Marzyłam o tym, żeby mój syn się ożenił. Był po trzydziestce, zaczynał łysieć i tyć, z dawnego przystojniaka prawie nic nie zostało. Dawno temu przeżył nieszczęśliwą miłość i bał się kobiet. Każdy następny romans tylko go utwierdzał w przekonaniu, że nie ma szczęścia i jest do niczego. Strasznie się tym zamartwiałam…
Wychowałam syna sama
Całą energię ładował w pracę. Skończył dobre studia, cały czas się dokształcał, znał języki, jeździł po świecie, był znanym specjalistą w swojej dziedzinie. Wychowałam go sama, bez mężczyzny. To po mnie chyba odziedziczył taki strach przed związkiem, bo ja także nikomu już nie zaufałam, odkąd ojciec Piotrka mnie zostawił. Zgodził się tylko dać synowi nazwisko i zniknął…
Nigdy go nie szukałam. Nawet nie walczyłam o alimenty, bo to, co dostawałam od mojej mamy i babci całkowicie nam wystarczało. Zresztą one pomagały mi wychować Piotrka i zajmowały się nim tak ofiarnie, że ja także mogłam skończyć studia i poświęcić się pracy zawodowej.
Miał dom pełen kobiet. Oprócz mnie, mojej mamy i babci było u nas zawsze pełno różnych ciotek i kuzynek, ich koleżanek, znajomych i sąsiadek. Piotrek rósł jak rodzynek w ciepłej, puszystej, pachnącej babie wielkanocnej! Jakimś cudem nie wyrósł na rozpuszczonego maminsynka, chociaż wszystkie go rozpieszczały ponad miarę.
Przeżył zawód miłosny
Myślę, że nie było mu łatwo w świecie testosteronu. Miał metr dziewięćdziesiąt, uprawiał sport, ale przy tym nie przeklinał, kochał muzykę poważną, czytał książki i czekał na wielką miłość, bo wszystkie ciotki mu wmówiły, że to taki wielki cymes! Szybko się przekonał, że nie do końca miały rację.
Ta, w której się najpierw zakochał, była starsza i bardziej doświadczona. Miała piękne, wysportowane, wypielęgnowane ciało i głowę pełną pomysłów na własną karierę. Rzuciła Piotra z hukiem, kiedy ktoś z telewizji zatrudnił ją w jakimś teleteturnieju. Syn bardzo to przeżył.
– Co ze mną nie tak? – zapytał mnie kiedyś. – Muszę być do niczego!
Tłumaczyłam, że wszystko z nim w porządku, nie uwierzył.
Były jeszcze dwa czy trzy romanse, też nieszczęśliwe, więc za to, że mu w miłości nie wychodzi, zaczął obwiniać mnie.
– Twoja wina – mówił. – Na poetę mnie wychowałaś, na wymoczka…
– Jaki z ciebie wymoczek? Synu, biceps masz jak z żelaza!
– No i co z tego? Charakter mam wymoczkowaty! Dziewczyny to czują od razu. Nie lubią takich gamoni jak ja! I te wszystkie ciotki i kuzynki w naszym domu też ze mnie zrobiły galaretę. Po prostu nie wiem, jak być prawdziwym facetem!
W końcu znalazł odpowiednią kobietę
Aż wreszcie pojawiła się w jego życiu Dorota. Wtedy już u nas było cicho i pusto. Moja mama i starsze krewne pomarły, młodsze chorowały. Kiedy więc Piotr pierwszy raz przyprowadził do nas przyszłą żonę, byliśmy sami w czteropokojowym mieszkaniu.
Robiłam wszystko, żeby ją polubić. Dostała ode mnie piękny pierścionek z akwamaryną, w koszyczku z brylancików. Podarowałam jej kolczyki z różowych korali, bo się zachwycała, że takie ładne. Ciągle robiłam jakieś prezenty bez okazji, aż zauważyłam, że w drugą stronę nie ma nic! Na imieniny Dorota nawet mi życzeń nie złożyła!
– Ty ją denerwujesz – stwierdziła jedna z ciotek. – Jesteście jak z innych planet.
– Przecież się staram!
– I co z tego? Ty mówisz cicho, ona wrzeszczy, ty jesteś mądra, ona tylko cwana. Tutaj nie będzie żadnej przyjaźni!
Była złośliwa i się rządziła
Najbardziej bolało, kiedy przy mnie wyśmiewała się z samotnych kobiet.
– Wiecie – mówiła, opowiadając o jakiejś koleżance – stara panna z dzieckiem! Polowała na chłopa, ale nie wyszło. Tylko bachor został na pamiątkę!
Udawała, że nagle łapie, jaką gafę palnęła, i słodziutko szczebiotała.
– Och, to przecież inna sytuacja niż u was! Nie miałam nic złego na myśli!
Było mi przykro, że mój syn nigdy nie stanął po mojej stronie. Nie zwrócił jej uwagi. Nie ustawił do pionu, chociaż się o to prosiła. Zachowywał się jak obcy…
Wesele ja im wyprawiłam, bo rodzice Doroty mieszkali daleko i przyjechali w ostatniej chwili. Sprawiali wrażenie bardzo miłych ludzi, ale zahukanych przez własną córkę. Moja synowa nimi też ostro komenderowała!
Byłabym jednak niesprawiedliwa, gdybym nie widziała jej zalet. Świetnie gotowała. Smacznie, oryginalnie i zdrowo. Była schludna, dobrze zorganizowana w każdej robocie, systematyczna. Miała poczucie humoru i dużo rozsądku. Musiałam przyznać, że Piotr mógłby trafić dużo gorzej!
Wszystko przestawiała
Niestety, życie z nimi pod jednym dachem stawało się coraz trudniejsze. Najpierw musiałam się wynieść z łazienki, żeby opróżnić półkę pod lustrem. Potem wykolegowała mnie nawet z wiszącej szafki, więc spakowałam się do kosmetyczki i wędrowałam z tym majdanem w tę i z powrotem…
Wprowadziła swoje porządki w kuchni. Nie mówię, że było gorzej, lecz jeśli całe lata stawia się filiżanki w określonym miejscu, to trudno się przyzwyczaić do innych zasad. Gdyby jeszcze zapytała, co ja na to, ale skąd! Wracałam z pracy, a tu rewolucja! Pewnie robiłam jakieś miny, nie twierdzę, że tak nie było. I święty by nie wytrzymał! Zaczęły się złośliwości…
– Jak można bez pytania przestawiać cudze rzeczy? – pytałam.
– A jak można się tak upierać? Przecież teraz jest więcej miejsca w kredensie! – odpowiadała Dorota.
– Jak się nie jest u siebie, tylko u kogoś, to się nie szarogęsi! – fukałam.
– Jeszcze nie wiadomo, kto u kogo naprawdę jest! – furczała zołza.
Syn nie chciał się wtrącać
Piotr wracał z pracy, a dwie bliskie mu kobiety tłukły się po mieszkaniu jak rozjuszone szerszenie! Więc zjadał obiad, a potem siadał do komputera.
– Dajcie mi spokój – mówił. – Dogadajcie się. Ja się nie będę wtrącał.
Kiedyś podsłuchałam, jak się sprzeczali:
– Mogłabyś się nie czepiać mojej matki – prosił Piotr – Co ona ci zrobiła złego?
– Ja się czepiam? To ona robi mi na przekór! Od pierwszego spotkania patrzy na mnie z góry! Jest o ciebie zazdrosna. Nie ma własnego chłopa, więc żyje naszym życiem!
Postanowiłam, że się wyprowadzę. Koleżanka poszukiwała kogoś zaufanego do opieki nad matką; pomyślałam, że jeśli pozwoli mi u siebie zamieszkać, to się zgodzę, choć starsza pani była znana z nieznośnego charakteru. Zgodziła się. No więc pewnego dnia oznajmiłam im, że się wynoszę. Widziałam, że ta wiadomość mocno ich poruszyła, ale nie protestowali ani nie namawiali, żebym zmieniła zdanie. Więc zacisnęłam zęby i powoli pakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy.
Liczyła, że dostanie awans
Dorota była zajęta nowym pomysłem: przygotowywała wielkie przyjęcie dla kolegów i koleżanek z pracy. Miał być także jej szef i na nim synowej szczególnie zależało, bo liczyła na posadę kierowniczki centralnego sekretariatu.
– Pamiętaj, słonko – tłumaczyła Piotrowi. – To najważniejszy gość. Od niego wszystko zależy.
– I przychodzi do dziewczyny, która ma ochotę na posadę pod jego bokiem?
– Nie nudź! To prywatna firma, więc może zatrudniać, kogo chce. Mam studia, znam biegle angielski, obsługuję wszystkie biurowe urządzenia, jestem dyspozycyjna i pracowita. Wiem, że byłabym dobra na tym stanowisku. Poza wszystkim, to rozmowy kwalifikacyjne będą dopiero za jakiś czas… Na razie nikt nie wie, jakie mam plany!
Piała z zachwytu nad tym, jaki jej szef jest inteligentny, mądry, jaki fachowiec, jak go wszyscy szanują.
– Jeśli myślisz, że łatwo go było do nas ściągnąć, to się mylisz – oznajmiła moja synowa. – Musiałam zastosować podstęp, ale się udało! Dowiedziałam się, że kocha malarstwo. Podobno jest znawcą, więc powiedziałam, że mamy bardzo stary obraz i że zastanawiamy się nad jego sprzedażą, tylko potrzebny jest ktoś, kto by nam powiedział, czy w ogóle obraz jest coś wart. Przecież to prawda. Jest ten malunek po twojej prababci…
Nadstawiłam ucha. Że co?!
– Przecież nie mam zamiaru nic sprzedawać – zdziwił się Piotr.
– To tylko przynęta na haczyku! Chodzi o moją karierę! Co tam jeden landszafcik w porównaniu z tym, co mogę zyskać! Jeśli będzie chciał kupić, damy go z pocałowaniem ręki! Ozłocę cię…
– Ja może bym się i zgodził, ale mama nic nie wie. To jej obrazek.
– Nie musi wiedzieć. Podobno wychodzi do tej swojej staruszki.
– Ale wróci i będzie awantura.
– Postawimy ją przed faktem dokonanym!
Gdyby nie donośny głos synowej, mogłabym o niczym nie wiedzieć. Ale zostawili uchylone drzwi do sypialni, więc wszystko słyszałam. Szlag mnie trafił! „Poczekaj, ty wredna małpo – pomyślałam. – Pokrzyżuję ci plany!”.
Chciałam pokrzyżować jej plany
Na godzinę przed planowanym przyjściem gości weszłam do salonu. Dorota już od jakiegoś czasu podglądała, czy jestem gotowa do wyjścia i wyraźnie się niepokoiła, że nadal łażę po mieszkaniu. Kiedy więc mnie zobaczyła już w płaszczu, wyraźnie odetchnęła… A ja podeszłam do ściany i zdjęłam pejzażyk w pięknych, złoconych ramach.
– Co mama robi?! – jęknęła synowa.
– Zabieram, co moje – odpowiedziałam. – Zostawiam wam mieszkanie, mam prawo do pamiątki!
– Niech mama wszystko weźmie, ale tego niech nie rusza!
– Chcę właśnie to!
No i rozpętała się straszna awantura. Dorota płakała i histeryzowała. Piotrek próbował ją uspokoić, w końcu też zaczął się złościć… W tym hałasie tylko ja usłyszałam dzwonek do drzwi. Z obrazkiem pod pachą poszłam otworzyć. Wystarczył mi jeden rzut oka i wiedziałam, że znam tego pana, który uśmiechał się niepewnie, bo musiał słyszeć odgłosy domowej kłótni.
Od razu go rozpoznałam
– Przepraszam, zdaje się, że przychodzę w złym momencie… – zaczął.
– Wręcz przeciwnie, wszyscy na pana czekają, jeśli to pan jest szefem mojej synowej i kolekcjonerem.
Mężczyzna przyglądał mi się wnikliwie.
– Owszem, ale… ja panią chyba znam. Takich oczu i ust się nie zapomina. Akademia Medyczna, farmacja, początek lat osiemdziesiątych. Czy tak?
– Tak – odparłam słabym głosem.
– Lilka z piątego roku?
– Poznałeś?
– Dziewczyno! Ile lat ciebie szukałem!
Moja synowa i Piotrek stali z otwartymi ustami, patrząc, jak witamy się z Wojtkiem po latach niewidzenia. Wróciła moja młodość!
Pisałam już, że po urodzeniu Piotrka bałam się każdego związku. Uciekałam przed mężczyznami, w każdym z nich widząc oszusta i zdrajcę. Przed tym, który stał teraz przed mną, też zwiałam, choć mi się podobał, a i on nie ukrywał, że jest we mnie zakochany. Ja jednak miałam malutkie dziecko, zresztą zaczynały się niespokojne politycznie czasy i mój adorator zniknął w zawierusze Solidarności. Później tylko dochodziły do mnie wieści, że jest internowany, potem, że wyjechał i nie ma z nim kontaktu…
Szybko zapomniałam albo raczej starałam się, żeby o nim zapomnieć. I oto stał przede mną – nadal szczupły, bardzo przystojny, taki jak dawniej. Tylko włosy mu posiwiały.
Wspominaliśmy dawne czasy
Dawno przyszli inni goście, zabawa się rozkręciła, a my siedzieliśmy w moim pokoju i wspominaliśmy dawne czasy. Opowiedział mi, że wiele lat pracował w Stanach, tam się ożenił i rozwiódł. Zrobił majątek, potem wrócił do kraju i rozkręcił własny biznes.
– W życiu bym nie skojarzył, że ta ambitna dziewczyna, która mnie zaprosiła na przyjęcie, to twoja synowa. Nie przyszedłbym, ale zaciekawiły mnie jej opowieści o tym starym obrazie…
– To naprawdę oryginał. Ale nie jest na sprzedaż.
– Jakoś to przeboleję. Najważniejsze, że ciebie spotkałem – uśmiechnął się, a potem popatrzył na mnie uważnie i zapytał: – Słuchaj, powiedz mi po starej znajomości, jaka jest twoja synowa? Warto jej dać tę posadę, o jaką się stara? Sprawdzi się?
Może kiedyś mi podziękuje
Mogłam się zemścić. Podłożyć jej świnię. Powiedzieć prawdę, że ściągnęła go do nas podstępem i to moim kosztem. Ale pomyślałam, że jest jeszcze młoda. Że mój syn ją kocha. Że najwyraźniej jest im razem nie najgorzej… Postanowiłam być wspaniałomyślna.
– Da radę – oceniłam. – Na pewno! Mam o nie dobre zdanie.
– Więc załatwione! Ma tę robotę.
– Tylko nie mów, że ją protegowałam. Niech myśli, że zawdzięcza to sobie.
– Zgoda. Ale nie uciekniesz mi znowu?
– Nie ucieknę. Tym bardziej że szukam mieszkania…
– Źle ci z młodymi?
– Skąd! Ale teściowa i synowa nie powinny mieć wspólnej kuchni – odparłam zgodnie z prawdą.
Kto wie, może pewnego dnia zajmę jego kuchnię?
Hanna, 65 lat
Czytaj także: „Rodzeństwo miało mnie za egoistkę, bo nie chciałam zająć się starym ojcem. Już zapomnieli, co nam zrobił”
„Dziadek wylał na mnie w spadku deszcz pieniędzy. Wystarczyło parę groszy, żebym z kwitkiem odprawiała rodzinne pielgrzymki”
„Pożyczyłem narzeczonemu córki 50 tysięcy na mieszkanie. Żałuję, ze zrobiłem to na gębę, bo mnie wydoił i zwiał”