Odłożyłem walizkę koło łóżka i przyjrzałem się pokojowi hotelowemu. Okna miały zaciągnięte zasłony, zza których wpadała do środka smuga światła. Przeszedłem do tej linii bliżej ściany, ale się zatrzymałem.
Zrezygnowałem i ruszyłem w stronę lodówki, poszukując buteleczek z alkoholem. Trafiłem od razu na markę wina, które otwierałem razem z Marią. Zastanawiałem się, czy to mógł być znak od losu? Po chwili uświadomiłem sobie, jak naiwne zadaję pytania. To nie było przeznaczenie, tylko popularna marka w tym regionie.
Uświadomiłem sobie, że powoli udzielają mi się naprawdę głupie myśli. Wyjazd w to miejsce też nie był najmądrzejszym wyborem. Wcześniej uważałem się raczej za poukładanego, prostego faceta. Jedyny wyjątek to tamto pamiętne lato… No i późniejsze dni w Hiszpanii.
Pamiętam, że wtedy lało jak z cebra
Wspomnienia sprzed lat powiodły mnie pod okno. Spojrzałem ukradkiem przez zasłony na drugą stronę ulicy. W sąsiednim budynku, w naprzeciwległym oknie, coś mignęło. Może to ona? Przestraszyłem się nagle, że jestem tak blisko. Gdybym się dobrze wychylił, może mógłbym sięgnąć tamtych okiennic, a dalej były już tylko zaciągnięte zasłony.
Wolałem na razie tego nie sprawdzać. Większość okoliczności była taka sama jak wtedy. Hotel, pokój, kamienica obok – tylko ja jestem tutaj, a nie w budynku, na który patrzę przez firanki. Dlaczego mnie tam nie ma? Mógłbym być z nią właśnie teraz. Na tym balkonie spędzaliśmy wieczory… Towarzyszyło nam tylko wino i gwiazdy na nocnym niebie. Myśleliśmy wtedy, że mogą spełnić każde nasze życzenie.
Ostatecznie o nic je nie poprosiłem, choć nie wiem, dlaczego. Nagle zmieniło się tak wiele. Nie sądziłem, że to będzie takie ważne. Znikąd rozpadał się deszcz i spoczywał na jej włosach ciężkimi kroplami. Wziąłem wielki parasol i pobiegłem, by ją okryć.
Po chwili ją dogoniłem i zacząłem iść tuż obok, ochraniając ją parasolem. Uśmiechnęła się zaskoczona, ale zgodziła się na moją pomoc. Dalej poszliśmy już obok siebie – nieznajomi, ale połączeni jakimś niewidzialnym paktem. Na koniec zdumieliśmy się, że spacer kończymy na tej samej ulicy i to w naprzeciwległych mieszkaniach. Teraz już wiem, iż to był znak od losu, a dawniej uznałem, że to tylko zabawny detal. Myślałem, że czeka na nią rodzina, a ona zaprosiła mnie do siebie na kieliszek wina i okazało się, że mieszka w pojedynkę.
To było jak film
Dowiedziałem się później, że jest starsza, niż myślałem. Na pierwszy rzut oka wydawała się młodziutka i drobna jak lalka, a jednak była to kobieta po trzydziestce.
Zaskoczył mnie także jej pocałunek. Po chwili poddałem się pieszczocie. Jej wargi smakowały jak maliny, a długie, czarne włosy zachęcały, by zanurzyć w nie dłonie. Poczułem się jak urzeczony magią.
Dni w Barcelonie minęły mi w oka mgnieniu. Ledwo odróżniałem je od siebie. Po kilku dniach musiałem wyjechać, a ona odprowadziła mnie aż na lotnisko. Pamiętam dokładnie, jak stukały jej pantofle na jasnych płytkach holu. Gdy patrzyłem na jej twarz, wydawało mi się, że jej oczy także połyskują, ale łzami. Skarciłem się w duchu, że to na pewno wymysł mojej wyobraźni. Niemożliwe.
Ostatecznie byłem dla niej tylko chwilowym towarzyszem, przelotną znajomością, która pojawiła się jak magiczna iskierka i szybko zgasła. Typowy letni romans na wyjeździe. Nie mogłem przewidzieć, że dla niej znaczyło to o wiele więcej, bo sam pojąłem to dopiero po kilku dobrych latach.
To była niespełniona miłość
Tylko mając złamane serce można było pojąć, że spojrzenie, które mi posłała zza barierek terminalu, znaczyło tak wiele. Przypominało niemal zranione zwierzę złapane we wnyki. Takie, które właśnie traci nadzieję na uwolnienie. Myślałem o tym przez te wszystkie lata.
Dopiero niedawno zrozumiałem, że wspomnienie o niej jest ciągle żywe w mojej głowie. Pojawia się nieustannie w umyśle i wraca w snach. Zawsze, gdy coś szło źle w moim życiu, wracałem do jej pięknej twarzy i koiłem w niej swój ból. Ostatnimi czasy to zdarzało się coraz częściej.
„Pewnie to jest zatem miłość” – pomyślałem zdumiony. Jak przez mgłę pamiętam, jak zakupiłem bilet do Barcelony. Jestem tu, w pokoju z numerem 37 i patrzę przez okno. Nie mam pojęcia, czy zobaczę moją ukochaną. Może za chwilę wychyli się zza zasłon? Być może nawet wyciągnie do mnie rękę i znowu będziemy się z tego śmiać? Powoli nachodziło mnie jeszcze jedno pytanie – czy na to wszystko nie jest już przypadkiem za późno?
Gdy tak się przyglądam jej oknom, dostaję odpowiedź i o wiele więcej. Na balkon wybiega nagle mała dziewczynka, w wieku około trzech lat. Nosi tęczową piżamkę i wygląda zupełnie jak moja ukochana w maleńkiej kopii. Słyszę jej śmiech, a potem widzę jak właśnie ona bierze małą na ręce i zanosi do środka. Patrzę jak zahipnotyzowany na tę scenę i stwierdzam, że pojawia się tam trzeci cień – wysokiego mężczyzny. To pewnie on teraz całuje jej usta, dotyka włosów i obejmuje szczupłą talię.
Nie mogę przestać się przyglądać, aż do momentu, gdy gaśnie światło w salonie i zapala się w łazience obok. Cienie mężczyzny i kobiety migając na tle zasłon w drobne kwiatki. Muszę przestać kierować tam wzrok. Teraz już rozumiem – straciłem szansę na cokolwiek, co planowałem.
Wracam wzrokiem do lodówki i postanawiam spędzić resztę wieczoru w towarzystwie znanego mi już miejscowego wina. W trunku staram się utopić rozpaczliwe myśli o tym, co by się stało, gdybym wtedy, kilka lat temu, nie wsiadł do tego przeklętego samolotu. Przecież mogłem wrócić tu wcześniej. Dlaczego tego nie zrobiłem? Teraz już nigdy się nie dowiem, czy moglibyśmy mieć razem to, co właśnie podglądałem zza zasłony.
Artur, 36 lat
Czytaj także:
„O romansach wiedziałam tylko z książek. To tajemniczy kochanek sprawił, że mól książkowy zamienił się w powabnego motyla”
„Czuję się spełniona w roli nauczycielki. Cieszę, że mój uczeń docenił mnie nie tylko w klasie”
„Myślałam, że mąż ma kochankę. Gdy przeczytałam jego notatnik, zrozumiałam, co drań po cichu planował”