie Mareczku. Grunt, że wreszcie uwolnił się pan od tej wariatki.
Byłem totalnie skołowany tą sytuacją. Nigdy się nie dowiedziałem, o czym gadał Władek z Leną, ale dla świętego spokoju chyba lepiej, żebym nie wiedział. Dzięki Bogu już jej nie spotkałem w tym pensjonacie. No chyba że wpadała tam, jak mnie akurat nie było, bo pojechałem łowić ryby.
Marek, 41 lat
Czytaj także: „Teściowie mieli moje dzieci za wnuki drugiego sortu. Dzieci szwagra spały na kasie, moje od dziadków dostawały ochłapy”
„Mąż trzymał łapę na kasie i wyliczał mi pieniądze na zakupy. Na emeryturze się zbuntowałam i założyłam osobne konto”
„Szybko zostałam wdową i nie wiedziałam, jak żyć. Podczas drugiego ślubu czułam, jakbym zdradzała pierwszego męża”