Moja żona, Iza, nie miała łatwego startu w życiu. Wychowywała się w biednej, wielodzietnej rodzinie, gdzie od najmłodszych lat musiała pomagać w opiece nad młodszym rodzeństwem i prowadzeniu domu. Brakowało jej beztroski, której tak bardzo potrzebuje każde dziecko. W przeciwieństwie do niej, ja miałem wszystko.
Ojciec odniósł sukces, zakładając firmę w latach osiemdziesiątych. Dzięki jego determinacji szybko zgromadziliśmy spory majątek, który otworzył mi wiele drzwi. Studiowałem za granicą, a po powrocie do Polski od razu znalazłem pracę dzięki jego kontaktom. Wszystko w moim życiu przychodziło łatwo – do czasu, gdy poznałem Izę. Wtedy zrozumiałem, że bogactwo to nie wszystko.
Spotkanie z nią było jak przebudzenie. Jej delikatność i ciepło wprowadziły mnie w świat, który wcześniej wydawał mi się obcy. Żyła inaczej niż ja, ale nie potrzebowała wielkich rzeczy, by być szczęśliwą. Była inna od kobiet, które znałem. Właśnie ta różnica mnie do niej przyciągnęła.
Byłem bardzo zakochany
Nasza miłość rozwijała się szybko. Nie liczyły się dla mnie jej skromne korzenie ani to, że miała za sobą trudne dzieciństwo. Ważne było tylko to, że była sobą – pełna empatii i skromności, a przy tym silna. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.
Zakochałem się do szaleństwa i chciałem spełniać każde jej marzenie. Gdy poprosiła, by nasz ślub odbył się w małym, zabytkowym kościółku, zgodziłem się bez wahania. Wesele było wystawne – organizowane z rozmachem przez moich rodziców. Goście byli głównie z mojej strony, bo rodzina Izy nie mogła sobie pozwolić na daleką podróż.
Podróż poślubna do ciepłych krajów miała być początkiem naszego idealnego życia. Wróciliśmy do domu pełni nadziei, a kilka tygodni później Iza podzieliła się radosną nowiną – była w ciąży. Zalała mnie fala szczęścia. Nie zależało mi na płci dziecka, liczyło się tylko, żeby było zdrowe. Czułem, że życie staje się pełniejsze.
Rozpieszczałem żonę
Od chwili, gdy dowiedziałem się o dziecku, czułem, że muszę zadbać o wszystko. Namówiłem Izę, by rzuciła pracę i skupiła się na odpoczynku oraz przygotowaniach do macierzyństwa. Było nas na to stać, a ja chciałem, żeby czuła się jak księżniczka.
Codziennie przywoziłem jej kwiaty, spacerowaliśmy po parku i planowaliśmy przyszłość. Zapisałem nas na zajęcia w szkole rodzenia, żeby być gotowym na każdą ewentualność. Regularne wizyty u najlepszego ginekologa w mieście sprawiały, że byłem spokojniejszy.
Iza zdawała się tryskać zdrowiem i radością. Każdy, kto na nią patrzył, widział, że jest szczęśliwa. Ja również. Nie mogłem się doczekać momentu, gdy trzymam nasze dziecko w ramionach. Poród zaplanowaliśmy w ekskluzywnej klinice. Kiedy nadszedł ten dzień, nie mogłem zapanować nad emocjami. Iza uśmiechała się z pobłażaniem, mówiąc, żebym się uspokoił, ale napięcie rosło.
Lekarz mnie zaskoczył
Poród zaczął się spokojnie, ale nagle sytuacja się skomplikowała. Ciśnienie Izy gwałtownie wzrosło, a lekarze podjęli decyzję o cesarskim cięciu. Wyproszono mnie z sali. Czekałem na korytarzu, chodząc w kółko i walcząc z bezradnością.
Miałem pretensje do siebie, że nie mogę jej pomóc. Co gorsza, naszego zaufanego lekarza prowadzącego akurat nie było – wyjechał na sympozjum. W głowie kłębiły mi się czarne scenariusze.
Wreszcie po długich minutach drzwi się otworzyły. Pojawił się lekarz z uśmiechem na twarzy.
– Ma pan piękną, zdrową córeczkę – oznajmił.
Poczułem ogromną ulgę, ale jego następne słowa mnie zmroziły.
– Żona przeszła to dzielnie, tak jak poprzednim razem.
– Jak to „poprzednim razem”? – zapytałem, czując, że grunt usuwa mi się spod nóg.
Lekarz wycofał się, twierdząc, że się pomylił, ale coś mi mówiło, że to nie był przypadek.
Musiałem poznać prawdę
Przez kolejne dni nie mogłem przestać o tym myśleć. Wyraz twarzy lekarza, jego słowa – wszystko do mnie wracało. Jednak nie mogłem od razu o to zapytać Izy. Właśnie urodziła, była wyczerpana. Wiedziałem, że muszę poczekać.
Tydzień później, gdy córka spokojnie spała w swoim pokoju, podjąłem temat.
– Iza, lekarz coś wspomniał o poprzednim porodzie. O co chodzi?
Zbladła. Jej dłonie zadrżały, a w oczach pojawił się strach.
– Miałam dziecko… dawno temu – powiedziała cicho.
Opowiedziała mi o swojej młodości, o chłopaku, który ją zostawił, gdy zaszła w ciążę. Rodzina nie mogła jej pomóc, więc oddała dziecko do adopcji. Poczułem, jak wszystko, w co wierzyłem, wali się w tej jednej chwili. Jak mogła mi tego nie powiedzieć? Jak mogła budować nasze małżeństwo na kłamstwie? Nie wiedziałem, co myśleć ani jak żyć z tym, co usłyszałem.
Miałem pretensje do żony
Przez kilka dni chodziłem jak w transie, próbując poukładać myśli. Czułem się zdradzony, oszukany, jakby moje małżeństwo stało się pułapką, z której nie ma ucieczki. Kiedy patrzyłem na Izę, przypominały mi się jej uśmiechy, drobne gesty miłości, wspólne plany na przyszłość – i wszystko to wydawało się teraz tak dalekie od prawdy.
– Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć? – zapytałem któregoś wieczoru, gdy siedzieliśmy sami w salonie.
Mała spała w pokoju obok, a my unikaliśmy rozmowy od tygodni. Iza spuściła wzrok. Widziałem, że walczy ze sobą, ale to nie zmniejszało mojego bólu.
– Bałam się, że mnie zostawisz – odpowiedziała cicho. – To był najgorszy czas w moim życiu. Chciałam zacząć od nowa, z tobą.
– Zaczyna się od nowa, mówiąc prawdę, Iza – rzuciłem, nie kryjąc goryczy.
Jej oczy zaszkliły się od łez.
– Wiesz, ile razy próbowałam? Ale za każdym razem, gdy patrzyłam na ciebie, na to, jak się starasz, jak nas kochasz… po prostu się bałam. Myślałam, że to zniszczy wszystko, co mamy.
Milczałem. Czy to rzeczywiście mogło wszystko zniszczyć? Przecież nie zostawiłbym jej wtedy, gdy dopiero zaczynaliśmy. Ale teraz, po latach, czułem, że nigdy do końca jej nie znałem. Tej nocy nie spałem w naszej sypialni. Nie mogłem.
Miłosz, 35 lat
Czytaj także: „Na imprezie firmowej koleżanki zapominały, że mają mężów, byle dostać awans. Ja byłam grzeczna i ugrałam więcej”
„Marzę o dziecku, ale ciąża nie przychodzi. Być może to kara za to, że rozbiłam związek przyjaciółki”
„Sąsiadka wydaje 800+ na ciuchy i kosmetyki i drogie perfumy, a jej dzieci chodzą brudne i głodne”