Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę, próbując uspokoić oddech. Z pokoju dzieci dobiegał radosny śmiech, a w tle telewizor buczał cicho jak stary grzejnik. Andrzej krzątał się w kuchni – zapewne kroił coś na kolację, bo w powietrzu czułam zapach czosnku i masła. Wszystko wyglądało normalnie, idealnie zwyczajnie. A jednak w środku czułam, jak we mnie wrze. Gniew, frustracja, a przede wszystkim to dręczące pytanie: czy naprawdę byłam aż tak złą osobą?
Chciałam skupić się na swojej rodzinie
Słowa Anki wciąż odbijały się echem w mojej głowie. Jej wyrzuty, te oskarżenia. „Przecież to tata! Jak możesz tak go traktować?” – krzyczała, jakby to było takie oczywiste, jakby całe dzieciństwo można było zamknąć w jakiejś niewidzialnej szkatułce i przestać o nim myśleć.
Nie chciałam. Nie mogłam. Wspomnienia wracały do mnie jak bolesne pchnięcia nożem. Mój ojciec. Jan. Człowiek, który dla mnie nigdy nie był prawdziwym ojcem. Surowy, zimny, z tym nieodłącznym wyrazem niezadowolenia. Jako dzieci baliśmy się oddychać zbyt głośno, byle nie sprowokować jego gniewu. Kiedy bił, jego oczy pozostawały puste, jakby przemoc była czymś naturalnym, niemal koniecznym.
– Mamo, pomóż! – Zosia wyrwała mnie z zamyślenia. Stała w salonie, trzymając w rękach rozsypane puzzle. – Nie mogę tego ułożyć!
Podeszłam do niej i ukucnęłam obok, próbując nałożyć na twarz uśmiech, choć moje wnętrze wciąż kipiało. W kuchni Andrzej spojrzał na mnie znad garnka.
– Wszystko w porządku? – zapytał cicho.
– Anka znowu dzwoniła – odparłam zbyt ostro, niemal odcinając się od niego. Andrzej tylko pokiwał głową i wrócił do gotowania.
Chciałam skupić się na teraźniejszości – mojej rodzinie, życiu, które udało mi się zbudować pomimo tego, co przeszłam. Nie zamierzałam poświęcać tego wszystkiego dla człowieka, który przez lata był dla mnie źródłem bólu. Ale czy rzeczywiście miałam prawo tak mówić?
Ojciec miał żądania
– To tak teraz wygląda rodzina? – Ojciec wpatrywał się we mnie z kanapy Kamila, jakby próbował mnie zdominować wzrokiem. Jego głos brzmiał tak samo jak kiedyś – pełen żalu i pretensji. – Rodzoną córkę trzeba się prosić o pomoc?
Stałam w progu pokoju, ręce miałam skrzyżowane na piersi, jakby ten gest miał mnie ochronić.
– Nie musisz się prosić, bo odpowiedź jest jasna, tato – odparłam, starając się zachować spokój. – Nie mogę się tobą zająć.
Na jego twarzy pojawił się cień gniewu.
– Nie możesz czy nie chcesz? Bo wydaje mi się, że to drugie. Zawsze byłaś uparta i zimna. Matka się załamała przez twoje zachowanie, a teraz mnie też zostawiasz?
Czułam, jak coś we mnie pęka. Matka? Naprawdę miał odwagę o niej wspomnieć?
– Nie mieszaj mamy do tego – przerwałam ostro. – Ty zniszczyłeś jej życie. I nasze. Zapomniałeś?
– Co ty wiesz o życiu?! – ryknął, uderzając laską w podłogę. – Wszystko, co robiłem, robiłem dla waszego dobra!
Pochyliłam się lekko, patrząc mu prosto w oczy.
– Bicie dzieci to było „dla naszego dobra”? Strach, którego się bałam nawet wspominać? To było to twoje „dobro”?
Złościł się na mnie
Ojciec milczał przez chwilę, ale jego twarz zrobiła się purpurowa.
– Jesteś niewdzięczna. Całe życie cię wychowywałem, a ty teraz nie masz serca, żeby pomóc staremu człowiekowi.
Przełknęłam ślinę, czując, jak gniew i żal walczą o miejsce w mojej głowie.
– Mój mąż i dzieci mnie potrzebują. Mam swoją rodzinę i swoje życie. Nie pozwolę, żebyś to wszystko zniszczył tak, jak zniszczyłeś nasze dzieciństwo.
Odwróciłam się, wychodząc z pokoju. Za mną słyszałam jeszcze jego słabe „zobaczymy, jak będziesz w moim wieku”, ale nie odwróciłam się. W drodze do domu milczałam. Tylko w myślach biłam się z pytaniem: czy to ja jestem potworem?
Siostra się na mnie wściekła
Telefon zadzwonił wieczorem, gdy siedziałam z Andrzejem w salonie. Dzieci już spały, a my wreszcie mieliśmy chwilę na oddech. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Anki. Przesunęłam palcem po ekranie z wahaniem.
– Marta, co ty wyprawiasz? – zaczęła bez wstępu. Jej głos był napięty, niemal drżący. – Kamil mówił, że odmówiłaś tacie.
– Tak, odmówiłam – odpowiedziałam chłodno. – Nie mogę się nim zająć, Anna. Mam własne życie, rodzinę.
– Ale to nasz ojciec! – Jej głos załamał się, jakby nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. – Nie rozumiem, jak możesz być taka zimna. To zawsze było w tobie... Ty nigdy nie potrafiłaś wybaczać.
Zacisnęłam palce na podłokietniku kanapy.
– Wybaczyć? – wycedziłam. – Powiedz mi, Anno, co dokładnie mam wybaczyć? To, że bił nas, kiedy miał zły dzień? Że traktował nas jak intruzów we własnym domu?
Zapadła cisza, która ciążyła jak kamień.
– Był surowy, ale kochał nas na swój sposób – powiedziała w końcu. – Zawsze myślisz tylko o sobie. Ja też mam swoje życie, ale nie odwracam się od rodziny.
Poczułam, jak we mnie coś pęka.
– Ty nic nie rozumiesz – powiedziałam, podnosząc głos. – Nie wiesz, jak to było. A może wiesz, tylko boisz się przyznać?
Anka westchnęła.
– To ty zawsze byłaś najstarsza, Marta. Powinnaś dawać przykład.
– A może czas, żebyś to ty wzięła odpowiedzialność – rzuciłam i rozłączyłam się, zanim mogła odpowiedzieć.
Telefon wypadł mi z dłoni na kanapę. Andrzej spojrzał na mnie z troską, ale ja czułam, że rozpadam się na kawałki.
Brat dużo pamiętał
Kamila zastałam w jego ciasnym mieszkaniu, siedział przy stole, z kubkiem kawy w dłoniach. Na mój widok podniósł głowę, ale unikał mojego wzroku.
– Po co przyszłaś, Marta? – zapytał cicho.
Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o framugę.
– Musimy porozmawiać o ojcu.
Westchnął, odstawiając kubek.
– Wiem, co chcesz powiedzieć. Ale niczego to nie zmieni.
Poczułam, jak narasta we mnie frustracja.
– Kamil, nie udawaj. Wiesz, jaki był ojciec. Co zrobił mi. Nam.
Spojrzał na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się rozmyślił.
– On się zmienił – rzucił wymijająco.
Nie wytrzymałam.
– Naprawdę? A pamiętasz, jak rzucił w ciebie talerzem, bo upuściłeś szklankę? Albo jak nas zamykał w pokoju, żebyśmy „przemyśleli swoje błędy”?
Kamila coś w środku pękło. Zakrył twarz rękami.
– Marta, myślisz, że mnie to nie bolało? – wybuchnął nagle. – Bił mnie tak samo jak ciebie. Ankę też.
Zamarłam.
– Ale ona nigdy się do tego nie przyzna. Wolała udawać, że to się nie działo.
Poczułam, jak wszystko we mnie wiruje.
Miałam w sobie dużo żalu
Kolejnego dnia znów odwiedziłam brata. Ojciec siedział w swoim ulubionym fotelu, przeglądając gazetę. Gdy weszłam, podniósł wzrok, marszcząc brwi.
– Co tu robisz? Zmieniłaś zdanie? – zapytał z ironią w głosie.
– Nie – odparłam stanowczo, podchodząc bliżej. – Przyszłam powiedzieć ci prawdę.
Odłożył gazetę i oparł się na lasce.
– Jaką znowu prawdę? – prychnął.
Zacisnęłam pięści, próbując zapanować nad drżącym głosem.
– Pamiętasz, jak nas traktowałeś? Jakie dzieciństwo nam zafundowałeś? Bicie, krzyki, poniżanie... Myślisz, że to można zapomnieć?
Jego twarz stężała, ale milczał.
– Kamil mi wszystko powiedział. Wiesz, co? Anna też to pamięta, tylko udaje, że było inaczej. Ale ja nie zamierzam udawać.
– To były inne czasy – wycedził w końcu. – Wychowanie wymagało dyscypliny.
– Dyscypliny? – wybuchłam. – To tak nazywasz bicie dzieci pasem za każdy drobiazg? Rozwalanie talerzy? Nasz strach przed tobą?
Ojciec spojrzał na mnie z narastającym gniewem, ale też... czymś jeszcze. Może poczuciem winy?
– Robiłem, co mogłem. Nie byłem idealny, ale nie wiedziałem, jak inaczej...
– A przeprosiłeś chociaż raz? Za jedno? – rzuciłam ostro.
Zamilkł. Zacisnął dłonie na lasce, wbijając wzrok w podłogę.
– Nie wiem, jak – powiedział cicho.
Nie wiedziałam, co z tym zrobić. Gniew we mnie wciąż kipiał, ale zobaczyłam w nim nagle coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam: słabość.
– To nie wystarczy – powiedziałam, odwracając się i wychodząc.
Za drzwiami odetchnęłam głęboko. Wewnątrz czułam tylko pustkę.
Trzeba było podjąć decyzję
Siedzieliśmy z Andrzejem w kuchni, przy filiżankach wystygłej kawy. Milczenie trwało, aż w końcu nie wytrzymałam.
– Nie wiem, co mam robić – przyznałam, kręcąc łyżeczką w pustej filiżance.
Andrzej spojrzał na mnie spokojnie.
– Nie musisz wszystkiego robić sama, Marta. Może są inne opcje?
Spojrzałam na niego bezradnie.
– Jakie inne opcje? Anka uważa, że jestem potworem. Kamil ledwo radzi sobie z własnym życiem. A ja... ja czuję, że jeśli zgodzę się na opiekę nad ojcem, to wszystko, co zbudowałam, rozsypie się jak domek z kart.
Andrzej nachylił się, kładąc dłoń na mojej.
– Może dom opieki? Wiem, że to trudne, ale ty też masz prawo do spokoju.
Zamknęłam oczy, czując ciężar tej decyzji.
Kilka dni później spotkałam się z Kamilem. Był wyraźnie zmęczony, ale kiedy wspomniałam o domu opieki, odetchnął z ulgą.
– Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytałam.
Kamil skinął głową.
– Marta, ojciec zawsze próbował nami manipulować. To nie twoja wina, że nie potrafisz zapomnieć tego, co zrobił. Może to nie rozwiąże wszystkiego, ale przynajmniej będziemy mogli... oddychać.
Słowa Kamila przyniosły mi ulgę, ale nie zdjęły poczucia winy. Wewnątrz wciąż czułam sprzeczność. Chciałam być dobrą córką, ale czy można być dobrą dla kogoś, kto tak bardzo mnie skrzywdził?
Wieczorem, siedząc na łóżku, spojrzałam na Andrzeja.
– Czasem czuję, że nawet jeśli zrobię wszystko, co trzeba, nigdy nie będę w stanie mu wybaczyć – powiedziałam cicho.
Andrzej przytulił mnie, a ja pozwoliłam sobie na pierwszy raz od lat poczuć łzy.
Tak będzie najlepiej
Kilka tygodni później ojciec został przeniesiony do domu opieki. Decyzja nie była łatwa, ale przyniosła pewien rodzaj spokoju. Anka milczała, obrażona, Kamil wydawał się lżejszy o sto kilogramów, a ja... ja czułam mieszankę ulgi i żalu.
Nie wybaczyłam ojcu. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła. Ale zrozumiałam jedno – nie muszę tego robić, żeby odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
Pewnego wieczoru usiadłam przy stole z Zosią i zaczęłyśmy układać puzzle, które tak uwielbiała. Patrząc na jej uśmiech, poczułam, że cokolwiek się wydarzyło, teraz jestem wolna, by być dla niej taką matką, jakiej sama nigdy nie miałam.
Może to wystarczy.
Marta, 40 lat
Czytaj także: „Pomogłam bezdomnemu w potrzebie i uratowałam mu życie. Nigdy bym nie pomyślała, w jaki sposób mi się za to odwdzięczy”
„Przyszli teściowie mieli mnie za brudasa, bo jestem mechanikiem. Nieokrzesany burak zhańbi ich sterylną córkę lekarkę”
„Moja wnuczka wiecznie ma fochy. Usługuję jej na każdym kroku, a ona potrafi pluć moimi pierogami”