„Jako samotna matka muszę oszczędzać nawet na świetle w lodówce. Nie sądziłam, że aż tak wpłynie to na moją córkę”

Smutna matka z córką fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Wszystko się skomplikowało w dniu, gdy ojciec małej spakował walizki i zniknął z naszego życia, nie oglądając się za siebie. Od tego czasu musiałam sama radzić sobie z opłatami i musiałam podjąć trudną decyzję o domu. Nie mogłam liczyć na alimenty”.
/ 09.12.2024 20:00
Smutna matka z córką fot. iStock by Getty Images, fizkes

– Po co zapalasz światło? Jest jeszcze widno na zewnątrz – zwróciłam się do Izy, sięgając do lampki nocnej na szafce i wyłączając ją, mimo że mała była bliska łez. – Zobacz, przy oknie masz świetne oświetlenie. Możesz tam przenieść swoją układankę, zamiast siedzieć na ziemi.

– Ale mi lepiej układa się tutaj, na dywanie – moja córka błyskawicznym ruchem włączyła z powrotem lampkę.

– Posłuchaj kochanie, musisz wreszcie zrozumieć, że jako duża dziewczynka nie możesz zawsze stawiać na swoim – zamierzałam znów zgasić światło, gdy nagle przyszedł mi do głowy inny pomysł. – Zaczekaj, mam ci coś ciekawego do pokazania...

Tłumaczyłam, że musimy oszczędzać

Złapałam Izę za rękę i ruszyłyśmy zobaczyć licznik prądu. Otworzyłam osłonkę i pokazałam jej obracający się czerwony znacznik.

– Patrz na ten kręcący się pasek. Im więcej urządzeń w domu działa – jak lampy, lodówka czy telewizor – tym on szybciej się kręci. Za każdy jego obrót musimy dać 10 groszy za prąd. Jeśli obróci się dziesięć razy, to znaczy, że zużyliśmy prądu za złotówkę – dokładnie tyle, co kosztuje twój ulubiony lizak...

– Jak to się dzieje? – mała patrzyła ze zdumieniem na wirującą w szalonym tempie wskazówkę.

– Tak właśnie to funkcjonuje! – zaśmiałam się, wciskając włącznik światła na korytarzu. – Za każdym razem, gdy naciskasz ten przycisk, wskazówka zaczyna się szybciej kręcić, a za każde okrążenie płacimy 10 groszy... Kiedy znów wciśniesz przycisk, gaśnie światło i tarcza spowalnia...

– To znaczy, że jak oszczędzę złotówkę, to będę mieć lizaka? – spytała zaciekawiona dziewczynka, obserwując uważnie licznik.

– Dokładnie tak – odpowiedziałam. – I właśnie dlatego musimy oszczędzać prąd, żeby zostało ci więcej pieniędzy na słodycze!

Cały czas brakowało mi pieniędzy 

Gdyby tylko problemem był brak słodyczy dla mojej córki... Wszystko się skomplikowało w dniu, gdy ojciec małej spakował walizki i zniknął z naszego życia, nie oglądając się za siebie. Od tego czasu musiałam sama radzić sobie z opłatami, co okazało się prawdziwym wyzwaniem. Szukając rozwiązania, zdecydowałam się udostępnić pod wynajem część domu – całe piętro z dużym pokojem i kącikiem do gotowania. Z Izą przeniosłyśmy się na parter, gdzie miałyśmy do dyspozycji tylko dwa niewielkie pokoje i ciasną kuchnię. Mimo tego dodatkowego źródła dochodu, nadal brakowało nam na podstawowe potrzeby.

Opłaty, które płacili mi mieszkańcy z wyższego piętra, nie były zbyt wysokie. Szczerze mówiąc, powinnam była poprosić ich o więcej, ale nie miałam serca tego zrobić. Wiedziałam przecież, że odkładają każdy grosz na mieszkanie dla siebie.

– No to chyba nie ma sensu zapalać tej lampy – dobiegł mnie nagle głos córeczki, która wciąż stała przy liczniku energii. – Zamiast tego wolałabym lizaka...

Zaśmiałam się serdecznie, widząc jak sprytna jest moja mała. Wróciłyśmy razem do kuchni. Zajęłyśmy miejsca przy niewielkim stoliku pod oknem i wspólnie zabrałyśmy się za układanie puzzli.

Od tego dnia Iza ciągle mi przypomina, żeby nie włączać świateł, nawet gdy robi się ciemno. Zawsze przenosi swoje zabawki w pobliże okna. Mała stała się też prawdziwym strażnikiem oszczędzania – za każdym razem sprawdza, czy ktoś nie zostawił włączonego światła w łazience, gdy nikt z niej nie korzysta.

Zaskoczyła mnie lokatorka

Któregoś dnia pod wieczór odwiedziła nas sąsiadka z góry – pani Ewa. Przynosząc kilka książeczek dla mojej córki, zajęła miejsce tuż obok niej przy kuchennym stole. Ja w tym czasie kręciłam się po kuchni, szykując zarówno obiad na jutro, jak i kolację dla dziecka. Zaproponowałam pani Ewie ciepłą herbatę i tak zaczęłyśmy rozmawiać o różnych sprawach – wiadomo, zwykłe babskie ploteczki. W końcu skończyłam przygotowywać posiłki i już miałam zabrać małą do spania, gdy nasz gość nagle westchnął, patrząc na mnie z dziwnym wahaniem...

– Co się dzieje? – spytałam.

– Wie pani, czujemy się tutaj jak w domu, tak po prostu swobodnie, jakbyśmy byli jedną rodziną... – rozpoczęła niepewnym tonem i sięgnęła do kieszeni.

Zaskoczona patrzyłam, jak wydobywa z niej banknot pięćsetzłotowy.

– I pomyślałam sobie, że moglibyśmy płacić więcej, zwłaszcza teraz, gdy mój mąż dostał nową pracę...

Zastanawiałam się przez moment, ale akurat wtedy Iza zaczęła kołysać się niebezpiecznie na krześle... Bałam się, że zaraz wyląduje na ziemi.

– Jeżeli naprawdę możecie sobie na to pozwolić, to przyjmę tę propozycję – odpowiedziałam. – Przecież pani wie, dla wszystkich są ciężkie czasy...

– Dokładnie tak – przytaknęła Ewa, odkładając pieniądze na stół.

Próbowałam słuchać jej słów, lecz myślami byłam już daleko. Delikatnie przerwałam jej wypowiedź, wzięłam małą na ręce i ruszyłam do łazienki. Izunia była już tak zmęczona, że w każdej chwili mogła zasnąć mi na rękach.

Wszystkim wyszło to na dobre

Kilka dni później znów siedziałyśmy z Ewą przy herbacie, plotkując o różnych sprawach. Pomyślałam, że to dobry moment, żeby wrócić do rozmowy o podwyższeniu czynszu...

– Starałam się ze wszystkich sił, żeby w domu było czysto i schludnie – powiedziałam. – Mimo że oszczędzam na czym się da, ciężko nam związać koniec z końcem... Może czegoś wam u nas brakuje?

– Ależ skąd, w żadnym wypadku... – zaprotestowała żywo Ewa.

To aż tak widać, że jest nam teraz ciężko? – spytałam niepewnie.

– Nie, nie. Po prostu... Kiedyś jak Iza była u nas i dałam jej kubek kakao... – Ewa przerwała w pół słowa i ucichła.

– Mam nadzieję, że zachowywała się odpowiednio? – zapytałam z niepokojem.

Usłyszałam wtedy od Ewy zabawną historię o tym, jak moja mała Izunia próbowała dać jej lekcję oszczędzania. Tłumaczyła, że zamiast używać dużej lampy, warto włączyć tę mniejszą, albo najlepiej wykorzystać światło dzienne i usiąść blisko okna. Mała ekonomistka wyjaśniła też, że za każdym razem, gdy naciskamy włącznik, na liczniku pojawia się kółeczko, a dziesięć takich obrotów kosztuje tyle, co jej ulubiony lizak...

– Dopiero wtedy dotarło do mnie, że musi być pani w kiepskim położeniu, skoro próbuje pani ciąć koszty na energii elektrycznej, więc powinniśmy więcej dokładać do czynszu. Będzie to sprawiedliwe rozwiązanie – zakończyła Ewa swoją historię.

Kompletnie mnie zamurowało. Nigdy bym nie pomyślała, że moje żartobliwe gadanie o tym wyłączniku tak wpłynie na moją córkę. Ani że weźmie to wszystko na tyle serio, że zacznie pouczać naszą lokatorkę o oszczędzaniu. Chyba najwyższy czas szczerze pogadać z Izą...

Z perspektywy czasu widzę, że ta sytuacja wyszła nam wszystkim na plus. Sama pewnie jeszcze przez wiele tygodni wahałabym się przed rozmową z mieszkańcami o podniesieniu opłat. Tymczasem Iza od ręki uporała się z tematem! Dodatkowo przekonała lokatorów do bardziej ekonomicznego gospodarowania, więc ostatecznie każdy zyskał na tych zmianach...

Renata, 35 lat

Czytaj także:
„Gdy lekarze oznajmili, że syn jest chory, mąż uciekł na drugi koniec Polski. Założył sobie nową i zdrową rodzinkę”
„Nie stać mnie na prezenty, więc rok temu wydziergałam wnukom szaliki. W tym roku córka nie zaprosiła mnie na święta”
„Cwana panna przejęła mieszkanie syna i rozgościła się jak królewna. Jak dalej tak pójdzie, sama przez nią zbankrutuję”

Redakcja poleca

REKLAMA